fot. Mateusz Skwarczek /Agencja Gazeta
Legalizacja marihuany to trend ogólnoświatowy. Zwłaszcza udostępnianie jej jako leku. Śmierć Tomasza Kality to zdarzenie bardzo smutne. Glejak zabija bardzo szybko – z politykiem rozprawił się w osiem i pół miesiąca, mimo całej najlepszej terapii, jaką mogła mu oferować w tym czasie działająca w ramach prawa polska medycyna. Ale właśnie jego śmierć może mieć decydujące znaczenie w tej walce – mówi neurobiolog prof. Jerzy Vetulani, autor książki „A w konopiach strach”, w rozmowie z Ewą Koszowską.
O co chodzi z wojną o marihuanę w Polsce? Dlaczego zalegalizowanie jej stanowi taki problem?
Prof. Jerzy Vetulani: Jest kilka powodów.
Najważniejszy problem to pieniądze. Historia wojny z marihuaną zaczęła
się w Stanach Zjednoczonych na początku XX wieku. Mieli podobny kłopot z
emigrantami meksykańskimi, jak Europa teraz z uchodźcami syryjskimi.
Emigranci przychodzili z wyniszczonego rewolucją kraju, nie znali
angielskiego, obracali się we własnym towarzystwie, a do tego po pracy
palili zioło, które nazywali „marihuana”. Po marihuanie człowiek w
zasadzie czuje się lekko, wesoło, dużo się śmieje. Wymyślono więc sobie,
że marihuana spowodowała zwiększoną rozwiązłość seksualną. Marihuana
była też popularna wśród czarnoskórych, w tym muzyków jazzowych np.
Louisa Amstronga.
Szef nowo powstałego Federalnego Biura ds. Narkotyków Harry Anslinger
był wybitnym rasistą. Jego głównym zarzutem w stosunku do marihuany
było to, że kobiety po jej paleniu współżyją z „Murzynami”. Czy może być
coś gorszego dla porządnego Amerykanina niż biała kobieta, obojętnie
jak nisko upadła, która związała się z czarnuchem. No nie, oczywiście,
to grzech.
Jak to się skończyło?
Marihuany nienawidził również Richard Nixon, prezydent Stanów
Zjednoczonych w latach 1969-1974. W demokratycznej Ameryce to był sposób
prześladowania czarnych i hipisów. Ta ideologia trafiła potem do
konserwatystów w Europie. I została przyjęta przez hierarchów
kościelnych w Polsce, którzy do dzisiaj jej nie wyprostowali.
Kiedy w Stanach zaczęli inaczej myślec o marihuanie?
Gdy zaczęli ją palić weterani wietnamscy. Po powrocie z działań
wojennych rozpowiadali, że marihuana pomaga im w walce z zespołem stresu
pourazowego. Nie rozumiem, dlaczego w Polsce do leczenia używana jest
morfina i inne substancje, a jest taki problem z marihuaną. Z tym, że ja
jestem za całkowitą legalizacją, bo w momencie, kiedy będziemy mieć
marihuanę medyczną i nielegalną, to będzie tak samo, jak jest z VAT-em
22 i 7 proc. Na tym największe kanty się robi.
Ale jest jeszcze jedna historia. Bardzo dawno temu napisałem
artykulik do medium, które na pewno jest politycznie poprawne, bo to
„Gazeta Policyjna”. Napisałem w nim, że gdybym miał plantację marihuany,
to bym zrobił olbrzymią kampanię antymarihuanową z żądaniem bardzo
wysokich kar dla dilerów i dla zażywających. Bo tylko wtedy za mój
produkt mógłbym uzyskać satysfakcjonującą cenę rynkową i godziwie
zrekompensować sobie ciężką pracę. To, na co się nie zwraca uwagi, to
pieniądze z narkobiznesu. To, że marihuana
jest nielegalna powoduje, że ludzie, którzy ją kupują na ulicy,
praktycznie nie wiedzą, co biorą. Marihuana z niesprawdzonego źródła
może zawierać domieszkę innej, naprawdę niebezpiecznej albo
uzależniającej substancji.
A sama marihuana uzależnia?
Stosunkowo słabo. Jakieś 8 proc. osób pewnie się uzależni. Łatwo jest jednak z tym uzależnieniem zerwać.
Dlaczego?
To jest uzależnienie właściwie w większej części behawioralne.
Spotykamy się, dzielimy się jointem, gadamy i się śmiejemy. Natomiast
np. metamfetamina uzależnia na serio. Zmienia nam receptory dopaminowe w
mózgu. Gdyby marihuana była dostępna normalnie, legalnie, to
prawdopodobnie ziele to byłoby tak samo testowane jak inne produkty
zielarskie, np. Herbapolu. Może nie jest aż tak ścisła kontrola jak
kontrola leku, ale wiadomo, że zioła muszą być czyste, bez żadnych
skażeń itd. W tej chwili właściwie, jeżeli
się chce bezpiecznie używać marihuanę, to powinna to być marihuana z
krzaków sadzonych przez siebie. W Kanadzie można to właśnie
robić. Osoby, które potrzebują marihuanę zwaną leczniczą, idą do lekarza
i na receptę mogą kupić do sześciu nasion konopi.
Uważa Pan Profesor, że to dobre rozwiązanie?
Bardzo dobre. Po pierwsze wiadomo, że to są konopie i wiadomo
dokładnie, jaki to jest szczep konopi. Bo różne konopie mogą mieć różne
stężenia i THC, i CBD, i jeszcze innych rzeczy, które nie są jeszcze
zbadane. Wiem, co palę. Mam sześć krzaków konopi. Nie zrobię biznesu, bo
hoduję je dla siebie. Ewentualnie poczęstuję jeszcze dwóch kolegów. To
bardzo sensowne podejście.
Na jakie choroby pomaga medyczna marihuana?
Na jaskrę, zmniejszając ciśnienie śródgałkowe. Efekty obserwuje się u
trzech na pięciu pacjentów. Marihuana działa przeciwbólowo,
przeciwwymiotnie, łagodzi bóle fantomowe i nowotworowe. Przynosi ulgę
osobom chorym na stwardnienie rozsiane – hamuje bolesne przykurcze.
Pomaga też pacjentom z padaczką czy cierpiącym na depresję.
Sprawa Marka Bachańskiego, który leczył dzieci marihuaną zmieniła podejście Polaków?
Myślę, że tak. Nagle część społeczeństwa zaczyna dostrzegać korzyści,
jakie można czerpać z używania marihuany i współczuć doktorowi, który
jest prześladowany przez pracodawców za nowatorskie wdrażanie terapii,
które już są stosowane na Zachodzie.
Ale jestem pewien, że marihuana, zarówno w celach medycznych jak i rekreacyjnych, prędzej czy później zostanie zalegalizowana.
Zresztą już prokuratura uznała zarzuty kryminalne stawiane Bachańskiemu przez jego zwierzchników za bezzasadne, a sąd nakazał przywrócenie go do pracy. Sprawa legalizacji użycia marihuany i innych produktów konopi do celów medycznych w Polsce to kwestia najbliższych kilku lat.
Ale jestem pewien, że marihuana, zarówno w celach medycznych jak i rekreacyjnych, prędzej czy później zostanie zalegalizowana.
Zresztą już prokuratura uznała zarzuty kryminalne stawiane Bachańskiemu przez jego zwierzchników za bezzasadne, a sąd nakazał przywrócenie go do pracy. Sprawa legalizacji użycia marihuany i innych produktów konopi do celów medycznych w Polsce to kwestia najbliższych kilku lat.
Neurobiolog prof. Jerzy Vetulani udziela wywiadu telewizyjnego podczas Marszu Wyzwolenia Konopi w Warszawie (fot. Franciszek Vetulani)
Skąd ta pewność? O medyczną marihuanę walczył przede
wszystkim Tomasz Kalita z SLD, który cierpiał na nowotwór mózgu.
Niestety przegrał walkę z chorobą.
Legalizacja marihuany to trend ogólnoświatowy. Zwłaszcza
udostępnianie jej jako leku. Śmierć Kality to zdarzenie bardzo smutne.
Glejak zabija bardzo szybko – z politykiem rozprawił się w osiem i pół
miesiąca, mimo całej najlepszej terapii, jaką mogła mu oferować w tym
czasie działająca w ramach prawa polska medycyna. Ale właśnie jego
śmierć może mieć decydujące znaczenie w tej walce.
Tomasz Kalita niedawno napisał nawet list do Jarosława
Kaczyńskiego w tej sprawie. Czy jego śmierć wstrząśnie politykami PiS-u i
zmienią zdanie w sprawie marihuany leczniczej?
Nie wiem, czy pan Tomasz otrzymał jakąś odpowiedź na ten list, wiem,
że rozmawiał z prezydentem Dudą, ale żadnej konkretnej pomocy nie
uzyskał. Umycie rąk to ulubiona przez hipokrytów forma wyroku skazującego, jakby
myśleli, że dzięki temu nie odpowiadają za tragedię, której mogli
zapobiec. Ale śmierć Tomasza Kality nie pójdzie na marne. W walce o
legalizację ważną rolę odgrywają zarówno argumenty racjonalne, jak
emocjonalne. Argumentów racjonalnych,
przemawiających do intelektu, jest bardzo wiele. Trzeba być totalnym
ignorantem, jak minister Radziwiłł, żeby ich nie przyjąć. Trzeba być
niesłychanym kunktatorem, żeby mówić, że czeka się na opinie ekspertów, jak pani premier, która jednak prawidłowo reaguje emocjonalnie.
Nieszczęście ludzkie zwykle leży u podstaw zmiany nastroju
społecznego. To przypadek małej dziewczynki cierpiącej na zespół Dravet,
czyli żyjącej prawie nieustannie w stanie padaczki, spowodował, że
marihuanę zalegalizował całkowicie stan Kolorado. To nagłośniony przez
media przypadek Maksa Gudańca i jego dzielnej matki Doroty spowodował,
że większość ludzi w Polsce, którzy jeszcze dwa lata temu uważali
marihuanę za „zbrodniczy narkotyk”, teraz akceptuje ideę wprowadzenia
konopi do lecznictwa, a policja nie dokonuje aresztowań na marszach
konopi czy dniach konopi. Śmierć Tomasza Kality zawstydzi posłów PiS z
Komisji Zdrowia, którzy wstrzymali procedowanie nad projektem ustawy
wniesionym przez posła Liroya – gdyby nie oni, być może dałoby się
uratować życie Kality. Może projekt Liroya nie był optymalny, ale z
pewnością byłby to jakiś krok naprzód.
Legalizacja użycia produktów konopi w
celach terapeutycznych to początek drogi. Pozostanie do rozwiązania
szereg problemów technicznych, które znikną w końcu po pełnej
legalizacji użycia konopi dla osób pełnoletnich lub jej pełnej
depenalizacji. Doświadczenia innych krajów wskazują, że depenalizacja
nie pociąga złych skutków zdrowotnych i społecznych, a przeciwnie –
kryminalizacja rodzi nieszczęścia i pociąga za sobą negację podstawowych
praw i wolności obywatelskich.
Całość wywiadu czytaj na:
http://opinie.wp.pl/prof-jerzy-vetulani-smierc-tomasza-kality-zawstydzi-poslow-pis-6081536787874945a
Prof. Jerzy Vetulani –
polski psychofarmakolog, neurobiolog, biochemik, profesor nauk
przyrodniczych, członek PAN i PAU, od początku drogi naukowej związany z
Instytutem Farmakologii PAN. Autor kilkuset prac badawczych o
międzynarodowym zasięgu, współtwórca hipotezy β-downregulacji jako
mechanizmu działania leków przeciwdepresyjnych. W 1983 laureat
Międzynarodowej Nagrody Anna Monika II klasy za badania nad mechanizmami
działania elektrowstrząsu. Jeden z najczęściej cytowanych naukowców
polskich w dziedzinie biomedycyny. Popularyzator nauki, przez ponad dwie
dekady redaktor naczelny czasopisma „Wszechświat”. Osobowość sceniczna,
konferansjer i jeden ze współtwórców Piwnicy pod Baranami. Działacz
opozycji demokratycznej w okresie PRL, członek NSZZ „Solidarność”.
Zwolennik legalizacji marihuany i ogólnej depenalizacji narkotyków,
krytyk represyjnej polityki narkotykowej w Polsce. Autor książki „A w
konopiach strach”, która ukazała się nakładem wydawnictwa PWN.
–
Na temat konopi i Ayahuasca pisałem na blogu Myśli-dnia,
Podobnie jak i o własnych doświadczeniach z Ayahuasca'ą:
autor blogu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz