wtorek, 1 września 2020

Nie wiemy, jak cię ostrzec. Ameryka umiera.

 



The Trump Family Looming in front of the White House after the final night of the RNC
Source: Evan Vucci

Nie wiemy, jak cię ostrzec. Ameryka umiera.
My, ocaleni z autorytaryzmu, mamy przesłanie, które Ameryka musi usłyszeć: To jest dokładnie to, jak to się dzieje, i to się dzieje tutaj.


Rodzina Trumpów pojawiająca się przed Białym Domem po ostatniej nocy RNC
Źródło: Evan Vucci

W tej chwili, w Ameryce dzieje się coś strasznego. Społeczeństwo jest o jeden mały krok od ostatecznego upadku demokracji, w rękach prawdziwego autorytarnego i jego fanatyków. Tymczasem cicha większość Amerykanów wciąż drzemie w głębi i powadze zagrożenia.

Wiem, że uderza to w wielu z was jako w jakiś sposób błędne. Więc pozwólcie, że rzucę wam na chwilę wyzwanie. Ile naprawdę macie doświadczenia z autorytaryzmem? Jakieś? Jeśli jesteś "prawdziwym" Amerykaninem, nie masz dokładnie żadnego.

Weź to od nas, ocalałych i uczonych autorytaryzmu. Dokładnie tak to się dzieje. Sytuacja nie może być - nie może być - gorsza. Szanse na przetrwanie amerykańskiej demokracji są teraz bardzo duże.

Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj przyjaciela. Zapraszam wszystkich, którzy żyli pod rządami autorytaryzmu, do komentowania. Ci z nas, jak to się stało?

My, którzy przeżyliśmy autorytaryzm, mamy straszne, straszne przeczucia, bo doświadczamy czegoś, czego nigdy nie powinniśmy robić: deja vu. Nasi rodzice uciekli z rozpadających się społeczeństw do Ameryki. I tu, teraz, w ponurej i przerażającej powtórce historii, widzimy sceny z naszych dzieciństw rozgrywające się na nowo. Dopiero teraz, w ziemi, do której dotarliśmy. Widzimy opowiedziane nam przez rodziców historie, które dzieją się na naszych oczach, tylko tym razem, w miejscu, do którego nas przywieźli, aby uciec od tych wszystkich okropności, nadużyć i depresji.

My, którzy przeżyliśmy, doświadczamy tego strasznego uczucia deja vu właśnie teraz jako grupa, jako klasa. Mówimy o tym, jak upiorne i ponure jest to uczucie deja vu. To się znowu dzieje! Pamiętasz tę część swojego dzieciństwa? Kiedy uzbrojeni mężczyźni włóczyli się po ulicach? Kiedy tajna policja zaginęła przeciwników? Kiedy faszystowskie masy się zjednoczyły - i to wystarczyło, by na dobre zniszczyć demokrację? Rozmawiamy o tym, uwierz mi - ale ty tego nie słyszysz, bo nie mamy prawdziwego głosu. Amerykanie mają na imię Chris i Jake i Tucker. Nie nazywają się Eduardo i Ravi oraz Xiao i Umair. Ale Chris i Jake i Tucker nie mogą ci teraz pomóc. Nie wiedzą z czym mają do cholery do czynienia. Oni dosłownie nie mają pojęcia, bo nie mają żadnego doświadczenia.

Jedyni ludzie, którzy teraz w Ameryce to my, ocaleni. Przy okazji przypomnę, co się dzieje, że tracimy wszelką wiarygodność i status, jaki mamy. W momencie, gdy zacząłem przed tym ostrzegać, straciłem kolumnę w HBR, moje występy w telewizji kablowej i tak dalej. Nie płaczcie za mną. Zrozum mnie, mój przyjacielu, poznaj mnie. Gdybyśmy mieli głos, ocaleli, ostrzegalibyśmy cię tak głośno i mocno, jak tylko moglibyśmy.

Nas wszystkich. Powiedzielibyśmy:

To nie jest żart. To nie są ćwiczenia. Kiedy my, ocaleni z autorytaryzmu, doświadczamy, jako grupa, klasa, kohorta, czegoś, czego nigdy, przenigdy nie powinniśmy - przerażającego deja vu, że okropności naszego dzieciństwa, o których wiedzieli nasi rodzice, dzieją się, znowu, tutaj, coś jest o wiele, o wiele bardziej złe, niż się wam wydaje.

A teraz pozwólcie, że skonkretyzuję to wszystko. Posłużę się przykładem Kenoshy, aby wyciągnąć rzeczy, które być może tylko my ocaleni możemy zobaczyć - lub przynajmniej, że widzimy pierwszy i najłatwiejszy. Rzeczy, o których "prawdziwy" Amerykanin albo nadal głupio się wygłupia, albo nadal jest mamą, i obie są równoznaczne z tym samym: ciszą, która jest współuczestnictwem, w takich czasach jak te.

Kiedy patrzymy na Kenosha, my przeżyliśmy, a wy, "prawdziwi" Amerykanie, czy widzimy to samo? Czy czujemy tę samą powagę, ból, pilność? Będziesz musiał mi powiedzieć. Oto, co widzę, że jestem w 100% pewien, że każdy ocalały widzi - ale wątpię, żeby "prawdziwi" Amerykanie widzieli jeszcze w pełni.

Co tam się stało? Młody człowiek został zradykalizowany przez ruch, który prowadził faszystowski prezydent. Faszystowski prezydent mówił o znienawidzonych mniejszościach jako zwierzętach i robactwie. Prowadził swoich wiernych w śpiewaniu nienawiści, momentach, które budowały więź plemienia między nimi. Wkrótce prezydent mówił o pokojowych protestujących jako anarchistach, rewolucjonistach i podżegaczach. A pytanie, które podniósł faszysta, pozostało wisi w powietrzu. "Mój lud, moje stado - co zrobimy ze zdrajcami?"

Odpowiedź dla takiego młodego człowieka jest taka, jaka była w nazistowskich Niemczech, w świecie islamu, w każdym faszystowskim upadku od początku czasu. Zabijamy ich. Więc poszedł z karabinem - i zabił niewinnych ludzi. Idealnie niewinnych ludzi.
Jest tam kluczowa lekcja. Ameryka ma już ISIS, talibów, SS czekających na narodziny. Grupa młodych mężczyzn gotowych do przemocy przy kropli kapelusza, bo wyprano im mózg do nienawiści. Demagog obwinia znienawidzone mniejszości i zwolenników demokracji i pokoju za zahamowanie szans życiowych tych młodych mężczyzn, a oni mu wierzą. To jest dokładnie to, czym jest ISIS, czym jest Talib, czym jest SS. Jedyną rzeczą, którą autorytarny może zrobić, jest sformalizowanie jej.

Ale kiedy zradykalizowani młodzi mężczyźni zabijają ludzi, to demagodzy uczą ich nienawiści na jawie, na ulicach - społeczeństwo dotarło do początków przemocy na tle religijnym, tak znanej w świecie islamu, i jest na końcu drogi demokracji.

Jak zareagowały organy ścigania państwa? W Ameryce nazywa się je po prostu "policją". Pozwolili mu na to, a potem go chronili. Zabójca został postawiony przed sądem tylko dlatego, że po tym, jak akt został nagrany na wideo, doszło do narodowego oburzenia. Gdyby nic z tego nie miało miejsca, prawdopodobnie nigdy by tego nie zrobił. Inaczej mówiąc, policja została zmuszona do działania.

Co my, ocaleni, widzimy w tej malutkiej przypowieści? Kluczowe instytucje zostały już schwytane przez frakcje ekstremistyczne, które sprzeciwiają się demokracji. Czy ci wszyscy gliniarze uważają się za faszystów? Oczywiście, że nie. Więc co z tego? Mułłowie też nie myślą o sobie jako o kaznodziejach nienawiści. Jak jeszcze można nazwać kogoś, kto daje młodemu człowiekowi z bronią wolną rękę, by zabijał ludzi? Kogoś, kto próbuje go osłaniać po morderstwie? Dobry i porządny człowiek?

Policja w Ameryce może nie wszyscy myślą, że są faszystami. Na pewno nie wszyscy są faszystami. Ale pewne jest, że znaczna część z nich jest schwytana. Współczują siłom, które teraz atakują demokrację. Traktują te siły priorytetowo ponad demokrację, wolność, pokój, sprawiedliwość.

Podam państwu przykład. Mój przyjaciel Ben jest londyńskim gliniarzem. On nie znosi przemocy w Ameryce. Jego szczęka jest przez nią upuszczona. Odrzuca noszenie broni, a nawet tasera. Widzisz, jak duża jest ta luka, w czym problem?

Jeśli policja zostanie schwytana przez ekstremistów - przynajmniej wielu policjantów, to wydaje się, że wtedy pojawiają się trudniejsze pytania. A co z siłami zbrojnymi?

To ostatnia linia ochrony demokracji. Co się stanie, gdy Trąb, Saddam, Kaddafi, odmówi opuszczenia urzędu? Wojsko musi je usunąć, a jak nie, to staje się ich zabawką. Ta gra w brinksmanie jest dokładnie taka, jak Saddam i Gaddafi zdobywają wojsko. Odważają się na to, a gdy tego nie robią - bang! - ich plecy są złamane.

To kolejna rzecz, którą ocaleli widzą teraz bardzo wyraźnie, ale "prawdziwi" Amerykanie mogą nie. Schwytanie policji to nie tylko schwytanie policji. To zagraża całej strukturze demokracji. Monopol na przemoc, który powinni mieć agenci ludowi, zostaje przeniesiony na autorytaryzm. Dlaczego inaczej policja miałaby bić ludzi na ulicach? Dać nienawistnym młodym ludziom wolną przepustkę do zabijania ludzi?

Wszystko to wskazuje na początki prawdziwej przemocy, nie tylko z rąk radykałów, ale również z pomocą i podżeganiem państwa. To jest moment, w którym demokracja kończy się upadkiem - i nigdy nie wraca. Ponieważ gdy tylko państwo będzie miało prawo do prawdziwej przemocy - kto będzie protestował? Wypowiedzieć się? Nawet krytykować?

Pozwolę sobie wyjaśnić tę kwestię krystalicznie, kontynuując mój przykład. Co się stało potem w Kenosha?

Trump groził, że wyśle "agentów federalnych" - i wtedy to zrobił. Jakich "agentów federalnych"? Tych, których używał zaledwie kilka tygodni temu, w Portland. Siły "Homeland Security", które stały się dokładnym odpowiednikiem jego irańskiej Gwardii Republikańskiej lub SS: paramilitarny, który nie odpowiada przed ludźmi, żadna demokratyczna instytucja, nie nosi odznaki, nie może być zidentyfikowany, i jest kontrolowany tylko przez autorytarnych, według jego uznania i kaprysu.

Co robili szturmowcy Trumpa w Kenosha? Zniknęli ludzie, tak jak w Portland. Po prostu zbierali grupy ludzi, ryczeli w nieoznakowanych samochodach, i... uprowadzali ich. Dokąd? Do więzień. Z jakiego powodu? Bez powodu. Nie było żadnych nakazów, żadnego procesu, żadnej konstytucji. Ludzie byli po prostu zmuszani do zniknięcia. Jak w Związku Radzieckim. Jak w Iraku Saddama albo w Libii Kaddafiego. Jak w nazistowskich Niemczech.

Znowu "prawdziwy" Amerykanin będzie myślał, że przesadzam w tym momencie, więc powiem to jeszcze raz. Tak myśli mniej więcej każdy ocalały z autorytaryzmu, nie tylko ja. Jedynymi ludźmi, którzy nie myślą, którzy wciąż odrzucają te porównania jako alarmujące, są ci, którzy nigdy nie doświadczyli autorytaryzmu. Ci z nas, którzy doświadczyli autorytaryzmu? Wiemy, że uprowadzenia przez paramilitarystów w nieoznakowanych samochodach za kaprysem tyrana są naprawdę, naprawdę złe.
Dlaczego? Wskazują one na całkowite załamanie praworządności. Rządy prawa oznaczają coś tylko wtedy, gdy autorytarny nie może po prostu zniknąć z ulic, nakazując to swojemu paramilitaryzmowi, ignorując konstytucję, odrzucając sprawiedliwy proces - z całkowitą bezkarnością. Ale to wszystko jest dokładnie tym, co może zrobić Trump.

Ma teraz rodzące się moce Kaddafiego czy Saddama. Nie, nie żartuję. Na pewno nie ma pełnych mocy, ale na pewno ma ich początki. Może nie może jeszcze kazać torturować ludzi w więzieniu, ale może zabrać ze sobą w Ameryce prawie każdego, kogo lubi.

Więc jak daleko sądzisz, że jeszcze gorsze są nadużycia władzy? Kiedy tyran może mieć w kraju, który mu się podoba, prawie każdego, kto zniknął, jak daleko sądzisz, jak daleko są tortury? Gwałt? Morderstwo? Nie jestem hiperbolikiem. Staram się mówić do ciebie jak dorosły. Posłuchasz?

Pozwól mi skończyć moją historię o Kenosha, zanim rzeczywistość autorytaryzmu przytłoczy nas obu.

Co się stało potem?

Nic.

Była ogłuszająca cisza. Amerykańscy intelektualiści i punditowie nie powiedzieli autorytaryzmu, nie powiedzieli faszyzmu - znowu. Dobrzy amerykańscy gliniarze nie stanęli w obronie demokracji. Amerykańscy generałowie nie zapewnili narodu, że będą interweniować. Ludzie Ameryki się nie obudzili.

To, co wydarzyło się po tym, jak autorytarny pokazał, że ma moc doprowadzenia do zniknięcia ludzi - ludzi, którzy protestowali przeciwko zabijaniu niewinnych, co samo w sobie było inspirowane autorytarnym, z rąk młodego zradykalizowanego człowieka - było...

Nic.

Ludzie nie wylali się na ulice stolicy, przez miliony. Narodowi intelektualiści i publicyści nie wzywali do rezygnacji głowy państwa. Opozycja nie uruchomiła od razu globalnego ruchu, by obserwować te nadużycia władzy.

Nic się nie stało.

I tak przewidywalne jest to, co naprawdę się stało.

Autorytarne liczby wzrosły w sondażach. To dlatego, że zawsze jest jakaś znacząca liczba ludzi, którzy reagują na przemoc, brutalność, nienawiść. Chyba, że przypomni się im, surowo, z całą mocą, że jest coś lepszego. Że to nie jest to, kim musimy być. Że to jest zła droga.

W Ameryce tak się nie dzieje. Nie na tyle, by walczyć z autorytaryzmem i wygrać. To nie jest moje zdanie: to rzeczywistość. W sondażach rośnie Tramp, a teraz jest w punkcie, w którym najmniejszy sekretny głos nienawiści - wszystkie te grzeczne matki piłki nożnej, które mówią, że nigdy na niego nie zagłosują, a potem robią to w gorączce kabiny do głosowania - dadzą mu prawdziwe zwycięstwo. Nie będzie musiał nawet kwestionować przegranej, co na pewno zrobi. On po prostu wygra.

I wtedy skończy się amerykańska demokracja.

Ponieważ ostatnią i ostatnią rzeczą, jaką wiemy ocalałym z demokracji, jest to, że naprawdę straszne rzeczy są wtedy w drodze. Tak, naprawdę. Mężczyzn, którzy mogą wsadzać dzieci do klatek i radykalizować młodszych mężczyzn, aby zrobić prawdziwą przemoc? Oni nie chcą, żebyś żył w pokoju, wolności, harmonii i dobroci. Chcą, żebyś żył w strachu, rozpaczy i terrorze. I zaczną używać skrajnej przemocy, aby to zrobić.

Drugi termin Trumpa? Będzie obejmował wszystkie poniższe. Wstrząsające oddziały na ulicach. Zniknięcia stają się codziennymi wydarzeniami. Krytycy i dysydenci będą torturowani w ukrytych więzieniach. Ekspresja i myśli są monitorowane pod kątem wszelkich negatywnych wizerunków faszystów. Nienawidzone mniejszości instytucjonalnie odhumanizowane i ponownie zreegregowane. Wiąże się to z tak przerażającą przemocą i brutalnością, że Amerykanie wciąż nie mogą ich zrozumieć ani pojąć właśnie dlatego, że mieli szczęście, iż nigdy jeszcze osobiście ich nie doświadczyli.

Więc zostawmy to nam. My, którzy przeżyliśmy. Pozbyliśmy się tych. Wygnańców i sieroty nowoczesności. Tych, którzy nigdy nie czuli, że należymy. Dar, który zawsze mogliśmy ci dać, miał cię przed tym chronić. Ale nawet dobrzy Amerykanie nigdy nie dali nam miejsca jak prawdziwi równi sobie w swojej ziemi obiecanej. Tak właśnie dostała się tu Ameryka. Nigdy nie wpuszczając nas do środka, mimo że tu byliśmy. Mogliśmy wam powiedzieć, jak to się dzieje, i co oznacza "to".

Ale nie jest jeszcze za późno, by nas wysłuchać.

To wasza ostatnia szansa, by usłyszeć nasze ostrzeżenie.

To dzieje się tutaj. Dokładnie - dokładnie - jak to się tam stało, do nas. W naszym dzieciństwie, w naszych rodzicach, w tych wszystkich odległych, dziwnych rozbitych krainach. W ten sposób umiera demokracja. W ten sposób wszystko się załamuje. W ten sposób fanatycy przejmują władzę na pokolenie lub więcej. W ten sposób wygrywają faszyści.

Kenosha. Portland. Waszyngton, DC.

Tak to się dzieje. My, ocaleni, czujemy teraz okropne poczucie deja vu, że większość z nas nie może spać, nie może się skupić, nie może... oddychać, czasami. Chcę, żebyście zrozumieli, jak silne jest to uczucie deja vu. To jedna z najbardziej przerażających rzeczy, jakie przeżyliśmy. Dokąd teraz pójdziemy? Co teraz zrobimy? Ameryka nigdy tak naprawdę nas nie zaakceptowała, a teraz się załamuje. To zostawia nas w gorszym miejscu niż ktokolwiek inny, naprawdę. Ostro czujemy cenę tego wybuchu. To jeden z powodów, dla których staramy się was ostrzec, ale drugi to fakt, że nie możemy was ostrzec. Nikt - nikt - nie powinien przeżywać okropności, które znamy jako dzieci, jako rodzice, jako istoty ludzkie.

Nigdy więcej. To przysięga, którą składa każdy ocalały. Dlatego staramy się was ostrzec. To się dzieje znowu, tutaj, dokładnie - dokładnie, dokładnie, absolutnie - tak, jak widzieliśmy to przed, i przed, i przed.

Posłuchajcie naszego ostrzeżenia. Nikt z nas nie ma teraz czasu na drobne podziały, intelektualizacje, gierki, sposób, w jaki straciłem swoją kolumnę, kiedy zacząłem o tym wszystkim ostrzegać. Nie ja zapłaciłem większą cenę - ty zapłaciłeś.

Nie masz już kolejnego błędu do popełnienia.

To jest to, i dmuchasz to, lunatykujesz do upadku, pozwalając faszystom ukraść twoją przyszłość.

Nie pozwól, żeby to się stało tutaj.

Umair
Sierpień 2020


Nie wiem, ale to co było wcześniej, czy to była demokracja dla USA,
Czy kolonializm dla całego świata, na którym bazy USA pilnowały ..
Aby cały czas były wojny na całym świecie i bank Federalny?


autor blogu
https://eand.co/we-dont-know-how-to-warn-you-any-harder-america-is-dying-26ff80912391

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz