sobota, 21 października 2017

Relacja matki, świadka zdarzenia



Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP
źródło

(20.10.2017) #czerwonakartka

"Jestem bardzo wstrząśnięta dzisiejszymi wydarzeniami. Pojechaliśmy dziś z Wiki na szczepienie (wybrałam 6w1 ze względu na najmniejszą zawartość aluminium, niby mniejsze zło), w kolejce była również wesoła, spokojna i zdrowo wyglądająca kilkuletnia dziewczynka. Weszła spokojnie na szczepienie przeciw ospie, potem wyszła normalnie, ale pielęgniarka zawróciła jej tatę, że jeszcze mają żółtaczkę do zaszczepienia. Po drugim szczepieniu dziewczynka wyszła na rękach ojca padnięta z przymkniętymi oczami. Nie było żadnej rozpaczy, żeby miała tak wyglądać. Zwabili ją ponownie do pokoju szczepień pod pretekstem, że pielęgniarka miała jeszcze coś zobaczyć, mała nie stawiała oporu. Potem przyszła kolej na nas. Zaczęłam rozmawiać z miłą dr, że jestem sceptyczna co do szczepień, dlatego przychodzę tak późno (po 3 miesiącu) i nagle naszą rozmowę przerywa wołanie pielęgniarki: pani doktor, pani doktor, pani doktor!!! Nagle wbiegł ojciec z nieprzytomnym dzieckiem i położył ją na leżance koło mnie. Przyszedł również lekarz, który kwalifikował ją do szczepień i razem z lekarką i pielęgniarką przez kilkanaście minut próbowali ją reanimować. Wezwali karetkę. Zanim mnie wyprosili z gabinetu zdążyłam zobaczyć masaż serca i słyszałam jak charczy jej w nosku, jakby miała katar. Zaczęli pytać: miała katar? A ojciec: nie! teraz się jej zrobiło! Mała charczała i jęczała, ale nie otwierała oczu. Wyproszono mnie. Potem słyszałam tylko płacz dziewczynki i to, że zakładają jej wenflon. Nie wytrzymałam, ja też zaczęłam płakać na korytarzu. Gdy czekałam taka przerażona i zapłakana, podeszła dr i zaczęła przekonywać mnie i inną matkę, którą wcześniej przyjmowała, że możemy w wyniku tego nieszczęśliwego wydarzenia, dla naszego spokoju zaszczepić nasze niemowlaki tylko jedną pojedynczą darmową szczepionką, a nie 6w1, które wybrałyśmy wcześniej. Przedtem słyszałam jak mówiła jej w gabinecie, że ona nie może doradzać rodzicom, którą szczepionkę wybrać. Kobieta się posłuchała i odebrała pieniądze za 6w1, a ja powiedziałam, że nie zaszczepię Wiki na nic! Dr powiedziała, że rozumie. Postanowiłam poczekać, żeby chociaż zbadała Wiki czy dobrze się rozwija. Dzięki temu byłam świadkiem kolejnej okropnej rzeczy, to jest tuszowania tego niepożądanego odczynu poszczepiennego przez personel medyczny!!! Wróciłyśmy do gabinetu. Dr bada Wiki, ratownicy z karetki badają obok dziewczynkę. Pielęgniarka przychodzi i mówi dziwnym głosem: wpisali stres związany ze szczepieniem… Poczułam się jak w domu wariatów, jakby ktoś dał mi w twarz!!! Jaki stres!!! Ta dziewczynka była spokojna i rozbawiona!!! Czy do zestresowanego dziecka biegnie 2 lekarzy pielęgniarka i karetka??? Mówię do lekarki, że to nieprawda, bo czekała razem ze mną i że to głupoty i jawne oszustwo!!! Lekarka niemrawo mi przytakiwała, powiedziała, że powinni ją położyć w szpitalu na obserwację. Zaraz po tym poszła to powiedzieć do reszty bandytów w białych kitlach. Niestety nie wiem co ustalili i jak to się skończyło. Wiem tylko, że dziewczynka odzyskała przytomność i że ja już nigdy nie zaszczepię naszych dzieci na nic!!!"
Opublikowano , autor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz