piątek, 3 stycznia 2020

MS LUDZKOŚĆ TO-NIE!

 Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, gra na instrumencie muzycznym, broda, gitara i na zewnątrz
 
 

[Głos Marilyn Harper] Dzień dobry wszystkim! Miło nam widzieć wasze światło, energię, blask, waszą obecność. Skoro w ciągu dnia już napełniliście się różnego rodzaju energiami i informacjami, wiecie, że są tutaj Lemurianie, Plejadianie, Arkutrianie i Syrianie. Cóż, wygląda mi, że w Teksasie mamy niezłą zabawę! Ha ha! [śmiech na sali] Naszym zdaniem w Teksasie trwa nieprzerwana zabawa. [śmiech na sali] Tak? Tutaj panuje trochę inna wibracja, czyż nie? U was się fajnie tańczy, wszyscy w jednej linii [line dancing]. My, co prawda nie tańczymy, ale znamy wasz rodzaj tańca! Zapamiętajcie i zrozumcie, że z energią tańca i radości łatwiej się wchodzi w wielowymiarowość, o czym była mowa wcześniej. Z radością i w duchu zabawy, łatwiej osiągnąć skupienie na wielowymiarowości.
Każdy z was stanowi przyczynę globalnej zmiany. Jesteście zmianą w Ameryce Płd., Ameryce Środkowej i Płn. Czy zdajecie sobie z tego sprawę? No, to teraz już wiecie! Ha, ha, ha, mówię, jak byście wcześniej tego nie wiedzieli! Jest tak, ponieważ energia wychodzi z was i rozchodzi się z góry na dół najpierw łącząc się z sercem. To dlatego w naszym przekonaniu ludzie są tak dumni ze swego teksańskiego pochodzenia. Przybywacie tutaj i ten stan zmienia wasze przekonania, zmienia sposób myślenia, zawierania znajomości i postępowania. Gratulujemy wam, choć rozumiemy, że wielu wśród was na widowni pochodzi z innych zakątków kraju. Pamiętajcie i wy się zmienicie jak dłużej tutaj pomieszkacie. Widzicie, energia przemiany, wielowymiarowość potrafi wynieść się ponad wszystko inne.
Wcześniej opowiedzieliśmy wam historię umierającego słonia. Teraz opowiemy wam jeszcze jedną historię o słoniach. Kiedy nasza grupa wycieczkowa wraz z Marylin, przyjechała do Tajlandii, do rezerwatu przyrody i schroniska słoni, to już w pierwszym dniu zobaczyliśmy coś wspaniałego, czego jeszcze nigdy nie widzieliśmy. W parku była starsza słonica-niania, która się opiekowała dwójką młodych słoni. Słoniątka były młodziutkie, miały 4 i 5 lat, ale jak to słoniątka, wcale nie były ani takie małe, ani lekkie; kiedy je zobaczyliśmy bawiły się w wodzie, zupełnie jak dzieci. Jedno z nich z wysoko podniesioną trąbą rozglądało się dokoła, a drugie było całkiem zanurzone w wodzie, skąd widać było tylko sterczącą jak peryskop trąbę. [śmiech na sali] Jak tylko widziały jakąś grupę ludzi to machały do nich głowami i pryskały wodą! [śmiech] Widzicie, element zabawy otwiera ludziom serca. Przypominamy wam zatem, abyście się bawili!
Młody słonik, który wynurzył się z wody z uporem ociągał się z podążaniem za resztą, która gdzieś się wtedy wybierała. Według mahoota słonik był z natury niegrzeczny, ale okazany upór był niezwykły nawet dla niego. Słonikowi nie w głowie było podążać za stadem, bo miał bardzo wielką ochotę pobawić się z naszą grupą, w związku z czym zaczął się popisywać i zapraszać nas do zabawy. Na pytanie, czy takie zachowanie jest normalne, mahoot potwierdził, że słonik lubi nowych, ale zwykle nie jest aż tak uparty.
Widzicie, mózg słonia posiada obszar, dzięki któremu zwierzę pamięta swych przodków. Ludzie także posiadają w mózgu podobny obszar, tylko on w tej chwili nie jest aktywny. Zatem niesforny, pięcioletni słonik imieniem Faroo, przypomniał sobie naszą grupę... Budda także mówił, że niegdyś żyliśmy w Tajlandii i znaliśmy tego słonia. Zrozumcie więc, że każdy z was od tysięcy lat jest związany z istotami żyjącymi na Ziemi. Jesteście związani z energiami, z ludźmi, z kamieniami, sfinksem, rzeźbami, z sadzonkami, z których potem wyrastają drzewa. Jesteście stróżami wszystkiego, każdy z was jest opiekunem tej planety.
Dlatego też, jak wam o tym mówi Kryon, znajdziecie nowe źródło paliwa. Doprawdy są to wspaniałe czasy. Ilu z was budzi się co ranka czując to?.... W porządku... To dalej będziemy mówić tylko do tej dwudziestki. [śmiech na sali] Okay, zwracam się teraz do całej reszty: nie pozostaje wam nic innego, jak się do nas przyłączyć! A teraz niespodzianka! Codziennie rano macie możliwość się obudzić. Jak wam o tym powiedziała nasza Radość [tak Adironnda nazywa Joy (pol. Radość) Robey, partnerkę Marilyn, którą Adironnda nazywa z kolei „Naszym Medium” przyp. Tłum.], 200 milionów ludzi nie ma takiej możliwości. Zatem ją celebrujcie! Kiedy spuszczacie nogi z łóżka, krzyczcie: hurra! Znów się obudziłem! Taak! A potem poczujcie radość, że macie możliwość wyjrzeć na zewnątrz, a tam pada, albo jest pochmurnie, słonecznie, grzmi, a może pada śnieg. Cokolwiek by to nie było, to nic innego jak okazja do świadomej radości, która odciska się na waszej duszy i każdego dnia macie ponowną możliwość zadecydowania, co z tym zrobić.
Co ranka macie możliwość, jeśli nie lubicie tego, co robicie; zapytać się: dlaczego? Możecie co ranka znaleźć coś, co da się polubić i wtedy doświadczycie czegoś pozytywnego. Kto wie, to może was nawet od czegoś uwolnić i w to miejsce znajdziecie sobie coś nowego! Pamiętajcie, że każda wasza myśl i podejście, to jak składanie w restauracji zamówienia! Każda myśl, każde uczucie, każda intencja jest wysyłana w Wszechświat, a ten na wszystko mówi TAK! Wszechświat każdemu z was odpowiada tylko TAK! Zatem jeśli co rano będziecie wyskakiwać z łóżek ciekawi, co wspaniałego przyniesie wam dzień, to zgadnijcie, co się będzie działo?.... Same wspaniałe rzeczy!
Natomiast, kiedy rano obudzicie się marudząc: ojej, no nie i znów następny dzień! Zgadnijcie, co was wtedy będzie czekać?.... Takie samopoczucie może trwać cały dzień! Wybór należy do każdego z was. Nigdy nie wiadomo, kiedy na swej drodze można spotkać słonika, który rozpozna waszą energię... Oczywiście to może także być szczeniaczek albo dziecko, może nawet dorosłe dziecko, albo dziadek, lub babcia, którzy znają waszą energię. Wtedy macie możliwość powiedzenia im „tak!” To tak samo, jak mówiąc sobie „tak”- akceptujecie własny byt!
Ukochane istoty światła, jako nośniki przemiany torujecie drogę i za to jesteśmy wam wdzięczni. Jesteśmy wdzięczni, że na ochotnika zgłosiliście się żyć tutaj właśnie w obecnych czasach. Jesteśmy wdzięczni, że każdy z was zaczyna, bądź wciąż oddaje się duchowym praktykom. Tak?... Halo! [z sali głośno słychać: Tak!] Dziękuję! Bardzo jesteśmy wdzięczni za wasze istnienie. Widzimy was, znamy was, nosimy wasze serca w naszym... rozumiemy was i uczymy się od was jednocześnie was nauczając. Namaste!
[Głos Lee Carroll] Witam was kochani! Jam Jest Kryon ze Służby Magnetycznej.
W bezkresie istniejącego w wyobraźni może nawet wielowymiarowego oceanu, płynie sobie statek. W naszej przypowieści ten statek jest olbrzymi. Spotykacie go w nocy i widzicie, że żadne słowa nie potrafią oddać jego ogromu. Kołysany falami raz po raz unosi się i opada w toni oceanu tak samo, jak robił to od niepamiętnych czasów. Jako pasażerowie, widzicie, że to, co z niego wystaje nad wodą jest tak samo duże jak to, co poniżej. Nie ogarniacie całego ogromu statku, ale na moment, kątem oka, dostrzegacie napis na burcie, z którego płatami łuszczy się farba: napis zaczyna się na L. Okazuje się, że statek nazywa się ms. Ludzkość.
-„Ten statek tonie. Ja to wiem, ludzie, toniemy!” - woła pewien jegomość z szeroko otwartymi ze strachu oczami. Jest to mieszkaniec 50 pokładu poniżej promenady, pokładu na który zwykle zapuszcza się niewielu, a z którego rozchodzi się teraz wołanie: „Toniemy!” Jegomość rozmawia z majtkiem, który zamiata pokład,albo nawet, zamiata coś jak pod dywan. Majtek się pyta: - „Wlewa się woda?” – „Możliwe, że się wlewa, bo słychać jakiś dziwny szum i pokład trzeszczy jakoś nie tak. Wszędzie słychać dziwne odgłosy, ten statek się rozpada, przecież wyraźnie to słychać! Jesteśmy wystarczająco blisko, żeby widzieć, co się dzieje!” – odpiera jegomość. Majtek postanawia pytać dalej: - „A co na to ci, co są jeszcze niżej? Rozmawiał pan z nimi?” Na co jegomość mówi: -„Tam w ogóle nie ma po co schodzić, bo jest wręcz okropnie. Z dochodzących nas odgłosów wynika, że niedługo znajdziemy się pod wodą. Wszystko się nagle zmienia. Jeszcze w czasach mego ojca i dziadka rzeczy wyglądały zupełnie inaczej, ba! Sprawy wyglądały inaczej nawet za mojej młodości! Ale teraz, to coś zupełnie innego! Słychać trzask desek pokładu, słychać jakieś inne odgłosy, których nigdy przedtem się nie słyszało! Ciągle coś się gdzieś rwie, łamie i ugina. Statek niedługo zatonie!” – „Nie zawracaj mi głowy, dopóki nie zobaczysz wdzierającej się wody!” – odparł majtek.
I tak rzeczy toczyły się dalej, pomimo coraz liczniejszych donosów, które zaczynały dochodzić do coraz wyższych pokładów i słyszano je już nawet na mostku. Strojąc dobrą minę do złej gry oficerowie i kapitan powtarzali: „Ludziom się tylko tak wydaje, wszystko jest w porządku, rzeczy pracują tak, jak dawniej, nic się nie zmieniło, statek nadaje się do pływania po morzu, może nie jest najnowszy, ale jeszcze sobie popływa.”
Ms. „Ludzkość” płynęła sobie w ten sposób, dopóki nie dosięgła pewnego miejsca granicznego, od którego zaczynały się nieznane wody, znane tylko jako 2012 i dalej. Wtedy okazało się, że jegomość z 50 pokładu poniżej promenady miał rację. Ze statkiem doprawdy coś się działo! Ludzi ogarnął strach, bowiem wcale nie oczekiwano aż tak daleko idących zmian. Żyli nań od zawsze i statek zawsze się dobrze spisywał pływając po oceanie zwanym Ziemią, lub rzeczywistością. Jednakże, od pewnego czasu dawało się słyszeć jakieś dziwne, bardzo niepokojące odgłosy. Ludzie zaczynali się zbierać i na ten temat dyskutować. Po jakimś czasie wyłoniły się pewne ugrupowania z jakimiś programami na temat tego, co należy robić dalej.
Teraz już wszyscy słyszeli te odgłosy, choć zaczęło się do najniższych pokładów, najbliżej wody. Nikt się nie zapuszczał poniżej 50 pokładu, bo tam było za ciemno, żeby cokolwiek zobaczyć. Teraz jednak zaczynali się uwidaczniać nawet ludzie mieszkający 70 pokładów poniżej promenady. Ledwie ich można było rozpoznać, pochodzili z kultur, które rządziły się bardzo mrocznymi pobudkami, gdzie dzieci nie dożywają zbyt długo, albo jeśli już, to obcina się im ręce. Tych pokładów nikt nie chciał odwiedzać, o ich istnieniu niczego nie chciano słyszeć, zwłaszcza na promenadzie. Mówiono, że to właśnie tam gnieżdżą się szczury.
Mówiono także, że szczury wchodzą teraz na coraz to wyższe pokłady. Kapitan od zawsze wiedział o ich istnieniu, ale utrzymywał, że jeśli nie wejdą powyżej 50 pokładu, to będzie dobrze. Ale szczury widziano nawet na 40 pokładzie poniżej promenady. Potem na 30 poniżej. Szczury rozchodziły się po całym statku nie wiadomo jakim cudem! Członkowie załogi wciąż zapewniali, że na statku nie ma żadnych szczurów! Choć okazało się, że zauważono je nawet na promenadzie, gdzie z tego powodu podniósł się wielki krzyk: „Szczury!” Wydawać by się mogło, że ciemność panująca na najniższych pokładach, na które nikt nigdy nie chciał zaglądać rozpanoszyła się po całym statku! Załogę wysłano na deratyzację z rozkazem jak najszybszego uporania się z gryzoniami. Okazało się wtedy, że szczurów było jednak za dużo! Uciekające szczury to przecież pewnik, że statek tonie! Wszyscy o tym dobrze wiedzą. A szczury w najlepsze pałętały się po wszystkich pokładach!
Tego nie da się dłużej przed nikim ukryć, tak samo jak nie da się ukryć pewnych plotek! A plotki rozchodziły się od 50 pokładu, aż po samą promenadę! Plotki docierały do elity i pierwszych pięciu pokładów poniżej promenady. Nazwijmy je Pierwszym Światem. Nagle coś tutaj zauważono. Zmieniła się jakość jedzenia, zaczęła szwankować klimatyzacja, robiło się trochę za zimno. Psuło się wszystko, co od wieków pracowało bez zarzutów. Następnie doszły słuchy, że na 40 pokładzie ludzie są bardzo niezadowoleni z tych z 39 pokładu. Może nie rozpęta się z tego żadna wojna, ale wygląda, że dojdzie przynajmniej do rewolucji. Takich rzeczy już dawno nie widziano, wydawać by się mogło, że wszyscy dojrzeli w wystarczającym stopniu. Sprawy między tymi pokładami wydawały się niemalże historią starożytną, przecież pokłady 39 i 40 już dawno zawarły ze sobą pokój! Ale nagle nawet ten pokój zdawał się wisieć na włosku! Na statku wybuchł niepokój. Wszędzie, od 10 pokładu w dół chodziły różne słuchy, docierając nawet do szóstego! Takie słuchy nie wróżą nic dobrego, zwłaszcza ludziom żyjącym na statku! Słychać było trzask łamiącego się drewna. Statek tonął.
-„Widać gdzieś wodę?” –wciąż pytał kapitan. Wysyłani w dół majtkowie odpowiadali: „Nie!” Ale zauważyli coś innego. Na samym dnie statku, na pokładach dla najbiedniejszych, oraz w maszynowni, która dyktuje prędkość statku, wybuchła kłótnia, bowiem zaczęło się wydawać, że statek spowalnia. A przecież śruba kręciła się tak samo, jak zawsze, jednakże zmieniał się paradygmat spalania paliwa i związanej z tym osiągalnej prędkości. Kłócono się skąd to paliwo ma pochodzić i jak je stamtąd dostarczyć. Wszystko to zaczynało się załamywać i dawało się słyszeć głosy mówiące, że ono się nawet w ogóle może skończyć! – „Będziemy musieli zrobić jakoś inaczej, bo statek się zatrzyma!” Wszyscy wiedzieli, że motor musi pracować, gdyż jeśli zgaśnie, to statek zacznie nabierać wody! Statek musi koniecznie płynąć.
I tak kochani niniejsza przypowieść o statku, ciągnie się dalej. Możecie nawet powiedzieć, że z roku na rok dzieje się z nim coraz gorzej. Szczury, które wcześniej zawładnęły nim całym, teraz same zaczęły z niego uciekać. Można sobie stać i się przyglądać, jak skaczą przez burty nie chcąc mieć z nim nic do czynienia. Niektórzy na niższych pokładach są do tego stopnia niezadowoleni i święcie przekonani, że statek zatonie, że zaczęli popełniać samobójstwa w przekonaniu, że i tak nic ich nie uratuje! Według plotek, jest to zwyczaj ogólnie przyjęty w kulturach 50 pokładu poniżej promenady. Są to dysfunkcyjne kultury, o których rzadko się cokolwiek słyszy, którymi rządzą niezrównoważeni przywódcy. Jak więc widać na pierwszy rzut oka, ms.Ludzkość jest w tarapatach.
Oto, co na ten temat pragnę wam powiedzieć. Na przestrzeni lat, kiedy się wydawało, że statek spowalniał, kiedy zewsząd dawały się słyszeć niepokojące odgłosy, kiedy wszędzie coś zgrzytało i skrzypiało, działo się coś jeszcze, czego najpierw nie było widać. Pierwsi, którzy to zauważyli nie mogli uwierzyć własnym oczom! Wychylając się za burtę widzieli jak oderwał się od niej wielki kawał drewna i z pluskiem wpadł do wody. Cały kawał burty na raz! Choć jegomość zawiadomił o tym załogę, nikt mu nie uwierzył, dopóki sami nie poszli tego sprawdzić. – „Niemożliwe!” – mówili – „przecież to jest doprawdy solidny statek, który zawsze świetnie się trzymał. Tak było od wieków. To niemożliwe, żeby teraz nagle miał się rozpaść na kawałki!” Załoga jednak doskonale zdawała sobie z tego sprawę, że jeżeli faktycznie burty zaczną odpadać wielkimi płatami, to cały statek czeka zagłada.
Ten rodzaj wiadomości tak naprawdę nie dochodził do pierwszych pięciu pokładów. Tam docierały inne. Oczywiście wiedziano, że pewne rzeczy się zaczęły psuć, ale nikomu się nie śniło, że statek może zatonąć. Zresztą nawet gdyby im ktoś o tym powiedział to i tak by nie uwierzyli, bo przecież byli otoczeni dostatkiem, byli bogaci i pomysł, że mogą utonąć nie mieścił im się w głowie. Nawet i tam, sącząc drinki na promenadzie, niektórzy widzieli odpadające od burt deski kadłuba. Słuchy o zatonięciu więc od czasu do czasu docierały nawet na promenadę. Zaczynano się domyślać, że coś nie tak. [pauza]
Kochani, jeśli oglądacie telewizję, to wiecie, że statek tonie. Dzieje się tak, bowiem pokazuje się wam wszystkie przesłanki mówiące o tym co się dzieje, kiedy tonie jakiś statek. Widzicie, że wszystko na czym od zawsze mogliście polegać zaczyna znikać. Mówią wam o zbliżającej się katastrofie, bowiem w tym wymiarze, na którym się skupiają media, rzeczy faktycznie tak wyglądają, że statek na którym od dawien dawna płynie ludzkość, nie pociągnie zbyt długo.
Pozwólcie, że teraz przedstawię wam coś, czego jedni mogli nie dostrzec, a inni z was już zobaczyli. Otóż jakieś dziecko zobaczyło to na pokładzie, na który zwykle nikt się nie zapuszcza, na który zwykle wzbrania się wstępu. Dziecko wemknęło się na pokład, na którym ukazały się mu niewytłumaczalne rzeczy. Dorośli tam nie wchodzą, ale dzieci są z natury ciekawskie więc jedno z nich się wkradło i zauważyło tam o wiele więcej światła, niż wszędzie indziej. Doświadczyło także czegoś jeszcze, czego nigdy nie zapomni. Usłyszało śpiew!
Cały pokład, wszyscy żyjący tam ludzie śpiewali szanty, które brzmiały jak powitanie nowego statku! Ludzie śpiewali szanty o życiu na statku, lecz w ich pieśniach nie było ani słowa o zagładzie i zatonięciu. Przysłuchując się uważniej, dziecko zauważyło, że w szantach jest mowa o nowym, błyszczącym w słońcu statku. Ha ha! Dziecko nic z tego nie zrozumiało, ale ci, którzy te szanty śpiewali, dobrze rozumieli, dlaczego tak śpiewają.
Co się wreszcie w naszej przypowieści stało, to to, że od statku odpadł cały stary drewniany kadłub. Cały! Zanurzył się w toni starszego oceanu i przepadł bez śladu. Tego nikt nie widział, bo wtedy musiałby być na zewnątrz - a tak być nie może – ale odpadające części kadłuba odsłoniły coś jeszcze, jakąś zupełnie nową, błyszczącą powierzchnię. Powierzchnia istniała od zawsze, ale jak dotąd, na razie pozostawała w ukryciu. Powierzchnia czekała, aż cały stary kadłub się połamie i w odpowiednim czasie zniknie w toni wód. Zatem wszystko, co od pewnego czasu można było zauważyć ze wszystkich pozostałych pokładów statku, to było właśnie łamanie się starego kadłuba! Nikt więc nie zauważył wyłonienia się metalu nowego, błyszczącego kadłuba.
Statek zdawał się spowalniać w otaczającej toni, bowiem jego silniki były przestarzałe i zostały wymienione na nowe. Teraz były to silniki, które pracowały na zupełnie innych zasadach, co dotychczasowe. Wcześniej nikomu się nie śniło, że silniki mogą chodzić, bez żadnego paliwa! Stopniowo ms Ludzkość zaczęła się wyłaniać jako całkowicie odnowiona jednostka pływająca, jakby była nie mechaniczna, ale organiczna, biologiczna. Choć jak dotąd nigdy tego nie robiła, ms Ludzkość wyłoniła się jakby samoistnie odmłodzona. Nikt się tego po niej nigdy nie spodziewał!
Mieszkający na najniższych pokładach wciąż jednak żyli w strachu. Na wieść o tym, że o zatonięciu nie ma mowy, że statek żyje i się odnawia - krzyczeli: „Niemożliwe! Tak nie może być! To nie tak. Za tym stoi diabeł!” Wielu z nich było świadkami jak statek się samoistnie odmładzał, lecz mimo tego wciąż pozostawali w wielkim strachu, ponieważ nie mieli ochoty, aby wokół nich cokolwiek się miało zmienić. Chyba tego, aż do samej śmierci, bali się najbardziej.
Kochani, coś takiego także dzieje się właśnie teraz. Ci, co zaczynają widzieć światło nie zawsze wiedzą, że to światło, albo są przekonani, że jest sztuczne. Zamiast dostrzegać w tym wszystkim objawienie piękna, miłosierdzia i miłości, widzą jakiś kult! Hmm.. I będą się od niego odcinać, będą schodzić na coraz to niższe pokłady w poszukiwaniu tego, do czego są najbardziej przyzwyczajeni i nie spoczną, dopóki nie otoczą się myślącymi podobnie. Wtedy z ulgą stwierdzą, że nareszcie, na pokładzie zwanym strachem, znaleźli swe właściwe miejsce. „My się tutaj wszyscy ze sobą zgadzamy i myślimy w podobny sposób.”
Stopniowo zatem wszystkie pokłady statku podzielą się na te, na których wierzy się w to, co się dzieje i na te, na których się tego obawia. Ci, co od zawsze żyli w strachu, wciąż się będą bali. Ci, którzy nie wierzą własnym oczom, nie zauważą, że szczurów już dawno nie ma. Nie został ani jeden!
Wcześniej nikomu się nie chciało zapuszczać na pokłady poniżej 50-go. Teraz jednakże to się zmienia, bowiem tam, poniżej, sprawy się oczyszczają. Wszystkie pokłady poniżej poziomu wody, dochodzą do przekonania, że tam nigdy nie wdzierała się żadna woda! Czyż to nie ciekawe, że wszycy, którzy dotychczas tkwili w brudzie i okropieństwach należą do pierwszych, którzy się z tego wydobędą?
Właśnie roztoczyłem przed wami obraz, jak przez następne trzysta lat będzie wyglądała nowa rzeczywistość, nowe społeczeństwo, Nowa Ludzkość. Zajdą tutaj wydarzenia, nadejścia których się nie spodziewacie. Na zakończenie wróćmy do kapitana, który dowodził statkiem z dziada pradziada. Kapitan podał się do dymisji, mówiąc: „Nie wiem, jak ten statek teraz działa. Wygląda na to, że on sam to wie i nie potrzebuje żadnego kapitana.” Na tym polega wyższa świadomość. Nie potrzeba już przywództwa właściwego Starej Ziemi. Na razie nikt z was tego nie widział, a ponieważ nie wiecie tego, czego nie wiecie, to nie rozumiecie, że wyższa świadomość znajdująca się w stanie koherencji z samą sobą rządzi się samoistnie, bez żadnej hierarchii władzy, w sposób bardzo funkcjonalny. Na razie mogę wam na ten temat powiedzieć tylko tyle. Oczekujcie zmian w zakresie struktur hierarchii władzy w polityce i biznesie. Nic z tych rzeczy nie będzie wyglądało jak teraz, jak wyglądało od ostatnich 200 lat!
Wrażliwi obserwatorzy wśród was już teraz, na przykładzie własnego rządu, widzicie odpadające kawałki starego drewnianego kadłuba! Widać teraz tych, którzy zamiast usprawniać prawodawstwo martwią się jedynie o to, jak zaszkodzić przeciwnikowi. Tak na razie wygląda wasz statek. To wszystko zaczyna się właśnie teraz!
Dzisiaj rano zapewniałem was, że ms. Ludzkość wcale nie zatonie. Ha hah ha! Wszyscy, którzy załamując ręce krzyczą „biada!” żyją w innej rzeczywistości, w innym paradygmacie. Oni są święcie przekonani, że zanim wyłoni się coś nowego, wszystko, co stare, musi zginąć! To znaczy, że zanim się coś u was zmieni, musi dojść do całkowitego załamania gospodarki, do kryzysu, tak, aby wszystko zaczynać odbudowywać od samego początku. Tak się robiło w starym paradygmacie. My z kolei mówimy o integracji, o wyrastaniu nowych rzeczy w miejscu starych. Mówimy o wyrastaniu nowych rzeczy w nieoczekiwany sposób oraz o wymykaniu się starych - do ich utonięcia w brudach starego oceanu, tam, gdzie ich miejsce. Tutaj mowa o nowych objawieniach i świetle wyłaniającym się z głębin, z których nikt nie oczekuje żadnego światła. Mowa tutaj o pokładach poniżej 50! Tutaj mowa o zagadnieniach, wyłonienia których nikt nie przewidywał. Nikt! Nie możecie przewidzieć nadejścia czegoś, czego nie widać, co znajduje się w innym wymiarze, na wyższym poziomie świadomości.
Jak wcześniej mówiliśmy, z niższego poziomu świadomości nie można zobaczyć, co się dzieje na wyższym, chociaż z wyższego poziomu dobrze widać jak się sprawy mają na niższym. Ponieważ nie wiecie tego, czego nie wiecie, na razie nic nie widzicie, choć to wszystko właśnie wam opisałem.
Oto, na czym polega panujące obecnie na Ziemi Przebudzenie. W nadchodzących dekadach będziecie świadkami bardzo wielu opisywanych powyżej rzeczy. Kierując się do zebranych na widowni oraz do tych, którzy mnie słuchają i czytają, pytam się: Na którym pokładzie z niniejszej przypowieści macie zamiar się znaleźć? Czy widzicie siebie na pokładzie gdzie panuje strach? Czy staniecie się tymi, którzy na widok szczurów będą krzyczeć: „One czyhały tu od zawsze i teraz na pewno zjedzą nas żywcem! Zawsze wiedziałem, że tak będzie. Dzieje się najgorsze, co możliwe i nie ma od tego żadnej ucieczki. Biada nam!” Sami dobrze wiecie, do kogo się teraz zwracam! Tacy ludzie są wszędzie. Przyglądając się wyciąganym brudom, przez po raz pierwszy, rozbłyskujące na Ziemi światło, przyglądając się, jak na światło wychodzą niewyobrażalne wręcz rzeczy, a które działy się od zawsze, im się będzie wydawało, że to jakaś nowość. Będzie im się wydawało, że ms. Ludzkość jest więc skazana na zatonięcie.
Tacy ludzie nie będą chcieli zobaczyć tego wszystkiego w swej prawdziwej postaci, jako ekspozycja czegoś, co tutaj się działo od zawsze. Jest to ekspozycja czegoś, co następnie się doszczętnie spali, bowiem światło właśnie tak działa na ciemność; tego rodzaju brudy nie mają prawa istnieć na wyższym poziomie świadomości, na statku, który zaczyna się samoistnie odnawiać, stając się coraz solidniejszym, szybszym i zupełnie innym.
Nie sądzę, żeby ktoś z was nie zrozumiał sedna powyższej przypowieści, jej znaczenia, albo nie rozumiał, jak się sprawy mają. Jednakże, ludzka natura posiada szeroki wachlarz wyboru: można tę przypowieść przyjąć do wiadomości i zrozumieć, można się ponad to wszystko wznieść, bądź poczuć się tym przygniecionym, sprowadzonym na mieliznę, można zacząć się bać; oto z czego można wybierać.
W międzyczasie, powiadam wam, Stare Dusze planety śpiewają szanty, w których mowa o nowym statku. Ha ha ha! W szantach mowa także o Nowej Jerozolimie, o nowej Ziemi, o koherencji, o rzeczach, których nikt nie planował. Szanty mówią o jedzeniu dla wszystkich, o czystej wodzie, której zdawało się brakować, o nadchodzących sensownych wynalazkach, które pomogą całej ludzkości, zamiast zadawać gwałt planecie. Oto potencjał i cały powód, dlaczego tutaj jestem i przekazuję akurat tego rodzaju nowiny od Źródła Stwórczego. Przekazuję wam tego rodzaju nowiny, bowiem w podobny sposób sprawy się toczyły w innych społeczeństwach i kulturach, które przechodziły dokładnie przez to samo, co wy.
Och kochani, zasada wolnego wyboru jest bardzo ciekawa. W stosunkach między kulturami i społeczeństwami może się zdarzyć absolutnie wszystko. Będziecie robili dwa kroki do przodu i jeden do tyłu, potem jeszcze jeden w tył i jeden do przodu. Wszystko zależy od was. Innymi słowy, szybkość Przemiany zależy wyłącznie od was. Należących wyłącznie do was decyzji, nie podejmą za was ani przybysze z gwiazd, ani Źródło Stwórcze. Właśnie dlatego jestem tutaj, aby poinformować dusze pragnące mnie wysłuchać, aby się niczego nie bały, aby trzymały zapalone światło i stały się częściami nowego statku.
Może się wam wydawać, że jest inaczej, ale każdy z was urodzi się tutaj z powrotem! Żaden z was, nie będzie chciał przegapić wspaniałej zabawy, którą sam przygotowywał. Nikt z was nie przegapi końcowego balu! Kochani, rodząc się ponownie, będziecie pamiętali wszystko, czego się dotąd nauczyliście i wcześnie obudzi się w was wiedza tego, co się tutaj dzieje. Każdy z was przyłączy się do chóru śpiewającego szanty o nowej energii, o koherencji miłości i miłosierdzia. Będziecie śpiewać o odmienności wszystkiego, co obecnie zaczyna zmieniać instytucje i ich mentalność, oraz zasady działania.
Pozwólcie, że coś wam wyjaśnię: wszystko o czym mowa - nie ma nic wspólnego z tzw. New Age! Nic wspólnego z religiami, czy duchowością! Wszystkie te rzeczy również ulegną stosownej przemianie. To, co mówię w tej chwili posiada związek z całą populacją Ziemi, która zacznie te rzeczy odczuwać i stanie się częścią wszystkiego, o czym mowa, podążając za przewodnictwem tych, którzy wydają się mądrzejsi, bardziej uprzejmi i miłujący, inaczej zwanych Starymi Duszami, czyli pod przewodnictwem tych, do których właśnie teraz się zwracam.
Wszystko, co teraz robicie to jedynie początek ... przygotujcie się na natłok ludzi z niższych pokładów pragnących wam oznajmić, że ten statek tonie. Przygotujcie się. Kiedy tak się stanie, rozpoznajcie, co sobą reprezentują, rozpoznajcie powodujący nimi strach, zamieszkiwany przez nich wymiar i kochajcie ich, dodajcie im otuchy i natchnijcie spokojem, mówiąc, że spawy nie zawsze są takimi na jakie wyglądają! Na tym polega wasze zadanie. Zastanawiacie się po co tu żyjecie? Żyjecie, aby nieść tej planecie światło niezależnie od tego, czym się faktycznie zajmujecie. Może się wam wydawać, że wy tylko chodzicie do pracy, czy nie robicie nic innego, jak tylko wychowujecie dzieci, albo opiekujecie się wnukami. Pamiętajcie, że w ten sposób stykacie się z wieloma ludźmi, którzy mogą żyć w bojaźni. Nie musicie ani pisać książek, ani ubiegać się o poselskie fotele, wystarczy, że niesiecie światło i choć nie znacie jeszcze słów, możecie zacząć śpiewać szanty o nowym statku stwarzanym pod waszymi stopami.
I tak jest.
Kryon
Tłumaczyła: Julita Gonera
Korekta: Jadwiga Fednykiewicz
fot. Internet
Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, gra na instrumencie muzycznym, broda, gitara i na zewnątrz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz