piątek, 12 czerwca 2020

„Fragmenty Nieznanego Nauczania” {fragment nauk Georgija Gurdżijewa}

 Obraz może zawierać: napój i woda
 
„Fragmenty Nieznanego Nauczania”
{fragment nauk Georgija Gurdżijewa}
 
– Istnieją – powiedział G. – dwie linie, wzdłuż których przebiega rozwój człowieka:
linia wiedzy i linia bycia.
We właściwej ewolucji linia wiedzy i linia bycia rozwijają się symultanicznie, równolegle do siebie, wzajemnie sobie pomagając.
Jeśli linia wiedzy wyprzedzi za bardzo linię bycia lub linia bycia wyprzedzi za bardzo linię
wiedzy, to rozwój człowieka następuje w niewłaściwym kierunku, i wcześniej czy później musi on znaleźć się w martwym punkcie.
Ludzie rozumieją, co oznacza “wiedza".
I rozumieją możliwość różnych poziomów wiedzy.
Rozumieją, że wiedza może być większa lub mniejsza, to znaczy takiej albo innej jakości.
Ale nie rozumieją tego w odniesieniu do “bycia".
“Bycie" oznacza dla nich po prostu istnienie, którego przeciwieństwem jest nieistnienie.
Nie rozumieją, że bycie może znajdować się na bardzo różnych poziomach i może należeć do rozmaitych kategorii.
Weźmy na przykład bycie minerału i bycie rośliny.
Są to różne bycia.
Bycie rośliny różni się z kolei od bycia zwierzęcia.
Bycie zwierzęcia różni się od bycia człowieka.
Ale bycia dwóch ludzi mogą bardziej różnić się od siebie niż bycie minerału od bycia zwierzęcia.
I to jest właśnie to, czego ludzie nie rozumieją.
Nie rozumieją oni, że wiedza zależy od bycia.
Nie tylko tego nie rozumieją, ale też nie chcą tego zrozumieć.
Szczególnie w kulturze zachodniej uważa się, że człowiek może mieć wielką wiedzę, na przykład może on być utalentowanym naukowcem, autorem wielkich odkryć, człowiekiem posuwającym naprzód naukę, a równocześnie może być, i ma prawo być, małostkowym, egoistycznym, grymaśnym, podłym, zazdrosnym, próżnym, naiwnym i roztargnionym człowiekiem.
Wydaje się, że profesor zawsze i wszędzie powinien zapominać parasola.
A przecież jest to jego bycie.
I ludzie myślą, że wiedza nie zależy od bycia.
Ludzie kultury Zachodu przykładają wielki wagę do poziomu wiedzy człowieka, ale nie wartościują oni poziomu człowieczego bycia, nie wstydzą się niskiego
poziomu swojego własnego bycia.
Oni nawet nie rozumieją, co to oznacza.
I nie rozumieją, że wiedza człowieka zależy od poziomu jego bycia.
Jeśli wiedza znacznie wyprzedza bycie, to staje się ona teoretyczna, abstrakcyjna i nieprzystająca do życia, albo też wręcz szkodliwa, ponieważ zamiast służyć życiu i pomagać ludziom w walce z trudnościami, na które napotykają, zaczyna ona komplikować życie człowieka i przysparzać nowych trudności, nowych kłopotów i nieszczęść, których przedtem nie było.
Powodem tego jest to, że wiedza, która nie pozostaje w zgodzie z byciem, nie może być wystarczająco rozległa, czy też dostatecznie dostosowana do rzeczywistych potrzeb człowieka.
Będzie to zawsze wiedza o jednej rzeczy, połączona z niewiedzą innej rzeczy; znajomość szczegółu bez znajomości całości; znajomość formy bez znajomości esencji.
Taką przewagę wiedzy nad byciem można zaobserwować w dzisiejszej kulturze.
Idea wartości i znaczenia poziomu bycia została zupełnie zapomniana.
I zapomniano o tym, że poziom wiedzy jest zdeterminowany przez poziom bycia.
W rzeczywistości na danym poziomie bycia możliwości wiedzy są ograniczone.
W granicach danego poziomu bycia jakość wiedzy nie może ulec zmianie, możliwa jest jedynie akumulacja informacji jednej i tej samej natury, w ustalonych już z góry granicach. Zmiana w naturze wiedzy jest możliwa tylko przy zmianie w naturze bycia.
Traktowane z osobna, bycie człowieka ma wiele różnych stron.
Najbardziej charakterystyczną cechą współczesnego człowieka jest brak w nim jedności, a
ponadto brak nawet śladów tych jakości, które sobie najbardziej lubi przypisywać, to jest “przejrzystej świadomości", “wolnej woli", “trwałego Ego" czyli “Ja", i “zdolności czynienia".
Może was to zdziwić, ale główną cechą bycia współczesnego człowieka, która
wyjaśnia to wszystko, czego mu brakuje, jest sen.
Współczesny człowiek żyje we śnie, rodzi się we śnie i we śnie umiera.
Na temat snu, jego znaczenia i roli, jaki odgrywa w życiu, będziemy mówić później.
Teraz pomyślcie tylko o jednej rzeczy: co może wiedzieć człowiek, który śpi?
I jeśli o tym pomyślicie, pamiętając jednocześnie, że sen jest główną cechą naszego
bycia, to natychmiast stanie się jasne, że jeśli człowiek rzeczywiście pragnie wiedzy, to przede wszystkim musi pomyśleć o tym, jak się obudzić, czyli o tym, jak .zmienić swoje bycie.
Zewnętrzne bycie człowieka posiada wiele różnych stron: aktywność albo bierność; prawdomówność albo skłonność do kłamania; szczerość albo nieszczerość; odwagę, tchórzostwo; panowanie nad sobą lub rozwiązłość; drażliwość, egoizm, gotowość do poświęcania się, dumę, próżność, zarozumiałość, przedsiębiorczość, lenistwo, moralność, deprawację; wszystkie te cechy i jeszcze wiele innych składa się na bycie człowieka.
Ale wszystko to jest w człowieku całkowicie mechaniczne.
Jeśli kłamie on, to dlatego, że nie umie nie kłamać.
Jeśli mówi prawdę, to znaczy, że nie jest w stanie postąpić inaczej – i tak jest ze wszystkim. Wszystko się zdarza.
Człowiek sam nic nie może uczynić, ani w sobie, ani poza sobą.
Ale oczywiście istnieją ograniczenia i granice.
Mówiąc ogólnie, bycie współczesnego człowieka jest bardzo miernej jakości.
Ale może być ono tak złej jakości, że nie istnieje już możliwość żadnej zmiany.
Trzeba zawsze o tym pamiętać.
Ludzie, których bycie może jeszcze ulec zmianie, maje bardzo dużo szczęścia.
Ale istnieją ludzie, którzy są zdecydowanie chorzy, są jak zepsute maszyny, z którymi nic się nie da zrobić.
I tacy ludzie stanowi większość.
Bardzo niewielu ludzi może otrzymać prawdziwą wiedzę; jeśli się nad tym zastanowicie,
to zrozumiecie, dlaczego inni nie mogą jej otrzymać: ich bycie przeszkadza temu.
Mówiąc ogólnie: równowaga pomiędzy wiedzy i byciem jest nawet ważniejsza
niż odrębny rozwój każdego z nich.
I dlatego odrębny rozwój wiedzy i bycia nie jest w ogóle potrzebny, mimo że właśnie ten jednostronny rozwój wydaje się ludziom szczególnie pociągający.
Jeśli wiedza przeważa nad byciem, to człowiek wie, ale nie ma mocy czynienia.
Jest to bezużyteczna wiedza.
Z drugiej strony; jeśli bycie przeważa nad wiedzą, to człowiek ma moc czynienia, ale nie wie, co ma czynić.
Tak więc bycie, które posiadł, do niczego mu się nie przyda, a wysiłki podjęte w celu rozwinięcia tego bycia, okazują się bezużyteczne.
W historii ludzkości znanych jest wiele przykładów, kiedy to zaginęły całe cywilizacje, ponieważ wiedza przeważyła nad byciem albo bycie przeważyło nad wiedzą.
– Do czego prowadzi jednostronny rozwój wiedzy i jednostronny rozwój bycia? –
zapytał jeden ze słuchaczy.
– Rozwój linii wiedzy bez linii bycia daje słabego jogina – odpowiedział G. – to znaczy człowieka, który wie bardzo dużo, ale nic nie może zrobić; człowieka, który nie rozumie – zaakcentował te słowa – tego, co wie; człowieka pozbawionego zdolności do wartościowania, to jest człowieka, dla którego nie istnieje różnica pomiędzy jednym a drugim rodzajem wiedzy.
Natomiast rozwój linii bycia bez wiedzy daje głupiego świętego, czyli człowieka, który może bardzo dużo zrobić, ale nie wie, co ma robić i z czym.
Jeżeli robi cokolwiek, to działa posłuszny swoim subiektywnym uczuciom, które mogą zbić go mocno z tropu i skłonić do popełnienia wielu poważnych błędów, to znaczy może on zrobić coś przeciwnego do tego, czego sam pragnie.
W obu wypadkach, zarówno słaby jogin, jak i głupi święty, dochodzi do martwego punktu. Ani jeden, ani drugi nie może się dalej rozwijać.
Aby to zrozumieć, a także ogólnie, pojąć naturę wiedzy i naturę bycia oraz ich wzajemny stosunek, trzeba zrozumieć stosunek wiedzy i bycia do “rozumienia".
Wiedza to jedna rzecz, a rozumienie to coś całkiem innego.
Ludzie często mylą te pojęcia i nie potrafią jasno uchwycić, na czym polega różnica pomiędzy nimi.
Sama wiedza nie daje rozumienia.
Ani rozumienie nie rośnie poprzez wzrost samej tylko wiedzy.
Rozumienie zależy od stosunku wiedzy do bycia.
Rozumienie jest wypadkową wiedzy i bycia.
Wiedza i bycie nie mogą się zanadto rozbiegać, bo wtedy okaże się, że rozumienie jest odległe od każdego z nich.
Jednocześnie stosunek wiedzy do bycia nie ulega zmianie wraz za wzrostem samej wiedzy. Zmienia się on tylko wtedy, gdy bycie wzrasta równolegle z wiedzą.
Innymi słowy, rozumienie rośnie tylko wraz ze wzrostem bycia.
W potocznym myśleniu ludzie nie odróżniają rozumienia od wiedzy.
Myślą oni, że większe rozumienie zależy od większej wiedzy.
Gromadzą zatem wiedzę, czy też to, co nazywają wiedzą, ale nie wiedzą, jak gromadzić rozumienie i wcale ich to nie niepokoi.
A przecież osoba przyzwyczajona do obserwowania siebie z pewnością wie, że w różnych okresach swego życia rozumiała ona jedną i tę samą ideę, jedną i tę samą myśl, w całkowicie odmienny sposób.
Często wydaje jej się dziwne, że tak błędnie mogła pojmować coś, co jej zdaniem teraz rozumie właściwie.
I jednocześnie zdaje ona sobie sprawę z tego, że jej wiedza nie uległa zmianie i że na dany temat wiedziała ona przedtem dokładnie tyle samo co teraz.
Co zatem uległo zmianie?
Zmieniło się jej bycie.
A kiedy zmienia się bycie, to i rozumienie musi się zmienić.
Różnica pomiędzy wiedzą i rozumieniem staje się jasna, gdy uświadomimy sobie, że wiedza może być funkcją tylko jednego centrum, podczas gdy rozumienie jest funkcją trzech centrów.
Tak więc aparat myślowy może coś wiedzieć, ale rozumienie pojawia się tylko wtedy, kiedy człowiek czuje to i doznaje tego, co jest z tym związane.
Mówiliśmy wcześniej o mechaniczności.
Człowiek nie może powiedzieć, że rozumie ideę mechaniczności, jeśli wie o niej tylko rozumem.
Musi czuć ją całą swoją masą, całym swoim byciem; wtedy dopiero będzie ją rozumiał.
W sferze działalności praktycznej ludzie bardzo dobrze widzą różnicę pomiędzy
samą tylko wiedzą a rozumieniem.
Zdają sobie sprawę, że wiedzieć i wiedzieć jak robić, to dwie różne rzeczy, i że sama wiedza nie wystarcza do tego, by wiedzieć jak robić.
Ale poza sferą działalności praktycznej ludzie nie pojmują tego, co “rozumienie" oznacza.
Gdy ludzie zdają sobie sprawę, że czegoś nie “rozumieją", to przeważnie usiłują znaleźć nazwę dla tego, czego nie rozumieją, i kiedy znajdą nazwę to mówią, że “rozumieją".
Ale “znaleźć nazwę" nie znaczy to samo co “rozumieć".
Niestety zazwyczaj ludzie zadowalają się nazwami.
Człowiek, który ma ogromny zasób nazw, to znaczy ma ogromny zasób słów, uznawany jest za kogoś, kto bardzo dużo rozumie – oczywiście, jeżeli nie brać pod uwagę sfery działalności
praktycznej, gdzie jego niewiedza bardzo szybko wychodzi na jaw.
Jeden z powodów istniejącej w życiu rozbieżności pomiędzy linią wiedzy i linią bycia, to znaczy – innymi słowy – jeden z powodów braku “rozumienia", który po części stanowi przyczynę, a po części efekt takiej rozbieżności, można odnaleźć w języku, którym posługuje się ludzie.
Ten język pełen jest błędnych pojęć, błędnych klasyfikacji, błędnych skojarzeń.
I najważniejszą rzeczą jest to, że z powodu istotnych cech potocznego myślenia, to znaczy z powodu jego mglistości i nieścisłości, każde słowo znaczy tysiące różnych rzeczy, zależnie od materiału, którym dysponuje mówiący i od zbioru skojarzeń powstających w nim w danym momencie.
Ludzie nie zdają sobie sprawy, do jakiego stopnia ich język jest subiektywny, to znaczy z tego, jak różne rzeczy wypowiada każdy z nich, używając tych samych słów.
Nie są świadomi, że każdy mówi własnym językiem, nie rozumiejąc wcale języka innych ludzi lub rozumiejąc go niedokładnie i zupełnie nie zdając sobie przy tym sprawy, że wszyscy mówią do niego w nieznanym mu języku.
Ludzie wierzą, czy też są bardzo mocno przekonani, że mówią tym samym językiem, że nawzajem się rozumieją.
W rzeczywistości nie ma żadnych podstaw do takiego przekonania.
Język, którym się posługują, jest dostosowany tylko do życia praktycznego.
Ludzie mogą przekazywać sobie nawzajem informacje o charakterze praktycznym, ale gdy tylko przejdą do bardziej złożonej sfery, to natychmiast się gubią i przestają siebie rozumieć,
choć sami są tego nieświadomi.
Ludzie wyobrażają sobie, że często, może nawet zawsze, nawzajem się rozumieją, a w każdym razie potrafią się rozumieć, gdy próbują czy też chcą tego; wyobrażają sobie, że rozumieją autorów książek, które czytają, i że inni ludzie też ich rozumieją.
To także jest jedno ze złudzeń, które ludzie sami dla siebie stwarzają i pośrodku których żyją. W gruncie rzeczy nikt nikogo nie rozumie.
Dwóch ludzi może z głębokim przekonaniem mówić o tej samej rzeczy, ale nazywać ją inaczej, i kłócić się bez końca, nie podejrzewając, że myślą dokładnie to samo.
Albo na odwrót, dwóch ludzi może wypowiedzieć te same słowa i wyobrażać sobie, że się ze sobą zgadzają i że się rozumieją, podczas gdy w rzeczywistości mówią o zupełnie różnych rzeczach i w najmniejszym stopniu się nie rozumieją.
Jeślibyśmy wzięli pod uwagę najprostsze słowa, których bez przerwy używamy, i zaczęli analizować nadawane im znaczenie, to od razu zobaczylibyśmy, że w każdym momencie życia każdy człowiek nadaje każdemu słowu specjalne znaczenie, którego inny człowiek nigdy by mu nie nadał ani o nie nie podejrzewał.
Zajmijmy się słowem “człowiek" i wyobraźmy sobie rozmowę w grupie ludzi, w
której często słyszy się słowo “człowiek". Bez żadnej przesady można
powiedzieć, że słowo “człowiek" będzie miało tyle znaczeń, ilu jest ludzi, którzy biorą udział w rozmowie, i że owe znaczenia nie będą miały ze sobą nic wspólnego.
Wypowiadając słowo “człowiek", każdy mimowolnie będzie odnosił to słowo do takiego punktu widzenia, z którego na ogół jest on przyzwyczajony spoglądać na człowieka lub z którego – z jakiegoś powodu spogląda na niego w danej chwili.
Jakaś osoba może właśnie zajmować się problemem dotyczącym relacji płci.
W takim wypadku słowo “człowiek" nie będzie miało dla niej ogólnego znaczenia i, słysząc to słowo, najpierw postawi pytanie: “
Kto?
Mężczyzna czy kobieta?".
Ktoś inny może być człowiekiem religijnym i jego pierwszym pytaniem będzie:
chrześcijanin czy niechrześcijanin?
Trzecia osoba może być lekarzem, dla którego pojęcie “człowiek" będzie określało “człowieka chorego" lub “człowieka zdrowego", i to oczywiście z punktu widzenia jego własnej specjalizacji.
Spirytysta będzie myślał o “człowieku" z punktu widzenia jego “ciała astralnego",
“życia po drugiej stronie", itd.
Jeśliby go zapytać, to odpowie, że ludzie dzieli się na media i nie-media.
Naturalista, mówiąc o człowieku, uczyni środkiem ciężkości swoich myśli ideę człowieka jako gatunku zoologicznego, to znaczy, że mówiąc o człowieku, będzie myślał o strukturze jego zębów, jego palców, o wyglądzie jego twarzy i odległości pomiędzy oczami...
Prawnik będzie widział w “człowieku" jednostkę statystyczną lub osobnika podlegającego prawu, czy też potencjalnego przestępcę lub ewentualnego klienta.
Moralista, wypowiadając słowo “człowiek", niezmiennie będzie wprowadzał ideę dobra i zła. I tak dalej, bez końca.
Ludzie nie zwracają uwagi na wszystkie sprzeczności, nie spostrzegają tego, że nigdy się nie rozumieją; że zawsze mówią o całkiem różnych rzeczach.
Jest zupełnie jasne, że dla właściwego poznawania, dla dokładnej wymiany myśli, konieczny jest dokładny język, który pozwalałby na dokładne ustalenie, co oznacza słowo “człowiek", język, który uwzględniałby wskazanie na punkt widzenia, z którego patrzy się na dane pojęcie i który określałby środek ciężkości tego pojęcia.
Sama idea jest zupełnie jasna i każda dziedzina nauki usiłuje wypracować i ustalić dla siebie precyzyjny język.
Ale nie istnieje język uniwersalny.
Ludzie nieustannie mieszają ze sobą języki należące do różnych nauk i nie potrafią ustalić ich wzajemnej korelacji.
W każdej dziedzinie nauki ciągle pojawiają się nowe terminologie, nowe nazewnictwo.
Im dalej to się posuwa, tym gorzej rzeczy się mają.
Zamiast się zmniejszać, wzajemny brak zrozumienia rozwija się i powiększa, i mamy wszystkie powody, by przypuszczać, że będzie on dalej się powiększał w taki sam sposób. Ludzie zaś coraz mniej będą się nawzajem rozumieli.
Piotr Demianowicz Uspieński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz