January 11, 2024
Was it Pascal who said “Almost all our misery has come from not being able to remain alone in our rooms”? Baudelaire thought it might have been, but was not sure. ~ Matthew Sweeney, Alone
I
Jest wiele rzeczy, które powinny być, ale nie są. Tylko niewielki kawałek uniwersalnego tortu jest pod moją (iluzoryczną) kontrolą. Moje własne działania. Moje myśli. Nawet uczucia, do pewnego stopnia. Reszta..
Przez chwilę bez słów zrozumiałam swoją błogosławioną samotność; że on nie był mną. W ten sam sposób zaczynam rozumieć, że Brownie, kot chory na cukrzycę, nie jest mną, gdy delikatnie wbijam maleńką igłę, by wstrzyknąć mu insulinę. Jego choroba nie jest moją.
Tak bardzo, jak bardzo chcę, by jego cukrzyca uległa trwałej remisji, tak bardzo, jak bardzo chcę usunąć nieszczęście Fluffy'ego, ich doświadczenie nie należy do mnie. I właśnie w tym momencie zrozumiałam, że nie wszystko musi być tak, jak chcę, żeby było, abym mogła poczuć odrobinę spokoju tutaj.
*****
Paradoks polega na tym, że chociaż wszystko z pewnością jest Jednością na najgłębszym poziomie, poszczególne małe fragmenty Jedności, które są rozproszone jak konfetti w uniwersalnej zupie, doświadczają oddzielnych żyć.
Czuję się tak, jakbym próbowała oddzielić drobne jedwabne nitki od niezwykle zawiłego gobelinu, szukając jednego fioletowego lub lawendowego błysku, który mnie reprezentuje. I znajdując ten błysk, zamieszkuję doświadczenie, które oferuje. Obok mnie utkane są nici mojej obecnej ziemskiej rodziny. Możemy się przeplatać, ale ich nici nie rozpuszczają się w moich i odwrotnie.
Przynajmniej nie na Ziemi, nie w obecnej rzeczywistości.
*****
To trochę cud, że mogę patrzeć na nieszczęście Fluffy'ego bez całkowitego wplątywania się w nie, spędzając dzień z lekkim bólem serca, zastanawiając się, czy tym razem nie wyzdrowieje... wyobrażając sobie pustą, bolącą pustkę głodu, który znosi.
Prawdopodobnie powinnam zająć się obowiązkami przed rozpoczęciem dzisiejszej rundy opieki nad innymi. Albo mógłbym zobaczyć, dokąd chce prowadzić moja nić gobelinowa. W tej chwili ciągnie mnie w stronę kwiatów fuksji. Wiatr trzepocze liśćmi, a może wróżki urządzają małe przyjęcie wśród kwiatów. Czuję, jak wysyłają zaproszenie. Chodź, chodź. Porzuć to, co myślisz, że musisz zrobić. I zrób to, za czym tęskni twoje serce.
Narzucam płaszcz odpowiedzialności na poręczne krzesło i wychodzę przez drzwi. Słońce lśni jaśniej niż diamenty. Czy jest jakieś piękniejsze miejsce niż Santa Barbara w cudowny zimowy poranek? Może tylko Lothlórien.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz