Według najnowszych doniesień z Doliny Krzemowej co
najmniej dwóch miliarderów jest przekonanych, że żyjemy w symulacji
komputerowej. Mają oni finansować naukowców, którzy badają, jak nas z
niej wydostać. Szanse na to, że funkcjonujemy w matriksie, ocenia się
już na 20-50 proc. Bo jeśli uwierzyliśmy, że rozwój technologii umożliwi
nam w przyszłości stworzenie własnej symulacji rzeczywistości, to
dlaczego sami nie mielibyśmy być już przedmiotem takiej symulacji?
Co byście wybrali, pigułkę czerwoną czy niebieską?
Połknięcie niebieskiej pigułki umożliwiało powrót
do bezpiecznej codzienności. Codzienności, którą uważamy za
rzeczywistość. Czerwona umożliwiała przedostanie się do prawdziwej
rzeczywistości. Rzeczywistości, w której nasza codzienność jest
złudzeniem stworzonym przez maszyny. A prościej, w wizji Wachowskich w
XXI wieku ludzie stworzyli sztuczną inteligencję, która zdobyła nad nimi
kontrolę. Skończyło się na tym, że gdzieś głęboko w drugim tysiącleciu
ludzie leżą nadzy w kapsułach wypełnionych lepkim płynem i są podłączeni
do systemu komputerowego, który jest symulacją świata z 1999 roku. W
takiej kapsule pełnej mazi obudził się właśnie Neo po połknięciu
czerwonej pigułki i opuszczeniu Matriksa.
Twarde science-fiction, ale nie według niektórych
miliarderów z Doliny Krzemowej, którzy są przekonani, że wizja podobna
do tej z filmu Wachowskich może być rzeczywistością. Choć akurat to
słowo jest tu pewnie nieco niefortunne.
Nasz świat stworzyły przyszłe pokolenia?
Bank of America – BoA – jest jedenastą największą
firmą świata na liście „Forbesa” Global 2000 i jednym z najważniejszych
graczy na rynku finansowym. To instytucja ze wszech miar poważna, toteż
niemałą konsternację wywołała jej wrześniowa notatka, którą wysłała do
klientów. Analitycy banku określili prawdopodobieństwo, że żyjemy w
czymś zbliżonym do filmowego Matriksa, na 20-50 proc. Swoją tezę poparli
opiniami filozofów, naukowców i innych myślicieli, którzy debatowali na
ten temat w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej (AMNH) w kwietniu
tego roku.
„Jednym z argumentów na poparcie tej hipotezy było
to, że już w tym momencie zbliżamy się do fotorealistycznych symulacji
3D, w których mogą brać udział jednocześnie miliony ludzi. Można sobie
wyobrazić, że przy rozwoju sztucznej inteligencji, wirtualnej
rzeczywistości i mocy obliczeniowej członkowie przyszłych cywilizacji
zdecydowali się przeprowadzić symulację życia swoich przodków” –
napisano.
BoA w dużej mierze swoje przypuszczenia opiera na
wywodach prof. Nicka Bostroma, filozofa z Uniwersytetu Oksfordzkiego.
Doszedł on do wniosku, że istnieje znaczące prawdopodobieństwo, że
żyjemy w symulacji. Bostrom po przeprowadzeniu eksperymentu myślowego –
jakkolwiek niekiedy poddawanego krytyce – ograniczył liczbę scenariuszy
dalszego rozwoju ludzkości do trzech.
Scenariusz pierwszy: możemy wyginąć, zanim dotrzemy do epoki postludzkiej, w której moglibyśmy stworzyć symulację.
Drugi: dotrzemy do tejże, jednak bez kaprysu symulowania historii, np. z powodów etycznych.
Jeśli zaś założymy inaczej – że postludzka
cywilizacja przeprowadzi takie symulacje – to dlaczego miałoby się to
już nie wydarzyć? Dlaczego nie mielibyśmy już być przedmiotem takiej
symulacji? I tu dochodzimy do scenariusza trzeciego. Już po prostu
żyjemy w symulacji. „Świat, który widzimy, jest w pewnym sensie realny,
ale nie znajduje się na podstawowym poziomie rzeczywistości” – spekuluje
Bostrom w analizie „Czy żyjemy w symulacji komputerowej?” opublikowanej
w „Philosophical Quarterly” w 2003 roku.
I dalej: „W pewnym sensie postludzie, którzy
stworzyli symulację, są jak bogowie dla osób w niej żyjących. To oni
stworzyli świat, w którym żyjemy. Są nadzwyczajnie inteligentni. Są
«wszechmogący» w ten sposób, że mogą interweniować w nasz świat, nawet
łamiąc prawa fizyki. I są «wszechmogący» również w takim sensie, że mogą
obserwować wszystko, co się dzieje”.
Silnym dowodem przeciw dwóm pierwszym scenariuszom –
a zarazem dowodem wspierającym hipotezę, że sami żyjemy w symulacji –
byłoby stworzenie własnej symulacji. Ale żeby to jeszcze bardziej
skomplikować – nawet wtedy nie będziemy mieli pewności, że nasi twórcy
sami nie są symulacją stworzoną przez kogoś innego. I tak dalej. Taki
sen we śnie.
Filozof uważa, że powinniśmy mieć nadzieję, że
trzeci scenariusz jest prawdziwy, bo zmniejszałby on prawdopodobieństwo
scenariusza pierwszego – zniszczenia naszego świata. Przy czym jeśli z
jakichś powodów symulacja mogłaby zostać zakończona również przed
wejściem w fazę postludzką, to scenariusz drugi – wejście w fazę
postludzką bez tworzenia symulacji – byłby dla nas najbardziej
korzystny.
Bostrom
w swoich rozmyślaniach nie jest odosobniony. BoA powołuje się również
na astrofizyka i naukowca celebrytę związanego z AMNH, dr. Neila
DeGrasse Tysona, który określa prawdopodobieństwo, że nasz świat jest
symulacją, jako „bardzo wysokie”. – Potrafię sobie łatwo wyobrazić, że
wszystko w naszym życiu jest kreacją kogoś innego dla jego rozrywki –
stwierdził na kwietniowej konferencji.
Według dr. Richa Terrile’a z NASA, odkrywcy
księżyców Saturna, Urana i Neptuna, jeśli posłużyć się prawem Moore’a –
określającym tempo rozwoju komputerów – w ciągu dekady powstaną
supermaszyny, które będą potrzebowały zaledwie miesiąca, aby
zaprogramować 80 lat ludzkiego życia, włączając w to każdą pojedynczą
myśl, która pojawi się w czasie jego trwania.
Prof. Silas Beane, fizyk z Uniwersytetu w Bonn,
który także jest zdania, że jakaś cywilizacja byłaby w stanie
przeprowadzić symulację całego kosmosu, daje nam nadzieję na otwarcie
oczu – w systemie muszą być jakieś luki i błędy. Żeby potwierdzić
hipotezę symulacji, wystarczy je znaleźć. I tu na scenę wkraczają
miliarderzy ogarnięci matriksowymi lękami.
Musk: szansa jedna na miliardy, że nasz świat to nie matrix
– Jeśli nie zaczniemy łączyć się z maszynami, to
albo my zniewolimy sztuczną inteligencję, albo ona zniewoli nas –
powiedział w październikowym wywiadzie dla „New Yorkera” Sam Altman,
szef Y Combinatora, uważanego za najpotężniejszy na świecie inkubator
start-upów. – Najbardziej szaloną wersją byłoby takie połączenie, w
którym nasze mózgi zostałyby załadowane do chmury obliczeniowej. To
byłoby świetne.
Egzotycznie, ale w tekście pada jeszcze ciekawsze
zdanie. Otóż w Dolinie Krzemowej panuje „obsesja” na punkcie tego, że
już żyjemy w symulacji, a naszą rzeczywistość wytwarza komputer. Dwóch
miliarderów miało posunąć się nawet do tego, że finansuje potajemnie
naukowców, którzy mają nas z tej symulacji wyrwać. Żadne nazwiska nie
padają. Spekuluje się, że może chodzić o samego Altmana, choć „New
Yorker” tego ani nie potwierdza, ani temu nie zaprzecza. W każdym razie,
jeśli informacje gazety są prawdziwe, drugie nazwisko na liście
podejrzanych wydaje się niemal pewne.
Owszem, to Elon Musk. Założyciel PayPala, Space X i
Tesli, miliarder, który chce skolonizować Marsa, a także – obok Altmana
– współtwórca projektu OpenAI, którego celem jest rozwój sztucznej
inteligencji w taki sposób, aby nie zrobiła ludziom krzywdy.
Musk mówi dużo na temat tego, co sądzi o hipotezie
symulacyjnej. Podczas konferencji Code Conference w San Francisco w
czerwcu tego roku określił szansę na to, że nie żyjemy w symulacji, jako
„jedną na miliardy”. Przyznał, że rozmawiał na ten temat szaloną ilość
razy, i że w pewnym momencie każda jego rozmowa prowadziła w końcu do
tematu sztucznej inteligencji i teorii symulacji.
Skąd jego pewność, że wszystko wokół to matriks? –
Czterdzieści lat temu mieliśmy grę komputerową Pong. Dwa prostokąty i
kropkę. W tym miejscu były gry. Dziś mamy symulacje 3D z milionami osób,
które grają jednocześnie, i każdego roku te symulacje stają się coraz
lepsze. Niedługo będziemy mieli rzeczywistość wirtualną i rzeczywistość
rozszerzoną. Jeśli założymy jakiekolwiek tempo rozwoju, gry staną się
nie do odróżnienia od rzeczywistości, nawet jeśli tempo to zmniejszy się
tysiąckrotnie w stosunku do tego, co mamy obecnie. A teraz sobie
wyobraźmy, jak to będzie wyglądało za 10 tys. lat, co jest niczym na
skali ewolucji – stwierdził Musk.
Nawiązując do Bostroma, miliarder uważa jednak, że
matriks nie byłyby złą wiadomością, bo taki scenariusz mógłby uchronić
naszą cywilizację.
Nie wiadomo, ile miliarderzy, o których mowa, mogą
wydawać na badania nad teorią symulacji, ale dla zrozumienia możliwej
skali warto wspomnieć, że na działalność OpenAI ma pójść miliard
dolarów.
O wirtualną rzeczywistość pytał już Platon
To teraz na chwilę wyjdźmy z matriksa. – To, że w
przyszłości większość umysłów okaże się sztuczna, a nie biologiczna, nie
jest żadnym pewnikiem. To przypuszczenie nie jest oparte na dobrze
zdefiniowanym prawdopodobieństwie. Argumentuje się, że wielu chciałoby
stworzyć symulację naszego świata. Mam z tym pewien problem. Bo my
głównie interesujemy się sami sobą. Nie wiem, czemu te wyżej rozwinięte
istoty chciałyby tworzyć symulacje naszego życia – powiedziała na
kwietniowej konferencji Lisa Randall, fizyk z Uniwersytetu
Harvardzkiego. Dodała, że bardzo za to ją interesuje, dlaczego tyle osób
uważa, że to ciekawa kwestia. Szanse na to, że żyjemy w symulacji,
oceniła na zero.
Również prof. Peter Millican z Uniwersytetu
Oksfordzkiego, który zgłębia powiązania filozofii i informatyki, jest
sceptyczny. Jego zdaniem zwolennicy teorii symulacji opierają się na
założeniu, że superumysły postępowałyby w taki sam sposób, jak my. Skoro
żyjemy w symulacji, to czemu istoty żyjące poza nią, byłyby ograniczone
przez ten sam sposób myślenia i te same metody, co my? Tak czy inaczej,
jest zdania, że warto sprawę badać.
I sprawę ludzkość bada już od dawna. To przecież
już Platon uważał, że to, co widzimy, może być tylko tańczącymi na
ścianie cieniami prawdziwych rzeczy. Kartezjusz pisał o demonie, który
nas tak zwodzi, że jedynie nam się wydaje, że postrzegamy rzeczywistość
właściwie. Noblista w dziedzinie fizyki Enrico Fermi zastanawiał się z
kolei nad sprzecznością między wysokim prawdopodobieństwem obecności w
kosmosie istot z innych cywilizacji a brakiem jakiegokolwiek kontaktu z
nimi, co zresztą zostało nazwane paradoksem jego imienia. Ale dziś
dyskusja wznosi się na inny poziom i wydaje się szczególnie uzasadniona,
bo doszliśmy już do takiego punktu w rozwoju, że uwierzyliśmy, że
ludzkość będzie w stanie stworzyć symulację świata. A rozwój technologii
będzie tylko mnożył kolejne pytania.
Czy pijąc poranną kawę, czytając gazetę, odwożąc
dzieci do szkoły, idąc ulicą czy robiąc zakupy, cały czas jesteśmy tylko
terabajtami w grze komputerowej? A jeśli, to czy tak długo, jak nikt
nie zniszczy komputera, jesteśmy nieśmiertelni? Czy stworzyli nas
postludzie? Czy może ktoś też stworzył ich? A może świat jest
rozczarowująco realny? Tak, apetyt na czerwoną pigułkę będzie rósł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz