sobota, 13 marca 2021

Ted Galen: Jak państwo bezpieczeństwa narodowego manipuluje mediami informacyjnymi


13 marca 2021 - Steve Beckow


Odpowiedzialność

Jak państwo bezpieczeństwa narodowego manipuluje mediami informacyjnymi

Ted Galen Carpenter, antiwar.com, 09 marca 2021 r.

(https://original.antiwar.com/ted_galen_carpenter/2021/03/08/how-the-national-security-state-manipulates-the-news-media/)

Szczególnie niebezpieczne zagrożenie dla wolności występuje wtedy, gdy członkowie prasy wchodzą w zmowę z agencjami rządowymi, zamiast monitorować i ujawniać nadużycia tych agencji. Niestety, zmowa jest aż nazbyt powszechnym wzorcem w relacjach prasowych z działań państwa bezpieczeństwa narodowego. Amerykanie otrzymują wtedy oficjalną propagandę przebraną za uczciwe raporty i analizy.

Stopień kolaboracji często osiągał oszałamiające rozmiary. W pierwszych dekadach zimnej wojny, niektórzy dziennikarze stali się nawet jawnymi agentami CIA. Liczący 25 000 słów artykuł Carla Bernsteina, reportera Washington Post, opublikowany w Rolling Stone w styczniu 1977 roku, był niezwykle szczegółowym opisem współpracy między CIA a przedstawicielami prasy i dostarczył kluczowych informacji na temat tych relacji. W niektórych przypadkach "dziennikarze" byli w rzeczywistości pełnoetatowymi pracownikami CIA maskującymi się jako członkowie Czwartej Władzy, ale Bernstein potwierdził również, że około 400 prawdziwych amerykańskich dziennikarzy w dobrej wierze potajemnie wykonywało zadania dla ClA w ciągu poprzednich 25 lat. Zauważył on, że "dziennikarze świadczyli pełen zakres tajnych usług - od zwykłego zbierania informacji wywiadowczych po służenie jako pośrednicy w kontaktach ze szpiegami w krajach komunistycznych. Reporterzy dzielili się swoimi notatnikami z CIA. Redaktorzy dzielili się swoimi pracownikami."

Raport śledczy z 26 grudnia 1977 roku w New York Times opisywał zakres globalnej kampanii CIA mającej na celu wpływanie na opinię publiczną poprzez manipulację mediami. "W swoich uporczywych wysiłkach kształtowania opinii światowej, C.I.A. była w stanie odwołać się do" rozległej sieci "gazet, serwisów informacyjnych, magazynów, wydawnictw, stacji nadawczych i innych podmiotów, nad którymi w różnych okresach miała pewną kontrolę. Dekadę temu, kiedy imperium komunikacyjne agencji było u szczytu swej potęgi, obejmowało ono ponad 500 organizacji i osób zajmujących się informacją prasową i publiczną. Według jednego z urzędników CIA, ich znaczenie wahało się od 'Radia Wolna Europa do trzeciego faceta w Quito, który mógł napisać coś w lokalnej gazecie.'" CIA hojnie finansowała te zagraniczne "aktywa dziennikarskie".

Bernstein podkreślił, że najcenniejsze z tych bliskich związków były "z New York Timesem, CBS i Time Inc. [wydawcą zarówno Time'a, jak i Newsweeka]". W rzeczywistości, sam New York Times "zapewnił osłonę dla około dziesięciu agentów CIA" w okresie prawie dwóch dekad. "Pomoc ta często przybierała dwie formy: zapewnianie pracy i referencji ("dziennikarska przykrywka" w języku Agencji) dla agentów CIA, którzy mieli być wysłani do zagranicznych stolic; oraz użyczanie Agencji tajnych usług reporterów już zatrudnionych, w tym niektórych z najbardziej znanych korespondentów w branży. Jednak CBS News dała Timesowi konkurencję w walce o miano najbardziej użytecznego zasobu prasowego CIA. CBS była bezsprzecznie najbardziej wartościowym medium CIA. Przez lata sieć nie tylko zapewniała przykrywkę dla pracowników CIA, ale także "pozwalała na rutynowe monitorowanie przez CIA doniesień korespondentów CBS do redakcji w Waszyngtonie i Nowym Jorku".

Reformy uchwalone pod koniec lat 70-tych po przesłuchaniach śledczych przez Senacką Komisję Wywiadu, której przewodniczył senator Frank Church (D-ID), rzekomo położyły kres takiej penetracji prasy przez CIA. Jednak dowody na niedawną współpracę mediów z agencją wywiadowczą sugerują, że choć manipulacja mogła stać się bardziej subtelna, nie zniknęła. Zaskakujący ekskluzywny raport z września 2014 r. w Intercept potwierdził, że problem zbyt bliskich powiązań między CIA a niektórymi prominentnymi dziennikarzami nie jest jedynie historycznym artefaktem.
Reporter Interceptu Ken Silverstein uzyskał od Agencji kilkaset stron dokumentów dotyczących tej kwestii w odpowiedzi na dwa wnioski Freedom of Information Act. Mocno zredagowane dokumenty dostarczyły jedynie ograniczonego oświecenia; niezredagowane części składały się głównie z korespondencji reporterów i felietonistów do Agencji, podczas gdy odpowiedzi od personelu CIA były w większości zaciemnione. Jak zauważył Silverstein: "Nie można dokładnie wiedzieć, w jaki sposób pracownicy CIA odpowiadali na pytania reporterów, ponieważ e-maile pokazują tylko jedną stronę rozmów. CIA zredagowała praktycznie wszystkie odpowiedzi rzeczników prasowych, poza skromnymi komentarzami, które zostały wyraźnie zapisane, powołując się na ustawę CIA z 1949 roku, która zwalnia agencję z konieczności ujawniania "źródeł i metod wywiadowczych"." Silverstein zwrócił uwagę na to, że treść maili "off-the-record" lub "w tle" od pracowników prasowych CIA może ujawniać źródła i metody, "w zależności od tego, czy uważasz manipulację amerykańskimi reporterami za metodę wywiadowczą."

Nawet z obszernymi redakcjami, obfitość e-maili wymienianych z reporterami Associated Press, Washington Post, New York Times, Wall Street Journal i innych głównych punktów sprzedaży wskazywała na istnienie bardzo bliskich zawodowych (a czasem osobistych) relacji między tymi dziennikarzami a CIA. Silverstein skupił wiele uwagi na zachowaniu Kena Dilaniana, reportera ds. bezpieczeństwa narodowego w Los Angeles Times, który później dołączył do Associated Press, a jeszcze później do NBC News. Jego relacje z CIA z pewnością wzbudziły pewne niepokojące pytania. Silverstein zarzucił, że liczne e-maile "pokazują, że Dilanian cieszył się bliską współpracą z agencją, wyraźnie obiecując pozytywne relacje w wiadomościach i czasami wysyłając do biura prasowego całe projekty artykułów do przejrzenia przed publikacją. W co najmniej jednym przypadku, reakcja CIA doprowadziła do znaczących zmian w artykule, który ostatecznie został opublikowany w Timesie". Wcześniejsze przygotowywanie historii i zabieganie o oficjalną współpracę i aprobatę automatycznie naraża na szwank rzetelność pracy dziennikarza.

Jedną z ulubionych taktyk CIA jest generowanie korzystnych, w tym wręcz fałszywych, historii w zagranicznych mediach, z nadzieją, że amerykańskie media w końcu je podchwycą. Nie ulega wątpliwości, że rząd USA nadal rekrutuje zagranicznych dziennikarzy do misji propagandowych w ich krajach ojczystych. Na przykład, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania podjęły szeroko zakrojone wspólne działania propagandowe dotyczące wojny domowej w Syrii, wykorzystując szereg bliskowschodnich reporterów i publicystów. Wśród innych możliwych skutków, należy zastanowić się, ile z tych zaaranżowanych "newsów" trafiło do amerykańskich mediów, wpływając na narrację i krajową debatę na temat syryjskiej wojny domowej i tego, jakie powinno być stanowisko Waszyngtonu wobec tego konfliktu. Potencjalne zjawisko "blowback" jest niepokojącym przykładem tego, jak agencje wywiadowcze mogą manipulować debatą na temat polityki zagranicznej w Stanach Zjednoczonych.

Niepokojące jest to, jak często większość mediów głównego nurtu promuje agendę narracji przedstawionej przez CIA i inne części państwa bezpieczeństwa narodowego. Większość prasy rozpowszechniała narrację, że zaaranżowane przez CIA zamachy stanu w Iranie i Gwatemali w latach 50. były spontanicznymi powstaniami demokratycznymi. Niedawno media informacyjne rozpowszechniały zarzuty, że Saddam Hussein posiadał ogromny arsenał broni masowego rażenia. Prawie wszystkie te informacje pochodziły od irackich wygnańców, które CIA dostarczała "przyjaznym" dziennikarzom, w tym reporterce New York Timesa Judith Miller. Być może najbardziej uderzające jest to, że główne media, zwłaszcza Washington Post, New York Times, CNN i MSNBC, z zapałem przyłączyły się do kampanii demonizowania Rosji, prowadzonej przez państwo bezpieczeństwa narodowego. Te media entuzjastycznie promowały fałszywą narrację o zmowie między kampanią Donalda Trumpa a rządem rosyjskim w celu wpłynięcia na wybory prezydenckie w 2016 roku. Co gorsza, papugowały one niepoparte niczym, daleko idące twierdzenie CIA, że Moskwa płaciła talibom nagrody za zabijanie amerykańskich żołnierzy.

Możliwe, że gotowość dziennikarzy do bycia megafonami CIA w takich sprawach odzwierciedla jedynie wrodzoną naiwność. Jednak biorąc pod uwagę długą historię zmowy, jest prawdopodobne, że społeczność wywiadowcza systematycznie współpracuje z chętnymi do współpracy sojusznikami. Ostatecznymi ofiarami są Amerykanie, którzy liczą na to, że dziennikarze będą dostarczać im dokładnych i niezależnych informacji o sprawach zagranicznych.

Ted Galen Carpenter, starszy współpracownik ds. studiów nad bezpieczeństwem w Cato Institute, jest autorem 12 książek i ponad 900 artykułów na temat spraw międzynarodowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz