piątek, 14 kwietnia 2023

Wielkie Przejście Kwantowe: Przeznaczenie



Dziś na Płaszczyźnie Subtelnej wyraźnie widać, jakie potężne strumienie Światła płyną z kosmosu. Niektóre są jak błyskawice, inne jak płynący złoty wodospad. Każdy z nas, w zależności od osobistych cech, reaguje na nie w różny sposób. Jedni są dosłownie spaleni na popiół, inni dostają oparzeń, a jeszcze inni nic nie czują. A niektórzy stają się bardzo jasni i radośni, i odbierają to Światło jako wylanie łaski.

Spalenia nie są przesadą. Na początku wszystko dzieje się na Płaszczyźnie Subtelnej. Pod wpływem bardzo silnego promieniowania kwantowego nasze Ciała Subtelne mogą zostać tak zdestabilizowane i zniszczone, że poparzenia zamanifestują się fizycznie. Wszystko zależy od naszego stanu wewnętrznego i zdolności adaptacyjnych.

Dzisiaj wszyscy się zmieniamy; jedni szybciej, inni wolniej, trzeci mocno chorują i umierają. Wszystko jest bardzo indywidualne. Jeśli w momencie kontaktu z energiami wysokiej częstotliwości z kosmosu nasze ciało nie jest jeszcze gotowe na ich przyjęcie, możemy odczuwać ból. Przygotowania do promieniowania Przejścia rozpoczęły się wiele lat temu, a ci, którzy chcieli i byli gotowi je przyjąć, już dziś są w drodze do 4D i 5D. Kłopoty nie będą ich dotykać. Jako ilustracja, oto kolejna jawna kobieca świeckość, przedstawiona w pierwszej osobie.

Wczoraj całą noc chodziłam po mieszkaniu i mentalnie marudziłam na ogólne zmęczenie, niepewność z letnimi planami i że, prawdopodobnie, wszystkiego zaplanowanego do końca roku nie dam rady pociągnąć... I cały czas powtarzałam: "co się ze mną dzieje?".

I natychmiast otrzymałam odpowiedź od mojego Wyższego Ja: "Słowo kluczowe to "ze MNĄ", z czym się kojarzysz i czym promieniujesz, blokuje i tłumi. Ziemia oczyszcza się teraz. Cel: uwolnić ciało i świadomość ludzi od starej mentalności, nawyków, dogmatów i ograniczeń. A zadaniem jest jak najszybsze oczyszczenie i puszczenie tego, czego się trzymasz, z czym się identyfikujesz."

I w tym momencie zapaliła się we mnie ostra realizacja... Rzeczywiście, każdy dogmat-prawda-wiara, z którym ja (jako Ego, osobowość) próbuję się utożsamić, uczepić i na tej podstawie zacząć go bronić i oceniać otoczenie, blokuje ewolucję mojej Duszy i wszystkich w pobliżu. Tylko czysty kanał może przewodzić i TWORZYĆ, jeśli utrzymujemy jego wibrację. I tylko w tym przypadku zmiana i KREACJA zachodzi łatwo i swobodnie.

Najlepszą wiadomością jest to, że teraz stało się możliwe, aby natychmiast puścić każdą myśl, postawę i emocję. I dokonać wyboru na rzecz Miłości, ciepła, czułości i przenieść je na świat. Ludzie stali się Bogami, a nawet tego nie zauważyli. Jeśli wcześniej, aby nabawić się choroby /kłopotów w życiu, wystarczyło być brutalnie obrażonym przez kogoś przez kilka miesięcy, teraz złe samopoczucie jest spowodowane po prostu nieekologicznym myśleniem.

Jeśli wybierzemy, że JESTEM MIŁOŚCIĄ i staniemy się nią, nasycając nią rzeczywistość, wtedy, wkroczymy w nowe życie. Bardzo łatwo jest zrobić krok w głąb siebie - to tylko jeden nieuchwytny ruch-moment. A przygotowanie do niego to stała świadomość naszych słów, czynów, emocji, myśli, które emitujemy na zewnątrz.

Po południu wyszedłem na zewnątrz, aby zagrać w tenisa stołowego. Chciałam się zdystansować, uziemić i zaczerpnąć świeżego powietrza. Tenis uczy koncentracji, bycia tu i teraz, utrzymywania wewnętrznej równowagi, spokoju w każdej sytuacji i przy dużych prędkościach. W grze zrozumiałam, że mogę też rozwijać strategię, mobilność, wyobraźnię, traktować rywalizację z udziałem obojętności. Aby wygrać, trzeba odpuścić sobie chęć zwycięstwa. Pragnienie zwycięstwa to biegunowość, wahadło. Lepiej nie angażować się w grę, lecz pozostać obserwatorem.

Wszelkie oceny sytuacji, wydarzeń, ludzi i w ogóle obecnej rzeczywistości prowadzą tylko do jednego - odrzucenia. A najskuteczniejszym sposobem na usunięcie oceniającej percepcji jest pozwolić tej ocenie swobodnie przepływać przez myśli, obserwując jej rozwój, a nie podporządkowując się. Obserwuj i utrwalaj tylko odrzucenie sytuacji.

Później, zajmując się daną sytuacją, możemy przepisać ją do przeszłości, czerpiąc stamtąd energię, modelując nowy rozwój wydarzeń w najbardziej korzystny sposób i dziękując tym, którzy brali udział w sytuacji, za udzielenie nam lekcji.

Rzeczywistość po prostu istnieje, ale może wydawać szumy w tle, gdy obdarzamy ją taką lub inną oceną. Również myśli i stany innych osób mogą wytwarzać szum. W tym przypadku mamy poczucie pustki w środku, obsesyjne odczuwanie drugiej osoby, a w naszych myślach - nutkę obcości. Empatia przejawia się coraz bardziej. Świadomość tego + ochrona przez oczyszczenie są najlepszym sposobem na wyjście z negatywnej sytuacji.

PPodobnie niepokojące impulsy mogą być wysyłane z naszej przeszłości, gdzie zostały zamanifestowane, ale z jakiegoś powodu nie zostały usunięte. Mogą się one zmaterializować fizycznie, jak również w formach myślowych. W tym przypadku najskuteczniejszym sposobem jest samodzielne rozgryzienie przyczyn, bez proszenia o radę i pomoc.

W proszeniu o pomoc są niuanse. Plusy - możemy rozpatrywać sytuację wielowymiarowo i szybko znaleźć rozwiązanie. Minus - subiektywna opinia może namieszać, nałożyć się na siebie, zaburzyć wewnętrzny barometr i zafałszować. Najskuteczniejszą metodą jest zapytanie naszego Opiekuna. Jeśli uzna to za stosowne, odpowie. Ale nie warto go nadużywać. Po to przyszliśmy tu, na Ziemię 3D, aby samodzielnie pobierać lekcje i zdawać egzaminy.

Wyzwolenie z ról Matrixa jest drogą do wolności, do prawdziwego "Ja Jestem". Problemy i kłopoty działają jak magiczny kopniak, pomagają zidentyfikować tematy do pracy wewnętrznej. A jeśli zostaną uświadomione i wzięte pod uwagę, sprzątanie idzie szybciej. Jeśli zignorujemy ostrzeżenia, zamkniemy się w sobie, wtedy, otrzymujemy nowe lekcje. Opiekunowie przywracają nas poprzez nowe sytuacje do tych samych tematów, które zostały ujawnione, ale nie zostały przez nas przepracowane. Powracają z pomocą innego, silniejszego kopnięcia. Dlatego lepiej jest pracować tu i teraz, a nie odkładać to na później.

Zawsze wydawało mi się, że wykonałem świetną robotę oczyszczając się z ogromnej ilości flubów psychologicznych i energetycznych. To był naprawdę wspaniały i dobry proces. Pytania o życie i śmierć zostały usunięte. Związki, życie osobiste i praca stały się stosunkowo wygodne. Zwiększyły się zainteresowania i radości. Cóż, nie bez problemów, oczywiście, ale kontynuowałem pracę jak zwykle i czułem się OK pod tym względem.

Minął jednak jakiś czas i nagle obraz, który się przede mną otworzył, wywołał głęboki szok. Okazało się, że moją stajnię Augean czeka jeszcze oczyszczenie, i to na zupełnie inną skalę. To tak, jakbym przez ostatnie lata z miłością porządkowała swój dom z małym ogródkiem, a teraz, ni stąd ni zowąd, skorupa pękła i teraz mam przed sobą ogromną posiadłość o powierzchni tysięcy hektarów, albo przyzwoitej wielkości miasto. I jest tam bardzo dużo pracy.

Nieprzyjemnie jest patrzeć na te wszystkie warstwy, ale czuję, że przechodzą przeze mnie nowe energie. Cieszę się, że mogę być i realizować siebie tu, gdzie teraz jestem. Moja świadomość zmienia się, czasem w wygodnym trybie stopniowym, a czasem dramatycznie i radykalnie. Jej "zawziętość" odbieram jako wskazówkę, że każdy aktualny obraz jest tylko fasetą hologramu, lub małym fragmentem żywego i czującego fraktala. A kiedy przestraszy się czegoś, czego nie znam, natychmiast wypełnia przestrzeń lękami.

Wiarygodność informacji, które otrzymujemy, zawsze będzie i powinna budzić wątpliwości. Tylko w ten sposób możemy nauczyć się definiować "moje/nie moje". A co stoi na przeszkodzie, byśmy szukali jej na własną rękę, w sobie? A może uważamy, że ktoś inny powinien nam powiedzieć prawdę? Brodzić po ciemnym lesie, bez kierunku, bez drogi, przez wiatrołomy, zmęczeni? Kto więc przeszkadza nam w siedzeniu w lesie?

Wszystko jest o wiele łatwiejsze, jeśli wyjdziemy poza linearne myślenie. Obserwator jest Graczem. Tak samo jak Obserwator jest Graczem. Pamiętacie jak graliśmy w grę komputerową lub wideo, gdzie trzeba stworzyć postać i grać w jej imieniu? Jesteśmy zarówno w grze jak i poza nią, obserwując postać. Tak samo jest tu i teraz.

Kiedyś zrozumiemy i nie będziemy już potrzebowali wyjaśnień innych ludzi. To, kiedy to nastąpi, jest kwestią czasu i wysiłku, jaki wkładamy w proces poznania. Jednym się to udaje, innym nie. Każdy ma inną percepcję. Możemy oczekiwać od kogoś instrukcji działania, ale te instrukcje-wskazówki nie będą dla nas, tylko dla tego, kto ich udziela. A nasze - są już w nas.

Dla siebie samego rozumiem teraz "niezaangażowanie" w następujący sposób. Kiedy jesteśmy głęboko zaangażowani, wtedy jesteśmy w tym całkowicie i nie mamy dość siły (a nawet myśl o tym nie przychodzi), aby wznieść się ponad lub zdystansować się od tej sytuacji, przynajmniej na jakiś czas. I okazuje się, że powtarzamy te same błędy, bo nie potrafimy wyśledzić gdzie, co i dlaczego.

Kiedy nie jesteśmy po uszy zaangażowani w sytuację, możemy się od niej oderwać, spojrzeć na nią z góry lub z zewnątrz, zobaczyć przyczyny i skutki, i odpowiednio zmienić wynik według własnego uznania, czyli zareagować inaczej, świadomie. Możemy więc przepracować te błędy i nigdy więcej ich nie popełniać.

Wielu z nas straciło zdolność do podejmowania własnej inicjatywy. Staliśmy się nie wolni, aby chcieć lub nie chcieć, ale jesteśmy zmuszeni żyć biernie, być we wszystkim tylko ślepymi narzędziami kaprysów naszego zewnętrznego i wewnętrznego świata. Nie jesteśmy w stanie tworzyć nowych rzeczy, lecz z zapałem powtarzamy proponowane warianty życia, imitując jedynie kreatywność i niezależność.

 Ale fale kwantowe wysokiej częstotliwości, przetaczające się jedna po drugiej, zaczęły się rozmywać, niszczyć nasz sposób życia i System, który go narzucił. Coraz bardziej widoczna jest panika jego ukrytych władców: są demaskowani, tracą swoje dotychczasowe dźwignie, a wysokie wibracje Ziemi stają się dla nich niewygodne.

Doświadczają najsilniejszego dysonansu ze zmieniającą się energią Gai, a na poziomie swoich projekcji astralnych zaczynają szaleć, mówić absurdalne i robić zupełnie nielogiczne rzeczy nawet jak na standardy astralu. Jest to coraz bardziej widoczne na planie fizycznym. Musimy wziąć pod uwagę, że wszystkie struktury 3D i trójwymiarowi ludzie zaczynają szaleć.

A teraz o nas tak ukochanych... W końcu dotarło do mnie, że nasze przebudzenie, przejście lekcji i ich zrozumienie, wpływa bezpośrednio na naszą wielowymiarową istotę. Gdy cofamy się ze ścieżki, jesteśmy kapryśni, trwamy w pokonywaniu schematów, nie pozwalamy, aby jakiś aspekt tkwiący w tej czy innej rzeczywistości został zrealizowany i uwolniony, bo pozostaje w nim coś, co nie zostało przepracowane. Zwracając stamtąd kawałki naszej Duszy, resetujemy naszą obecność w przeszłości.

W wojsku obowiązuje zasada: armia zawsze porusza się z prędkością najwolniejszego żołnierza. To samo odnosi się do każdego z nas. Każdy z naszych zapóźnionych aspektów będzie barierą w rozwoju duchowym, z której nie można zrezygnować, w przeciwnym razie z trudem będziemy posuwać się do przodu. Co więcej, bez przepracowania i zjednoczenia się z nimi, niemożliwe jest osiągnięcie naszej integralności.

Dziś rano moje zrozumienie, w tym względzie, zostało uzupełnione. Wielu czuje piękno, mądrość i siłę swojej Duszy i jest gotowa przejść w stan bezgraniczny, wyjść poza ludzką formę. Ale czasami musimy robić banalne rzeczy, komunikować i tłumaczyć coś ludziom w najbardziej prymitywnych sytuacjach. Może się wydawać, że obniżamy się w wibracjach, niemalże spadamy przez podłogę.

W rzeczywistości w takich momentach, gdy robimy dla kogoś coś rutynowego lub tłumaczymy oczywistości, to jednocześnie pomagamy naszemu utkniętemu aspektowi. Otrzymujemy budzący się impuls do jego uświadomienia i ponownego połączenia. Taka jest natura wielowymiarowości. Zjazdy są teraz pełnoprawną rzeką, tylko udaje się je zrównoważyć.

Często dręczy nas pytanie: "dlaczego mam złe relacje z tą lub inną osobą?". Scenariusze są zawsze różne, ale powód jest zawsze ten sam: brak akceptacji (głównie bliźniego, czasem siebie) i Miłości. Żadne błędy karmiczne, Ciemności, Szarości i inne byty nie mają z tym nic wspólnego. One są tylko konsekwencją, ale nie pierwotną przyczyną, a jeśli będziemy je karmić, to przyjdą i nas zjedzą, prowokując do negatywności.

Gdy ktoś nas zahaczy o bolące miejsce, powinniśmy mu podziękować, że się zamanifestowało i stało się dostępne do leczenia. Z życia na życie oblewamy te same lekcje i tak naprawdę nigdy nie jesteśmy gotowi przyznać się przed sobą do błędów (choć nie ma błędów, są tylko doświadczenia, ale możemy szybko nauczyć się nie wpadać w te same pułapki), a mamy tendencję do obwiniania tylko innych, zewnętrznych czynników. Zostaliśmy okradzeni, obrażeni, upokorzeni i nigdy tego nie zapomnimy ani nie wybaczymy! Pałamy żądzą straszliwej i sprawiedliwej zemsty i robimy to natychmiast. Dopiero pod koniec takiego życia, człowiek leżący na łożu śmierci żałuje, żałuje, przysięga sobie, że naprawi błędy i ... wszystko się powtarza.

Oczywiście, nie zawsze chodzi o zemstę czy przemoc. Ale te programy wyraźnie pokazują, jak bardzo jesteśmy przekonani, że istnieje tylko czarne i białe, złe i dobre, jak bardzo oddajemy nasze życie w ręce okoliczności, w złe ręce, polegając nie na sobie, ale na wyższych lub niższych siłach, które zsyłają na nas okrutne i niesprawiedliwe próby.

Nikt nie daje nam nic za darmo; na wszystko musimy zapracować. Często po prostu nie jesteśmy na to gotowi. Jest w nas zbyt wiele lęków, potrzebujemy gruntownego oczyszczenia świadomości, albo inaczej, nowa wizja może nas wtrącić w szok. Nawet nietypowe informacje odbieramy z trudem, nasz mózg ich nie przyjmuje. Co więc się stanie, gdy otworzy się wizja i zaczniemy widzieć wszystkie byty, które wyhodowaliśmy w naszym domu przez skandale, przekleństwa, wieczne niezadowolenie, bo zawsze wszystkiego nam mało.

Dziś przeszło mi przez myśl, że moje serce jest zamknięte. Przypomniałam sobie nawet, jak to robiłam w dzieciństwie, nie mogąc wytrzymać jakiegoś wzruszenia, jak mentalnie otaczałam je murem obronnym. Skąd mi się to wzięło, nie wiem, ale na pewno zidentyfikowałam źródło bólu, z którym nie mogłam sobie poradzić. Że jest nim serce. I zamurowałam je. Może zapamiętałam, bo nadszedł czas, by je otworzyć. Równocześnie z tym wspomnieniem przyszły mdłości i łzy, jakby diabeł wiedział, co stamtąd wychodzi.

 Tak naprawdę każdy z nas doskonale czuje swoje przeznaczenie i na jego podstawie buduje własne życie i los. Po prostu nie zdajemy sobie z tego sprawy i nie rozumiemy tego, uważając to za oczywistą prawdę, główną zasadę gry. Po prostu sama energia tego kodu jest ponad naszym umysłem i wręcz steruje naszym myśleniem, prowadząc nas w tym czy innym kierunku.

Dla nas pojęcie przeznaczenia jest zbyt abstrakcyjne, zbyt uogólnione, abyśmy mogli je przyjąć w całości. Jest jednak jedna podpowiedź. Robiąc coś, instynktownie śledzimy naszą reakcję. Jeśli jest ona zgodna z naszym gustem, to znaczy, że wypełniamy nasze przeznaczenie. I mądra odwrotność: gdy jest pod prąd, jesteśmy na złej drodze. Naszym nauczycielem nie jest jakiś wszechwiedzący guru, ale samo życie. Prawdziwy nauczyciel nie daje wiedzy; pokazuje, jak ją zdobyć, wyznacza wektor poszukiwań, orientację, ale przede wszystkim UCZY NAS MYŚLI NIEZALEŻNIE, DLA SIEBIE.

Co mówi nasze sumienie? Jego odpowiedź wystarczy, by wypełnić nasze przeznaczenie. Nie postępujmy wbrew naszemu sumieniu, nie róbmy tego, co nam się nie podoba. Tak, to jest takie proste. Nie trzeba dążyć do tego, by przywołać to uczucie w umyśle, zracjonalizować je. Inaczej zacznie się ono degenerować w zbiór obowiązkowych zasad, "przykazań", w pojęcia "dobro-zło", "dobro-zło", "konieczne-niezbędne". Z czasem spowoduje to wiele zamieszania i chęć dostosowania się do litery zasad, a nie ich wewnętrznej treści. Widać to wyraźnie na przykładzie naszych masowych nauk religijnych. Nasz umysł nie jest w stanie dotrzeć do wibracji Duszy, one działają na różnych poziomach. I dobrze jest, gdy umysł jest posłuszny głosowi sumienia, a nie odwrotnie.

Intuicyjnie rozumiemy różnicę między życiem a istnieniem, kiedy żyjemy, a w jakich przypadkach istniejemy. Nasze Ego to narzędzie, mechanizm, działający według wbudowanych w niego programów, czy to zachowań, czy reakcji psychologicznych na ten sam rodzaj bodźców. A nasza Dusza nie żyje programami, ale twórczo, tu i teraz, czyli w przepływie.

Jeśli nasze życie staje się zbyt automatyczne, zbyt odmierzone i monotonne, gdy wszystkie nasze działania są ściśle regulowane, podporządkowane sztywnemu porządkowi, harmonogramowi, rytmowi, tak że niemożliwe jest, aby wibracje Duszy przebiły się przez tę skorupę, wtedy, mamy wrażenie, że nasza Dusza i ciało żyją same ze sobą, jak rozwiedzeni małżonkowie w jednym mieszkaniu.

Jeśli nie jesteśmy w stanie "tu i teraz", to znaczy, że nasze Ego przestało służyć Duszy i przeszło pod władanie innych sił. Mogą one przeprogramować Ego we własnym interesie, w wyniku czego ono i Dusza w końcu przestają się rozumieć. Może to prowadzić do chorób psychicznych i fizycznych, lub do czysto formalnych interakcji, ponieważ Ego jest energetycznie zależne od Duszy.

Dla Ego jego "ja" oznacza zawsze jakieś wyraźne obiekty - korpus, umysł, ciało astralne, postrzeganie siebie jako osoby. Kiedy "ja" jest przejawiane przez Duszę, dominuje uczucie outsidera, nie "jestem czymś", ale po prostu "jestem", i może łatwo dostroić się do dowolnego obiektu, identyfikując się z nim, czując się jak on, i natychmiast zrozumieć, jaki jest jego rodzaj, jak odczuwa, co myśli i tak dalej.

Nasze prawdziwe powołanie polega tylko na jednym - na dojściu do siebie. Często jesteśmy przekonani, że nie mamy czasu, energii ani możliwości, aby samodzielnie poprawić jakość naszej świadomości. Wierzymy, że jeśli znajdziemy odpowiednią stronę internetową, religię, organizację, książkę, nauczyciela, guru lub doradcę, możemy zminimalizować wysiłek potrzebny do rozwinięcia własnego doświadczenia prawdy. Jesteśmy pewni, że nauczyciel wyjaśni, co jest właściwe, a my po prostu w to uwierzymy.

Jesteśmy pewni, że ta strategia zadziała. Nie do końca. Nie da się utorować drogi do jakości świadomości poprzez wiarę w takim samym stopniu, jak nie da się z pomocą wiary zostać wirtuozem skrzypiec, mistrzem karate czy prezydentem kraju. I jest jeszcze jeden problem: wybór odpowiedniej osoby do wiary. Ale jak to zrobić, nie mając wystarczającej mądrości? Owszem, wiedzę można uzyskać od innych ludzi, ale mądrość osiągamy tylko dzięki własnemu przeżyciu i doświadczeniu, nie można jej przekazać innym.

Przestań szukać czegoś na zewnątrz siebie i zacznij słuchać tego, co jest w tobie. Boimy się tego, co możemy odkryć, ale to jedyne miejsce, gdzie możemy znaleźć to, czego potrzebujemy. Jeśli nasz mózg jest radiem, to, serce jest tunerem radiowym na wybranej przez nas fali.

**By Lev

**Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz