Alfabet komórkowy i Neuroteologia i duchowa transformacja: wskazówki w pracach Joela Goldsmitha

Zdjęcie użytkownika Wieslaw Matuch.

Alfabet komórkowy

     Końcowa uwaga do waszych naukowców, do tych, którzy eksperymentują z impulsami elektrycznymi, jako metodą stymulacji funkcji mózgu. Ostatnio odkryliście, że potraficie stymulować podobne do wzięć doświadczenia u ludzi, którzy w zasadzie ich nie doświadczyli.
     Najpierw chcielibyśmy wam wyszczególnić, że niektóre z podmiotów rzeczywiście doświadczyło wzięć, ale nie mieli świadomego wspomnienia z takiego spotkania. Nie przebadaliście właściwie waszych podmiotów testów przed eksperymentami (wykorzystując wspomniane wcześniej techniki regresji hipnotycznej), dlatego podmioty, które wcześniej rzeczywiście miały stłumione wspomnienia z wzięcia, uczestniczyły w eksperymentach, a zatem zanieczyściły one widoczne rezultaty eksperymentów.
    Po drugie, tak, możecie wytworzyć doświadczenia podobne do wzięć (lub innego percepcyjnego celu) stymulując elektrycznie lub chemicznie określone obszary mózgu, lub inne obszary neurologicznej, czy komórkowej struktury ciała. Wyniki waszych obecnych skażonych eksperymentów, interpretujecie tak, aby wskazać na to, że wszystkie przypadki wzięć to nieprawdziwe zdarzenia, reprezentujące albo "przysłonięte wspomnienia", zdarzenia umysłowe podobne do halucynacji, lub bezsporne oszustwa. Nic nie może być dalsze od prawdy.
     Pozwólcie, że powiemy wam tak - to, że potraficie stymulować faktyczne zdarzenie, nie znaczy, że nie może ono istnieć w swojej organicznej formie. Tylko, dlatego, że jesteście w stanie stymulować wrażenia podobne do wzięć, nie znaczy, że faktyczne zdarzenia wzięć nie istnieją, tak samo jak sfotografowanie modelu symulacji statku kosmicznego, nie udowadnia, że on nie istnieje. Fakt, że potraficie odtworzyć, lub skopiować efekt, nie udowadnia, ani nie daje do zrozumienia, że prawdziwy efekt, nie wydarza się naturalnie.
     W odniesieniu do manipulacji mózgu, za pomocą środków elektrycznych lub chemicznych, rzeczywiście potraficie wytworzyć wiele "fałszywych wspomnień" lub doświadczeń "podobnych do wirtualnej rzeczywistości". W chwili obecnej nie jesteście w pełni świadomi mechaniki gromadzenia i odzyskiwania pamięci komórkowej.
     Waszym naukowcom nie udało się uświadomić sobie, że każda komórka nie tylko gromadzi pamięć, w formie zakodowanych impulsów elektrycznych, ale również same kody tłumaczenia, kody symboli świetlnych Keylonta. Są to środki, za pomocą, których pamięć tłumaczona jest na dane sensoryczne, oraz środki przy pomocy, których wytwarzana jest iluzja trójwymiarowej rzeczywistości.
     Pozwólcie, że przyrównamy te kody symboli świetlnych Keylonta (lub "Ogniste Litery") do alfabetu, który jest wielowymiarowy, a jego czcionki zmieniają umiejscowienie, znaczenie, oraz dźwięk, w zależności od częstotliwości wymiarowej, z która wchodzą w relacje. Ogniste Litery tego "alfabetu" zgromadzone są w każdej komórce, każdego człowieka; jest to podstawa ludzkiego kodu genetycznego. Poprzez ten "komórkowy alfabet", impulsy energii elektromagnetycznej ustawiają się i uporządkowują, tak samo, jak słowa formowane są z kombinacji różnych liter waszego pisanego alfabetu. Słowa utworzone z literowego alfabetu, są nośnikami znaczenia. Słowa i alfabet same w sobie, nie są znaczeniem, lecz służą jako przewodnik, za pomocą, którego, znaczenie może zostać przeniesione z jednego miejsca w drugie. Zatem alfabet reprezentuje narzędzie, które wytwarza środek za pomocą, którego można dzielić lub wysyłać ideę, oraz percepcję.
     Teraz, w znaczeniu waszego alfabetu komórkowego, on również służy za narzędzie i nośnik znaczenia. Ogniste Litery reprezentują stałe kody elektromagnetyczne (wzorce kolejno ustawionych impulsów elektromagnetycznych), które można ustawić na wiele sposobów, aby uformować "słowa", lub wzorce kodów elektromagnetycznych, które mogą potencjalnie przenosić szeroki zakres znaczeń, jeśli złoży się je ze sobą w określony sposób. Tak, jak pisany alfabet posiada potencjał do przenoszenia bardzo prostych znaczeń, lub bardziej złożonych idei, tak samo alfabet komórkowy posiada potencjał do przenoszenia prostych lub złożonych znaczeń. Alfabet komórkowy zaprojektowany jest w ten sposób, że pozwala na utworzenie wielu "zdań" na raz. Kody elektromagnetyczne mogą być ustawione na wiele sposobów jednocześnie, aby utworzyć wielowarstwowe znaczenia - każde "zdanie" "wygłaszające oświadczenie" zgodnie ze swoim własnym prawem, ale jeśli zestawi się je razem z innymi "zdaniami", elementy przenoszą większe znaczenie, które jest "większe, niż suma jego części".
     Alfabet komórkowy przemawia wieloma językami jednocześnie. Jest to tak samo, jakby użyć pojedynczego alfabetu do utworzenia "słów i zdań" po francusku, angielsku, niemiecku i hiszpańsku (taka analogia z naszym przykładem), wszystkich na raz, z których każde przenosi znaczenie do "ludzi" (lub części organizmu), które tak się składa, że mówią tym określonym językiem. W przypadku ludzkiej biologii, każdy ze znanych wam pięciu "zmysłów", reprezentowałby zbiorowość, która mówi jednym z tych języków. Wszystkie zmysły używają tych samych Ognistych-Liter alfabetu, lub stałych wzorców impulsów elektromagnetycznych, ale każdy ze zmysłów przekłada na znaczenie, tylko te "zdania" (sznurki lub sekwencje wzorców impulsów elektromagnetycznych), które używają swojego naturalnego języka.
     Z chwilą, kiedy ciało otrzymuje te elektromagnetyczne "znaczenia", każdy ze zmysłów dalej tłumaczy to znaczenie na inne formy języka, które świadomy, umysł ludzki może pojąć. W ten oto sposób czuciowe dane waszego percepcyjnego doświadczenia, wprowadzane są do waszej świadomości. Zmysły służą jako "tłumacze językowi", tłumaczący zdania ze swojego ojczystego języka (oryginalnych sekwencji impulsów elektromagnetycznych, które odebrane zostały przez indywidualne ośrodki zmysłowe) na formę, z której wasz świadomy umysł, potrafi wyciągnąć znaczenie. Zmysły wzrokowe będą przesyłały znaczenia ukryte pod obrazami, zmysły słuchowe przesyłać będą znaczenia ubrane w dźwięki i tak dalej z pozostałymi zmysłami. Każdy zmysł wysyła do świadomego umysłu za pośrednictwem chemicznych, hormonalnych i neurologicznych systemów ciała, jeden aspekt znaczenia, wszystkie przetłumaczone na język, który świadomy umysł potrafi przetłumaczyć. Te "zdania znaczeń", wysłane przez zmysły napływają do świadomego umysłu jednocześnie, tworząc zbiorową interpretację znaczenia ludzkiego doświadczenia, jako postrzeganej rzeczywistości. Znaczenie tej rzeczywistości jest "większe, niż suma jego części". Na każdym kroku, tłumacz alfabetu Ognistych-Liter, oraz sam alfabet Ognistych liter pozostają jedynie jako przekaźniki tego znaczenia. Znaczenie przepływa przez kanały percepcji, ale nie jest ono "zamknięte wewnątrz alfabetu", ani "kombinacji jego słów".
     Kiedy stymulujecie określone obszary mózgu, takie jak podczas eksperymentów "fałszywych wzięć", wówczas ręcznie operujecie określonymi, wyrywkowymi częściami tego biologicznego systemu tłumaczenia. (Dokonujecie tego również, kiedy używacie określonych chemikaliów, oraz kiedy wykonujecie "terapie związane z pracą z ciałem", a także terapie stosujące świadome uwolnienie pamięci komórkowej). Komórki, które stymulujecie, rzeczywiście przełożą energię, lub impulsy elektryczne, jakie wysłaliście. "Alfabet" wewnątrz tych komórek, przetłumaczy ten impuls na dane percepcyjne, charakterystyczne dla poszczególnych kodów elektromagnetycznych Ognistych Liter, które wyrywkowo wybraliście. W eksperymentach takich, odbywa to się tak, jakbyście wyrywkowo "wyciągnęli litery z alfabetu", następnie rzucili je na stół i zdecydowali, że alfabet ten jest bez znaczenia, ponieważ nie możecie złożyć spójnych "słów" z liter, które wybraliście. Ignorujecie pozostałą część alfabetu oraz wielorakie poziomy tłumaczenia tego alfabetu, jakim jest on poddawany, gdyż łączy on wielorakie poziomy znaczenia w spójny obraz rzeczywistości.
    Kiedy stymulujecie mózg i wytwarzacie doświadczenia percepcyjne podobne do wzięcia, uzyskujecie dostęp do części tłumaczenia kilku "liter alfabetu". To w żaden sposób nie udowadnia, że inne przypadki wzięć nie są rzeczywiste, udowadnia to jedynie, że potraficie stymulować, czy też odtwarzać wersję tego doświadczenia za pomocą sztucznych środków, poprzez aktywację wrodzonego alfabetu komórkowego stałych wzorców kodów elektromagnetycznych.
   Podczas faktycznych wzięć przez UFO/Gości (oraz podczas zwyczajnego procesu tłumaczenia sensorycznego), cały alfabet i jego tłumaczenia wykorzystywane są przez Matriks Duszy i świadomość ciała z określoną intencją (lub w inteligentnie pokierowanym celu), a mechanika ich języka rozumiana jest przez tą inteligencję. W tych przypadkach alfabet wykorzystywany jest do przekazania znaczenia. Doświadczenie percepcyjne stworzone przez alfabet nie jest przypadkowe, ani bez znaczenia, tak jak podczas waszych eksperymentów. W ten sam sposób tworzona jest wasza iluzja trójwymiarowości stałej materii, z tą tylko różnicą, że do przenoszenia różnych znaczeń, wykorzystywane są inne "kombinacje słów" (wzorce sekwencji impulsów elektromagnetycznych). Faktyczne doświadczenia wzięć, są ni mniej ni bardziej realne niż percepcyjne doświadczenie trójwymiarowej rzeczywistości. W obu z nich udział bierze tłumaczenie doświadczeniowych informacji, które istnieją naturalnie, jako cząsteczkowe zgrupowania energii elektromagnetycznej, na symboliczne doświadczeniowe reprezentacje rzeczywistości, które istnieją jako wzorce energii. Powtarzamy: wasze doświadczanie trójwymiarowej materii, nie jest bardziej prawdziwe i wiarygodne, niż doświadczenia doznane podczas faktycznego spotkania z Gośćmi w trakcie wzięcia. Kropka. W istocie, oba są zaburzeniami mentalnymi, "halucynacjami", "hologramami" lub przysłoniętymi iluzjami, stworzonymi za pośrednictwem umysłu i ciała, aby dać wam percepcyjne zniekształcenie, które nazywacie trójwymiarową rzeczywistością. Ta rzeczywistość, w swoim rdzeniu, jest naprawdę energią, bez względu na to, jakie przebranie przywdziewa się. Wasz trójwymiarowy system, wydaje się wam całkiem realny, a wzięcia przez Gości, są faktycznie częścią tego systemu.
     Doświadczenia wzięcia przez Gości, oraz doświadczenia trójwymiarowo stałej materii, są oba tłumaczeniami rzeczywistości energii, jaka odbierana jest przez struktury kodów Keylonta ludzkiego organizmu. Oba są iluzjami, ale oba są całkiem dosłowne i realne. Aby dokładnie skategoryzować wzięcia przez Gości jako "nieprawdziwe, lecz wyobrażone", musielibyście również umieścić w tej samej kategorii, swoją trójwymiarową rzeczywistość.

     Chcemy wam zasugerować, że bylibyście znacznie większą pomocą dla siebie, oraz dla tych, którzy przychodzą do was po zrozumienie w odniesieniu do wzięć, jeśli przestalibyście postrzegać te doświadczenia, jako nieważne, bądź jako wskazania na brak równowagi umysłowej. W przypadkach związanych z wzięciami, w których macie do czynienia z brakiem równowagi umysłowej, to zazwyczaj wzięcie jest tym, które powoduje taki stan, a nie brak równowagi umysłowej powoduje iluzję wzięcia. Ludzie mający doświadczenia z wzięciami, nie są zazwyczaj chorymi umysłowo ludźmi, są oni "zwyczajnymi ludźmi mającymi niezwykłe doświadczenia". Aczkolwiek choroba umysłowa, w niektórych przypadkach, może być wynikiem traumy ze stłumionych, nie wykrytych, lub "spartaczonych" wzięć przez Gości. Jak już powiedzieliśmy wcześniej, bylibyście zwyczajnie zdumieni (a większość z was byłaby okropnie przerażona) liczbą "pacjentów" w waszych szpitalach psychiatrycznych i będących pod opieką psychiatryczną z powodu pozornie "typowych zaburzeń", którzy właściwie są ofiarami nie wykrytych wzięć. Zaburzenia umysłowe przejawiają się jako zupełnie "normalne", osobowość próbuje zrozumieć i przyswoić doświadczenie, dla którego nie posiada logicznych podstaw. Stany psychiczne sięgające od psychoz, po "syndrom rozdwojonej osobowości", a nawet samobójstwo, mogą tak przejawiać się, gdyż porwany stawia czoła wewnętrznemu terrorowi, na który pozornie nie ma wyjaśnienia. Jednakże my musimy podkreślić, że istnieje wyjaśnienie i przyczyna wielu, waszych widocznych zaburzeń umysłowych - otóż jest nią dosyć często wzięcie przez Gości.
     Zwracamy się do ludzi w waszych medycznych i psychiatrycznych społecznościach, jeśli naprawdę zależy wam na dobru waszych pacjentów, nakłaniamy was do szybkiego wprowadzenia technik diagnostycznych (wspomnianych wcześniej w tym rozdziale), aby zdiagnozować prawdopodobieństwo, a nie tylko możliwość, gdyż wzięcia dotyczą setek tysięcy waszych ludzi na całym świecie - nawet w przypadkach, które wydają się być "typowymi, klinicznymi" zaburzeniami - diagnostyka jest bezcennym narzędziem. Jeśli bowiem za przyczyną zaburzeń, kryje się wzięcie przez Gości, tradycyjne metody leczenia będą nieefektywne na dłuższą metę! Wykorzystywanie zaś terapii lękowej, w celu ukrycia symptomów, wytworzy chemiczną zależność wewnątrz ciała, która później uczyni metody przywracania pamięci, trudniejszymi do zastosowania. Powinniście również przebadać tych, którzy zostali już zdiagnozowani z większością "typowych zaburzeń", gdyż prawdziwe wyleczenie tych, którzy stali się ofiarami wzięć, może nastąpić jedynie poprzez właściwą diagnozę, oraz terapię przywracania i asymilowania pamięci. Jeśli troszczycie się o waszych ludzi, zacznijcie teraz rozwijać te techniki diagnozowania (badania -przyp. tłum.) i . zastosujcie je tak szybko, jak to tylko będzie możliwe.
     Ludzie doświadczający wzięcia przez Gości, nie potrzebują leczenia, a leczenie rozpoczyna się od osobistego szacunku. Przyklejanie takim osobom etykietek "świrów" i postrzeganie ich jako "chorych umysłowo", jedynie utrzymuje was ślepymi i krzywdzi tych ludzi, zamiast leczyć. Istnieje wiele dobrych terapeutów, którzy prawdziwie troszczą się o swoich pacjentów, a do was mówimy: "prosimy miejcie odwagę do otwarcia swoich umysłów na możliwości, które zasugerowaliśmy i rozpocznijcie inteligentne poszukiwania, które są potrzebne. Mówcie głośno o swoich odkryciach i odczuciach, w imieniu zawodowej integralności, oraz w imieniu swoich pacjentów. Otwórzcie serca na tych, którzy przychodzą do was ze swoimi "opowiadaniami" o wzięciach. Nauczcie się słuchać i nauczcie się uczyć. Ponieważ to właśnie sami porwani, są tymi, którzy przyniosą wam informacje, jakich potrzebujecie, aby pomóc tym ofiarom, nieświadomym zaistniałych wydarzeń, nawiedzających ich na poziomach podświadomych. Użyjcie swojej mądrości, aby odnaleźć tych nieświadomych swoich doświadczeń z wzięciami, gdyż świadomość jest pierwszym krokiem w kierunku uleczenia. Sugerujemy wam, abyście zaczęli od siebie, gdyż wielu z was jest również porwanymi, którzy muszą sobie to przypomnieć. Poszperajcie w tych wspomnieniach, stacjonujących w waszych ciałach i duszach, a możecie naprawdę odkryć istnienie tej duszy. Nauczcie się diagnozować i leczyć innych, najpierw diagnozując siebie i traktujcie innych z szacunkiem, oraz współczuciem, jakiego sami byście pragnęli. Teraz, cały nowy świat oczekuje na zbadanie.


John K. Simmons
Western Illinois University

http://wudhi.com/mysticism/jsg/simmons.htm


W ostatnim numerze Journal of the Society for the Study of Metaphysical Religion opisuję model służący duchowej transformacji w kontekście wyjaśnienia złożonej relacji między Mary Baker Eddy, inicjatorką ruchu Chrześcijańskiej Nauki oraz Emmą Curtis Hopkins. E.  C. Hopkins, o której często mówi się jako o “inicjatorce ruchu Nowej Myśli” - była jedną z pierwszych i najbardziej utalentowanych uczennic Mary Baker Eddy. Po opuszczeniu stajni swojej mentorki pogalopowała ku ruchowi Nowej Myśli, który był wówczas w swoim wczesnym stadium. (1)
Zamiast postrzegać te dwie utalentowane metafizyczki jako odrębne osobowości, prezentujące czasami sprzeczne punkty widzenia na naturę duchowej prawdy, zwróciłem uwagę na to, że Eddy i Hopkins są właściwie uosobieniem dwu nieuniknionych stadiów w procesie duchowej transformacji. W tym scenariuszu Eddy jest apokaliptycznym prorokiem, a Hopkins mistyczką stanowiącą przeciwwagę dla nieuchronnego dualizmu obecnego w apokaliptycyzmie Eddy wnosząc jednoczącą pewność opartą na doświadczeniu mistycznym.
Razem tworzą paradygmat Eddy-Hopkins, który wyznacza trzyetapowy proces niezbędny dla każdej autentycznej duchowej transformacji:
1) etap (stadium, faza) intuicyjny, podczas którego osoba zaczyna wyczuwać pozbawioną szwów tkaninę zjednoczonego istnienia, odrzucając narzucone sobie ograniczenia życia przeżywanego w obrębie dualistycznie postrzeganej struktury matrycy ego (ego matrix); (2)
2) wyraźnie apokaliptyczny dualistyczny etap – wypełniony cierpieniem i poświęceniem – podczas którego matryca ego pozostaje pod pełnym ostrzałem, a „świadomość umysł-mózg” jest przeprogramowywana, by mogła dostrzec zjednoczenie (wszystkość) poza maską ontologicznego dualizmu i różnorodności;
3) etap zjednoczenia, na którym ego-świadomość nie określa dłużej rzeczywistości, lecz świadomość sama w sobie staje się percepcyjnym przewodem dla tego, do czego XIX-wieczni metafizycy odnosili się jako do Boskiej Miłości. (3)
Paradygmat Eddy-Hopkins jest, oczywiście, poetyckim sposobem nazwania odwiecznego wyzwania, z jakim spotyka się metafizyczna pewność – ze skłonnością dualizmu do wślizgiwania się w najbardziej szczere poszukiwanie absolutnego jednolitego istnienia. Gdyby te wybitne duchowe wizjonerki przełomu XIX i XX wieku żyły dzisiaj, z pewnością byłyby pierwszymi, które wskazałyby, że – fizycznie czy metafizycznie – nie są syjamskimi bliźniaczkami. Mimo to, chociaż Eddy i Hopkins nie są jedną osobą czy też częściami tej samej osoby, właściwa dla każdej z nich metafizyczna prawda wskazuje dokładnie proces  zachodzący w tej podróży od ego do wszystkości.
Historycznie rzecz ujmując Chrześcijańska Nauka wyposażyła przyszłych, początkujących metafizyków w doktrynalnie bezpieczną instytucjonalną strukturę dla dokonania pracy na pierwszym i drugim etapie w procesie duchowej transformacji. Jednakże wygląda na to, że  prawdziwie śmiali poszukiwacze, jak Emma Curtis Hopkins, występowali z tego ruchu, niekoniecznie przez złośliwość czy z niechęci, ale dlatego, że osiągnęli etap doświadczenia jedności obiecany przez macierzystą religię. To tak, jakby w obecności boskiej jedności Chrześcijańska Nauka jako religia znikała sama z siebie w naturalny sposób. Albowiem w obecności Boga bycie „chrześcijańskim” czy „naukowym” nie ma racji bytu.
W tym artykule chciałbym się zająć jeszcze innym sławnym byłym chrześcijańskim naukowcem, Joelem S. Goldsmithem, który opisał swoje własne wejście w mistyczną jedność jako Drogę do Nieskończoności. Goldsmith jest szczególnie interesującą postacią, gdyż na przestrzeni 16 lat był jednym z najbardziej wziętych praktyków Chrześcijańskiej Nauki i miał wyjątkowo dobre stosunki z często konfliktową Radą Dyrektorów Kościoła-Matki w Bostonie. A jednak zdecydował się opuścić organizację Chrześcijańskiej Nauki nie z powodów doktrynalnych czy instytucjonalnych kwestii, ale dlatego, że osiągnął stan jedności /etap zjednoczenia (etap 3) i z tego powodu nie potrzebował już dłużej rygorystycznych metafizycznych obozów dla początkujących studentów Chrześcijańskiej Nauki, ażeby wyrazić czy doświadczyć metafizycznej prawdy. (4)
Czy jest możliwe pełniejsze zrozumienie, dlaczego poważni metafizyczni poszukiwacze jak Hopkins i Goldsmith, tak wiele zaczerpnąwszy z Chrześcijańskiej Nauki, odeszli z ruchu? Rozwijająca się obecnie neuroteologia może wyjaśnić, jak duchowa transformacja wpływa na „przeprogramowanie mózgu” (“brain retraining”), ażeby można było uwolnić się od matrycy ego (ego matrix), podnieść świadomość na wyższy poziom i doświadczyć jedności całego istnienia (the allness of being).

Neuroteologia

 

Podczas gdy neurolodzy i psycholodzy badali różnorodność ludzkich doświadczeń przez całe dekady, „neuroteologia” otworzyła powszechną dyskusję wiadomością z okładki Newsweeka w maju 2001 roku. W artykule Bóg i mózg: jak podłączeni jesteśmy do duchowości przedstawiono fascynujące odkrycia badaczy takich jak dr Andrew Newberg z Uniwersytetu w Pensylwanii i jego nieżyjący już kolega Eugene D’Aquili. W swoich pionierskich staraniach zrozumienia relacji między ludzkim mózgiem i duchowym doświadczeniem, Newberg i D’Aquili wykorzystali dane obrazujące zachowanie się mózgu medytujących tybetańskich mnichów buddyjskich i sióstr franciszkanek pogrążonych w głębokiej modlitwie, by objaśnić mistyczne doświadczenie. (5)
Zdumiewających odkryć dokonano, gdy zaczęto stosować potężną technologię skanowania mózgu i przedstawiania obrazu jego pracy, technologię, która z maksymalną dokładnością zbadała obszary mózgu mające swój udział w mistycznej transcendencji. (6)
Z perspektywy religii metafizycznych, najbardziej prowokacyjne jest uświadomienie sobie faktu, że po to, by mogło się pojawić mistyczne doświadczenie, te części mózgu, w których powstaje silne uczucie odrębnego istnienia (ego), muszą „ucichnąć”. Innymi słowy, neurologiczne studia dostarczają naukowego dowodu na zachodzenie owego starożytnego procesu w każdej autentycznej duchowej przemianie – mistyczne doświadczenie powstaje w chwili, gdy świadomość ego słabnie. Zilustrowany kolorową grafiką rozmaitych części ludzkiego mózgu artykuł w Newsweeku prezentuje „mapę” opartego na neurologicznej interpretacji mistycznego doświadczenia.
Ażeby poczuć jedność z wszechświatem, normalny zespół obwodów elektrycznych mózgu musi zostać przerwany. Zostało to krótko ujęte w interpretacji zawartej w artykule w Newsweeku ze wskazaniem na kluczowe zmiany w funkcjonowaniu mózgu w sposób następujący: „Aktywność w amygdali, która monitoruje środowisko w poszukiwaniu zagrożeń i rejestrując strach, musi zostać wygaszona. Obwody ciemieniowe, które pozwalają orientować się w przestrzeni i zaznaczają ostry podział między osobowością a światem muszą się uspokoić. Obwody czołowe i skroniowe, które wskazują czas i generują samowiedzę, muszą się odłączyć.” (7)
Obecne badania w zakresie neuroteologii odsłaniają stopień, w jakim świadomość, po części, stanowi fizjologiczne połączenie między mózgiem a umysłem. Rozmaite części mózgu kierują autonomicznym systemem nerwowym w całym ciele. Ażeby przetrwać, każdy gatunek potrzebuje interpretować zmysłowe stymulacje i podejmować wspomagające życie decyzje wiążące się z odżywianiem, schronieniem, łączeniem się w pary i wszystkie inne podstawowe czynności obliczone na przetrwanie.
 „Umysł” powstaje w niezwykle złożonych wzajemnych połączeniach między autonomicznym systemem nerwowym i wyższymi strukturami nowej kory mózgowej. Krótko mówiąc, mózg czyni umysł (brain makes mind). Neuberg i D’Aquili podsumowują to połączenie w ten sposób:
Mózg jest zbiorem fizycznych struktur, które gromadzą i przetwarzają zmysłowe, poznawcze i emocjonalne dane; umysł jest fenomenem myśli, pamięci i emocji, które wyłaniają się z postrzeżeniowych procesów mózgu. (8)
Nasze emocje mogą przechowywać klucz do rozumienia duchowych doświadczeń. System limbiczny (odpowiada za emocje i popędy), łącznie z hypothalamusem (podwzgórze), amygdalą (ciało migdałowate) i hipokampem (struktura w mózgu odpowiedzialna za kierowanie wiadomości do pamięciowego magazynu) nadają emocjonalny walor wszystkim przychodzącym stymulacjom. Ciekawe, że trzy podstawowe sekcje mózgu systemu limbicznego kształtują najstarsze, prymitywne partie mózgu, a jednocześnie razem wywierają ogromny wpływ na autonomiczny system nerwowy nie mówiąc już o procesie, poprzez który „mózg czyni umysł”. W informacyjnej wymianie życia system limbiczny umieszcza przetrwanie jednostki – co jest dobre dla mnie – ponad wszystko inne. Poczucie „siebie” tworzone przez tę koncentrującą się na ego interpretację, tj. interpretację przetrwania, zawiera energię biochemiczną, która podtrzymuje matrycę ego. Osiągnięcie etapu trzeciego, pewności zjednoczenia (unitive certainty), w procesie duchowej transformacji opisanej powyżej, zdecydowanie wymaga uwolnienia się od świadomości ego. (Podobnie jak u Neo i jego przyjaciół w popularnym filmie Matrix, celem jest wyswobodzenie się od matrycy ego.)
            To przejście z perspektywy neurologicznej wymaga nadzwyczajnej uwagi i obserwacji “naturalnego” funkcjonowania emocjonalnego umysłu, procesu poprzez który system limbiczny przypisuje znaczenie otrzymywanemu bodźcowi. Prymitywna funkcja interpretacyjna systemu limbicznego jest zorientowana na ego i umieszcza nas w obrębie trybu odrzucenie-akceptacja w interpretowaniu rzeczywistości. „To jest dla mnie dobre, to jest dla mnie złe.”
Według badań neurologicznych dwa ważne operatory poznawcze pracują razem w procesie transformowania otrzymywanego bodźca przez mózg/umysł. Operator przyczynowy natychmiast wyszukuje i pracuje nad przyczyną otrzymanego bodźca w przepływie świadomości chwila po chwili. Operator dwójkowy organizuje otrzymany złożony bodziec w spolaryzowane biegunowo przeciwieństwa. Ta funkcja interpretacyjna mózgu/umysłu wydobywa się z najbardziej pierwotnych części mózgu, interpretuje dane według porządku przetrwania i jest zdecydowanie dualistyczna. (9)
Wiedza od-do, prosta funkcja dwójkowego operatora, jest ważna podczas nawigowania przez materialny świat, ale twórczość biegunowych opozycji także niesie ważne emocjonalne sygnały, zwłaszcza, gdy wchodzą w grę abstrakcyjne koncepty. W ten sposób, mitycznie, teologicznie i politycznie ludzkie istoty są tak podłączone, by tworzyć dualistyczne struktury poznawcze dla wyjaśnienia i radzenia sobie z trudnymi do wyjaśnienia doświadczeniami śmierci, cierpienia i zmiany.
Według analizy Newberga proces szukania odpowiedzi na najbardziej kłopotliwe pytania stanowi źródło wszelkiej ludzkiej mityczno-religijnej aktywności. Na przykład wykraczająca poza kulturowe granice dominacja apokalipsycyzmu w systemach ludzkich religii jest tylko jednym przykładem przyczynowego i dwójkowego operatora, pracujących wspólnie, generujących dualistyczną interpretację rzeczywistości, która miała i ma przeogromny wpływ na ludzką świadomość i tym samym na ludzkie zachowanie. „My” przeciw „nim” staje się centralnym punktem świadomości i religijne systemy mogą jedynie odzwierciedlać to głęboko zakorzenione neurologiczne napięcie.
Polityczne systemy także odzwierciedlają dwójkową aktywność poznawczą. Wojna, dominująca w społecznym doświadczeniu człowieka, może być właściwie kulturowym rytuałem dla uwolnienia egzystencjalnego lęku, gdzie „inny” zawsze jest usytuowany jako zagrożenie w dwójkowych scenariuszach politycznych. Smutne jest to, że mit, historia i biochemia odnajdują się nawzajem na niezliczonych polach krwawych bitew Armagedonu. Abstrahując od politycznych rozważań, duchowa transformacja, prowadząca do „Świętego Graala” absolutnego zjednoczonego istnienia (the “Holy Grail” of absolute unitary being) wymaga „przestrojenia” (“retraining”) mózgu w taki sposób, żeby otrzymywany bodziec nie był automatycznie przepuszczany przez prymitywny, dwójkowy operator, to interpretacyjne „oko”, które „widzi” świat pełen strachu i niebezpieczeństwa.  
W obrębie systemu “ja kontra inni” w postrzeganiu świata, neurologicznie generowanego przez matrycę ego, emocjonalna ocena koreluje z przetrwaniem. Nauka o mózgu ukazuje, że emocje są psychologicznymi przejawami świadomości i że nie ma sposobu, by uciec od  procesu: „Jestem świadomy, dlatego czuję” – z przeproszeniem Kartezjusza.
Świadomość zasadniczo jest neutralna, ale w kombinacji z całym systemem umysł-ciało większość ludzkich istot przypisuje jej emocjonalną cechę opartą na przetrwaniu, co zaśmieca czystą świadomość samoograniczającym konceptem.
Newberg i D’Aquili przyjmują, że umysł generuje samoświadomość poprzez proces reifikacji. Z neurologicznej perspektywy reifikacja „odnosi się do mocy umysłu nadawania znaczenia i substancji swoim własnym wyobrażeniom, myślom i przekonaniom oraz do uważania ich za znaczące.” (10)
Kiedy mózg niemowlęcia rozpoczyna swój rozwój, dziecko zaczyna dostrzegać różnice między światem zewnętrznym – światem, który „przydarza się dziecku” – i wewnętrzną rzeczywistością własnej jaźni. „Samoświadomość” rozwija się jako myśli, emocje, wspomnienia, znajome otoczenie, kochający rodzicie i tym podobne, i jest reifikowana (uprzedmiotowiana), stając się częścią osobowej jaźni, która jest oddzielona od zewnętrznego świata. Trudno sobie wyobrazić, jak ludzka istota mogłaby funkcjonować bez pewnej podstawowej dozy samoświadomości. Jednakże osobowe ja, tak niezbędne dla przetrwania, zdaje się krzepnąć w coś na kształt nieprzenikalnej twierdzy oddzielającej owo ja od wszystkiego innego.
Ma się wrażenie, że ludzie przesadzają z reifikacją osobowej egzystencji, co skutkuje tym, że w świadomości zagnieżdża się matryca ego. Dalszy rozwój zdolności postrzegania mózgu, wyrastający z dziecięcego sposobu widzenia świata, prowadzi do utworzenia zbioru elementów składowych – biochemicznych, mentalnych, fizjologicznych, wyobrażeniowych, emocjonalnych, zmysłowych itd. – który wzmacnia poczucie oddzielnej egzystencji, czyli ego. Jednakże ludzkie istoty dochodzą do błędnego poczucia odrębnego istnienia własnej jaźni, a istnieć w matrycy ego oznacza doświadczanie egzystencjalnej pustki i wejście w świat potrzeb.
I tak oto mamy do czynienia z podstawowym duchowym dylematem. Matryca ego utwierdza się, ponieważ ludzie szybko się uczą jak zapełniać egzystencjalną pustkę. Od chwili przebudzenia się rano do ostatniej myśli tuż przed snem, ego interpretuje wszystkie doświadczalne zjawiska według porządku przetrwania. Na jednym końcu tego porządku znajduje się zagrożenie indywidualnego przetrwania, na drugim końcu znajdują się przyjemne zjawiska, sprzyjające indywidualnemu przetrwaniu. Umysł racjonalny wspiera i usprawiedliwia każdą decyzję, która umieszcza ego bliżej przetrwania, co notorycznie generuje emocje strachu i braku poczucia bezpieczeństwa, gdy ego znajdzie się w sytuacjach życiowych zagrażających indywidualnemu przetrwaniu. Notorycznie jest tu słowem właściwym.
Tożsamość, jaką stwarzamy wokół dążenia do indywidualnego przetrwania jest wspierana przez stały dopływ usprawiedliwień i racjonalizowania, generowanych przez bardziej prymitywne części mózgu i podtrzymywana przez wewnętrzne niekończące się argumenty wypływające ze zorientowanych na ego interpretacji rzeczywistości. Objawienie, jakiego doznał Budda wyprzedza neuroteologię o 2500 lat, a pomimo to egzystencjalnie było prawdziwe: pragnienie prowadzi potężne ludzkie dążenie do przetrwania, by znaleźć to, co może je zaspokoić - osiągnąć to i „posiąść to”. Jak na ironię, wręcz tragiczne jest to, że sukces w zaspokojeniu generowanego przez ego pragnienia, jedynie zwiększa przenikliwe poczucie oddzielnego istnienia – ego. Cykl spełniania pragnień tak naprawdę pogarsza stan świadomości oddzielenia, wzmacniając w ten sposób matrycę ego. Matryca ego może zostać przekroczona wyłącznie dzięki ustaniu pragnienia. Tyle że „pragnienie” jest silnie połączone z przetrwaniem.
Czy ludzkie istoty są skazane na życie w cierpieniu? Czy ich przeznaczeniem jest krótka i brutalna egzystencja w biochemicznym, wygenerowanym przez mózg piekle? Tak mogłoby wyglądać, gdyby nie instynkt kierujący w stronę duchowej transformacji. Wielcy duchowi nauczyciele, mistycy, a nawet współcześnie żyjący ludzie, którym dane było doświadczyć mistycznego przeżycia, mówią o przekroczeniu ograniczenia matrycy ego. Jest nieomal nieuniknione, że język metafizycznej transcendencji zawierać będzie słowa takie jak Bóg, miłość i świadomość dla opisania wędrówki z dualizmu ku absolutnemu zjednoczonemu istnieniu. Metafizycy wszelkich typów i teologicznej różnorodności prawdopodobnie zgodzą się z tym, że Bóg jest miłością.

Metafizyczny język transcendencji*:

Bóg, miłość i świadomość

 

Jak neuroteologia zarysowuje barwy znaczeniowe tych istotnych wyróżników transcendencji? W artykule zamieszczonym w Chicago Tribune, zatytułowanym Wszystko w twojej głowie, Ronald Kotulak bada, jak mechanizm funkcjonowania mózgu – miliardy neuronów komunikujących się poprzez biliony synaps – skutkuje świadomością. Pisze: „Istotną wskazówką – która pojawia się w pracach fizyków, biologów i neurobiologów – jest konstatacja, że wszystko wymienia informację między sobą… materia i energia wymieniają się informacją, ażeby zmieniać swoje stany, od cząsteczek poczynając po atomy, a następnie gwiazdy, planety, galaktyki i istoty żyjące. W tym sensie świadomość jest właściwością wymiany informacji.” (11)
Połączenie między świadomością a wymianą informacji jest pomocne w porządkowaniu wspomnianego wcześniej procesu duchowej transformacji. Rozpatrzmy połączenie między świadomością, nieuchwytnym słowem „miłość” i „Bogiem”. Neurobiolodzy mówią nam, że mózg jest złożonym fizjologicznym komputerem, który jest uzależniony od biochemicznych interakcji, ażeby zajmować się informacyjną wymianą, czyli życiem. Jeśli wszystko, co istnieje, staje się tym, czym jest, poprzez proces wymiany informacji, to energia twórcza, z której wyłania się „Istnienie” jest energią relacji (odniesienia).
Energia relacji (odniesienia) istnieje w postaci hologramu we wszystkich zjawiskach jako świadomość, energia twórcza kosmosu. Energia uwolniona w nieprzewidywalnych relacjach tworzy dynamikę świadomości, wyłaniającej się z biochemicznej wymiany informacji życia. Energia relacji (odniesienia) zmusza pierwsze, powstałe po Wielkim Wybuchu elektrony wodoru, by tańczyły (odnosiły się, wymieniały informacje) z elektronami tlenu. Jako „świadomość” jest to ta sama energia, która wyposaża w moc cząsteczki DNA, wprawia w wirowanie planety w milionach galaktyk, matkuje słońcu i księżycowi, i nakłada uśmiech na pyszczek jamnika.
Okazuje się zatem, że Bóg (a wirtualnie wszystkie inne językowe koncepty Bóstwa) jest energią relacji (odniesienia). Energia odniesienia jest nieuchwytnym „Twórcą”. I tu jest właśnie odpowiedź na zagadkę wyrażoną w następującym pytaniu: „Kim jest ten, który stworzył wszystko oprócz siebie?” (“What is the creator of all things but nothing in and of itself?”), „Co jest immanentne i transcendentne jednocześnie?” “Co jest wszystkowiedzące, wszechmocne i wszechprzenikające, w czym żyjemy, ruszamy się i mamy swoje istnienie, ale wykraczające poza wszelki język i wszelkie koncepty?”  
Powiedzieć, że “Bóg jest miłością” znaczy nadać emocjonalną wartość miłości transcendentnemu, duchowemu doświadczeniu boskości. „Miłość” jest wytwarzana jako energia relacji (odniesienia) przez życie, będące wymianą informacji. Miłość jest również emocjonalnym wskaźnikiem hologramicznego rezonansu (hologramic resonans) z boskością, ponieważ miłość, jako świadomość, jest jedyną autentyczną jaźnią (jedynym autentycznym ja). Nie blokowane przez matrycę ego Istnienie/Świadomość swobodnie wymienia energię miłości, a doświadczenie rezonowania z tą energią, w ujęciu wielkich mistyków wszystkich tradycji religijnych, oznacza nieopisaną błogość i szczęśliwość.
Banałem jest już nieomal porównywanie mistycznego zjednoczenia z romantycznym pojęciem „zakochania się”.  Wciąż jednak zauroczenie dostarcza najbardziej powszechnego ludzkiego doświadczenia relacji między „miłością” a „poczuciem ja”. Możliwość wzrostu  „energii odniesienia” zwiększa się,  kiedy miłość rośnie. Zakochanie się oznacza, że przynajmniej czasowo ochronne „pole siłowe” matrycy ego maleje. Być zakochanym znaczy dzielić to samo „istnienie” i początkowe stadium tego doświadczenia wprowadza w stan euforii.
Im więcej ktoś jest “zakochany”, tym więcej dróg się otwiera dla wyrażenia energii relacji (odniesienia) w ramach zawsze obecnej wymiany informacji życia. Literatura romantyczna wysławia piękno świata, kiedy to kochankowie nagle odnajdują siebie doświadczających nowych i ekscytujących poziomów wymiany energii, która zdaje się przenikać wszelkie życiowe doświadczenia. Życie naprawdę odczuwa się wówczas pełniej, kompletniej i zdecydowanie bardziej zadowalająco. Na początku nawet dokuczliwe poczucie egzystencjalnej pustki uspokaja się. Wszystko „wygląda” piękniej, życie jest dobre, jest czas, by się „zatrzymać i powąchać róże”, kiedy jest się „zakochanym”.
Niestety, “odkochiwanie się” zdarza się równie łatwo na tym prostym poziomie doświadczalnym. Mimo to w obrębie romantycznej miłości są ciekawe kierunkowskazy, które wskazują duchowym poszukiwaczom właściwy kierunek.
Jak właściwie mózg jest “przestrajany”, ażeby podnieść poziom świadomości odłączając ją od matrycy ego i wprowadzając ją w hologramiczny rezonans z boską miłością? Z przykładu romantycznej miłości wynika, że „świadomość”, rozumiana jako energia relacji (odniesienia), sugeruje „poczucie siebie”. Miłość jako świadomość może być stanem, w którym życiowa wymiana informacji wędruje swobodnie bez ograniczających barier matrycy ego.
Duchowa transformacja zatem rządzi uwolnieniem świadomości. Miłość jest wyrazem wolności - wolności, która dostraja się i współtworzy jako niezbędna, integralna część świadomości, twórcza energia relacji (odniesienia) Istnienia. Z tego powodu wolność jest tak fundamentalną częścią ludzkiego doświadczenia i atrybutem naszej wspólnej ludzkiej egzystencji, która powinna być hołubiona, pielęgnowana i ochraniana.
Skoro miłość jest wymianą energii relacji (odniesienia) i jest w harmonii z najprawdziwszą esencją świadomości, jest zawsze obecna. Osadzona w miłości wszelka idea, akcja, intencja czy twórcza ścieżka jest też zharmonizowana; natura i pielęgnowanie obejmują wciąż wirującą, zawsze ewoluującą helisę stawania się. Jak potwierdzają mistycy, Bóg jest tak obecny, jak obecny będzie zawsze.
Archetypowe mity i transformujące rytuały obecne we wszystkich religijnych tradycjach są wzmacniane przez ich wewnętrzną zdolność pomniejszania ego i otwierania drzwi postrzegania na wyższy, pełniejszy poziom miłości. Neuroteologia ostatecznie wspomaga jedną z najbardziej wzmacniających realizacji, jaka wyrasta z metafizycznej religii, zwięźle ujętej przez Mary Baker Eddy w jednym z jej najpopularniejszych stwierdzeń: „Boska Miłość zawsze zaspokaja i zawsze będzie zaspokajać każdą ludzką potrzebę.” (12)

 

Dlaczego metafizyczne “prawdy” nie działają:

historia Mary Baker Eddy

 

Wracając do “procesu duchowej transformacji” wspomnianego na początku: jak to jest, że niektórzy metafizyczni myśliciele znajdują drogę do absolutnego zjednoczonego istnienia, podczas gdy inni pozostają w pułapce generowanego przez ego dualistycznego metafizycznego systemu, nawet gdy głoszą “wszystkość Boga”? W historii metafizycznej religii w Ameryce zdarzają się przypadki, gdy natchnieni chrześcijańscy naukowcy spędzają owocny czas w obrębie instytucjonalnej kreacji Mary Baker Eddy, a następnie odchodzą ku bardziej mistycznemu, zdecydowanie mniej instytucjonalnemu sposobowi wyrażenia metafizycznej prawdy. Emma Curtis Hopkins podróżowała tą drogą i to samo uczynił Joel S. Goldsmith.
 Co ten historyczny wzorzec mówi o Chrześcijańskiej Nauce? Pozytywna jej strona jest taka, że nauczanie Mary Baker Eddy zapoczątkowuje proces „przestrajania mózgu” u wszystkich poważnie myślących studentów. Od chrześcijańskiego naukowca wymaga się, by „znał prawdę”, gdy konfrontowany jest z ograniczającymi go sytuacjami, takimi jak choroby, niedostatek czy śmierć. Z neurologicznego punktu widzenia znajomość prawdy oznacza otwarcie nowego obszaru interpretacyjnego w mózgu, tak, by postrzegający poczuł „doskonałość” energii relacji (odniesienia) jako Boską Miłość. Negatywna strona pojawia się wówczas, gdy Mary Baker Eddy tworzy „fałszywy dualizm” upierając się przy tym, że świat materialny jest nierzeczywisty. Choć stwierdza wszystkość Boga, to tworzy wysoce dualistyczne, doktrynalne wyznanie wiary – to, które musi być powtarzane na wszystkich nabożeństwach Chrześcijańskiej Nauki.       
 „Nie ma życia, prawdy, inteligencji ani substancji w materii. Wszystko jest nieskończonym Umysłem i jego nieskończoną manifestacją, gdyż Bóg jest wszystkim we wszystkim. Duch jest nieśmiertelną Prawdą, materia jest śmiertelnym błędem. Duch to rzeczywiste i wieczne, materia to nierzeczywiste i doczesne. Duch to Bóg, a człowiek to jego obraz i podobieństwo. Dlatego człowiek nie jest materialny, człowiek jest duchowy.” (13)
Utrzymywanie, że wszystko jest duchowe, a materia jest nierzeczywista, nie jest tym samym, co doświadczanie jedności materii i ducha. Tak mocne stwierdzenie odnośnie iluzorycznej natury materii u wielu chrześcijańskich naukowców zrodziło przytłaczające uczucie poznawczego dysonansu.
Pomimo duchowej przenikliwości jednostki mózg przeznaczony jest do tego, ażeby interpretować świat w obrębie zdecydowanie materialnych ram postrzegania. Jeśli świat materialny nie jest rzeczywisty, ale wygląda na taki, to materialne postrzeganie staje się wrogiem zasadniczej prawdy, a wówczas mamy do czynienia z klasycznym, apokaliptycznym dylematem osadzonym w metafizyce Chrześcijańskiej Nauki. Jak w ostatniej bitwie w filmie Matrix – Rewolucje pomiędzy Neo i Smithem, duch nie może być „wszystkim-we-wszystkim” dopóki materia, nawet iluzoryczna, nie zostanie unicestwiona. 
Z całą pewnością ta mądra i duchowo natchniona kobieta doświadczała momentów absolutnego zjednoczonego istnienia i pisała z przekonaniem o mistycznym pokoju. Jednakże w jej wyrażaniu na zewnątrz duchowego wewnętrznego wglądu – co jest ewidentne w jej instytucjonalnym i teologicznym usztywnieniu – zdaje się ona wahać między etapem drugim a trzecim w procesie duchowej transformacji.
Istnieje możliwość prześledzenia tego wahania dzięki analizie różnych twórczych metod, poprzez które próbowała ona wyrazić swoją duchową realizację. W chwilach spokoju wybierała pisanie wierszy, które stały się tekstami jej najpopularniejszych hymnów. W tym sposobie – pisaniu hymnów – daje się wyczuć wewnętrzny spokój, rozwiązanie dręczących przeciwieństw i zdecydowany rezonans z energią relacji (odniesienia). Neurologicznie rzecz ujmując, spokojna modlitwa uciszała biochemiczne interakcje, które kreują ego, otwierając te części mózgu, które postrzegają wzajemne połączenie i wszystkość.
Jednakże, gdy Eddy zwraca się ku teologii, prawie nieuchronnie zaczyna się wahać i jej twórczość przybiera zdecydowanie dualistyczny, wręcz apokaliptyczny ton. (14)
„Diabeł” w jej apokaliptycznym scenariuszu to oczywiście “materia”. Jeśli wszystko jest duchem, to w jaki sposób radzimy sobie z materialnym światem, który – czy nam się to podoba czy nie – wyraźnie dostarcza nam mocnych świadectw na to, że jest rzeczywisty? Chociaż intencją jej Naukowego twierdzenia bytu jest wyrażenie wszystkości, tak naprawdę tworzy ona wysoce dualistyczną, apokaliptyczną ontologię, w której duch i materia pozostają w konflikcie. Złośliwy zwierzęcy magnetyzm, śmiertelny umysł czy błąd – to terminy, jakich używa, żeby opisać złą siłę mentalną, która nie ma mocy, a jednak zdaje się dręczyć ludzkie istoty, jak jakiś diabeł z kopytami. Jak wynika z Nauki i zdrowia cofa to praktykującego chrześcijańskiego naukowca w dualistycznej zawierusze apokaliptycznej bitwy.
Zwierzęcy magnetyzm nie ma naukowej podstawy, gdyż Bóg rządzi wszystkim, co jest rzeczywiste, harmonijne i wieczne, a Jego moc nie jest ani zwierzęca ani ludzka. Ponieważ podstawą zwierzęcego magnetyzmu jest wierzenie i to wierzenie jest zwierzęcym wierzeniem, w Nauce zwierzęcy magnetyzm, mesmeryzm czyli hipnotyzm jest czczą negacją, nie posiadającą ani inteligencji, ani mocy, ani rzeczywistości, a w ludzkim zmyśle stanowi on nierzeczywiste pojęcie tak zwanego śmiertelnego umysłu. (15)
Gdy lider religijnej organizacji twierdzi, iż materia nie jest rzeczywista, stawia ogromne poznawcze wyzwanie przed swoimi wyznawcami. Być może ten „metafizyczny koan” pomaga w procesie przestrajania mózgu i ewolucji świadomości, ale dla wielu zdegustowanych byłych chrześcijańskich naukowców nierzeczywistość materialnego świata jedynie otwiera puszkę Pandory pełną egzystencjalnych wątpliwości i utrapienia. (16)
Inni wyznawcy, jak Joel Goldsmith, spożytkowali Chrześcijańską Naukę jako stopień w drabinie ewolucji duchowej prowadzącej, w przypadku Goldsmitha, do najbardziej klarownego, najbardziej przejrzystego pisemnego wyrażenia absolutnego zjednoczonego istnienia w całej metafizycznej literaturze.
Zanim przejdziemy do analizy pracy Goldsmitha, zatrzymajmy się przy neuroteologii, która wskazuje na nieco inny, mniej optymistyczny powód powracania Mary Baker Eddy do dualizmu akurat w momencie, w którym osiągała wrota poczucia jedności. Znowu chodzi o potężny, emocjonalny czynnik w połączeniu mózg/umysł. Nie potrzeba posiadać wysokiego stopnia naukowego w psychologii klinicznej, ażeby wykryć rodzinne korzenie ontologicznego dualizmu w jej zetknięciu się z religią w okresie dzieciństwa.
Kalwinistyczna doktryna o przeznaczeniu porusza do głębi i przytłacza dwunastoletnią Eddy, przez co poddaje się ona jednej z jej częstych „gorączek”, podczas których odzwierciedla  duchowy wpływ swoich rodziców:
Nieustępliwa, sroga teologia mojego ojca podkreślała wiarę w dzień sądu ostatecznego, w groźbę niekończącej się kary i brak litości ze strony Jehowy dla niewierzących. I o tych rzeczach powiedział teraz, mając nadzieję uratować mnie od budzącej strach herezji. …Moja matka, zwilżając moje płonące skronie, zachęcała mnie, żebym polegała na miłości Boga, która przyniesie mi ukojenie, jeśli zwrócę się do Niego w modlitwie jak to miałam w zwyczaju, szukając Jego przewodnictwa. Modliłam się i miękkie ciepło nieopisanej radości ogarnęło mnie. Gorączka minęła, a ja wstałam i ubrałam się czując się całkiem zdrowa. Matka to widziała i była zadowolona. (17)
Przyglądając się, jak Eddy budowała koncept Chrześcijańskiej Nauki i instytucjonalizowała ją, można odnieść wrażenie, że nigdy nie „opanowała” ona wpływu rodziców. Przyjęła raczej w siebie ich nie dające się połączyć punkty widzenia na naturę boskości jako biegunowe, bazujące na o wiele bardziej prymitywnym porządku przetrwania, co pociągnęło ją nieubłaganie z powrotem w matrycę ego.
Dla poradzenia sobie z problemem materialnego świata, który dostarczył jej wyłącznie udręki, został neurologicznie wprowadzony do gry operator przyczynowy i dwójkowy. Świadomość Eddy opanowana była przez domaganie się operatora przyczynowego, ażeby rozładować napięcie dwoistości między duchem i materią. Jej własna świadomość przedstawiała sobą pole Armagedonu w tej apokaliptycznej walce.
Jednakże jak w większości apokaliptycznych religijnych scenariuszy, jedynym sposobem, poprzez który rozstrzygnięcie może być osiągnięte, jest to, ażeby duch zwyciężył, a materia żeby została zniszczona. W trzech etapach procesu duchowej transformacji, apokaliptyczne bitwy, czy to wewnętrzne czy zewnętrzne, pozostawiają poszukującego uwięzionego na etapie drugim. Goldsmith, oddany chrześcijański naukowiec, zdolny był przesunąć się na etap trzeci, a w swojej własnej książce nazywa etap trzeci Drogą do Nieskończoności.

 

Joel S. Goldsmith

 

Dodatek do książki Nauka o mózgu i biologia wiary, autorstwa Newberga i D’Aquili’ego, mający stanowić przystępne wprowadzenie do neuroteologii, jest po prostu intrygujący z racji duchowych wglądów, jakie przy okazji wyłaniają się raczej spontanicznie we wnioskach dwóch naukowców. Jedno uderzające duchowe objawienie można odnaleźć pod koniec rozdziału zatytułowanego Bardziej rzeczywiste od rzeczywistego.
Wygląda na to, że mądrość mistyków przez wieki głosiła to, co neuroteologia ukazuje dzisiaj jako prawdziwe: w absolutnym zjednoczonym istnieniu ja łączy się z innym, umysł i materia są jednym i tym samym. (18)
Nikt spośród osób należących do różnych rodzajów metafizycznej religii amerykańskiej nie wyraził jedności umysłu i materii jaśniej, bardziej praktycznie - niejednokrotnie poetycko - aniżeli Joel Goldsmith. Z punktu widzenia neuroteologii zdolny był wykroczyć poza pojawiający się ponownie w Chrześcijańskiej Nauce dualizm, ponieważ poprzez rygorystyczną medytację, był zdolny przestroić mózgowo-umysłowe procesy i otworzyć swoją świadomość na absolutne zjednoczone istnienie. (19)
Pobieżna analiza kilku istotnych fragmentów jego bardziej znanych książek podtrzymuje potrzebę pewnego rodzaju “przestrojeniowej aktywności” w procesie duchowej transformacji, gdyż w przeciwnym wypadku duchowy poszukiwacz, jak Mary Baker Eddy, jest pozostawiony wahaniu się między etapem drugim a trzecim, nigdy nie osiągając pewności zjednoczenia. W książce A Parenthesis in Eternity (Nawias w wieczności), którą napisał w późniejszym okresie życia, podsumowując swoją duchową drogę stwierdził:
Bez praktykowania medytacji duchowe nauczanie – czy to prowadzone pod kierunkiem nauczyciela czy też poprzez studiowanie książek - sprowadza się do czysto mentalnego ćwiczenia. Duchowe rozwijanie się nie może odbywać się w ten sposób. To medytacja czyni nauczanie żywym, gdyż medytacja jest łącznikiem między zewnętrznym życiem a naszą wewnętrzną Jaźnią, którą jest Bóg. (20)
Tutaj jest owa „część”, której brakuje tradycyjnej praktyce Chrześcijańskiej Nauki, zarysowanej przez Mary Baker Eddy, jasno określająca praktykę prowadzącą do duchowej transformacji. Goldsmith przypisuje „łasce Boga” swoje własne objawienie, że duchowy wgląd rządzi przemianą świadomości. Nawias rozpoczyna się od tego oto ważnego wezwania do przemiany:
 [Ale] kiedy tylko zdecydujemy, że zamierzamy oto podjąć wędrówkę ścieżką wiodącą do duchowego spełnienia, rozpoczynamy niezbędną transformację umysłu, rozpoczynamy naszą duchową podróż… Nikt poza nami samymi nie ma mocy doświadczyć bożej łaski. Łaska przychodzi poprzez ewolucyjnie postępujący rozwój świadomości. (21)
Ewolucyjnie postępujący rozwój świadomości to sposób Goldsmitha na opisanie zmiany w świadomości, która znaczy tę podróż wyprowadzającą z dualizmu wchodzącego w skład matrycy ego w kierunku pewności zjednoczenia, czyli podróży od etapu drugiego do etapu trzeciego w duchowym procesie. Poprzez medytację dwójkowy i przyczynowy operator nie działa już dłużej w biochemicznym programie, który wspiera nieprzenikalną ścianę między ego a Wszystkim. W Sztuce medytacji opisuje tak tę zmianę świadomości:
Istnieje takie miejsce w świadomości, ujawnione podczas medytacji, gdzie nasze zjednoczenie z Bogiem oraz wszelką duchową istotą i formami dobra staje się natychmiast dostępne. To miejsce w świadomości zostało opisane jako Morze Ducha, uniwersalna albo boska Dusza, Ojciec wewnątrz. Osiągając świadomy kontakt z tym Morzem Ducha czy Ojcem wewnątrz, znajdujemy boską Miłość ukazującą się w Swym wyrazie, tak że nie żyjemy już dzięki osobistemu wysiłkowi, ale dzięki łasce.  (22)
Swoimi własnymi słowami Goldsmith opisuje rozpłynięcie się świadomości ego jako otwarcie, które zezwala “boskiej miłości” wlać się w ekspresję. Jeśli „Bóg” jest boską miłością, a miłość jest energią relacji (odniesienia), to, czego Goldsmith doświadcza, jest wolność świadomości, która pozwala energii istnienia w sferze relacji swobodnie wymienić się miłością jako ekspresją istnienia.  
Poprzez medytację Goldsmith doszedł także do uświadomienia sobie tego, co nazwałem hologramicznym rezonansem z boską miłością “wlewającą się w ekspresję”. Ażeby odczuć hologramiczny rezonans albo energię relacji wypełniającą wszystko, co jest, wymagana jest nieobecność dualistycznej świadomości ego. W swój najbardziej poetycki, mistyczny sposób Goldsmith osiąga ów wyższy poziom świadomości:
Pary przeciwieństw nie istnieją w duchowej prawdzie. Bóg jest i dlatego nie chodzi o to, czy możemy Boga dosięgnąć, ponieważ nie istnieje potrzeba dosięgnięcia Boga: dzień jest już piękny, owoc już jest na drzewach, kwiaty już kwitną, fale płyną, słońce, księżyc i gwiazdy są w niebiosach, jest harmonia. (23)
Boskość jako miłość, jako życiowa energia odniesienia, odsłania się w hologramicznym rezonansie z życiem, którym żyjemy, tutaj i teraz, nie w jakimś przyszłym królestwie niebieskim czy nieosiągniętym jeszcze raju. Gdy raz dwójkowy operator ucichnie, a rzeczywistość jest postrzegana przez programy mózgu-umysłu, które postrzegają piękno i cudowność życia, to duchowy poszukiwacz osiąga „prawdę” i stwierdza, że znajduje się ona „wprost przed moimi oczami”.
Mur oddzielający ego od boskiej Miłości, raz usunięty, pozwala boskiej Miłości, mówiąc słowami Goldsmitha, wlać siebie w ekspresję. Śledzi on ten proces w jeszcze innej znanej książce Praktykowanie Obecności:
Przez wieki dualność oddzielała nas od naszego dobra, ale to tylko poczucie dualności, a nie dualność, bo dualności nie ma. Tajemnicą życia jest jedność, a jedność nie jest czymś, co my powodujemy. Jedność jest stanem bytuNie istnieje Bóg i ty czy ja. To jedynie Bóg jest przejawiany, wyrażany jako byt jednostkowy. Istnieje tylko jedno życie – życie Ojca. Jesteśmy poza niebem, bez jakiejkolwiek nadziei na wejście tam tak długo, jak długo wierzymy we własne ja oddzielne od Boga, byt oddzielny i niezależny. (24) s.84-83
Według Goldsmitha duchowa transformacja wymaga radykalnej przemiany świadomości, czyli poczucia siebie, w którym nie pozostaje już dłużej nawet ślad obecności dualizmu. Mary Baker Eddy w szczytowym momencie duchowego objawienia opisała ten stan tak: „Boska miłość zawsze zaspokaja i będzie zaspokajać każdą ludzką potrzebę”. Goldsmith poprzez duchową transformację połączoną z głęboką medytacją osiągnął świadomość, w której aforyzm Eddy stał się rzeczywistością. I znów opisuje on ten proces jako uwolnienie, otwarcie, coś więcej wlewającego się tam, gdzie kiedyś blokady hamowały przepływ i za pomocą podobnych metafor o uwolnieniu i swobodzie:
Kiedy uwalniamy się od naszych ludzkich praw czy ludzkiej woli czy też pragnień – nawet dobrych pragnień – i absolutnie poddajemy się woli Boga, ona wdziera się tak, jakby istniała próżnia, a kiedy zadominuje, wówczas możemy odczuwać jej każdy ruch krążący poprzez nasze ciało, nasze mięśnie i żyły, aż do paznokci. Wszystko, co ma Ojciec, wypływa teraz poprzez nas w świat jako boska Łaska, przynosząc nam wszystko, co jest nasze i prowadzi nas do wszystkiego tego, do czego należymy… Kiedy osiągamy boską  świadomość, odkrywamy, że nie istnieje nic, jak tylko Bóg – Bóg ukazujący się jako kwiaty, Bóg ukazujący się jako pożywienie na naszym stole, Bóg pojawiający się jako odzienie na naszych plecach, Bóg ukazujący się jako harmonijne relacje, Bóg pojawiający się jako doskonałe funkcjonowanie naszych umysłów i ciał… Nie ma wyższego celu do osiągnięcia na ziemi, jak wewnętrzna komunikacja z tą Obecnością, która nas nigdy nie opuszcza, ani nie porzuca. Ona nie posyła nam jedzenia, ubrania czy domu. Ona jest pożywieniem, ubraniem i domem. Nie prowadzi nas ona do fortecy czy wysokiej wieży – ona dosłownie jest fortecą i wysoką wieżą. Nie ma posyłania czegokolwiek – nie ma dawania czegokolwiek oprócz dawania Siebie.
Kiedy świadomość wszechobecności Boga jest osiągnięta, pojawia się wolność od zmartwień, strachu, braku czy ograniczenia. Gdy pojawia się potrzeba, wycofujemy się do wnętrza i spotykamy się z tą Obecnością, a w odpowiednim czasie objawi się ona na zewnątrz jako dokładna forma potrzebna dla naszego doświadczenia.
Gdy przybywamy do tego miejsca w świadomości, gdzie jesteśmy zdolni zrezygnować z naszej ludzkiej mocy i władzy, ludzkiej opinii i osądu, boska Łaska, niewidzialna, ale doskonale namacalna dla osoby doświadczającej jej, przejmuje władzę. (25) 
Ten dość długi fragment z książki Grzmot ciszy wyraźnie rości sobie prawo do absolutnego zjednoczonego istnienia, celu wszystkich mistyków wszystkich czasów. Jak to zauważył Wiliam James w swojej klasycznej analizie doświadczenia religijnego człowieka:
W stanach mistycznych ty i ja stajemy się jednym z Absolutem i stajemy się świadomi naszej jedności. Jest to odwieczna i zwycięska mistyczna tradycja, prawie nietknięta przez różnice stref klimatycznych czy ras. W hinduizmie, neoplatonizmie, sufizmie, w mistycyzmie chrześcijańskim…znajdujemy tę samą powracającą nutę o mistycznym wyrażeniu jednomyślności, która zmusza krytyka do zatrzymania się i zastanowienia, i która wskazuje, że mistyczni klasycy nie mają ani daty urodzenia ani kraju pochodzenia. Nieustannie mówiąc o jedności człowieka i Boga, ich mowa wyprzedza języki, i oni się nie starzeją. (26)
Rzeczywiście, rozmaite próby Goldsmitha opisania jego doświadczenia mistycznej jedności, rezonują z ponadczasową wypowiedzią mistyków przekraczającą czasowe, religijne i kulturowe granice. Zasadnicze pytanie w kontekście tego eseju pojawia się w początkowym akapicie: „Jak dualizm wślizguje się na powrót w najszczersze próby osiągnięcia jednolitego istnienia?” Mary Baker Eddy osiągnęła mistyczną świadomość, a jednak jej teologiczne i instytucjonalne usztywnienie okazało się zdradliwe i osłabiło siłę jej duchowego wglądu.
Jak już wspomniano, dążenie do ustanowienia ducha jako wszystkiego-we-wszystkim stworzyło totalny światopogląd, w którym duch i materia zostały zamknięte w apokaliptycznym konflikcie. Przynajmniej w ten sposób wielu z jej wyznawców interpretowało nauczanie Chrześcijańskiej Nauki. Nauka o mózgu w pewnym stopniu oferuje jakieś wskazówki, dlaczego Goldsmith był zdolny podróżować poprzez apokaliptycyzm zawarty w Chrześcijańskiej Nauce, a jednak osiągnąć etap trzeci w procesie duchowej transformacji.
Interesujące, że intelektualny dylemat dotyczący prawdziwego znaczenia “miłości” zapoczątkował przestrajanie mózgu-umysłu u Goldsmitha i otworzył jego świadomość na mistyczną pewność. Ta zmiana w świadomości, jak widać, uwalnia również duchowego podróżnika od potrzeby zinstytucjonalizowanego sposobu wyrażenia duchowego wglądu, gdyż Goldsmith po osiągnięciu przez niego oświecenia, odrzucał wszelkie żądania wyznawców Drogi do Nieskończoności ujęcia jego mistycznego wglądu w ramy religijnej instytucji.
Jak już zostało wspomniane, Goldsmith był odnoszącym duże sukcesy praktykiem Chrześcijańskiej Nauki w latach 30. i 40. XX wieku. Urodził się 10 marca 1892 roku w Nowym Jorku, a z Chrześcijańską Nauką zetknął się, gdy zaprzyjaźniony praktyk pomógł jego ojcu przezwyciężyć śmiertelną chorobę. Podczas I wojny światowej wstąpił do marines i mając już opanowaną Chrześcijańską Naukę służył jako drugi czytający w Stowarzyszeniu Chrześcijańskiej Nauki założonym w obozie treningowym na Wyspie Paryż.
Według Lorraine Sinkler Goldsmithowi udało się uniknąć umieszczenia w strefie wojennej, dzięki czemu mógł wykorzystać czas na doskonalenie swoich umiejętności uzdrowiciela praktykując Chrześcijańską Naukę. Do lat 30. odnosił tak duże sukcesy w swojej uzdrowicielskiej pracy, że ostatecznie otworzył gabinet na Huntington Avenue nr 236 w Bostonie, naprzeciwko Kościoła-Matki. (27)      
Praktycy Chrześcijańskiej Nauki często - według Sinkler - spotykali się w gabinecie Goldsmitha po pracy, żeby oddać się żywej dyskusji na rozmaite istotne tematy dotyczące metafizycznego uzdrawiania. Pewnego popołudnia Goldsmith rzucił im wyzwanie mówiąc o „częstym i bezmyślnym, wręcz mechanicznym używaniu słowa miłość.”
Koledzy byli zaszokowani, kiedy Goldsmith przyznał się, że nie rozumie, co to słowo znaczy. Co to znaczy „kochać swoich bliźnich”? Co znaczy stwierdzenie, że „Bóg jest miłością”? Dogłębnie poruszony swoją niezdolnością uchwycenia znaczenia tych słów, Goldsmith wkroczył w okres głębokiej medytacji, podczas której uwalniał się od wszelkiej intelektualnej próby osiągnięcia zrozumienia, jakiego szukał, i pozwalał Bogu odsłaniać naturę i znaczenie boskiej miłości. (28)
Zasady Drogi do Nieskończoności wyłoniły się z intensywnego, medytacyjnego doświadczenia. Goldsmith pojął, że niemożliwe jest uchwycenie jedności za pomocą intelektu czy też adekwatnie określić ją za pomocą języka.
To, czego doświadczył było dezintegracją matrycy ego, gdy połączenie mózg-umysł otworzyło jego świadomość na Boga jako miłość, tę miłość, która jest podstawą istnienia, energią relacji (odniesienia).
To objawienie wypchnęło Goldsmitha poza instytucjonalne granice Chrześcijańskiej Nauki. Ażeby być „obecnym” w boskiej Obecności – temat popularnej książki Praktykowanie Obecności – nie jest wymagana żadna zewnętrzna forma, ponieważ świadomość, oswobodzona od krępujących ją ograniczeń ego, ucieleśnia obecność Boga jako miłości. Nie jest to równoznaczne ze stwierdzeniem, że ludzka świadomość jest Bogiem, znaczy to, że ludzka świadomość współbrzmi z dynamiką istnienia, z którego wszelkie zjawiska się wyłaniają. W innym mistycznym klasycznym dziele Życie Łaską opisuje swoją „bezdrożną drogę” do odkrycia siebie:
W naszej pracy nie pytamy o lojalnych wyznawców. Z pewnością nie potrzebuję żadnych osobistych wyznawców i jestem przekonany, że wszyscy ci, którzy zaangażowani są w taką pracę nigdy nie będą chcieli mieć osobistych wyznawców…Nikt nigdy nie znajdzie Boga jedynie podążając za określonym nauczaniem czy też przestrzegając jego zasad i przepisów. Znajdziesz Boga poprzez studiowanie litery prawdy połączonej z medytacją, modlitwą i prawdziwie pokornym pragnieniem poznania Boga, „którego właściwe poznanie oznacza wieczne życie”. (29)    
Poprzez przeprogramowujące ćwiczenie mózgu-umysłu – medytację, modlitwę czy inne transformujące praktyki – świadomość jednostki zostaje przygotowana do tego, by otrzymać zrozumienie zjednoczonego istnienia, niezrozumiałego dla świadomości, która ugrzęzła w dualistycznych mentalnych konstrukcjach. Bez redukcji aktywności bardziej prymitywnych operatorów poznawczych w mózgu, takich jak dwójkowy, binarny operator, student metafizyki jest skazany na powtarzanie tych samych intelektualnych afirmacji poprzez ten sam samoograniczający program.
Sinkler nie wyjaśnia do końca, kiedy Goldsmith opuścił formalnie ruch Chrześcijańskiej Nauki. Po 10 latach pobytu w Bostonie Goldsmith wraz z żoną, Rose, przeniósł się na Florydę, gdzie z sukcesem prowadził nadal swoją działalność praktyka Chrześcijańskiej Nauki, często przyjmując do 135 pacjentów dziennie. (30)
Rose, jak wielu chrześcijańskich naukowców, formalnie stosowała się do litery prawa i często spędzała 12 godzin dziennie na czytaniu literatury Chrześcijańskiej Nauki. Czytanie autoryzowanej literatury i studiowanie lekcji biblijnych jest charakterystycznym zwyczajem w ruchu Chrześcijańskiej Nauki. Nie chcę tu powiedzieć, że chrześcijańskim naukowcom nie udaje się wejść w sferę głębokiej modlitwy i medytacji, gdy pogrążeni są w studiach. Jednakże Mary Baker Eddy nie dostarczyła swoim wyznawcom bardziej rozwiniętego, opracowanego w szczegółach praktycznego sposobu wnikania w duchowy proces samorozwoju (spiritual praxis) wiodącego do duchowej transformacji. Studentowi  Chrześcijańskiej Nauki polecano przepuszczać metafizyczne prawdy przez tenże sam intelekt, co oznacza zdecydowanie mentalne podejście do treningu duchowego.
Wkrótce po przeprowadzce na południe Rose umarła. Rozważając dylemat swojej niemożności zapobieżenia śmierci ukochanej żony Goldsmith doznał nagłego objawienia, które L. Sinkler opisała następująco:
 [Śmierć jego żony] sprawiła, że zrozumiał jasno, iż pole bitwy dla każdego problemu znajduje się w ludzkiej świadomości, i że to świadomość jest areną, gdzie ma miejsce zmaganie między tym kogo zwiemy Bogiem, a który jest dobry, a nieistniejącą, iluzoryczną rzeczą, zwaną złem, i jeśli jednostka nie podejmie walki ze złem, dobro rozpuści iluzoryczne wyobrażenie zła. (31)
To, co Mary Baker Eddy nazwała śmiertelnym umysłem, angażując go we wściekłą metafizyczną walkę, przestało mieć jakąkolwiek ontologiczną substancję w duchowo przetransformowanej świadomości Goldsmitha. Czymkolwiek był ów duchowy instynkt, który prowadził Goldsmitha ku podjęciu intensywnego praktykowania medytacji, praktyka ta sama z siebie położyła biochemiczne podwaliny dla doświadczenia absolutnego zjednoczonego istnienia. W Praktykowaniu Obecności w sposób oczywisty daje wyraz przekonaniu, że głęboka medytacja prowadzi do destrukcji ego.
Ego musi zostać zniszczone, by uczynić drogę dla jedynego Ego, naszej Chrystusowości… Tajemnicą medytacji jest cisza: żadnego powtarzania, żadnych afirmacji, żadnego zaprzeczania – po prostu zwyczajne potwierdzanie wszystkości Boga, a następnie głęboka, głęboka cisza, która obwieszcza obecność Boga. Im głębsza cisza, tym potężniejsza jest medytacja. (32)
Doświadczenie ciszy było u Goldsmitha zapowiedzią zdecydowanej zmiany w sposobie, w jaki zdolny był zajmować się rzeczywistością i postrzegać odwiecznie doskonałą jedność istnienia. Opanowawszy dualizm poprzez proces duchowej transformacji i towarzyszącej temu ewolucji świadomości, sprawił, że jego ego ostatecznie zamilkło.

 

Końcowe uwagi:

 

Artykuł ten to zaledwie opinia kogoś z zewnątrz na temat powodów, dla których Goldsmith opuścił ruch Chrześcijańskiej Nauki i rozpoczął samodzielnie własny, dynamiczny rozwój w kierunku bardziej ekspansywnego, czy też może bardziej konsekwentnego, logicznego i spójnego doświadczenia pewności zjednoczenia. Biografia Goldsmitha autorstwa L. Sinclair jest daleko niewystarczająca i może być pomocna w ogólnej dyskusji na temat metafizycznych religii dla zainteresowanych uczonych, eksplorujących życie tego wyjątkowego amerykańskiego mistyka bardziej szczegółowo. Nawet jednak w naszej krótkiej analizie, podjęliśmy istotne wątki z zakresu tworzącej się neuroteologii na temat relacji pomiędzy duchowym wglądem i instytucjonalnym, religijnym wyrazem tego wglądu.
Bez radykalnej zmiany w świadomości po stronie liderów i wyznawców w danej instytucji religijnej, religijny wyraz jedności jako pewnika ma tendencję do ześlizgiwania się z powrotem w dualistyczny teologiczny koncept. Mówiąc prosto, szlachetne poszukiwanie miłości staje się często paranoicznym zmaganiem się, w którym ustabilizowanie i kontrola stanowią pierwszeństwo przed wolnością i przemianą; strach jest w centrum, nie miłość. Zwyczajnie nie wnosi niczego dobrego zapewnianie, jak to czyniła Mary Baker Eddy, że istnienie jest duchowe, jeśli to wzniosłe stwierdzenie skazuje duchowego aspiranta na trwającą całe życie, wyczerpującą mentalną walkę z „sugestią” materialności.
Przestrojenie mózgu jest niezbędne, jeśli tej pułapki chce się uniknąć. Dominująca  na Zachodzie religia, chrześcijaństwo, stanowi klasyczny przykład. Pierwsze kazanie Jezusa na Górze podane w ewangelii Mateusza (5-7) jest jasnym, konkretnym opisem tego, jak ludzka świadomość postrzega rzeczywistość bez matrycy ego. W rezultacie Jezus mówi ni mniej, ni więcej: „Kiedy wzniesiesz się ponad matrycę ego i doświadczysz duchowej świadomości, dowiesz się na jakiej zasadzie działa świat.”
Jednakże instytucjonalna próba zamknięcia istoty duchowej transformacji Jezusa w sztywnym religijnym dogmacie, naznaczona jest wszelkimi negatywnymi atrybutami dualistycznego myślenia, łącznie ze strachem, demonizowaniem „innego”, nienawiścią, konkurencją i gwałtem w imieniu Boga. W wielu wypadkach wzrost metafizycznych tradycji religijnych stanowi historyczny krok przywołania na powrót autentycznej duchowości w obrębie chrześcijaństwa.
A co, jeśli rozwój religijnego życia człowieka – podróży, która może trwać powiedzmy 20 000 lat lub dłużej obejmując rozwój wielkich światowych tradycji – jest „zaledwie” trwającą nieustannie rozmową między nadaktywnymi i ewoluującymi częściami mózgu? Jak zauważyliśmy, nauka o mózgu ujawnia, że aby mogło nastąpić mistyczne doświadczenie, te rejony mózgu, które odpowiadają za orientację jednostki w przestrzeni i zaznaczają różnice między jaźnią a światem, muszą ucichnąć. Czy znaczy to, że religia jest produktem ubocznym biochemicznego funkcjonowania mózgu? Czy „religia” mieści się w całości w głowie jednostki?
Używanie neuroteologii – jak to czynią niektórzy analitycy – do pomniejszania znaczenia ludzkiej aktywności religijnej oznacza pomijanie niewiarygodnych wręcz sugestii i konotacji wynikających ze studiów neuroteologicznych. Z naszego zrozumienia, jak mózg i umysł współdziałają, wynika, że możemy wybrać, jaki program ma operować na „twardym dysku” naszej świadomości. Wybór jest następujący: czy chcemy, by operował program strachu, nienawiści, plemienności, „ja kontra inni”, za pomocą którego będziemy interpretować naszą rzeczywistość? Czy też operować ma program miłości, współczucia i współdziałania?
To, jaki program stosujemy w komputerze mózg/umysł, radykalnie zmienia naszą interpretację wymiany informacji, jaką jest życie. Wbrew demonizowaniu przez Mary Baker Eddy materialnego świata, nigdy nie było takich warunków w wymianie informacji, jaką jest życie, które by ograniczały ludzką świadomość - jest tylko nasza interpretacja tych warunków.
Ludzka świadomość ewoluuje. Pierwotna świadomość, prymitywna zbitka węchowych, słuchowych i wzrokowych operatorów udoskonalana przez całe 5 mln lat, rozwinęła się wraz z ewolucją nowej kory mózgowej w niesamowicie złożone i różnorodne doświadczenie jakim jest samoświadomość. Z ewolucyjnej perspektywy zrozumiałe się staje, że ludzie dzisiaj mają różny poziom świadomości. Czy duchowi wizjonerzy, jak Joel Goldsmith, używają bardziej duchowo rozwiniętej świadomości interpretując programy poprzez swój komputer mózg/umysł? Czy poeci, artyści i filozofowie używają „więcej świadomości” w swoim interpretowaniu rzeczywistości i czyniąc to przybliżają się do zrozumienia postawy istnienia jako energii relacji?
Wszystkie powyższe pytania są “pytaniami roboczymi”. Odpowiedzi przyjdą w miarę dalszego studiowania neuroteologii. Jednakże pojawia się bardziej praktyczna i natychmiastowa implikacja – połączenie między nauką o mózgu a religią oferuje istniejącym organizacjom religijnym wzmocnioną wizję i nowy kierunek. Cóż bowiem religijne organizacje będą robiły naprawdę?
Neuroteologia mówi nam, że wszystkie ludzkie istoty we wszystkich kulturach mają zdolność kultywowania i osiągania duchowej świadomości. Tym, co neuroteologia ostatecznie sugeruje jest to, że religia może się skupić na praktykowaniu treningu umysłu, który w efekcie przyniesie ewolucję świadomości.
Zorganizowane religie powinny rozważyć wezwanie do ułatwienia ewolucji świadomości i duchowej wiedzy poprzez wykonywanie transformujących rytualnych praktyk jako głównych w ich misji. Religijne rytuały obejmujące modlitwę, medytację, śpiew, grę na instrumentach, w tym na bębnach, i tak dalej, tradycyjnie oferują wiernym posmak duchowej świadomości. Jeśli tym duchowym praktykom będzie się poświęcać odpowiednio dużo czasu, wówczas duchowa transformacja stanie się pierwszoplanowa dla religijnych organizacji. 
Nieustanne przepuszczanie doktryn religijnych przez intelekt wzmacnia tylko matrycę ego. Jak odkrył to Goldsmith oraz niezliczona liczba mistyków przed nim, królestwo niebieskie jest teraz i Dzień Sądu odbywa się każdego dnia w procesie burzenia barier na drodze do absolutnej jedności istnienia. Studia w zakresie neuroteologii są dlatego tak ekscytujące, bo zrównują ponownie ludzką aktywność religijną z jej jedynym autentycznym celem – ewolucją ludzkiej świadomości.
----------------------------------------
1. John K. Simmons, “The Eddy-Hopkins Paradigm: A ‘Metaphysical Look’ at Their Historic Relationship,” The Journal of the Society for the Study of Metaphysical Religion, 8 (Fall 2002): 129-151.
2. I use the term ego matrix, a pervasive worldview in human experience, to refer to the set of constituents – bio-chemical, mental, physiological, perceptual, emotional, sensual, and so forth – that reinforce a sense of separate selfhood, or ego.
Używam terminu matryca ego, dominującego światopoglądu w ludzkim doświadczeniu, ażeby odnieść się do zbioru tworzących go składników: biochemicznych, mentalnych, fizjologicznych, postrzeżeniowych, emocjonalnych, zmysłowych itp. – które wzmacniają poczucie odseparowanej tożsamości/indywidualności, czyli ego. 
3. Ibid., 131.
4. Lorraine Sinkler, The Spiritual Journey of Joel S. Goldsmith (Hollywood, FL: The Valor Foundation, 1992), 19-38.   Sinkler describes meeting Goldsmith in 1949, recognizing him as her spiritual teacher, then working with him for more than 15 years.  During that time, she served as his “unofficial biographer.”  In the preface to the book (p. vii), she states, “The material for this book has been taken from many sources: the tape recordings of Joel Goldsmith’s lectures and classes, letters written by him to me, conversations with him, and other unpublished material he gave me to use as I saw fit.”
Lorraine Sinkler, The Spiritual Journey of Joel S. Goldsmith (Hollywood, FL: The Valor Foundation, 1992), 19-38.  Sinkler opisuje spotkanie z Goldsmithem w 1949 roku, kiedy to uznaje go za swojego nauczyciela, by następnie rozpocząć z nim współpracę, trwającą ponad 15 lat. Przez ten czas była jego „nieoficjalnym biografem”. We wstępie do książki (s. vii), stwierdza: „Materiał do tej książki zaczerpnięty został z wielu źródeł: taśm magnetofonowych z zapisem wykładów Joela Goldsmitha i jego zajęć z uczniami, listów pisanych przez niego do mnie, rozmów z nim i innych niepublikowanych materiałów, które mi dał do wykorzystania, które uznałam za warte wykorzystania.”

5. Sharon Begley, “Religion and the Brain: How We’re Wired for Spirituality,” Newsweek, (May 7, 2001): 50-57.
6. Andrew Newberg and Eugene D’Aquili, Why God Won’t Go Away (NY: Ballatine Books, 2001), 1-10.  Published in April of 2001, it was really this book that sparked the Newsweek discussion and thrust Newberg into the neurotheology spotlight.  Newberg and his colleague used a SPECT (single photon emission computed tomography) machine to chronicle brain activity in meditating Buddhist monks and Franciscan nuns in prayer.  The participants were connected to the machine via an IV line in the left arm.  The SPECT machine injects a radioactive tracer than indicated blood flow to various parts of the brain.  Blood flow correlates with neuron activity, thus the researcher is able to study which parts of the brain are active or passive during intense mystical experiences.  
Andrew Newberg and Eugene D’Aquili, Why God Won’t Go Away (NY: Ballatine Books, 2001), 1-10. Opublikowana w kwietniu 2001 roku ta właśnie książka wywołała dyskusję w Newsweeku i pchnęła Newberga ku postawieniu neuroteologii w centrum uwagi. Newberg i jego kolega użyli aparatu SPECT (tomografia emisyjna pojedynczych fotonów) do rejestrowania aktywności mózgu podczas medytacji mnichów buddyjskich i modlących się sióstr franciszkanek. Uczestnicy zostali podłączeni do aparatu drogą dożylną z wkłuciem w lewą rękę (via an IV line [intravenous route] in the left arm). Aparat SPECT wstrzykuje radioaktywną substancję, która płynie wraz z krwią do różnych części mózgu. Krążenie krwi koreluje z aktywnością neuronów, dzięki czemu badacz jest w stanie obserwować, które części mózgu są aktywne lub pasywne podczas intensywnych mistycznych doświadczeń.

7. Begley, 52.
8. Newberg, 33.
9. Ibid., 50-51.
10. Ibid., 149.
11. Ronald Kotulak, “All in Your Head,”  Chicago Tribune, Sunday, May 19, 2002, Section 2, 3.  Ronald Kotulak is a Tribune science reporter.
12. Mary Baker Eddy, Science and Health with Key to the Scriptures (Boston: First Church of Christ, Scientist, 1934),
13. Ibid, 468
14. John K. Simmons, “Eschatological Vacillation in Mary Baker Eddy’s Presentation of Christian Science,” Nova Religio, Spring 2004.
15. Eddy, Science and Health, 102.  Eddy was first introduced to the concept of animal magnetism and mesmerism during her studies with Phineas Parkhurst Quimby (1802-66).  Quimby became a successful mesmerist and healer in the 1800s New England, and Eddy naturally crossed paths with him following her own spiritual and physiological quest for health and wholeness.  A controversy rages to this day concerning the question of whether Quimby should rightfully be considered the founder of Christian Science.
[Eddy, Science and Health, 102. Po raz pierwszy Eddy zetknęła się z pojęciem zwierzęcego magnetyzmu i mesmeryzmu w czasie nauk pobieranych przez nią u Phineasa Parkhursta Quimby (1802-1866). Quimby odniósł sukces jako mesmerysta (hipnotyzer) i uzdrowiciel w latach 80. w Nowej Anglii. Drogi Mary Baker Eddy i Quimbiego skrzyżowały się w naturalny sposób, gdy Eddy podążała swoją własną ścieżką duchową i szukała fizycznego uzdrowienia. Do dziś toczy się zaciekły spór o to, czy to nie Quimby powinien zostać uznany za inicjatora ruchu Chrześcijańskiej Nauki.]

16. Caroline Fraser, God’s Perfect Child (NY: Metropolitan Books, 1999).  This book is one recent example of a person’s tragic struggle with Eddy’s claim that matter does not exist. The book liner accurately describes Fraser’s work as “a passionate expose of religious zealotry (fanatyzm).”  Fraser grew up in the movement, obviously suffered greatly on her metaphysical quest (poszukiwania), and with wit (trzeźwy), detailed research, and a “passionate” blow for vindication (usprawiedliwienie), provides the best outside-the-movement account of Eddy’s strange life and the subsequent (dalszy) development of her “Christian Science” worldview.  Another moving account can be found in, Thomas Simmons, The Unseen Shore: Memories of a Christian Science Childhood (Boston: Beacon Press, 1991)
[Caroline Fraser, God’s Perfect Child (Doskonałe dziecko Boga) [NY: Metropolitan Books,1999]. Ta książka jest najnowszym przykładem osobistej tragicznej walki ze stwierdzeniem Eddy, że materia nie istnieje. Nota we wkładce do książki trafnie opisuje dzieło C. Fraser jako „pełne pasji obnażenie religijnego fanatyzmu”. C. Fraser dojrzewała w obrębie ruchu, wyraźnie cierpiąc na drodze swoich metafizycznych poszukiwań i dokonując trzeźwych, szczegółowych badań i w „namiętnym” porywie usprawiedliwienia przedstawia najlepszą relację z zewnątrz prezentującą niezwykłe życie Mary Baker Eddy i dalszy rozwój jej chrześcijańsko-naukowego światopoglądu. Inną poruszającą relację można znaleźć w książce Thomasa Simmonsa, The Unseen Shore: Memories of a Christian Science Childhood (Boston: Beacon Press, 1991)]

17. Mary Baker Eddy, Retrospection and Introspection (Boston: The First Church of Christ, Scientist, 1891), 13
18. Newberg, 156.
19. Sinkler, 34-35.  While a Christian Science practitioner in Boston, Goldsmith became fascinated with Hinduism and actually enrolled in Sanskrit classes at Harvard University so that he could become more familiar with parts of Hindu scripture.  Interest in Hinduism, no doubt, helped spark his move towards deep meditative practice.
[Będąc praktykiem Chrześcijańskiej Nauki w Bostonie, Goldsmith uległ fascynacji hinduizmem i zapisał się na wydział sanskrytu Uniwersytetu Harvarda, ażeby móc się zaznajomić z niektórymi pismami hinduistycznymi. Zainteresowanie hinduizmem bez wątpienia pomogło mu zapoczątkować głębokie praktyki medytacyjne.]

20. Joel S. Goldsmith, A Parenthesis in Eternity (San Francisco: HarperSanFrancisco, 1963), 45.  Today’s reader, especially those informed by feminist sensitivities, may initially be put off by Goldsmith’s use of patriarchal language.  His cultural/religious background is, no doubt, shaped by androcentric attitudes and patriarchal social constructs, typical of his time.  However, his use of “father” does not seem to imply “maleness.”  Rather, he uses it to describe what I have termed, “relational energy,” a dynamic that would inevitably include a perfect balance between what duality sees as masculine or feminine qualities. 
[Joel S. Goldsmith, A Parenthesis in Eternity (San Francisco: HarperSanFrancisco, 1963), 45. Dzisiejszy czytelnik, zwłaszcza kształtowany przez myślenie feministyczne, może się obruszyć na patriarchalny język Goldsmitha. Jego kulturowe/religijne wychowanie jest bez wątpienia kształtowane przez perspektywę androcentryczną i patriarchalne idee społeczne, typowe dla jego czasów. Jednakże, użycie przez niego określenia „ojciec” nie sugeruje „męskości”. Goldsmith stosuje go raczej do określenia czegoś, co nazywam „energią odniesienia”, dynamiki, która nieuchronnie zawiera doskonałą równowagę między tym, co dualność postrzega jako cechy męskie i żeńskie.]

21. Ibid., 15.
22. Joel S. Goldsmith, The Art of Meditation (San Francisco: Harper Collins, 1956), 9. s. 19
23. Ibid, 8., s. 18
24. Joel S. Goldsmith, Practising the Presence (San Francisco: HarperSanFrancisco, 1958), 58. s. 84, s. 83
25. Joel S. Goldsmith, The Thunder of Silence, Lorraine Sinkler, ed., (San Francisco, Harper & Row, 1961), 134-35.
26. William James, Varieties of Religious Experience (NY: University Books, 1963).  Quoted in Newberg, 106.
27. Sinkler, 1-38.  Sinkler’s account of Goldsmith’s life is obviously that of a devoted follower of his “non-path spiritual path”, The Infinite Way.  Apologetics aside, she does provide us with otherwise scarce material on the early history of Goldsmith’s life.  The “Mother Church” is the central church, the First Church of Christ Scientist, in Boston, Massachusetts.
[Sinkler, 1-38. Relacja Lorraine Sinkler o życiu Goldsmitha jest w oczywisty sposób relacją oddanej wyznawczyni jego „bez-drożnej duchowej drogi” („non-path spiritual path”) – „Drogi do Nieskończoności”. Odsuwając na stronę apologetykę przekazuje nam raczej skąpy materiał na temat wczesnych lat życia Goldsmitha. „Mother Church” oznacza centralny kościół – Pierwszy Kościół Chrystusa Naukowca w Bostonie, Massachustetts.]

28. Ibid., 32-33.
29. Joel S. Goldsmith, Living By Grace: The Path to Inner Discovery (San Francisco: HarperSanFrancisco, 1992) 13.
30. Sinkler, 39.
31. Ibid., 40.
32. Goldsmith, Practising the Presence, 100.


*       *       *

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz