piątek, 13 stycznia 2023

 Hakann: Podróż jednego z Reptilian



Moi najdrożsi bracia i siostry,

channeler chciałby podzielić się kolejną historią. Ponownie ta historia jest fikcyjna i napisana przez channelingera. Tunia i ja przekazaliśmy mu kilka wspierających energii, ale ta historia nie jest channelingiem.

To powiedziawszy, podczas gdy ta historia jest fikcją, jest ona całkiem bliska prawdy. Myślę, że ta historia jest doskonałym sposobem na zilustrowanie tego, jak działają i myślą reptilianie. Może również stworzyć w ludziach trochę empatii dla bólu, przez który przechodzą sami reptilianie, gdy są młodzi.

To powiedziawszy, jest to mroczna historia, która zawiera mnóstwo ciężkiej, ciężkiej mizoginii, ponieważ niestety większość reptilian myśli i działa w mizoginistyczny sposób. Ta historia obejmuje traumę i przemoc, a także przemoc seksualną. Jeśli nie chcesz tego czytać lub słuchać, całkowicie rozumiem. W takim przypadku, nie krępuj się pominąć tej wiadomości. Nie ma w tej wiadomości żadnych krytycznych informacji.

W poprzednich życiach niektórzy z was byli reptilianami lub cierpieli z rąk reptilian. Myślę, że ta historia może wywołać u niektórych z was ból z poprzedniego życia, który może być zdrowy do obserwacji i integracji, dla tych, którzy mają teraz zdolność do pracy integracyjnej. Jeśli już czujecie się przytłoczeni, to nie ma problemu, aby to pominąć.

To jest bonusowy przekaz, w tym sensie, że w tym tygodniu będę miał dwa przekazy - ten i regularny channeling. Również w przyszłym tygodniu wrócimy do regularnych przekazów.

Wasz gwiezdny brat,
Hakann

--

Wyrwałem się z mojego jaja, zanim zrobili to inni.

Powoli zyskałem świadomość, że patrzy na mnie bardzo duża istota. Instynktownie rozpoznałem, że to moja matka. Nie była zadowolona. Cała jej energia wydawała się być niezadowolona ze mnie. Czekała, aż coś zrobię, udowodnię, że mam wartość, że zasługuję na życie.

Wiedziałam, czego chciała.

Moje ciało chciało się położyć i odpocząć, ale zmusiłem je do ruchu. Zacząłem wypychać inne jaja z gniazda. Nie podobał mi się dźwięk, jaki wydawały, gdy rozpryskiwały się na podłodze, ale gdy moi bracia i siostry umierali, czułem, że energia matki staje się bardziej akceptująca dla mnie.

Więc kontynuowałem.

I kontynuowałem.

W końcu moja praca została wykonana. Dyszałem i położyłem się.

Ale telepatyczny przekaz mojej matki wstrząsnął mną. "Wstawaj. jeszcze nie skończyłeś".

Miała rację. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że jeden z moich braci wypełzł ze swojego jaja, zanim wypchnąłem jajo z gniazda.

Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam ugryźć go w szyję. On syczał i wbijał we mnie pazury. Zaczęliśmy walczyć, próbując się nawzajem zabić, ja, by zdobyć aprobatę naszej matki, a mój brat po prostu, by przeżyć.

W końcu nasza mama uśmiechnęła się, wzięła nas obu w osobne ręce i objęła.

Krwawiąc, mogłem wreszcie odpocząć i cieszyć się aprobatą matki.

Cóż, przez pewien czas mogłem cieszyć się aprobatą matki. Jak zawsze, trwało to tylko tak długo, zanim znów stała się zimna, a ja musiałem po raz kolejny zasłużyć na swoje prawo do życia.

--

Dorastając, lekcje, których się nauczyłem były proste.

Pierwszą z nich było to, że jeśli nie będę robił tego, co każą mi silniejsi reptilianie, to mnie skrzywdzą.

Drugą lekcją było to, jak krzywdzić ludzi i jak zabijać.

Trzecią było to, że nic nie było osobiste. Kiedy reptilian siłą zabrał moją samicę rozpłodową, nie zrobił tego, żeby mnie konkretnie skrzywdzić. Tak się złożyło, że chciał odbyć stosunek, a ona akurat była w pobliżu, a ja akurat byłem gdzie indziej. I to wszystko. To nie było nic osobistego.

Nie było też osobiste, gdy go potem zamordowałem. Nawet go nie znałem. Wiedziałem tylko, że moja reputacja zostanie zrujnowana, jeśli pozwolę komuś podejść do mojej samicy hodowlanej, nie zabijając go po tym. Więc to zrobiłem. Odbyłem karę za złamanie porządku i to było wszystko. Moja reputacja została przywrócona.

Widzisz? Jak już mówiłem, proste lekcje. Życie było wtedy proste.

--

Wszystko do tej pory miało dla mnie sens.

Jednak wciąż pamiętam pierwszy dzień, w którym wszystko przestało być logiczne.

Nie mówię o tym, kiedy moja matka przyjęła pieniądze, aby Szaraki mogły mnie wykorzystać jak chciały, przez pewien okres czasu. To miało sens. Silni zawsze robią to, co chcą ze słabymi. Taka jest po prostu natura wszechświata. Jest tak, jak powinno być.

To, co naprawdę nie miało sensu, to fakt, że mój brat uwolnił mnie, akceptując osobisty ból i koszty w tym procesie. I nie starał się mnie natychmiast wykorzystać ani czerpać ze mnie zysków.

Dlaczego miałby to robić?

Niemal czułem się zły na niego za destabilizację nieskazitelnie czystego i logicznego świata, w którym żyłem. Ale mówiąc zupełnie szczerze, cieszyłam się, że jestem z dala od szaraków.

--

Jeszcze mniej sensu miało to, że gdy moja matka umierała, mówiła do mnie mdławe słowa, a nawet mnie przepraszała. Najwyraźniej choroba musiała zainfekować jej mózg.

Mimo to nie mogę zaprzeczyć, że tego dnia coś czułam. Ja... nie wiem do końca jak to opisać. To nie było logiczne.

--

 Nielogiczne słowa matki wciąż odtwarzały się w moim umyśle.

Dlatego ucieszyłam się, gdy dostałam nowe zadanie. Przydałoby mi się odwrócenie uwagi. Najwyraźniej schwytano mężczyznę i jego samicę hodowlaną. Byli z rasy pretorianów, z odmiany plejadiańskiej. Mój szef wiedział, że wyciśnięto już z nich wszystkie istotne informacje, ale szef mojego szefa chciał zaimponować swojemu szefowi, więc dostałem polecenie, by wyglądało to tak, jakbym przesłuchiwał ich jeszcze trochę. Przynajmniej na jakiś czas, dopóki uwaga szefa mojego szefa nie przeniesie się na inne sprawy. Potem mogłem z nimi zrobić, co chciałem.

Początkowo było to przyjemne. Sprawianie, by ludzie cierpieli i picie ich krwi zawsze było energetyzujące. Czerpanie korzyści z cierpienia słabych - takie było nasze wrodzone prawo.

Naturalnym porządkiem wszechświata jest to, że silni robią, co chcą, a słabi cierpią, jak muszą. To było logiczne. To miało sens.

Mniej podobało mi się to, że oboje próbowali chronić drugiego, nawet jeśli oznaczało to więcej bólu dla nich samych. To mnie drażniło. Chyba zasługą mężczyzny było to, że najwyraźniej wyszkolił samicę hodowlaną na tyle dobrze, że była gotowa poświęcić się, by oszczędzić mu trochę bólu. Dlaczego jednak samiec miałby zadawać sobie ból tylko po to, by chronić jedną niską samicę hodowlaną?

W końcu mężczyzna zmarł, a samica hodowlana krzyczała i płakała przez wiele dni. Jej cierpienie było jednym z najsmaczniejszych energetycznych posiłków, jakie kiedykolwiek jadłem. A ciało samca też nie smakowało najgorzej.

To właśnie dostają za myślenie, że wszechświat kręci się wokół nich. My, reptilianie, byliśmy tu na długo przed tymi pretorianami.

Wtedy otworzył się portal. Zanim zdążyłem podnieść alarm lub zastanowić się, dlaczego ochrona najwyraźniej zawiodła, upadłem na podłogę twarzą w dół.

-

Czułem wściekłość na pretendenta, który mnie schwytał i teraz siedział naprzeciwko mnie. Czułem wściekłość, że nie mogę poruszyć niczym innym niż twarzą. Ale przede wszystkim czułem wściekłość na siebie, że dałem się tak łatwo unieszkodliwić.

Gdyby ten pretendent walczył ze mną w uczciwej walce pazurami na ręce, nigdy by nie wygrał. Po prostu rozerwałbym go na strzępy. Ale chyba nie byłoby logiczne, żeby walczyli ze mną w ten sposób, bo moje ciało było tak wyraźnie lepsze od jego.

Pretendent też wydawał się zły, a ja czułem pewną satysfakcję, że przynajmniej dorwałem samca. Bez wątpienia jednak samica hodowlana byłaby teraz łatana. Nie powinienem był się z nią tak bawić i po prostu ją zjeść.

"W porządku", powiedział pretendent. "Tak bardzo jak cię nie lubię, technicznie jesteśmy braćmi, bo obaj jesteśmy częścią Źródła". Wziął głęboki oddech i kontynuował: "Jesteście aresztowani za tortury, napaść i morderstwo. Masz dwa wyjścia. Jednym z nich jest bronić się w sądzie lub pozwolić komuś argumentować w sądzie w twoim imieniu, ale gwarantuję ci, że przegrasz i zostaniesz wtedy stracony. Dowody przeciwko tobie są przytłaczające. Zarówno ja, jak i Hannah, kobieta, którą brutalnie potraktowałeś, będziemy zeznawać przeciwko tobie".

Zrobił pauzę. Bezskutecznie wciąż próbowałem poruszać kończynami.

"Twoim drugim wyborem jest konfrontacja z własnym wewnętrznym bólem i wewnętrzną ciemnością. Jeśli naprawdę to zrobisz i szczerze odpokutujesz i zmienisz swoje postępowanie, będziesz mógł żyć wśród nas, jako obywatel galaktycznej konfederacji. Kto wie, może nawet będziecie w stanie zrobić coś produktywnego ze swoim życiem. Ta droga będzie dla was niezwykle bolesna i trudna pod względem psychologicznym. Odnieś jednak sukces, a będziesz żył."

wysyczałem. Cóż, to była chyba jeszcze jedna sytuacja, w której potężniejsi ludzie zmuszali mnie do posłuszeństwa. Już wcześniej grałem w tę grę. I chyba to też nie było osobiste - ten pretendent po prostu pracował dla interesów swojego klanu, bez wątpienia trzymany na napiętej smyczy przez swojego szefa.

Kiedy ten pretendent w końcu opuściłby gardę, wypiłbym również jego krew. A potem znalazłbym samicę rozpłodową i dokończył to, co zacząłem.

"To nawet nie jest pytanie, pretendencie. Wybieram życie."

-

Chciałbym, żeby mnie po prostu pobili, jak cywilizowane istoty.

Zamiast tego mieli tę... technologię... która sprawiała, że ponownie przeżywałem każdy tak zwany emocjonalny ból i zawirowania, których wcześniej doświadczyłem.

Za pierwszym razem nie było tak źle. Ale kiedy wciąż ją stosowali, szczególnie w odniesieniu do mojej młodości, czasu spędzonego z Szarakami i śmierci mojej matki, zaczęło to zgrzytać.

Za pierwszym razem, kiedy wysłali jakąś hodowlaną kobietę, aby zaoferowała mi swoje tak zwane usługi uzdrawiania, wpadłem w furię. Nie mogą mnie nawet szanować na tyle, by wysłać mi samca, który był tak zwanym uzdrowicielem.

Ale potem wróciło do jeszcze jednej rundy przeżywania śmierci mojej matki, a to też nie było przyjemne.
Byli szalenie niejasni co do tego, jak często zamierzali sprawić, bym przez to przechodził. "Aż poczujesz swoje uczucia", powiedzieli. Co to w ogóle znaczyło? Wskazałem na ich oczywisty błąd logiczny: rzeczy, których nie czuję, z definicji nie są uczuciami. Jednak nie wydawali się tym przejmować, ani nawet uznać, że właśnie udowodniłem wyższość mojego intelektu nad ich intelektem.

--

Po tym jak powtarzali swoją sztuczkę w kółko i w kółko, w końcu miałem jeden żenujący epizod.

Naprawdę bardzo starałem się uciec tej nocy, ale znowu mi się nie udało.

Następnego dnia byli najwyraźniej zadowoleni z tego, że mnie upokorzyli, więc przeszli do kolejnej metody tortur.

Tym razem użyli swojej technologii, aby sprawić, że doświadczę tego, co zrobiłem innym istotom.

Zaśmiałem się, kiedy pierwszy raz to usłyszałem. "Zaraz, planujecie mi schlebiać i sprawić, że przeżyję swoje największe chwile? Wy udawacze już nawet nie próbujecie".

To powiedziawszy, z jakiegoś powodu stawało się to coraz mniej zabawne do oglądania, za każdym razem, gdy kazali mi ponownie doświadczyć tego, co zrobiłem innym.

-

Stało się to wręcz niewygodne, gdy pojawiła się rodzina zjedzonego mężczyzny.

Gdyby po prostu pobili mnie na miazgę, byłoby to logiczne. To by miało sens. Ale jakoś uparli się, by podzielić się tym, co nazywali swoimi uczuciami, jak bardzo tzw. "kochali" tego samca, et cetera.

Kiedy znów pojawiła się hodowlana uzdrowicielka, ryknąłem na nią. Powiedziała, że potraktuje to jako kolejną odmowę lub jej usług i powiedziała mi dobranoc.

Kłamała. Nie miałem dobrej nocy. Całą noc próbowałem się uwolnić, znowu, ale to nic nie dało.

Następnego dnia rodzina wróciła, a ja życzyłem sobie, żeby ci pretorianie mieli na tyle przyzwoitości, żeby już zacząć mnie bić na krwawą miazgę.

--

Naprawdę zacząłem nie lubić, gdy samica hodowlana, której samca zjadłem, przyszła się ze mną zobaczyć.

Przynajmniej mogłem dostrzec w niej złość. Co miało sens. Ale znowu ona i jej rodzina po prostu ze mną rozmawiali. A jej rodzina wydawała się dziwnie wspierająca. To było tak, jakby jej rodzina traktowała ją tak, jak mój brat traktował mnie. Żadne z nich nie było logiczne.

Moje stwierdzenia, że rzeczy były lub nie były logiczne, wydawały się coraz bardziej puste z dnia na dzień. Jakoś logika nie wydawała się już najważniejsza.

--

W końcu zaczęli mnie przetaczać przez swoje miasta. Trzymali mnie sparaliżowanego, ale zdolnego do widzenia.

To było... niewiarygodne. Gdyby ktoś opisał mi to przed schwytaniem, pomyślałbym, że są na jakichś narkotykach.

Samice hodowlane z jakiegoś niezrozumiałego powodu wydawały się być traktowane tak samo jak samce. Samce nie upominały się o samice hodowlane, ani nie używały siły, aby utrzymać je na swoim miejscu. A jednak jakoś samice hodowlane i tak spędzały czas z tymi samcami, nie będąc do tego zmuszane.

Wszyscy się dzielili, bez śladu użycia siły czy przemocy.

Ludzie śmiali się otwarcie, mimo że nikt nie cierpiał.

Ludzie współpracowali, bez istnienia nadzorców, którzy nimi kierowali.

Wśród tych pretendentów żyło nawet kilku reptilian, pozornie traktowanych jak równi sobie.

Myślałem, że trzy zasady z mojej młodości były proste. Ten sposób życia wydawał się jeszcze prostszy. Wszystko wydawało się płynąć i dziać bez wysiłku.

Ten sposób życia wydawał się niemal... logiczny.

Kiedy wróciłem, miałem naprawdę żenujący epizod.

Ale tej nocy, w końcu pozwoliłem kobiecie uzdrowicielce zacząć pracować ze mną.

I ta decyzja doprowadziła mnie do zostania obywatelem Konfederacji Galaktycznej.

Koniec

Dla Ery Światła

**Channel: A.S.

**Source



**Te channelingi są wyłącznie przesyłane do EraofLight.com przez channelerów. Jeśli chcesz podzielić się nimi gdzie indziej, proszę zamieść link z powrotem do tego oryginalnego postu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz