by
January 20, 2024
It never occurred to us that we needed to change ourselves to meet conditions, whatever they were. ~ Alcoholics Anonymous, Twelve Steps and Twelve Traditions
Jeśli indywidualna dusza jest nierozerwalnie związana z Uniwersalną Jednością, tymczasowo doświadczając siebie jako istoty fizycznej, a Uniwersalna Jedność jest niezmienna... czy oznacza to, że na najgłębszych i najwyższych poziomach ja również jestem niezmienny?
Przyjmuję założenie, że Uniwersalna Jedność jest niezmienną (i w dużej mierze niezrozumiałą) esencją. Wierzę, że jej pierwotna, obecna i przyszła natura jest niezmienna. Jest nieruchomym punktem, wokół którego zmieniają się inne rzeczy. Planety, jednostki, każda cząsteczka, która kiedykolwiek była lub będzie, wszystkie mutują i stają się inne niż były.
Przyszło mi do głowy, że być może ludzki upór, nasza charakterystyczna odporność na zmiany, może wynikać z tego, że z natury wiemy, że nasza natura się nie zmienia. Jesteśmy tym nieruchomym punktem. Być może dezorientacja wynika z tego, że rzucamy się w fizyczność, wciąż trzymając się jedną malutką rączką pamięci wiedzy, że nie zmieniamy się i nie możemy się zmienić.
*****
Wymyśliłem niezłą teorię na temat tego, dlaczego jestem tak oporny na zmiany. Można nawet powiedzieć, że nienawidzę zmian - oczywiście o ile ich nie wywołam.
Mogę przypisywać sobie wszystkie duchowe koncepcje, które mi się podobają, ale wciąż muszę radzić sobie z nieustannie zmieniającymi się okolicznościami osobistymi i światem, który zmienia się w sposób, który jest niewygodny, przerażający, irytujący lub w inny sposób zniechęcający.
Kiedy sprawy wystarczająco zwalniają - nigdy nie pamiętam, kiedy trwają niepokojące wydarzenia - zaklinam się, by używać duchowych narzędzi, które ludzkość tak hojnie otrzymała. Zgoda, wszystkie one polegają na tym, że zmieniam się w zależności od okoliczności. Muszę jeszcze opanować szlachetną postawę akceptowania tego nieprzyjemnego faktu bez urazy, nawet podczas korzystania z duchowego narzędzia.
Czy uraza jest zakorzenionym aspektem mojej osobowości? Czy istnieje jakieś duchowe narzędzie, którym mogę się posłużyć, by ją wyegzorcyzmować? Naiwnie wyobrażam sobie, że gdyby smok urazy został okiełznany, doświadczyłbym znacznie bardziej komfortowej egzystencji.
*****
Można by pomyśleć, że Zmiana przez duże C może być nieco bardziej przychylna. Może nie więcej niż jedna niepokojąca zmiana w miesiącu? Nie można? Dobra, jedna na tydzień?
Może jedyną dobrą rzeczą, jaką mogę znaleźć w bagnistym grzęzawisku tego nieprzewidywalnego życia, jest wzięcie malutkiej dłoni pamięci, która wie, że to nie jestem tak naprawdę ja. Pociągnąć tę dłoń i powiedzieć, hej, zabierz mnie z powrotem do taty. Do mamy. Do tego, kim byłem i kim jestem, zanim zanurzyłem się w absurdalnym, ryzykownym domu uciech trzeciowymiarowej planety Ziemia.
Zabierz mnie z powrotem do domu. Nawet tylko na chwilę. I niech ten powrót do domu podtrzyma mnie na duchu, bez względu na to, co mnie czeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz