Dzień dobry. Po pierwsze dziękuję za wyrozumiałość, to dużo dla mnie znaczy. A po drugie chciałabym dzisiaj opisać swoje ostatnie doświadczenie, na tyle ciekawe, że znalazło się w moim kalendarzu a co za tym idzie również na blogu.
To co przeżyłam było zaskakujące i niespodziewane a jednak niezmiernie pomocne jak się później okazało.
Leżałam
w łóżku, światło zgaszone, oczy zamknięte, zaczynam głęboki oddychać...
Chciałam, jak zwykle, podziękować swojemu ciału, komórkom i wszystkiemu
co jest za miniony dzień, ale niestety nie byłam w stanie, bo tysiące
myśli przelatywało mi przez głowę rozbijając ten rytuał. Dalej głęboko
oddychając zaczęłam trącić cierpliwość. Między innymi dlatego, że przez
parę ostatnich miesięcy tak mam coraz częściej. Wizja kolejnych godzin
czy godziny nawet z głową spuchniętą od niepotrzebnych myśli nie za
bardzo mi się uśmiechała. Czułam coraz większe rozgoryczenie i
zniechęcenie. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie potrafię sobie
poradzić ze zwykłymi myślami? Kim jestem jeśli nawet ze sobą sobie nie
radzę? Dlaczego tak ciężko się nie zapędzać? Takie myśli dołączyły do
wcześniejszego korowodu. W pewnym momencie odpowiedź pojawiła się
znikąd. Właściwie nie odpowiedź nawet co błysk skojarzenia, drgnięcie
gdzieś tam. Dało mi to świadomość moich myśli. Ale zanim to nastąpiło
ten błysk, to drgnięcie kazało mi uchwycić ostatnią natrętną myśl, która
we mnie buzowała. Zrobiłam to i pod moimi zamkniętymi powiekami pojawił
się kontur kępy trawy. Cień jakby, nie była to pełna wizja kępki trawy.
Ale ten cień się kołysał i poruszał. Wysoki, bujny cień myśli, którą
uchwyciłam... Kiedy zrozumiałam ten fakt za zamkniętymi oczyma obraz
nagle zmniejszył się o... nie wiem o ile, ale tak jakby kamera była na
jednej kępce trawy a w drugim momencie na całej łące. Mała kępka
zagubiła się w gąszczu jej podobnych. Moja łąka, która się ukazała była
wielka, naprawdę, nie do ogarnięcia. I jak tylko obraz sięgał, wszędzie,
w każdej wolnej przestrzeni, rosły kępki traw. Mniejsze, większe,
wszędzie. Miliardy... Wiedziałam, że patrzę na łąkę swojego umysłu. Na
łąkę, którą sama zasiewam, codziennie, od ponad 30 lat. Wszystkie myśli,
które kołatały mi się po głowie bez celu trafiały właśnie tutaj. Myśli,
które pozostały myślami, nie zostały zrealizowane, czy wypowiedziane, a
nawet takie, które nie zostały do końca rozwinięte... Codziennie
zasiewam, nigdy nie zbieram plonów, nie orzę, nie ogarniam. I wygląda to
jak wygląda. Cała łąka chwastów... To tutaj znalazły kącik, by się
zakorzenić, swoimi korzeniami orząc mi psychikę. A raczej to ja sama je
tam umieściłam nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Przez chwilę
zastanawiałam się co powinnam z tym zrobić. Zaraz potem zrozumiałam, że
mogę zrobić co mi się tylko żywnie podoba, ponieważ to moja łąka, moja
głowa i moje myśli. Wzięłam więc baaardzo głęboki oddech (w głowie mając
obraz wilka zdmuchującego domki świnek) i wypuściłam ten oddech na
łąkę. Rozchodził się jak potężna fala po wybuchu po drodze zabierając
niesforne kępki i zostawiając za sobą piękna, świecącą przestrzeń.
Potrzebowałam paru oddechów by oczyścić swoją łąkę i 36 lat by się
dowiedzieć, że takową mam. Gdy skończyłam wstałam za potrzebą, a jak
wróciłam pod kołdrę i zamknęłam oczy autentycznie odczułam lekkość.
Myśli przychodziły, a jakże, lecz tym razem nie przeszkadzały tak
bardzo, nie napierały, nie wydawały się ciężarem. Raczej ciekawostką,
czyli chyba tak jak powinno być. Złapałem jedną z nich i zobaczyłam
samotną kępkę trawy na olbrzymiej łące. Z uśmiechem przez chwilę
patrzyłam jak faluje a potem dmuchnęła lekko a kępka rozwiała się w
nicość. Przed zaśnięciem pomyślałam jeszcze jak miło będzie zasądzić na
swojej łące piękne, czyste myśli, o które będę mogła dbać... Następnego
dnia wstałam lżejsza. Teraz minął ponad tydzień i z całą pewnością mogę
stwierdzić, że eksperyment zadziałał. Różnica jest ogromna. W porównaniu
z gonitwą myśli przedtem(za dnia i przed zaśnięciem) teraz to jest jak
step porównany do galopu. Teraz moje myśli spacerują. Spokojnie,
rozglądając się dookoła. A przede wszystkim ja sama nie czuje się już
tak nimi przeciążona. Wspaniałe doświadczenie, za które dziękuję z
całego serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz