niedziela, 5 grudnia 2021

Stając się prawdziwymi duchowymi poszukiwaczami



Brak należytej uwagi na cel ludzkiego życia często ogranicza nasze rozumienie świata i ludzi wokół nas. Jesteśmy ogólnie mistrzami mieszania spraw i nie dajemy właściwej uwagi, która jest należna każdej osobie, każdemu działaniu lub każdemu związkowi w naszym życiu. Często wydajemy się być bardzo entuzjastyczni, a ten entuzjazm, kiedy rozpala naszą naturę, może na zewnątrz wydawać się prowadzić nas do pewnego rodzaju sukcesu w tym, co uważamy za nasz cel w życiu. Lecz entuzjazm nie zawsze jest połączony z właściwą oceną naszej pozycji w życiu i zrozumieniem prawdziwej natury rzeczy. Czy nie cierpimy i nie czujemy się nieszczęśliwi przez pewien czas lub w inny sposób każdego dnia naszego życia, pomimo naszej wiedzy i nauki, pomimo naszego wieku i doświadczenia w świecie? Czy świat nie wydaje się nam czasami wstrząsać nami w formie, której się nie spodziewaliśmy? I czy nie wydaje się, że nasza nauka i doświadczenie nie mają dla nas większej wartości, gdy jesteśmy postawieni w ciasnym kącie i gdy okoliczności wokół nas wydają się być niekorzystne dla naszego wybranego lub z góry powziętego wyobrażenia o naszym dobru?

Człowiek jest człowiekiem. Natura ludzka nie może opuścić człowieka, nawet jeśli jest on geniuszem w jakiejś dziedzinie. Nasza wiedza nie zawsze przychodzi nam z pomocą, ponieważ nie mamy w sobie tego poziomu wiedzy, który potrafi zmierzyć się, zinterpretować i przekształcić każdą okoliczność w naszym życiu w środek transformacji tego konkretnego wydarzenia na rzecz wyższego osiągnięcia. Nawet starsi ludzie płaczą, gdy wydarzy się coś nieoczekiwanego. Zaczynają ronić łzy jak dzieci, gdy dzieje się coś bardzo przykrego, wstrząsającego i niekorzystnego dla ich emocji.

Wydaje nam się, że mamy wokół siebie przyjaciół. Za bardzo ufamy osobistym relacjom międzyludzkim, a kiedy ta ufność ustępuje miejsca nieprzewidzianemu spotkaniu, nie wiemy, na czym właściwie stoimy. Ta nieadekwatność zrozumienia poważnie wpływa nie tylko na nasze doczesne życie w ludzkim społeczeństwie, ale nawet na nasze duchowe aspiracje i naszą sadhanę, naszą duchową praktykę.

W końcu nie możemy całkowicie pozbyć się ludzkiej natury tylko dlatego, że mamy aspirację do Boga i urzeczywistnienia Boga. Nasza koncepcja sadhany jest ludzka. Narzędzia, których używamy w naszej sadhanie są również doczesne i zabarwione ludzkimi sentymentami. W ludzkiej istocie jest instynkt, który sprawia, że czuje ona, że należy do braterstwa szczególnego gatunku zwanego ludzkością. Zawsze mówimy o istotach ludzkich. Nie mamy nic innego do przemyślenia. Nawet gdy mówimy o powszechnej miłości i braterstwie, prawdopodobnie wskazujemy na relacje międzyludzkie, a nie na cokolwiek, co znajduje się poza tym układem rzeczy. Nawet duchowy poszukiwacz, sadhaka dość zaawansowanego typu, nie może całkowicie uwolnić się od ludzkich uczuć i słabości.

Nie powinniśmy mieć wrażenia, że jesteśmy tak zaawansowani w sadhanie, że jesteśmy odporni na działanie uczuć i reakcji. Praktycznie rzecz biorąc, nie ma na świecie osoby, która mogłaby wytrzymać napór psychologicznych rozdźwięków i spotkań społecznych. Wydaje nam się, że dobrze nam się powodzi ze względu na przewagę pewnych warunków, które odpowiadają naszym uczuciom i osobistemu zadowoleniu, ale tak naprawdę nie jesteśmy w porządku, jak to sobie wyobrażamy. Gdy warunki się zmieniają, możemy stać się czymś zupełnie innym, niż się nam wydaje. Nasze przyjaźnie są głębokie jak skóra; w każdej chwili mogą pęknąć jak bańka. Nawet przyjaźń między braćmi może pęknąć, ponieważ opiera się na bardzo chwiejnych podstawach. W związku z tym związek istot ludzkich, jak i związek czegokolwiek z jakąkolwiek inną rzeczą, podlega oddzieleniu i transformacji bez żadnego uprzedzenia.

 Kiedy odłączamy się od zwykłych związków z rodziną, społeczeństwem, itd. i podejmujemy praktykę sadhany z całą duszą, w pełnym wymiarze czasu i z całym sercem, naszym staraniem powinno być jednocześnie zobaczenie, że pozbywamy się tych czułych więzi z ziemskimi rzeczami, które potajemnie tkwią w naszych własnych sercach. Nasze miłości i uczucia są w naszych własnych sercach, w naszych własnych umysłach, uczuciach i emocjach. To, że przybyliśmy kilka mil od naszego domu i stosunków rodzinnych, nie uwalnia nas od poddania się tym uczuciom sympatii i niechęci, których nasiona są zakopane w naszych sercach. Nasze trudności i problemy są w nas. Nasiona i korzenie wszystkich naszych trudności nosimy ze sobą, gdziekolwiek się udajemy, i mogą one wykiełkować w odpowiednich okolicznościach. Jesteśmy całkowicie ludzcy - a nawet często podludzcy - w manifestacji naszych uczuć i instynktów, bez względu na to, że jesteśmy również duchowymi poszukiwaczami i aspirantami na ścieżce urzeczywistnienia Boga. Minęło wiele lat ciężkiej pracy, oczekiwania i wysiłku, a jednak trudno jest uwierzyć, że rzeczywiście zmieniliśmy jakość naszego myślenia. Nasze myśli mogą różnić się od tych, które przychodziły nam do głowy wcześniej, ale jakość myślenia jest taka sama jak wiele lat temu, jeszcze zanim poważnie weszliśmy na duchową ścieżkę.

Niebezpieczeństwo nieumiejętności rozróżnienia pomiędzy tym, czego się od nas oczekuje w praktyce duchowej, a uczuciami, które są w nas głęboko zakopane, jest naprawdę straszne. Miłość do wygody jest zakorzeniona w umyśle każdego człowieka. A kiedy wygody są zapewniane w stopniu koniecznym do utrzymania naszego obecnego stanu emocji, może się wydawać, że jesteśmy blisko Boga i że wznosimy się od sukcesu do sukcesu, nie wiedząc, że możemy zostać wstrząśnięci od samych korzeni, jeśli zmienią się prawa otaczającego nas środowiska. Badanie historii ludzkości, tak politycznej, jak i psychologicznej, nie dało nam większej mądrości ani większej wiedzy niż zwykła reakcyjna wiedza, którą posiadamy w odniesieniu do zmysłów i ich przedmiotów.

Postęp, jaki czynimy duchowo w praktyce sadhany, może być sprawdzony przez emocje, które każdego dnia przechodzą przez nasz umysł. Postawy, które prezentujemy każdego dnia w stosunku do innych i te uczucia, które chcemy ukryć przed innymi, rodzaj myśli, które mamy w stosunku do innych i te, których nie chcielibyśmy manifestować przed innymi, a także kilka chwil radości i smutku, przez które przechodzimy w danym dniu, powiedzą nam o istocie naszego charakteru. Człowiek jest zwierzęciem społecznym, jak to się zwykle mówi. Ten towarzyski instynkt w ludzkiej naturze podąża za ludzkim umysłem gdziekolwiek się udaje, tak, że czujemy się niepewnie, gdy jesteśmy sami. Mamy pytania, które umysł stawia przed nami, a na które nie jesteśmy w stanie łatwo odpowiedzieć. Czujemy, że jesteśmy zagubieni, gdy nie znajdujemy się w takich okolicznościach społecznych, które zapewniłyby nam potrzebną ochronę fizyczną i satysfakcję psychiczną.

Duchowość jest o wiele wyższa od społecznych uczuć człowieka. Nie ma ona nic wspólnego z ojcem i matką, bratem i siostrą, przyjaciółmi, wrogami itd. To są sentymentalne wyobrażenia, z którymi się rodzimy i wychowujemy, i których nie potrafimy się pozbyć nawet będąc starcami. Wydaje się, że traktujemy duchowość bardzo lekko, tak jakbyśmy mogli być bezkarni, wypowiadając tylko kilka słów pochwały na jej temat i sprawiając, że inni wierzą, że w społeczeństwie ludzkim ma miejsce duchowa odnowa.

Życie duchowe nie jest ograniczone tylko do kręgów ludzkich. Musi ono również brać pod uwagę czynniki, które są inne niż ludzkie. Nasze życie nie jest regulowane jedynie przez relacje międzyludzkie. Nie żyjemy tylko dlatego, że wokół nas są inni ludzie. W rzeczywistości najważniejsze czynniki, które kontrolują nasze istnienie i nasze działania, są inne niż ludzkie. Światło słoneczne i ciepło słoneczne, na przykład, nie są czynnikami ludzkimi. Wiemy, jak bardzo jesteśmy zależni od światła słonecznego, ale czy zwracamy uwagę na jego istnienie i działanie? Powietrze, którym oddychamy, i woda, którą pijemy, nie są czynnikami ludzkimi. Również fizyczne związki, które podtrzymują nawet system planetarny i które rządzą naszym życiem, nie są ludzkie. Nadludzkie czynniki kontrolują nasze życie i te czynniki nie mogą być ignorowane, kiedy rozważamy duchowe znaczenie tego, jak prowadzimy naszą sadhanę.
Praktyka prawdziwej duchowej sadhany jest postrachem dla ludzkiego ego. Przychodzi jak zaciekły lew lub tygrys, zagrażając mu. Sadhana nie jest wygodnym procesem dla ludzkiego ego, które jest zaangażowane w osobiste i fizyczne związki z ludźmi. Nawet duchowe poszukiwanie nie może być całkowicie wolne od subtelnej tęsknoty za uznaniem, docenieniem i obietnicą bezpieczeństwa dla swojego istnienia. To właśnie z powodu tej słabości, która subtelnie działa z naszego wnętrza, niejednokrotnie czujemy się w naszym życiu nieswojo. Z powodu tej obecnej w nas słabości zdarzają się sytuacje, kiedy ostro reagujemy w stosunku do innych ludzi. Nasza zależność od czynników zewnętrznych jest zbyt duża i to jest powód, dla którego czujemy się niepewnie i nieszczęśliwie. Nie ma w nas siły. Siła jest zewnętrzna, pożyczona, która wydaje się nas utrzymywać, i może zostać wycofana, kiedy nasze relacje z ludźmi zmieniają się z powodu zmiany okoliczności. To, że siedzimy tu razem w sali, że mamy własną społeczność, do której zdajemy się należeć, że mamy ludzi, którzy mogą być uważani za naszych przyjaciół, zwolenników i życzliwych - wszystko to jest przejściową bańką, która powstała przed nami z powodu pewnych skutków naszych czynów w poprzednich życiach. Kiedy rozmach tych czynów się wyczerpie, te związki również się zmienią. Nie będziemy znajdować się pośród tych samych ludzi, z którymi dziś siedzimy i rozmawiamy. Cała scena zostanie przesunięta, jak w dramacie. Kiedy dana scena zostanie przedstawiona i zakończy się, kurtyna natychmiast opadnie i będziemy zaskoczeni tym, co się stało. Kurtyna opadła, a wszyscy ludzie zniknęli w tle. Cóż, kurtyna może być podniesiona i może opaść ponownie w każdej chwili.

Nasze obecne związki wszelkiego rodzaju, pozytywne lub negatywne, przyjemne lub inne, są całkowicie konsekwencją pewnych czynów, które uczyniliśmy w naszych poprzednich życiach. Rezultat danej karmy nie jest trwały. Jest on tylko tymczasowy. Tak jak każde działanie ma swój początek i koniec, tak samo produkt tego działania ma swój początek i koniec. Świat jest tymczasowy i ma swój początek i koniec w tym sensie, że jest manifestacją skumulowanego efektu działań dokonanych przez wszystkich mieszkańców tej konkretnej sfery. Istnieje to, co nazywane jest indywidualną prarabdhą i grupową prarabdhą, indywidualną karmą i grupową karmą. Wszyscy jesteśmy istotami ludzkimi żyjącymi we wspólnej sferze doświadczenia ze względu na podobieństwo działań, ogólnie mówiąc, które wykonaliśmy w naszych poprzednich wcieleniach, z powodu których jesteśmy tutaj na wspólnej platformie. Ale tak naprawdę nie jesteśmy wewnętrznie powiązani w taki sposób, w jaki wydaje się, że jesteśmy na zewnątrz, na powierzchni. Dlatego właśnie może dochodzić do rozłąki przyjaciół i wojny między ojcem a synem. Możemy się zastanawiać, jak to może być możliwe. Czy nie jest to nie do pomyślenia? Jest to rzeczywiście nie do pomyślenia, ale jest to jedyna rzecz, której możemy się spodziewać w życiu. Podczas gdy nasza wyższa natura mówi nam, że w danym stanie świadomości jesteśmy zjednoczeni między sobą, w innym stanie świadomości jesteśmy całkowicie różni od siebie. Jedność między ludźmi jest możliwa tylko na podstawie wspólnego i podobnego wzorca strukturalnego naszych osobowości, a nie jest możliwa tylko na poziomie fizycznym lub społecznym.

Dlatego na przykład pokój polityczny nie jest w pełni godny zaufania. Nie mamy trwałego pokoju. Choć może się wydawać, że układ międzynarodowy jest pokojowy, ugodowy i korzystny dla nas, nie można na tym w pełni polegać, ponieważ jest on wywołany sztucznie. Jest to jak połączenie wielu kłód drewna unoszących się na powierzchni wody. Mogą one zostać rozdzielone, gdy zmieni się prąd lub gdy powieje nad nimi silny wiatr. Pisma święte mówią nam, że nasze związki są podobne do połączenia jednej kłody drewna z inną kłodą drewna pływającą po rzece. Ze względu na ciśnienie wody oraz siłę i kierunek wiatru, dwie kłody drewna łączą się ze sobą. Podobnie, dzięki sile określonego zestawu karm, zebraliśmy się tutaj, na tym świecie, na tym planie ziemskim, w tym kraju, w tym mieście, w tej sali. Ale w każdej chwili wiatr może wiać w innym kierunku. Może wiać właśnie teraz, i wszyscy zostaniemy rzuceni na oślep, bardzo niespodziewanie. Nazywamy to katastrofą, a takie katastrofy mogą być fizyczne, astronomiczne, polityczne, społeczne lub osobiste.

Czy jesteśmy przygotowani na te katastrofy? Nasze nieprzygotowanie skrycie siedzi w sercu nawet duchowego aspiranta. Nie możemy całkowicie zaufać Bogu i zdać się na Jego łaskę, ponieważ jesteśmy jeszcze ograniczeni przez człowieka, a nasze wyobrażenia o sukcesie czy postępie są uwarunkowane przez człowieka. Nie przybrały one boskiego kształtu. Prawdziwy duchowy poszukiwacz jest boską osobą. Nie jest on zwykłą istotą. Ale my nadal zachowujemy ludzkie uczucia, a potem próbujemy wzbudzić w sobie ducha dążenia do Boga. Jest to bardzo niefortunne. Zasada tej cechy jest podana przez Manu w jego Smriti, gdzie mówi w pół wersie: sarvaṁ paravaśaṁ duḥkhaṁ sarvam ātmavaśaṁ sukham. Gdziekolwiek jest zależność, tam jest smutek; a radość jest wynikiem niezależności.

Teraz nie wiemy, czym jest prawdziwa niezależność. Nigdy nie jesteśmy niezależni. Jesteśmy zależni od stu czynników zewnętrznych, dzięki którym wydaje nam się, że istniejemy i oddychamy w tym świecie. Zależność od Boga składa się z zupełnie innych rzeczy. Duchowy aspirant może patrzeć na ludzi i widzieć świat na zewnątrz, jak każdy inny, ale nie będzie on tylko widział rzeczy, ale zacznie widzieć poprzez rzeczy. Duchowy poszukiwacz nie patrzy na inną osobę jak na syna czy ojca, brata czy siostrę, ale jak na symbol bardziej znaczącej rzeczywistości. Boska Prawda, Najwyższa Istota, o której mówi się, że jest wiecznie obecna w każdej żywej i nieżywej rzeczy na świecie, pojawia się jako osoby i rzeczy, co jest prawdą, którą znamy czytając pisma święte itd. Ale wszystko to jest pomijane jako lekka sprawa przez nasze uczucia. Nasze zrozumienie nigdy nie współpracuje z naszymi uczuciami, a nasze uczucia nie idą w parze z naszym zrozumieniem. Jesteśmy czymś w naszych uczuciach, a czymś innym w naszym zrozumieniu. Jesteśmy bardzo uczonymi ludźmi. Wiemy, że Bóg jest jedyną rzeczywistością, że manifestuje się On jako wszystkie te rzeczy, które widzimy - sahasraśīrṣā puruṣaḥ. Wiemy te wszystkie rzeczy i powtarzamy je sto razy, ale nasze uczucia buntują się przeciwko takiemu intelektualnemu przekonaniu. Nie możemy patrzeć na drugiego człowieka jako na manifestację Boga, choć możemy powtarzać to sto razy jak papuga. Jest to niemożliwe, ponieważ kiedy osoba lub rzecz jest postrzegana jako manifestacja Boga, ta konkretna osoba lub rzecz przestaje być indywidualna w sensie, w jakim nasze uczucia chciałyby ją za taką uznać.

Kiedy duch zaczyna postrzegać rzeczy, nowa wartość zaczyna być wizualizowana w osobach i rzeczach na zewnątrz. Wizja sadhaki jest wizją duchową. Nie jest to tylko widzenie oczu. Patrzymy przez oczy na przedmiot z punktu widzenia ducha, który sam w sobie może być nazwany duchowością. Duchowość jest punktem widzenia ducha, a nie punktem widzenia osoby. Idea osobowości zostaje odrzucona, kiedy duchowa postawa przejawia się w życiu zewnętrznym. Nie uśmiechamy się do siebie nawzajem jak przyjaciele w zwykłym ludzkim związku. Chociaż możemy kontemplować ten wewnętrzny sekret subtelnej więzi, która istnieje między istotami ludzkimi, wciąż potykamy się o nasze własne uczucia. Złościmy się, jesteśmy emocjonalnie przyciągani i odpychani. Wciąż jesteśmy śmiertelni do samego rdzenia.

Mimo to, konieczne jest kontynuowanie duchowej reinterpretacji naszego związku w naszej codziennej praktyce sadhany. Nie ma sensu wykonywać sadhany z zakopanymi ludzkimi uczuciami wewnątrz własnego ja. Te uczucia nie zawsze wychodzą na powierzchnię świadomości, wychodzą tylko wtedy, gdy jest to konieczne. Jak już wspomniałem, kiedy tracimy rzeczy, które uważamy za drogie i kiedy dzieją się rzeczy, których się nie spodziewaliśmy, jesteśmy zszokowani. Ale dlaczego mielibyśmy się tego nie spodziewać?

Sadhaka to ten, kto nie spodziewa się niczego i dlatego może duchowo stać na własnych nogach. Nie ma sensu uzależniać naszego szczęścia od czynników zewnętrznych. Jak już zaznaczyłem, te zewnętrzne czynniki są tymczasowymi związkami spowodowanymi działaniem sił karmicznych, karmą prarabdha, jak to się nazywa. Wszystko, co mamy dzisiaj przy sobie, wszystkie nasze posiadłości - nasze bogactwo, dobrobyt, bezpieczeństwo - jest efektem naszych przeszłych karm. Jeśli dziś jesteśmy bogaci, to jest to efektem jakiejś karmy z naszych poprzednich żywotów. Powinniśmy jednak pamiętać, że nie zawsze będziemy bogaci i nie zawsze będziemy przyjaźnie nastawieni do ludzi. Te zewnętrzne związki nagle zmienią się i przekształcą, kiedy efekt tych karm zostanie wyczerpany. Wtedy przejawi się inny zestaw wyników z innego zestawu karm i wtedy jest tak, że biedny człowiek staje się bogatym człowiekiem albo bogaty człowiek staje się biednym człowiekiem, przyjaciele stają się wrogami, a wrogowie przyjaciółmi. Z dnia na dzień milioner może stać się nędzarzem, jeśli rozmach starej karmy zostanie wyczerpany. Zostaje on po prostu wrzucony gdzie indziej, w otchłań innej strony życia. Nagle biedny żebrak może stać się bogaty, jeśli jego karma ubóstwa, która jest wynikiem jakiegoś wcześniejszego działania, została wyczerpana.

Dlatego też żyjemy w relatywnym świecie różnych warunków. Warunki te mogą się zmienić i dlatego musimy być przygotowani na te zmiany. Jeśli ziemia pod naszymi stopami ustępuje, nie powinniśmy być zaskoczeni. Jest to również oczekiwane. Ale nie jesteśmy przygotowani na tak gwałtowną napaść sił natury, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do komfortu fizycznego i egoistycznego zadowolenia dzięki osobistym związkom z ludźmi.

Nie możemy patrzeć na świat jako na manifestację Boga, bo choć łatwo jest to powiedzieć, to kiedy o tym myślimy, zaczynamy to odczuwać i przejawiać w naszym życiu, nasze serce się trzęsie. Byłoby to coś niemożliwego do ogarnięcia przez umysł i oznaczałoby zupełnie inny zestaw okoliczności wokół nas. Ale to jest psychologiczne tło, na które każdy sadhaka powinien się przygotować i tylko ono może zapewnić nam bezpieczeństwo, pewność i radość przez cały dzień i noc. Stoimy na własnym gruncie i dlatego jesteśmy szczęśliwi i posiadamy poczucie bezpieczeństwa i siły.

Nie powinniśmy być nastrojowi. Nastrojowość powstaje wtedy, gdy skumulowane emocje o ludzkim, a nawet podludzkim charakterze zaczynają gwałtownie wypływać na powierzchnię, gdy duchowe zrozumienie staje się słabe, a czasem nawet źle ukierunkowane. Dość powiedzieć, że trudno jest stać się duchowym poszukiwaczem. Samo uśmiechanie się ustami, podawanie ręki przyjaciołom i siedzenie razem na zebraniu nie jest duchowością.

Nasze prawdziwe rzeczy mają inną naturę, która musi zostać przekształcona i przeobrażona. Nasza relacja z Bogiem nie jest relacją indywidualną. Nie jest to relacja jednej osoby z drugą. Relacja duchowa jest relacją boską, relacją duszy do nieskończonego tła, na którym jest podtrzymywana. Kochać Boga nie jest łatwo, ponieważ Bóg nie jest osobą taką jak człowiek, a zatem trudno jest Mu zaufać. Nasze zrozumienie natury Boga jest uwarunkowane ludzko, społecznie ograniczone, osobiście interpretowane, i dlatego upada na ziemię, kiedy rzeczywiście potrzebujemy jego wsparcia. Nawet jogini i poszukiwacze Prawdy nie mogą tak łatwo dotrzeć do Boga, chyba że jest w nich ta siła, dzięki której mogą przyjąć duchowy punkt widzenia, punkt widzenia Ducha w osądzie rzeczy zewnętrznych i zrozumieniu życia w ogóle. Duchowy poszukiwacz jest Bogiem-człowiekiem, który stoi samotnie, nie zaprzyjaźniony, przed tym Potężnym Samym, Wielkim Stwórcą Kosmosu. Kiedy stajemy przed Nim, nie stajemy przed istotą ludzką ani przed osobowością interpretowaną po ludzku. Boskie wartości są transempiryczne. Bóg, do którego dążymy, bez wątpienia jest na świecie, ale jest On inny w swoim charakterze i substancji.

Tak więc, wstąpienie na duchową ścieżkę, prowadzenie duchowego życia i praktykowanie duchowej sadhany byłoby całkowitym umarciem starych uprzedzeń naszego życia. "Umrzeć, aby żyć", jak mawiał Gurudew Swami Sivanandaji Maharaj. Podjęcie życia duchowego jest prawdziwą śmiercią. Czy jesteśmy przygotowani na śmierć? Nikt nie jest na nią przygotowany. Mamy swoje małe preferencje, upodobania, słabości i sentymenty, które przybierają wielkie rozmiary, kiedy daje się im długi sznur. Pozostajemy ludźmi do końca i umieramy jak ludzie, żałując, że nie wykorzystaliśmy naszego życia właściwie, tak jak powinno być. Wciąż jesteśmy starymi ludźmi z tymi samymi pragnieniami i słabościami. Oby to zostało przelane.

Obyśmy mogli nieść to przesłanie duchowym poszukiwaczom w tym przededniu Nowego Roku. Obyśmy mogli nosić to przesłanie Boga w naszych własnych ciałach, zaszczepić je w sobie i praktykować jego zasady jako prawdziwi ludzie-bogowie na tym świecie. Jesteśmy wiecznie połączeni z Bogiem. Nie jest On od nas oddzielony nawet o centymetr, a jednak wydaje się, że jest On dla nas całkowicie martwy, tak jak świat przebudzonych doświadczeń jest postrzegany jako całkowicie nieobecny w świecie snów. Jak daleko jest Bóg od nas? On jest tak daleko od nas jak łóżko, na którym śpimy w nocy. Czy wiemy, co to oznacza? W stanie snu nie możemy wiedzieć, że śpimy na łóżku. Jesteśmy zupełnie w innym świecie, w innej sferze i nie wiemy, gdzie jesteśmy i co się z nami stało. Ale tak naprawdę śpimy na łóżku. Jak daleko od nas jest to łóżko? Znajdujemy się na nim i jesteśmy z nim w kontakcie. Leżymy na nim, a jednak praktycznie go nie ma. Znajdujemy się w bajkowej krainie snu. Podobnie Bóg jest tak daleko od nas, jak samo łóżko, na którym śpimy. Dotykamy Go, leżymy na Nim, a jednak jest On tak daleko! Wołamy za Nim w taki sam sposób, jak śniący płacze za łóżkiem, na którym leży, a które wydaje mu się, że stracił. Taki stan rzeczy, niestety, ma miejsce.

Musimy zrekonstruować naszą świadomość z punktu widzenia praw i przepisów życia duchowego, a wtedy uświadomimy sobie Boga, tak jak śpiący człowiek po przebudzeniu uświadamia sobie, że śpi na łóżku. Będzie wiedział, gdzie jest. To co mu się przytrafiło było tylko przetasowaniem składników jego świadomości. On nie podróżował gdzieś, żeby złapać łóżko. Nie poruszył się ani o cal, jest tam, a jednak jaka to dla niego różnica. On przychodzi do zupełnie innego świata tylko z powodu zmiany w składnikach świadomości. Podobnie my jesteśmy na Bogu nawet teraz. Siedzimy na Jego piersi, jak to było. Żyjemy, poruszamy się i jesteśmy na Nim, a jednak wołamy za Nim, jakby był daleko. Jaka szkoda!

Możemy sobie wyobrazić, jakiego rodzaju praktyki duchowej oczekuje się od nas, aby uświadomić sobie To, na podstawie którego możliwe jest nasze istnienie i działanie. Co powinniśmy robić, aby uświadomić sobie to, na czym jesteśmy osadzeni? Nie mamy biegać tu i tam, gorączkowo jej poszukując. Jesteśmy na nim, więc dlaczego go szukamy? Nasz umysł błądzi w krainie snów i dlatego wygląda to tak, jakbyśmy go zgubili.

Dlatego duchowa sadhana nie jest gorączkowym działaniem fizycznej osobowości czy społecznej jednostki; jest to duchowa transformacja samej świadomości, którą naprawdę jesteśmy. Trudno jest sobie wyobrazić czym jest duchowa sadhana. Chociaż reklamujemy ją, drukujemy książki o niej i mówimy o niej innym, tak naprawdę nie weszła ona do naszego ducha i dlatego wciąż płaczemy. Nasze płacze nie ustały. Dlatego konieczne jest ponowne zinterpretowanie siebie, ponowne zrozumienie naszej sytuacji we właściwej formie i perspektywie, i stanie niezachwianym, pewnym siebie i przenikliwym w naszym zrozumieniu. Czy ktokolwiek z nas może uwierzyć, że właśnie teraz znajdujemy się w obecności Boga? Ale taki jest fakt.

Dlatego konieczne jest dla nas ponowne rozważenie naszej pozycji w tym świecie, ponowne rozważenie naszych związków z innymi ludźmi i rzeczami oraz ponowne rozważenie samego znaczenia sadhany. Jeśli ta prawda jest właściwie uchwycona, powinniśmy uważać się za potrójnie błogosławionych. Jest to trudna rzecz do zrozumienia i bardzo trudno jest ją wchłonąć w nasze uczucia i emocje. Chociaż nasz intelekt może to docenić i dojść do pewnego rodzaju logicznego przekonania, uczucia nie utrzymają tego dłużej niż kilka sekund z powodu ludzkich i doczesnych warunków, w które nasza świadomość zdaje się wpadać, przez które jest uwarunkowana i w które jest zaangażowana. Musimy podnieść się z tego bagna ograniczających uczuć i emocji, które są jedynie stanem ludzkiej świadomości, na wyższy piedestał uznania, zrozumienia i medytacji. Musimy naprawdę stać się duchowymi poszukiwaczami. Musimy być w stanie uśmiechać się zawsze i nigdy nie mieć nastrojów melancholii i depresji. To byłoby to, co cechuje duchowego sadhakę. Niech to przesłanie wejdzie w nas. Niech Bóg nas błogosławi.

**By Swami Krishnananda

**Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz