niedziela, 6 września 2020

Duch i List

heavenletters eraoflightdotcom

 

Ludzka aspiracja jest cudem samym w sobie. Nie zawsze łatwo jest dokładnie odkryć i ukierunkować na działanie realizację lub spełnienie tęsknoty ludzkiego umysłu. W większości przypadków sam sposób myślenia i odczuwania jest kształtowany przez okoliczności i atmosferę rodziny i otoczenia, w którym się wychowuje, począwszy od dzieciństwa. Dotyczy to w szczególności skłonności religijnych i uczuć wspólnotowych, które stają się prawie nierozłączne z ogólnym spojrzeniem i samym trybem życia człowieka. Czy nie widzimy w naszym codziennym życiu zaściankowego i segregującego wpływu, jaki na osobowość i światopogląd wywiera język, którym się posługujemy? Wpływ języka na nasz umysł jest tak intensywny, że z powodzeniem udało mu się określić wzorzec kulturowy ludzi, którzy zaczynają odczuwać, że są rodzajem wybranego społeczeństwa całkowicie odmiennego od innych, ze względu na ukryte implikacje języka, którym się posługujemy, wpływające na głębokie życie i pochodzenie kulturowe. Ludzie stają się wierzącymi lub niewierzącymi zgodnie z definicją i znaczeniem przypisywanym tym terminom przez wpływ takich okoliczności, jak wymienione powyżej. Być może w niektórych klasycznych myślicielach, zarówno starożytnych, jak i współczesnych, jest jakiś punkt widzenia, że człowiek jest produktem społecznym, tworze okoliczności, niemalże równoznaczne z artykułem wytwarzanym przez warunki społeczne, ekonomiczne i polityczne.

Przy szerokim spojrzeniu na warunki, w jakich żyje człowiek, z pewnością może się wydawać, że to właśnie to, co jest w ludzkiej naturze, jest tym, co jest. Jednak niezależnie od dużej liczby ludzi bezradnie wiejących od wiatrów warunków zewnętrznych, którzy mogą być pod presją stwierdzenia na zawsze, że są wynikiem tego, co znajduje się poza nimi z powodu poczucia całkowitego uzależnienia od okoliczności, to jednak okaże się, że człowiek nie jest niczym więcej, niż tym, co zostało stworzone przez inne czynniki niż on sam. Przez te czynniki zewnętrzne ludzie prawdopodobnie rozumieją ludzi innych niż on sam; inaczej, czym mogą być te czynniki zewnętrzne? Czy są to słońce, księżyc i gwiazdy, góry i rzeki? Skargi człowieka wydają się być przeciwko ludziom innym niż on, a jego poczucie zależności jest oczywiście pojęcie, że istnienie i zachowanie innych ludzi stanowią czynniki warunkujące jego życie. Ale kim są ci "inni", o których myśli się w swoim umyśle, ponieważ własne "ja" jest również "innym" dla kogoś innego? Najwyraźniej istnieje pewne ukryte zamieszanie w powszechnym przekonaniu, że człowiek jest uwarunkowany atmosferą społeczną, ekonomiczną i polityczną, ponieważ nie ma takiej atmosfery, którą można by uznać za całkowicie obcą, a każdy może stać się czynnikiem warunkującym dla wszystkich innych.

Czy jednostka ludzka jest całkowicie pozbawiona rzeczy innych niż lub różniących się od warunków, które mogą być uznane za zewnętrzne? Produkt uboczny warunków, za które człowiek jest niejednokrotnie uważany, nie może mieć żadnej zasadności sam w sobie, nic, co można by nazwać rzeczywistym, poza zjawiskiem względnym, sytuacją przejściową, która jest jedyną wartością, jaką można przypisać "wyprodukowanemu" czemuś. Ale czy człowiek jest w końcu gotów przyjąć ten osąd na siebie? Definicja człowieka nawiązywała do tego, by zmienić go w środek, ponieważ jest on "produktem", ale w jaki sposób może istnieć tylko środek, jeśli nie jest skierowany do celu; w jaki sposób produkt lub skutek mogą przekazać jakiekolwiek znaczenie, jeśli nie są wywołane innymi przyczynami niż on sam? W tym przypadku można argumentować, że "społeczeństwo" jest celem, dla którego satysfakcja jednostki ludzkiej jest przekształcana w środek, a warunki społeczne, gospodarcze i polityczne są przyczynami skutku w postaci jednostki ludzkiej, która jest albo podporządkowanym satelitą, albo środkiem lub instrumentem, który ma być wykorzystany lub wprowadzony do użytku. Stanowisko, zgodnie z którym społeczeństwo jest tylko nazwą grupy ludzi lub organizacji jednostek, zostało obalone przez filozofów społecznych i antropologicznych, którzy twierdzą, że społeczeństwo jest czymś więcej niż tylko ludźmi, którzy je tworzą. Jeśli ludzie są tacy sami jak społeczeństwo i na odwrót, nie może być skargi człowieka na społeczeństwo, a żaden człowiek nie byłby produktem społeczeństwa lub warunków społecznych. Ale jeśli społeczeństwo jest czymś poza, poza i transcendentnym dla ludzi, którzy wydają się być jego składnikami, to fakt, że warunki życia ludzkiego są konsekwencją struktury społecznej przeniesie nas do rzeczywistości, które nie są ludzkie - możemy powiedzieć, nadludzkie. Jeśli ta ostatnia jest prawdą, ograniczenia człowieka nie mają być utożsamiane z nie do pogodzenia stanowiskami innych ludzi, ale z nie do pogodzenia z tym, co człowiek czuje w stosunku do czegoś, co znajduje się poza lokalizacją jakiejkolwiek istoty ludzkiej. Społeczeństwo przybrałoby wtedy kształt super-indywidualnej bezosobowej siły, która jest immanentna w jednostkach, ponieważ nie mogą one stać poza nią, ale która jednocześnie przekracza wszystkich, ponieważ nie można się z nikim identyfikować, nawet ze wszystkimi. To, że człowiek jest uwarunkowany nadludzkimi siłami, byłoby akceptacją tego, że życie ludzi nie jest całkowicie zależne od tego, jacy są inni ludzie lub jak zachowują się inni ludzie. Czymże innym jest religia, jeśli nie rozstrzygającą akceptacją i przekonaniem, że życie empiryczne jest zjawiskiem zdeterminowanym przez prawa i przepisy wyższego szczebla?

Ale ten religijny impuls, że rzeczywistość jest ponad czymś, może być łatwo błędnie zinterpretowany i źle zrozumiany przez entuzjazm, który charakteryzuje wielu poszukujących, który wyobraża sobie ponad ten świat, ponad ludzkie społeczeństwo, dla dobra którego świat i ludzie mogą być wyrzeczeni. Nakazy religijne nierzadko są rozumiane w tym sensie jako nakaz dosłownego odrzucenia lub porzucenia tego, co widzialne, dla dobra tego, co niewidzialne, choć duch religijnego nakazu w tej kwestii jest nieco trudny do rozszyfrowania, Zwłaszcza, gdy umysły, które przyjmują religię, są empirycznie związane z nieuniknionym i nieodpartym poczuciem, że świat i ludzie są rzeczywistością, a jednocześnie istnieje potrzeba dążenia do trans-empirycznego ideału, który jest wyabstrahowany z realnej wizji jako cel do osiągnięcia. Poczucia sprzeczności nie da się tutaj uniknąć przez nikogo, kto na chwilę wstrzymuje się od myślenia.

Można powiedzieć, że sedno życia zakonnego tkwi w tym węzłowym problemie relacji empirycznego do transcendentnego, widzialnego do niewidzialnego, troski o ludzi o pobożność religijną, o świat do ostatecznej rzeczywistości istnienia. Wyrzeczenie się zakonne, które jest istotą tego, co nazywa się życiem duchowym, jest trudnym orzechem do zgryzienia, ponieważ umysł, który poszukuje tego, co transcendentne, jest częściej zatopiony w wartościach widzianych w życiu empirycznym i nie może uciec od kłopotów z oddzieleniem celu transcendentnego od życia empirycznego, o ile to, co umysł może wyczuć i poczuć, jest tylko tym, co jest widziane oczami, słyszane uszami lub dotykane ręką, smakowane lub pachnące, a nikt nigdy nie widział ani nie czuł poza światem. Ten niefortunny stan operacji umysłowych sprawia, że Bóg, duchowość i religia są troską zupełnie niezwiązaną ze zmysłami i widzialnymi faktami życia empirycznego, czymś, co nie ma tu nic wspólnego z nikim ani z niczym.

Głód i pragnienie, gorąco i zimno, naturalne impulsy biologiczne i psychiczne, od których nie można powiedzieć, że nikt nie jest całkowicie wolny, czy kiedykolwiek wolny, potwierdzają wartości, które idą w parze ze światem widzialnym, a religijny poszukiwacz udaje się osiągnąć harmonię pomiędzy tym, co pociąga go na ziemię, a tym, co ideologicznie pobudza go do transcendencji poza nią. Nieosiągnięcie tego celu, a także nieprzestrzeganie praw tej naglącej konieczności, może zagrozić samej intencji, zasadom religii i duchowości, i sprowadzić te szlachetne tęsknoty ducha człowieka do pozornej inscenizacji niemożliwej przygody. Rygory związane z wyrzeczeniem się w sensie religijnym lub duchowym graniczyły przede wszystkim z potępieniem wszelkich ziemskich wartości i znaczeń w czynieniu lub posiadaniu czegokolwiek tutaj, potępieniem, które jest ćwiczone psychicznie w sposób teoretyczny, a jednocześnie odczuwa się szczyptę presji poddania się materialnym, biologicznym i psychologicznym potrzebom życia w świecie. Są tam ludzie, którzy uważają, że religia nigdy nie odniosła ostatecznego sukcesu. Tak; jak mogłoby się to udać, gdyby to była tylko nazwa tego napięcia, które pojawiło się pomiędzy tym, co tu i w przyszłości?

Siłą religii jest moc, którą posiada, doprowadzając do wewnętrznej komunii tego, co szczególne z ogólnym, ograniczone z nieograniczonym, indywidualne z uniwersalnym. W rzeczywistości nie ma żadnej wartości, znaczenia ani siły, która byłaby możliwa do wyobrażenia, z wyjątkiem istotnego udziału części organicznej z tą żyjącą całością, z którą jest ona integralnie związana. Nie tylko to; trudno byłoby nawet zaistnieć, z wyjątkiem uczestnictwa w strukturalnym wzorze stopnia lub rzeczywistości bezpośrednio powyżej obecnego stanu istnienia, lub sposobu życia, okoliczności życia, jak to się nazywa. Nic zatem nie może być dla człowieka większym pocieszeniem, niI dążenie do ideału zakonnego, słusznie pojmowanego w jego duchu, gdyż samo istnienie nie miałoby znaczenia, gdyby nie było relacji lub uczestnictwa w rzeczywistości, która jest samą duszą i substancją tego, co w ten sposób uczestniczy w relacji wewnętrznej. Mówione "generałowie" i "uniwersaliści" sięgają do siebie nawzajem, aż do momentu, gdy w doświadczeniu osiągnie się ostateczną ogólnikowość lub uniwersalność, poza którą nic nie może być osiągnięte. Ta seria o różnym stopniu realności może być porównana do serii etapów rozwoju sadzonki w dojrzałe i rozległe drzewo banyan, lub etapów, w których dziecko wyrasta na łodygę lub geniusza. Należy tu zauważyć, w tej analogii, że wspomniane etapy lub stopnie są żywotne, wewnętrzne i organiczne, a nie warstwy odizolowanych rzeczy umieszczonych jedna nad drugą.

Ale słabością wszystkich religijnych poszukiwań, o których tak wiele się mówi, a nawet z których wiele się robi, jest hipokryzja, w której człowiek może znaleźć się nieświadomie i nieświadomie z powodu niepokojącej dychotomii, którą może odczuwać w sobie między prawdziwymi wezwaniami życia empirycznego a idealną tęsknotą za tym, co uważa za swój cel poza życiem doczesnym, przekraczającym wszelką ziemską chwałę. Wskazówka co do natury tej trudności została już podana w tym, co zostało wskazane powyżej. W większości przypadków problem ten staje się przejmujący, a życie zakonne w ciągu całego życia może sprowadzić się do nieuniknionej nędzy. Cały projekt może zakończyć się parodią. To właśnie ta ciemna strona porażki w życiu zakonnym przyciąga szczególnie krytyków religii, wszystkiego, co uważane jest za sposób świętego życia. Dla sceptycznego spojrzenia, które wątpi we wszystko, materialne wartości fizycznej egzystencji wydają się dyktować warunki nawet dla sposobu myślenia, odczuwania i rozumienia, a życie wewnętrzne człowieka staje się tylko wysiękiem natury zewnętrznej.

Wielokrotnie podkreślano, że wewnętrzne życie myśli i świadomości nie może wydobywać się z przyczyn materialnych, chyba że ta pierwsza, uznawana za skutek, jest potencjalnie ukryta i utajona w tej drugiej, która jest przyczyną. Konieczność rozpoznania utajonej obecności świadomości w jej rzekomej przyczynie, którą uważa się za materię, jest jakąś formą, zobowiązuje do umiejscowienia świadomości wszędzie w samej strukturze materii, która to pozycja zamieniłaby materię w prawdziwe wcielenie świadomości, tak że nie byłoby nic do rozróżnienia między materią a świadomością, albo, pójść trochę dalej, między przyczyną a jej skutkiem. Ta mała konsekwencja, która wynikałaby z teorii, że świadomość jest pochodną materii, pokonałaby sam cel materialistycznego założenia. Nie byłoby żadnej materii, gdyby świadomość miała być w niej immanentna. Tak wiele o wyniku netto wysoce adumbrowanej doktryny, że materia jest jedyną rzeczywistością a świadomość jest jej dzieckiem. Czy widzimy tu jakąś odpowiedź na naleganie, że człowiek jest produktem naturalnych sił? Jest to oprócz oczywistej potrzeby odczuwanej do założenia świadomości, że materia lub jakikolwiek przedmiot na zewnątrz w ogóle istnieje, czy to niezależnie od zasady świadomości, czy też w inny sposób.

Życie religijne, podobnie jak nauka o matematyce, jest nienaruszalnym i nieubłaganym działaniem prawa, a ważność samej nauki nie ma znaczenia dla jakiegokolwiek błędu, który może zostać popełniony w sposobie obliczania lub oceny hipotez. Nie ma wątpliwości, że każda szansa na ideał i zasadę została zaprzepaszczona z powodu środków, które przekształcają się w cel sam w sobie, albo z powodu nadmiernego zapału w stawianiu się przed publicznym umysłem, albo z powodu subtelnego oczekiwania na jakiś zysk w dziedzinie empirycznej, albo z powodu obecności pragnienia osiągnięcia osobistego celu nawet za pomocą środków, które mogą, w swojej zewnętrznej formie, wydawać się całkowicie altruistyczne. Z tą trudnością, która jest bardzo podstawowa dla dziwactw i słabości, którym człowiek biologiczny jest szczególnie poddany, już wcześniej przez nas rozważana, istnieje pokusa zredukowania życia religijnego lub przekształcenia go w maszynerię instytucji spatio-temporal, organizacji, która potrafi sprytnie utrzymać połowę kury do gotowania i połowę do znoszenia jaj. Ten wynik nawet religijnej gorliwości nie jest czymś nieznanym w historii ludzkości, a samo oskarżenie religii o to, że jest ona wewnętrzną iluzją wywołaną naturalnymi naciskami, może zostać ponownie ukoronowane, by rządzić w piekle, a nie służyć w niebie. O ile duch religijny jest zasadniczo ruchem w kierunku wzmocnienia wymiaru bytu, o tyle może on zatracić się w mechanicznej strukturze zaspokajania potrzeb społecznych, a nawet politycznych. Dusza, która jest podprogowym kurzeńcem człowieka, domagającego się wolności w realizacji własnej nieskończonej kompleksowości, może zakrzyczeć się do pługa wymagań instytucjonalnych i organizacyjnych, przekształcając się w narzędzie zaprzęgnięte do pracy lub tylko część gadżetu instytucjonalnego. Tutaj dusza istnieje dla kogoś innego, dla kogoś innego niż ja, poprzez naturalną utratę własnego statusu i samej istoty, w swoim zniewoleniu do maszyny, której jest częścią.Praca wykonywana w ten sposób jest męcząca, wyczerpująca witalność i niepokojąca dla rdzenia, dla zmechanizowanej części, która nie ma własnej duszy, nie może się otrząsnąć z trudem pracy, której jest poddawana perforacji. Może to być w końcu tragiczny los nawet w innym przypadku dobrego i uczciwego poszukiwacza religijnego, stan, w którym duch zostaje zabity, aby utrzymać literę przy życiu. Tego niepożądanego wyniku takiego życia nie da się uniknąć, chyba że oczywiście dobrowolnie sprzeda się duszę, aby rozpieszczać i paradować z jej psychofizycznymi pragnieniami poprzez instrumentalno empirycznego spektaklu, który w tym celu jest inteligentnie sterowany, w którym noc cienia chlubi się ponad blaskiem rzeczywistości.

Fałszywa abstrakcja zaświatów stąd, wiecznego od doczesnego, poprzez zapomnienie o immanencji rzeczywistości, poprzez przecenioną troskę o pojęciowo rozrywkową transcendencję, jest główną przeszkodą w niedbale prowadzonym zachowaniu religijnym i życiu religijnym w ogóle. Ponieważ postęp, postęp czy wzrost jest zawsze organiczny, system etyki, praw i zasad nie może być niczym innym jak żywą zasadą, dzięki której osiąga się stopniową auto-transcendencję, a nie sankcją do negowania niższych poziomów życia. Ta transcendencja ma jednak charakter spełnienia w szerszym zakresie inkluzywnym i nie jest ucieczką do odrzucenia dla osiągnięcia czegoś zupełnie innego lub obcego. Dorosłe drzewo nie różni się od rośliny, którą było, ale jest auto transcendencją w większej kompleksowości i dojrzałości bytu. Wyrzeczenie się nie jest stratą tego, co się ma lub rezygnacją z własnych potrzeb, ale pozytywnym zyskiem z tego, co przekracza wszelkie posiadanie, osiągnięciem, które jest urzeczywistnieniem całkowitej tęsknoty za nieskończonym korzeniem wszystkich rzeczy. Postęp w religijnym pościgu jest procesem ewolucji, przez który pączek potencjalnej doskonałości otwiera się systematycznie do kwiatu realizacji tego czegoś, co nie może wydobywać żadnego istnienia poza jego nieograniczoną istotą.

 » Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz