27 czerwca 2022 r. przez Steve'a Beckowa
Proces odkrywania lub ujawniania Jaźni można porównać do wylinki.
Krab nie odnajduje samego siebie. Wylinka z ograniczającej go skorupy.
Jeśli wyruszamy na poszukiwanie Jaźni, przeszkadzamy temu, kogo chcemy "znaleźć".
"Szukam Jaźni". "Odejdź. Jestem zajęty."
W rzeczywistości bardziej istotne jest to, że istnieje nadmiar waz (podstawowych problemów, traumy z wczesnego dzieciństwa) i archaicznych wzorców zachowań (pierwotnie zrodzonych z waz, ale teraz niezależnych), które zalegają nad Jaźnią i ją ukrywają.
Wszystko to, co mówię, jest oczywiście metaforyczne; nic nie "siedzi na wierzchu" Jaźni. Ale jak inaczej mógłbym mówić niż za pomocą metafor?
Od dziesięciu lat przechodzę bardzo publiczną ewolucję. Polegała ona na ukończeniu moich wazan; porzuceniu archaicznych wzorców reakcji, bez zastępowania ich czymkolwiek; a następnie oddaniu się boskim właściwościom i przeżyciu wyboistej transformacji.
Jest to faza wniebowstąpienia, którą buddyści nazywają sila, dharma lub właściwym postępowaniem. Samo wniebowstąpienie nazywają stanem buddy.
Przywiązanie do boskich cech to przywiązanie do właściwego postępowania. Dla trolla spod mostu to nie jest mała rzecz.
Wcześniej, pogrążony we własnych traumach z wczesnego dzieciństwa, byłem w stanie wojny ze wszystkimi. Zwykła wojna. Zgorzkniały. Rozgoryczony. Mój tata mawiał, że mam wyrzuty sumienia.
Skąd się wzięła ta vasana? Mówię sobie: Nikt nie przyszedł mi z pomocą, kiedy jako dwunastolatka zgłosiłam, że w naszej rodzinie dochodzi do przemocy domowej. Skończyło się na reprymendzie i groźbach, że będę milczeć.
Na zewnątrz byłem typowym wzorowym uczniem, a w środku kipiałem złością i urazą do całego świata. Na szczęście zostałem pokierowany w stronę zdrowych dróg wyjścia, takich jak grupy spotkań, warsztaty komunikacyjne i intensywne kursy oświecenia.
Ale przez ostatnią dekadę, że tak powiem, realizowałem swoje wazany w czasie rzeczywistym. Patrząc na to z perspektywy czasu, myślę, że stopień ekspozycji czy przejrzystości, jakiego to wymagało, przyspieszył ten proces.
Chodzi o to, że osiągnąłem pewien stopień bezruchu ego/niższego umysłu, który okazał się platformą startową dla doświadczeń duchowych.
Jednym z nich było dostrzeżenie Jaźni. Jak opowiadała Boska Matka, doświadczenie to było stonowane, okrojone. Światło nie było jaśniejsze, jak powiedziała, niż milion, miliard słońc. (1)
Ale mimo to doświadczenie to było dla mnie jak biegacz w baseballu wślizgujący się z trzeciej bazy do domu. Dotarłem do domu. Nie tak głęboko, jak bym chciał, ale byłem w domu. Po raz pierwszy w tym życiu.
Oczyszczanie wazan i zajęcie stanowiska na przyszłość (np. w moim przypadku zaangażowanie w boskie cechy) zadziałało. Udało mi się dotrzeć do domu być może tak daleko, jak to tylko możliwe, biorąc pod uwagę moją umowę duszy, jak podkreśliła Matka, że w tym życiu będę pisarzem, a nie nauczycielem duchowym.
Z drugiej strony otrzymałem wiele pomocy. Co więcej, na planecie stale wzrastają energie miłości. W rezultacie, jak sądzę, wszystko, co związane z praktyką duchową, jest obecnie łatwiejsze.
Koncentracja w medytacji jest łatwiejsza. Łatwiejszy jest dostęp do miłości i błogości. I tak dalej.
Ale ja tego nie wiem. Nie ma map, wykresów ani statystyk, które potwierdzałyby nasze doświadczenia. Mogę jedynie opierać się na własnym odczuciu i na tym, co mówią inni.
Zaczynam mieć ogólne pojęcie o mojej pracy w tym życiu. Nie jest on całkowicie czysty ani krystalicznie czysty, ale ma pewne znaczenie. Jak pinball, który odbija się od łopatki do łopatki, wędrowałem tam i z powrotem, aby dotrzeć tutaj. To jest to, co było potrzebne. A przynajmniej to, na co sam się naraziłem.
Już nie. Z moimi błogosławieństwami i wdzięcznością wycofuję osobowość, która tak ciężko walczyła, i wypuszczam na zewnątrz to, co jest tam na dole - doświadczenie lub barierę - czekające na swoją kolej. Moja praca polega na tym, aby przesuwać granicę, naciskać, doświadczać tego, co jest przede mną.
Jedna z naszych rodzin gwiazd powiedziała, że dla nich 80-90 lat to dopiero początek życia. Więc ja też dopiero zaczynam. Nowy rozwój, świeży start, czekające wyzwania.
Przypisy
(1) Steve: Czy to doświadczenie [Jaźni] w Xenii [ośrodku odosobnieniowym], Matko, zostało skrócone?
Boska Matka: Nieznacznie, tak.
Steve: Miałem wrażenie, że tak. (...) Światło, które widziałem, powinno być jaśniejsze niż tysiąc słońc. Fakt, że tak nie było, sugeruje mi, że to doświadczenie było okrojone. ...
DM: Nie było tak wspaniałe, jak to tylko możliwe, ujmijmy to w ten sposób.
Steve: W porządku... I znowu, powodem jest utrzymanie mnie w synchronizacji z moimi czytelnikami?
DM: Żebyś był zsynchronizowany ze swoimi czytelnikami. Ale pozwól, że wyrażę się bardzo jasno.... Gdybyście zobaczyli światło takie, jakie ono jest - tak, milion, miliard słońc - po prostu byście odeszli. ...
Nie chodzi nam o śmierć, ale o to, że odszedłbyś z życia, które zaprojektowałeś - tak, z nami - dla siebie, dla służby, którą świadczysz - odszedłbyś i po prostu powiedział: 'Nie muszę tego robić. Będę po prostu siedział w błogości miłości i szczęścia, wszyscy!"". (Boska Matka w osobistym odczycie ze Stevem Beckowem przez Lindę Dillon, 26 października 2018 r.).
Absolutnie nic nie jest tym, czym wydaje się być, ponieważ prawdziwa natura rzeczy pozostaje głęboko ukryta pod pozorami rzeczywistości.
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz