Każdy
z nas postrzega świat na swój sposób... i albo swoim
światopoglądem przyciąga do siebie podobnie myślących ludzi
ze względu na wartość rzeczy o jakich mówi np. tzw.
nadprzyrodzonych, albo odpycha od siebie tłumy, ponieważ to
co mówi pozbawione jest jakiejkolwiek mądrości i sensu... i
jeden z nich uchodzi za mędrca a drugi za głupca, a wręcz za
wariata.
Ale w mędrcu można znaleźć nadprzyrodzoną mądrość, chociaż pokazuje światu niewidzialne rzeczy... a w mądrościach głupca łatwo można zauważyć oszustwo, ponieważ jego mądrość wygląda śmiesznie i jest pozbawiona większego sensu i często taki umysł rujnuje życie nie tylko samemu sobie, również innym osobom, które wkładają jego buty i próbują go naśladować. Ale nie można też stwierdzić, że tak mędrcy jak i głupcy są mądrymi czy głupimi do końca. I nie można też wierzyć, że jesteśmy wyjątkowi... że nasze dzieci są wyjątkowe... że przerastamy wszystkich o głowę... oczywiście wszyscy jesteśmy na swój sposób wyjątkowymi ale dla siebie, otoczenia, ale nie dla reszty świata, który nas najczęściej nie zauważa. Nie można też mówić, że jedna osoba ma kontakt z Bogiem... więc jest wyjątkowa, a druga nie. Bóg ma to do siebie, że działa za kulisami i każdy ma u Niego szanse, bo każda nasza funkcja natury jest świadectwem w nas Boskich Prawd i Boskiego Porządku. Prawa Natury odzwierciedlają Naturę Boga, a my musimy nauczyć się żyć zgodnie z prawami równowagi, ponieważ Bóg jest równowagą, Kosmicznym Planem i Porządkiem. I jeśli ty nie potrafisz żyć zgodnie z tymi prawami równowagi, te siły nigdy nie pojawią się w twoich drzwiach. I na pewno nie osiągniesz tego celu, jeśli nie jesteś w stanie wygenerować tych łask od wewnątrz. Toteż nie szukaj na zewnątrz ani żadnej rzeczy, ani mistrza… szukaj każdego dnia czegoś wyjątkowego, ale w sobie. Musisz przejrzeć swój wewnętrzny ogródek i każdego dnia sprawdzaj, może wykwitł tam jakiś nowy rzadki kwiat… i pielęgnuj ten swój ogródek dopóki twoje życie płynie w twoich żyłach, dopóki dostarczasz ciału wody i chleba, dopóki jesteś żywą istotą… musisz odnaleźć w sobie tą swoją pożyteczną siłę i nie oszukuj siebie, że ktokolwiek inny ze świata zewnętrznego załatwi to za ciebie. I moja rada, nie marnuj nawet chwili na bezużyteczne rzeczy, bolesne wspomnienia, urazy, bo każdy zużyty dzień skraca twój czas, bo każdy może być tym ostatnim… ale ty spraw, aby to był dobry dzień. Toteż poświęć swoje życie na dobre sprawy, naucz się wyczuć różnicę między jedną rzeczą a drugą, która jest tą wartościową, a która nie, z której płynie ta czysta, mistyczna moc, a która niszczy tylko w tobie to co boskie. Boskość jest dla ludzi odważnych, którzy napełniają się wielką wiarą i potrafią otworzyć w sobie wszystkie możliwości… dla ludzi napełnionych nadzieją, życzliwych, cierpliwych, którzy wzbogacają swoje dusze i dusze innych. Wiem, że ludzie potrzebują duchowego przewodnictwa, ponieważ tak byli nauczeni od pokoleń, w dodatku jest to łatwa droga, bo nie trzeba za dużo myśleć, ktoś nam podaje wszystko na złotej tacy… i owszem, przewodnicy duchowi są potrzebni, szczególnie obecnie, kiedy mamy aż tak wiele zaburzeń psychicznych i innych cierpień… nawet duchowi profesjonaliści są wystraszeni takim stanem ludzkich umysłów… bo jak dotąd nie widzieli takich duchowych kryzysów. I nie wiadomo jak tu reagować, jak to komuś powiedzieć, że nie tędy droga, ponieważ ten od razu się obraża, ponieważ w jego umyśle wykluł się już model osoby wyjątkowej… i nie każdy też chce słuchać takiego duchowego przewodnika, ponieważ każdy woli być tym wyjątkowym, niż tym przeciętnym, szarym człowieczkiem. Ale jest w tym i dużo racji, powinniśmy się starać być wyjątkowi, dążyć do boskości, ale każdy z nas musi zadbać sam o stan własnej duszy i musi wiedzieć, kiedy i po co sięgnąć… i tu potrzebny nam jest zdrowy rozsądek a nie słuchać tylko przekazań swoich duchowych liderów i narkotyzować swój umysł i serce ich komplemetami. Prawdziwi duchowi przewodnicy nie są komplemenciarzami, wręcz przeciwnie, ściągają nam z nosa nasze różowe okulary. Takie komplementy mogą spowodować wiele złego, nie tylko w duszy, ale i w całym życiu człowieka… i niestety taka osoba może za to zapłacić bardzo dużą cenę. Jest też niewskazane wymuszanie na innej osobie naszej własnej wiary czy narzucenia jej naszej indywidualnej drogi, jest to nadużyciem mocy naszego tworzenia… i druga sprawa, to my jesteśmy pociągani do odpowiedzialności za nasze wybory, a nie jakiś tam lider duchowy, na którego później często zwalamy nasze błędy. Wina za rzecz, wybór przykleja się do nas, jest to prawo wolnej woli. Ale, kiedy kogoś skrzywdzimy świadomie nasza dusza jest połączona z osobą, którą skrzywdziliśmy i wcześniej czy później ta krzywda jaką komuś wyrządziliśmy do nas wróci. I nie można powiedzieć, że zło nie istnieje… to taka igraszka z prawdą. Duchowa ścieżka jest konfrontacją naszego związku prawdy z kłamstwem… światła z cieniem… i najtrudniej nam samym przyznać się do tego, że każdego dnia na każdym kroku sami spotykamy cień i jakże często się nim zasłaniamy, aby tylko nie pokazać światu własnej prawdy… bo przecież dużo wygodniej jest wywalić światu cienie innej osoby, niż nasze własne.
Czym więcej ktoś ma w sobie cienia tym łatwiej mu przychodzi
oczernianie innych osób, a w dodatku oszałamia ich własną
miłością… bo łatwiej powiedzieć do tłumu: kocham was, niż
udzielić współczucia i miłości jednej osobie. Miłość to nie
puste słowa, to dzielenie się swoimi dobrami, to pomoc w
potrzebie (i nie trzeba tu pieniędzy)... bo wiele ludzi
płonie z bólu, cierpienia i żadne pieniądze nie rozwiążą ich
osobistych tragedii, oni potrzebują raczej naszych ciepłych
słów i wsparcia naszych ramion.
Wiele osób, aby tylko dowartościować siebie, pokazać, że są mądrzy i bardziej atrakcyjni, szukają innych o tych samych wartościach, ale nie po to, aby ich podziwiać, ale po to aby ich atakować. Ci ludzie przestali być sobą, zapomnieli o własnej wartości i tak naprawdę nie mają pojęcia kim naprawdę są. Czują tylko w sobie wewnętrzny apel, aby zaatakować taką osobę, która wyróżnia się z tłumu, chociaż ta nie zrobiła nic złego. Jesteśmy tym co sami stworzyliśmy… najczęściej zwykłymi ludźmi i nie ma w tym nic złego… i są tu między nami dusze, które są przewodnikami… dusze, które podnoszą wibrację tych słabszych i przeciętnych dusz. My wszyscy przekraczamy wiele klas w różnych szkołach życia. Tak nauczyciele jak i ich uczniowie cały czas się uczą i ta nauka nigdy się nie kończy… i nie ma czegoś takiego jak koniec naszej drogi duchowej… nie ma tego ostatniego poziomu. Światło jest niezwykle twórcze. A jak my ludzie mamy się do tego wszystkiego… większość wskazówek pochodzi z naszego wnętrza, ale są i wskazówki, które pochodzą od innych ludzi, przekazywane im telepatycznie przez anioły i innych duchowych przewodników z wyższych wymiarów, ponieważ wielu z tych zwykłych ludzi nie ma tak mocno rozwiniętych telepatycznych i intuicyjnych zmysłów. Tylko osoby duchowo wyżej rozwinięte potrafią uzyskać informacje z wyższych wymiarów i przekazać je światu zewnętrznemu. Z reguły to z tymi osobami kontaktują się istoty duchowe z wyższych wymiarów, które są dla nich tymi nauczycielami i posłańcami dla innych mniej rozwiniętych dusz. I każdy poziom to jest jakiś nasz stan bycia, my nie musimy nigdzie iść, lecieć… to jest pętla nieskończonego współtworzenia i nagle znajdujemy się w tym wyższym wymiarze bez żadnej podróży kosmicznej czy astralnej, odradzamy się jak feniks z popiołów, przyciąga nas w to miejsce światło miłości. I są na Ziemi przewodnicy, te iskry ze Źródła, które wręczają klucz do wyższych wymiarów przekazując nam ponadczasową wiedzę, mądrość i ucząc Boskich Prawd. Są to z reguły osoby, które rozpoznają Prawdę, ale nie uzurpują sobie, aby wszyscy szli w ich ślady. Nie dokonują karkołomnych prób, aby cały świat im uwierzył, a w dodatku zawierzył im swoje życie... to tylko od nas zależy, którą wybieramy drogę, ale na tej drodze musimy poznać, czy ona jest tą, o którą naprawdę nam chodzi, ponieważ na tej życiowej drodze musimy się wiele nauczyć, poznać, zrozumieć i nie jest to naszym celem, abyśmy byli zbawicielem całego świata a nawet Wszechświata, to jest potężne nieporozumienie. My przede wszystkim mamy zbawić samego siebie. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem jednym z tych duchowych przewodników, jestem świadkiem podnoszenia ludzkości na wyższe poziomy (niestety widzę też ich upadki), odsłonięto przede mną nie jedną tajemnicę życia widzialnego i niewidzialnego... i nie pytajcie mnie: dlaczego tak się stało, czy jestem tą osobą wybraną (jak to się najczęściej określa), czy jeszcze z innego powodu… ale nie staram się za wszelką cenę wszystkich ludzi obuwać w te buty i zbawiać cały świat… nie staram się wkładać wszystkich tych moich mądrości, doświadczeń w inne głowy, nawet tych mi najbliższych… wręcz przeciwnie, wielokrotnie bardzo boleśnie zrywam z nich zasłony ich cienia i budzę ich strumieniem zimnej wody. Ponieważ nie jestem tu po to, aby poprowadzić całą ludzkość do wniebowstąpienia… ja tylko naprowadzam ludzi na wiele tropów, które mogą być przydatne w ich rozwoju duchowym… ale to oni muszą być tymi tropicielami i sami muszą rozwiązać swoje problemy i sami muszą przekroczyć własne wymiary.
Vancouver
11 Feb. 2018
WIESŁAWA
|
Absolutnie nic nie jest tym, czym wydaje się być, ponieważ prawdziwa natura rzeczy pozostaje głęboko ukryta pod pozorami rzeczywistości.
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz