Odkryto fale grawitacyjne. Ich istnienie po raz pierwszy zasugerował Albert Einstein. (Fot. LIGO/NASA)
Równo
100 lat po ogłoszeniu ogólnej teorii względności udało się potwierdzić
doświadczalnie istnienie fal grawitacyjnych. To odkrycie, za które
zostanie przyznana nagroda Nobla. Za analizę danych z detektorów i
modelowanie zjawiska odpowiadał polski zespół.
Odkrycie fal grawitacyjnych otwiera nowy rozdział w astronomii - będziemy mogli zajrzeć do wnętrza supernowej w chwili jej wybuchu i poznać sam początek Wszechświata.
Fale
grawitacyjne to zmarszczki na czasoprzestrzeni, czyli wszystkim, co nas
otacza - również na nas samych. I właśnie dlatego niezwykle trudno je
wykryć: gdy nadchodzi fala grawitacyjna, zniekształca wszystko a więc
również przyrządy, które mają ją mierzyć.
Odkrycie, którego dokonano we wrześniu 2015
roku stało się możliwe dzięki współpracy trzech ogromnych detektorów
fal - dwóch amerykańskich LIGO i europejskiego Virgo. Te detektory to
interferometry laserowe. Urządzenia mają prostopadłe ramiona długości
kilku kilometrów, w których setki razy odbijają promienie lasera. Dwa
rozdzielone wcześniej promienie spotkają się w jednym punkcie i jeśli
jest normalnie, to oba znoszą się wzajemnie.
Jednak
gdy przechodzi fala grawitacyjna, jedno z ramion na moment się wydłuża i
fale laserowego światła przestają się wzajemnie wygaszać. Sygnał trafia
do detektora i zostaje zarejestrowany.
Rys. NASA
Więcej niż cały Wszechświat
Wykrycie
fal grawitacyjnych stało się możliwe dopiero teraz, bo sprzęt do tego
potrzebny wymaga nieosiągalnej wcześniej precyzji i złożoności. Pomogła
też skala zjawiska - wykryte fale pochodziły z połączenia się dwóch
czarnych dziur, z których każda miała masę 30 razy większą od Słońca.
Gdy się złączyły, masa odpowiadająca trzem Słońcom zamieniła się w
całości w energię fal grawitacyjnych. Przez chwilę ta energia była
większa, niż wszystko co emitował cały pozostały Wszechświat razem
wzięty. Wszystko to zdarzyło się miliard lat świetlnych od nas, a
jedynym śladem zjawiska było właśnie przejście fali grawitacyjnej.
Polacy analizują i modelują
Polski
zespół kierowany przez profesora Andrzeja Królaka z Instytutu
Matematycznego Polskiej Akademii Nauk odpowiadał za analizę danych oraz modelowanie
zjawisk, które wywołują fale grawitacyjne. Detektor stale rejestruje
szum pochodzący z najróżniejszych zakłóceń, więc analiza była tu
niezwykle ważna - to dzięki niej udało się odsiać sygnał, który jest
istotą odkrycia. Inni członkowie zespołu zajmowali się m.in.
przewidywaniem, jakie zjawiska zachodzące we Wszechświecie mogą wywołać
odpowiednio silne fale grawitacyjne. Poza zlaniem się czarnych dziur
mogą to być na przykład wybuchy supernowych, pulsary o nieregularnym
kształcie czy połączenie się dwóch gwiazd neutronowych.
Profesor Andrzej Królak, szef polskiego zespołu pracującego przy odkryciu fal grawitacyjnych, fot. Jakub Ostalowski
Odkrycie
zdecydowanie zasługuje na nagrodę Nobla - zapewne zostanie ona
przyznana w ciągu najbliższych kilku lat, gdy badania zostaną
potwierdzone, a sam komitet noblowski podejmie decyzję.
Fale
grawitacyjne otwierają zupełnie nowy rozdział astronomii. Większość
tego, co wiemy o Wszechświecie pochodzi z obserwacji fal
elektromagnetycznych: widzialnego światła, promieniowania gamma,
ultrafioletu czy podczerwieni. Fale grawitacyjne to zupełnie inne,
występujące równolegle zjawisko. Dzięki temu, że swobodnie przenikają
przez materię niosą informacje o tym, co dzieje się wewnątrz supernowej
czy gwiazdy neutronowej czyli w miejscach, które dotąd były zupełnie
niedostępne do obserwacji. Astrofizycy podkreślają, że obserwacja fal
grawitacyjnych pozwoli też przyjrzeć się początkom Wszechświata - Wielki
Wybuch wygenerował fale, których ślad dotąd przemierza kosmos.
Rozmowa z prof. Andrzejem Królakiem i dr. hab. Michałem Bejgerem w radiu Tok FM w sobotę 13 lutego po 21 w audycji Homo Science
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz