Dorosłe dziecko rzadko oddala się od rodzica, który:
* traktował i traktuje je z GODNOŚCIĄ i SZACUNKIEM, poszanowaniem jego integralności i przestrzeni (fizyczności, potrzeb, uczuć, wrażliwości)
* nie tłamsił i nie tłamsi go swoimi lękami, kontrolą i manipulacjami, przebranymi w ubranko "miłości"
* nie przytłacza go swoimi osobistymi emocjami, z którymi sobie nie radzi, nie zalewa go nimi
* nie zalewa go pretensjami i żalami
* nie sprawiał, że przez jego złość, frustracje, przemoc słowną, nieustanną krytykę, nadużycia emocjonalne i fizycznie, dziecko czuło się w dzieciństwie jak na wojnie pod obstrzałem
* nie wywoływał w dziecku lęku przed śmiercią (a lęk przed śmiercią czy tez lęk o przetrwanie może pojawiać się nie tylko w sytuacjach, gdy dziecko przekonuje się, iż rodzic jest zdolny do skrajnej przemocy i traci panowanie nad sobą, ale także wtedy gdy dziecko jest zaniedbywane lub rodzic kwestionuje w jakiś sposób miłość do niego lub je odrzuca, odpycha, gdyż dla dziecka miłość rodzica jest warunkiem przetrwania)
* nie krytykuje dorosłego dziecka nieustannie, nie poprawia, nie naprawia, nie koryguje, nie nawraca na jedyną właściwą drogę, nie okazuje rozczarowania, potępienia, niezadowolenia
* nie narusza jego integralności i godności poprzez przemoc fizyczną i emocjonalną, a jeśli do tego doszło w dzieciństwie dziecka, bierze PEŁNĄ, całkowitą odpowiedzialność za swoje zachowanie (wszak to on był wówczas dorosły, a dziecko było tylko dzieckiem) i dąży do naprawy relacji
* wszelkie nadużycia i zachowania, które nadszarpnęły ufną więź z dzieckiem naprawiał na bieżąco, pokazując dziecku, że zależy mu na tym, by czuło się godne, szanowane i kochane, a jeśli nie umiał tego naprawić na bieżąco, zadośćuczynia to dziecku
* nie jest roszczeniowy, nie domaga się zwrotu za swoje poświęcenie dla dziecka, za to, że je urodził czy wychował, za to, że mu pomagał czy pomaga, nie wypomina dziecku, ile dla niego zrobił i robi, nie domaga się rekompensaty za jakąkolwiek pomoc czy "poświęcenie", nie domaga się od dziecka niczego (kiedy relacja jest zdrowa, dziecko samo wyciąga rękę do rodzica w potrzebie, nie potrzebuje być zmuszane do tego manipulacjami)
* nie wypomina dziecku jego zachowań z dzieciństwa i młodości,
* nie stawia swojego ego ponad dobro dziecka, np. usiłując ratować swoje dobre imię i zaprzeczając przemocy która miała miejsce (fizycznej i emocjonalnej) lub czyniąc sobie z dziecka partnera (w dzieciństwie i dorosłości) albo traktując je jak tresowane zwierzątko, które powinno zachowywać się tylko w określony sposób i spełniać wyobrażenia
* nie zaniedbywał dziecka emocjonalnie i fizycznie, lecz nawiązywał z nim bezpieczną, kochającą więź.
Można by jeszcze wymieniać.
Rodzice rozważcie, jeśli nie chcecie, aby Wasze dorosłe dziecko żyło w dystansie od Was.
One samo z siebie będzie chciało do Was, gdy będziecie je godnie i z szacunkiem traktować.
A jeśli znacie kogoś, kto żyje w dystansie od rodzica, to zanim osądzicie tego kogoś lub zaczniecie mu wrzucać jakiekolwiek rady, wyjaśnienia i teorie duchowe, rozważcie taką możliwość, że ta osoba prawdopodobnie wybaczała tysiące razy, mogła tysiące razy ponad swoje siły bezskutecznie naprawiać relację, mogła sięgać tysiące razy ku rodzicowi jako dziecko i później i tyleż razy być odrzucana, mogła żyć latami w ogromnym bólu, usiłując dać rodzicom to, co chcą albo znosić tysiące aktów przemocy psychicznej i fizycznej, krzyki, krytykę, zaniedbania, manipulacje i niezrozumienie.
I z całą pewnością musiała, aby przeżyć, aby przetrwać, chodzić po tym świecie w założonej zbroi, opancerzona, stłumiona, zamrożona w czuciu, często ogromnie napięta wewnętrznie albo schowana w bańce depresji, apatii i bezsilności.
Być może musiała zebrać się w sobie ostatkiem sił, jakie jej zostały po tej walce o przetrwanie, aby stanąć na nogi i móc nie tylko dalej żyć, ale też dać sobie szansę na stworzenie innych, zdrowych relacji - z własnym dzieckiem, z partnerem.
I prawdopodobnie musiała też przeżyć bardzo bolesną żałobę, związaną z koniecznością zdystansowania się. Być może musiała zdobyć się na tytaniczny wysiłek, aby stanąć za sobą, móc żyć swoim życiem i stworzyć własne, zdrowe relacje.
I jeśli jesteś taką osobą, która musiała się zdystansować od rodziców, na chwilę, na jakiś czas, czy nawet na zawsze, to nikt, ale to absolutnie nikt, kto NIE przeszedł tego samego co Ty, nie ma prawa Ci mówić, co masz robić lepiej, jakim dzieckiem powinieneś być, nie ma prawa Cię pouczać ani osądzać, nie ma prawa Ci mówić, że jakiekolwiek Twoje odczucia są niewłaściwe, nie ma prawa Ci mówić, że powinieneś się
uniewrażliwić
albo że coś robisz źle ani serwować Ci moralizatorsko własnych interpretacji na temat tej relacji i twojego stosunku do niej.Jako dziecko wybaczałeś zapewne setki czy nawet tysiące razy - małe dzieci są w tym świetne, zawsze gotowe wybaczyć, zawsze pełne nadziei, ciągle "zapominające" o tych wszystkich przykrych rzeczach dla "dobra relacji".
Ale te przykre rzeczy wybiją, będą musiały, bo takie jest prawo miłości.
Mogą wybić już w Twojej dorosłości, i wyjść na wierzch właśnie dlatego, że otwierasz się coraz bardziej na samego siebie, na miłość, a ona wlewa się w Ciebie i wypłukuje to wszystko, obmywa Cię.
Jako dorosły człowiek masz pełne prawo spotykać się ze swoją złością, ze swoją rozpaczą i bólem, ze swoją stłumioną agresją i je integrować.
Nie musisz zmuszać się do powrotu do tych dziecięcych stanów, w których byłeś tak pełen przebaczenia, tak jeszcze otwarty i pełen wiary, że moze być lepiej, jeśli tylko Ty będziesz lepszy.
Nie musisz słuchać cudzych koncepcji na temat "konieczności" wybaczenia. Bo to nie "wybaczenie" sprawi, że poczujesz się lepiej. Ono jest jedynie zrozumieniem, że druga osoba robiła co robiła, z powodu swoich ran, swoich uwarunkowań czy z jakichkolwiek innych powodów. Zobaczeniem, że sama cierpiała, czy cierpi. Możesz mieć do niej nawet cały ogrom współczucia i zrozumienia.
Ale to nie wybaczenie Cię uleczy. To nie współczucie wobec rodzica Cię uleczy ani zrozumienie dla niego.
Poczujesz się lepiej i zaczniesz się uzdrawiać, gdy sam siebie zalejesz życzliwością, miłością, akceptacją, najwyższym współczuciem i zrozumieniem, gdy sam dla siebie staniesz się najbardziej kochającym rodzicem i przyjacielem. To właśnie to nas ulecza i uzdrawia.
I jeśli jest taka potrzeba, masz pełne prawo robić to wszystko z dala od rodziców, a czasem nawet nie masz wręcz innej możliwości, jak zdystansować się.
W procesie integracji, uwalniania skumulowanych emocji czy napięć z ciała oraz odkrywania prawdziwego siebie (zwłaszcza, jeśli zostały uszkodzone struktury nerwowe wskutek przemocy albo nie wytworzyły się istotne połączenia w mózgu umożliwiające zdrowe funkcjonowanie w świecie i relacjach) nieuchronnie zawsze uwrażliwiamy się na swoje ciało, na swoje emocje, na skumulowane napięcia.
Zrzucamy swoje zbroje i ciasne skafandry.
Rozmrażamy się, a wraz z tym rozmrażaniem musimy pozwolić, aby przepłynęło przez nas to, co chce przepłynąć, choćby była to złość, smutek, płacz, a nie narzucać sobie, by realizować jakieś duchowe paradygmaty miłości (które są jedynie programami mentalnymi).
Oczywiście to prawda, że nie warto żywić i podsycać w sobie negatywnych uczuć, wściekłości, urazy i nienawiści do nikogo, a zatem także do rodziców.
Ale jeśli już takie uczucia pojawiają się w Tobie, uszanuj je i uhonoruj, bo gdy je pominiesz i nie uhonorujesz, one wybiją, będą wracały.
Takie jest prawo miłości.
Jeśli nie w relacji z rodzicem, to w postaci ciągłego rozdrażnienia, w postaci niezdrowych relacji z innymi ludźmi, ciągłych konfliktów z innymi, z systemem, w relacji z dzieckiem czy partnerem, czy też przyjmą postać autoagresji, apatii, bezsilności i depresji.
Wierzę, ze w pewnym momencie zaczniesz stawać się dla siebie najukochańszą matką i ojcem, bądź już się nimi dla siebie stajesz.
Życzę Ci, abyś sycił się zawsze nieskończoną miłością i światłem.
Niech Ci tu będzie najlepiej na świecie.
Wierzę, że dobrze wykorzystasz dar życia, jakiego otrzymałeś od rodziców i stworzysz sobie takie warunki, w których będziesz mógł rosnąć i rozkwitać jak najpiękniej tylko możesz, dzieląc się sobą ze światem z radością i spokojem w sercu, dla dobra nas wszystkich.
Z całego serca Ci tego życzę i niech WSZYSTKO Ci w tym sprzyja.
Jesteś kochany i nigdy nie jesteś sam.
grafika: Alex Grey
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz