W Operation 4th Universe, jeden z najtrudniejszych problemów był Monady. Częściowo, DNI już pokrył ten temat (patrz - Operacja w Niemczech, część 2; i Nasza Monada, część 1, 2 i 3).
W tej sferze były Czarny Współtwórca Lokalnego Wszechświata pozostawił po sobie straszną spuściznę. Czym ono było? Dlaczego jego usunięcie było tak trudne?
Wypełniając Wolę Absolutu, głównymi budowniczymi III Wszechświata były dwie Jego Manifestacje, dwie Istoty Najwyższe. To Chrystus, który opracował Matrycę Doskonałego Człowieka i na jej podstawie 144 000 Monad, zrodzonych w Pleromie, oraz jego starszy brat bliźniak, który był odpowiedzialny za stworzenie eonów na zasiedlenie i ewolucję tych Monad.
Po rozłamie Pleromy (patrz część 2), każdy z braci poszedł w swoją stronę. Pierwszy kontynuował budowę i zasiedlanie eonów Światła; drugi stworzył Anty-Wszechświat. Aby go zamieszkać, użył kopii Matrycy Doskonałego Człowieka, którą mógł zduplikować przed zdradą Absolutu i Źródła.
Używając tej kopii, zrodził pierwsze 144 000 Monad na swój obraz i podobieństwo. Były one jednak niezdolne do życia, ponieważ nie mogły przekazywać Doskonałego Światła Absolutu, nie miały Kobiecego Fundamentu, Powodowej i Subtelnej powłoki, nie były w stanie generować Energii Życia i dostarczać jej do swoich ciał manifestacyjnych.
Z tego Monadycznego Strumienia wyrosło wiele Ciemnych i Szarych ras kosmicznych, utrzymując swoje istnienie nawet po powrocie ich twórcy na Jasną Stronę. Jak to było możliwe?
Były to stuprocentowe pasożyty, które mogły żyć jedynie żywiąc się czyjąś siłą witalną. Był to pełny analog wirusa, żyjący kosztem organizmu, do którego wniknął.
W takich przypadkach, zgodnie z Prawami Pleromy, twórca musi zniszczyć swoje potomstwo lub poszukać pomocy u innych, aby uczynić je żywotnym. Najwyższy Hierarcha nie zrobił ani jednego, ani drugiego, lecz potajemnie ukrył te Monady w mrocznych eonach.
Jego celem było stworzenie potwora, uniwersalnego żołnierza o duszy diabła, ale twarzy Człowieka Doskonałego. Demoniczny twór (wraz ze swoim Matrixem) miał mu pomóc w zdobyciu Pleromy i całego Lokalnego Wszechświata oraz zająć miejsce Absolutu.
Hierarcha nie tylko wykorzystywał te potwory do spuszczania na nich swojej karmy, ale także wymyślił genialny schemat karmienia ich siłą witalną. Poprzez swojego syna Yaltabaotha, mógł on wprowadzić swoje Monady-potwory do ziemskiego pola inkarnacyjnego.
Ponieważ te Monady nie posiadały Ciała Przyczynowego i Subtelnego, nie mogły inkarnować się w ciało Ziemian. Wiedząc o tym, Czarny Hierarcha wybierał osobę, inkarnował się na Ziemi i z pomocą Yaltabaotha osadzał pasożyta w Ciele Powodowym i Subtelnym człowieka.
Zazwyczaj miało to miejsce w okresie pomiędzy poczęciem a narodzinami. Po urodzeniu, pasożytnicze Monady wykorzystywały wszystkie ciała człowieka i jego Osobistą Matrycę Logosu do rozprzestrzeniania śmiertelnych wirusów, ataków energetycznych i spuszczania karmy na opętanych.
Z reguły ofiarami byli mężczyźni, ponieważ z powodu braku Fundamentu Kobiecego w pasożytniczych Monadach, mogły one zakorzenić się tylko w męskich ciałach. Takich ludzi jest bardzo dużo i nic o tym nie wiedzą. Nawet gdyby wiedzieli, to ze względu na swoje niskie wibracje nie mogliby prawie nic zrobić.
Równolegle istniał inny czarny schemat. W nim kolejne Strumienie Monad zostały wysłane do inkarnacji na Ziemi. W przeciwieństwie do tych pierwszych, które przebywały w ciele odbiorcy przez długi czas (czasem całe życie), wcielenie takich Monad jest bardzo krótkie. Z reguły trwało od kilku godzin do kilku dni. Są to tak zwane karmiczne kamikadze.
Czarnemu Współtwórcy i Yaltabaothowi udało się przeniknąć takie nośniki Monad do ziemskiego pola inkarnacyjnego. Jednak Natury nie da się oszukać: po narodzinach tacy półludzie (lub nieludzie), będąc nie do życia a priori, szybko ginęli.
Mroczni Hierarchowie nie byli zajęci. Natychmiast po poczęciu zrzucali na nieszczęśnika, swojego i swoich najbliższych współpracowników, sporą dawkę karmy.
Dziecko rodziło się, często, w dysfunkcyjnych rodzinach, miało pozaskalowe choroby i deformacje, i zgodnie z Prawami Karmy musiało natychmiast umrzeć. Nie było zdolne do życia, ponieważ nie posiadało wyższych Boskich Struktur właściwych człowiekowi.
Wyładowanie karmy z Ciała Przyczynowego karmicznych kamikadze nastąpiło w momencie narodzin dziecka. Karma Czarnego Współtwórcy i Ciemnych Archontów została bezpiecznie odpisana, a biedne dziecko szybko zmarło.
Użyto też innych makabrycznych technologii. Aby dostać w swoje ręce Iskrę Źródła, Yaltabaoth i jego genitor wielokrotnie próbowali wydobyć ją z integralnych Monad, w których rdzeniach zjednoczone były Fundamenty Kobiece i Męskie.
Udało im się podzielić Monady na te dwie połówki, ale nigdy nie byli w stanie wydobyć z nich Ognistego Płatka Źródła. Teraz jednak, nieintegralne Monady musiały ewoluować w oddzielonym formacie. Będąc siłą oddzielone od siebie, nie miały szans na spotkanie i ponowne połączenie się.
Tak narodziły się różne Strumienie (Rodziny) Monad - Czarne i Szare, oprócz Światła.
Cała harmonia i równowaga III Wszechświata została zaburzona. Święta Matryca Życia (Kwiat Życia), fundamentalna podstawa ludzkiej Monady, została złamana i wypaczona.
W naszych Szarych eonach Yaltabaoth pociął Matrycę Życia, najpierw z 24 do 12, a następnie do 6-petalowego kształtu odpowiadającego 6-helikalnemu DNA, pozostawiając tylko dwa aktywne w ludzkim ciele.
To nie było wszystko. W momencie rozszczepienia integralnej Monady zatrzymała się Synteza Dipolowa, czyli proces jednoczenia i fuzji dwóch Fundamentów w jej jądrze (dipolowym reaktorze Monady), w wyniku którego emanuje Doskonałe (Absolutyzowane) Światło. To z kolei materializuje się w Energię Witalną Wszechświata.
Nieintegralna Monada nie jest w stanie sama dokonać takiej syntezy, nie może więc dostarczyć sobie Energii Życia, a więc jest śmiertelna. Od tej pory żyły tyle, ile otrzymały energii od swojego Matczynego Monadycznego Logosu przy narodzinach. Każdy Strumień Monad mógł żyć tak długo, jak długo działała jego "bateria".
Każda rozdwojona ludzka Monada była skazana na wieczną samotność, na wieczne poszukiwanie i dążenie do zjednoczenia się ze swoją połówką, zwłaszcza, że zawsze należą do tej samej Rodziny Monadycznej.
Ale zjednoczenie było w zasadzie niemożliwe - Czarny Współtwórca i Yaltabaoth wykonali dobrą robotę. Uczynili to tak, że dwie połówki podzielonej Monady nigdy nie mogły się spotkać, ani we wcieleniu, ani w Logosie swojej Rodziny Monadycznej.
Gdyby takie spotkanie i zjednoczenie miało miejsce, wówczas Synteza Dipolowa zostałaby przywrócona i uaktywniona, a Monada stałaby się ponownie całością. Archonci nie mogli do tego w żaden sposób dopuścić.
Aby wyplenić to straszne dziedzictwo, Współtwórcy i ich naziemna drużyna Lightwarriors przeprowadzili kilka ważnych operacji. Czym one dokładnie były?
**By Lev
**Source
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz