Często mawia się, że jest nam dzisiaj dużo lepiej niż naszym przodkom, ponieważ
żyjemy dłużej.
Jest to prawda, ale tylko częściowo. Z pewnością średnia wieku dzięki
zmniejszeniu śmiertelności noworodków i niemowląt wydłużyła się, co nam
znacznie poprawia statystyczną długość życia wyliczaną dla całej
populacji. Choroby zakaźne będące niegdyś postrachem przestały być
groźne dzięki odkryciu
antybiotyków, lecz za to głównymi sprawcami śmierci stały się obecnie
choroby przewlekłe
(głównie serca i układu krążenia oraz nowotworowe) – związane z
panującą cywilizacją i stylem życia, wynikające z nieprawidłowego
odżywiania, używek, stresu i niedostatku aktywności fizycznej.
Co zatem z jakością tego przedłużonego życia, szczególnie w jego
ostatnich dekadach? Nie umiemy starzeć się ładnie, czyli zdrowo i z
godnością (a nawet – czemu nie? – z radością), zachowując sprawność
zarówno ciała jak i umysłu. Można powiedzieć, że może i żyjemy obecnie
dłużej, ale i jakby dłużej przy tym umieramy. Niedołęstwo fizyczne,
zaćma w oczach, sterta leków na nocnej szafce i mniej lub bardziej
zaawansowane
otępienie umysłowe (demencja) uważane jest „w pewnym wieku” za całkowicie normalne i w zasadzie nieuniknione. Czyżby?
Chlubny wyjątek stanowią na naszej planecie
mieszkańcy Niebieskich Stref: w tych populacjach seniorzy nie tylko nie mają problemów z osiągnięciem
trzycyfrowych urodzin,
ale przede wszystkim zachowują sprawność nie tylko cielesną, ale
również intelektualną czyli jasność umysłu. A czyż jasność umysłu nie
jest chyba nawet ważniejsza niż zalety cielesne? Cóż nam bowiem
przyjdzie z
pięknego ciała, odmłodzonego botoksem lub
sztuczkami chirurgii plastycznej, gdy szwankować zacznie nasz mózg:
najpierw banalnie zapominamy gdzie położyliśmy klucze, a kończy się po
latach na tym, że nie pamiętamy rozkładu własnego mieszkania, robimy
pod siebie i nie rozpoznajemy bliskich?
O ile wcześniej nie wykończy nas nagłe zdarzenie mózgowo-naczyniowe, zwane dawniej
apopleksją, a współcześnie
udarem (zawałem) mózgu. Niestety zabiegi medycyny estetycznej nie potrafią odmładzać czy upiększać mózgu, o to musimy zadbać sami we własnym zakresie.
Co może czekać nasz mózg z biegiem lat?
Oczywiście życzmy sobie wszyscy, aby czekał go jedynie
stan przewlekłego zdrowia i błyskotliwej sprawności.
Jednak wszyscy wiemy, że dla większości osób tak się nie dzieje. Co
prawda fizjologicznie w procesie starzenia się mózg się nieco kurczy,
ale utracie jego sprawności można w dużym stopniu zapobiec – jak
nietrudno się domyślić wpływ na to mają głównie różne
czynniki stylu życia. Zaraz o nich napiszę. A póki co – krótki przegląd popularnych mózgowych nieprzyjemności:
- Łagodne zaburzenia poznawcze (mild cognitive impairment, MCI),
to pierwszy sygnał obniżenia sprawności umysłowej: pamięć i procesy
myślowe nie są tak wyostrzone jak dawniej, choć wciąż prowadzimy
normalne życie i udzielamy się towarzysko.
- Udar (zawał) mózgu – ma te same przyczyny co zawał
serca: zakłócenie w dostawie krwi spowodowane nieprawidłowością w
naczyniach (zwężonych, z obecnością skrzepów lub osłabionych na tyle, że
pękają). Udar wymaga natychmiastowej interwencji medycznej i prowadzi
do demencji naczyniowej o różnym stopniu nasilenia.
- Demencja wieloudarowa: to rodzaj demencji
naczyniowej, spowodowany z kolei małymi i niezauważalnymi mikroudarami –
tak jak w przypadku „dużego” udaru tak i tutaj za taki obraz rzeczy
odpowiada kiepski stan naczyń. Ten rodzaj demencji naczyniowej rozwija
się powoli: małe udary nakładają się na siebie, powoli obejmując coraz
większą część funkcji mózgu.
- Choroba Alzheimera: ustrój tworzy blaszki
amyloidowe oraz splątki składające się z pewnego rodzaju białka zwanego
białkiem tau. Obecnie jest kilka teorii powstawania tego typu otępienia,
jak się wydaje jest to choroba o wieloczynnikowej etiologii. Znając
potencjalne czynniki ryzyka możemy jednak to ryzyko w dużym stopniu
zmniejszyć – tak jak robią to mieszkańcy Niebieskich Stref.
- Otępienie z ciałami Lewy’ego: występuje u pacjentów
z chorobą Parkinsona, jest to choroba neurodegeneracyjna będąca drugą,
po chorobie Alzheimera, pierwotną przyczyną otępienia.
- Otępienie towarzyszące innym chorobom: chorobie Creutzfeldta-Jakoba, chorobie Huntingtona, chorobie wywołanej wirusem HIV, chorobie alkoholowej itp.
- Zaburzenia funkcji poznawczych wywołane lekami, zarówno na receptę jak i bez: mogą powodować zagubienie, problemy z pamięcią i „mgłę mózgową” jako efekt uboczny.
Brzmi strasznie? Dobra wiadomość jest taka, że już
dziś możemy rozpocząć działania zmierzające do tego, by takiego smutnego
losu uniknąć, a przynajmniej znacząco zmniejszyć ryzyko.
Oto 5 najważniejszych strategii utrzymania mózgu w dobrej kondycji:
1. Dieta dostarczająca ważnych dla mózgu substancji odżywczych
2. Gimnastyka dla mózgu
3. Aktywność fizyczna na co dzień
4. Prawidłowe wysypianie się
5. Unikanie używek, stymulantów, niepotrzebnych leków
Omówię je teraz kolejno.
1. Po pierwsze dieta.
Jak mawiał dr Andrew Saul – każda komórka naszego ciała składa się z
tego co jemy i pijemy. Z kolei dr Neal Barnard w swojej książce „Żywność
dla mózgu” stwierdza, że
to co jest dobre dla naszego serca jest dobre także i dla mózgu:
zarówno serce jak i mózg muszą być stale zaopatrywane w krew, a to co w
niej się znajduje ma niebagatelne znaczenie. Najlepiej by znajdowało
się w niej to, co znajduje się we krwi dziarskich stulatków z
Niebieskich Stref.
Co oni jedzą? W tych regionach świata króluje dieta oparta na
dużej ilości warzyw i owoców, ziaren, orzechów i nasion oraz roślin strączkowych. Pomimo różnic kulturowych i genetycznych jedna rzecz jest wspólna: starości w tych populacjach nieodmiennie dożywa się
z jasnym umysłem, a choroby serca i układu krążenia należą do rzadkości. Nowotwory również.
A co jada przeciętny obywatel państw Zachodu? Wystarczy popatrzeć
uważnie co ludzie wykładają na taśmę w markecie. Okaże się wtedy, iż
nowoczesna dieta zachodnia oparta jest jest na pięciu rzeczach na krzyż, które w takiej czy innej wersji obecne są w każdym niemal produkcie znajdującym się na sklepowej półce:
pszenica, mięso, nabiał, cukier i olej –
czyli króluje żywność przetworzona. Żeby nie było nudno dodaje się
chemiczne substancje smakowe i zapachowe. A żeby w sklepie dłużej
poleżało – substancje konserwujące. Jak nietrudno zauważyć jest to menu
dalece odbiegające od tego, jakim żywią się dożywające setki populacje
Niebieskich Stref.
Obserwując ludzi w markecie wciąż zauważam, iż jestem jedyną osobą przy kasie, której zakupy składają się
głównie ze świeżych warzyw i owoców. Reszta klienteli niestety prezentuje pani kasjerce „typowe zakupy” czyli przetworzone produkty oparte składem na wspomnianych
pięciu rzeczach na krzyż,
wśród których pałęta się czasem jakiś samotny ogórek lub smutne dwa
banany. Większość z tych ludzi przy kasie jest przy tym zapewne święcie
przekonana, że
„zdrowo się odżywia”. Skąd to wiem? Z badań opinii publicznej w Polsce: wynika z nich, iż większość respondentów
uważa, że odżywia się zdrowo (69%) a nawet
bardzo zdrowo
(8%). Również większość listów jakie otrzymuję od naszych czytelników
mających problemy zdrowotne zawiera zazwyczaj zdanie w stylu „odżywiam
się w miarę zdrowo” lub „staram się zdrowo jeść”.
Wróćmy jednak do pytania zasadniczego: co więc jeść dla zdrowego mózgu?
W celu zachowania jasności umysłu przydadzą się te same zasady
żywienia, które stosujemy by utrzymać dobrą kondycję pozostałych części
ciała:
dieta głównie roślinna (lub nawet dobrze
zbilansowana i uzupełniona suplementacją całkowicie roślinna – jeśli
ktoś dokona takiego wyboru i dobrze się z nim czuje),
bazująca na produktach całościowych, nieprzetworzonych, gęstych odżywczo.
Na co powinniśmy zwracać szczególną uwagę? Oto co radzi m.in. dr Neal Barnard:
a) unikać nadmiaru metali pobieranych z diety lub ze środowiska,
głównie miedzi, żelaza i w pewnym stopniu również cynku, ale także (co
oczywiste) szkodliwych metali jak aluminium, ołowiu, kadmu, niklu czy
rtęci. Pacjenci chorzy na chorobę Alzheimera wykazują w badaniach
skumulowane w swoich organizmach
zapasy metali przejściowych (jak np. żelazo, miedź, cynk, rtęć, ołów i inne) dużo większe niż osoby zdrowe. W metale typu żelazo, miedź i cynk bogate są
produkty odzwierzęce
(szczególnie podroby jak np. wątróbka i niektóre owoce morza). Dieta
obfitująca w mięso i podroby może stać się z czasem naszą zgubą z uwagi
na nadmiar metali.
Homara może niezbyt często jemy, ale przyjrzyjmy się przez chwilę wątróbce, przez wielu uważaną za niemal „superfood”.
Wątróbka (i wszystko co ją zawiera jak np. pasztety) jest dosłownie
„metalową bombą”: zalecane dzienne spożycie miedzi dla dorosłego to 0,9 mg miedzi, zaś niewielka
stugramowa porcja wątróbki
zawiera jej aż 14 mg (czyli przekracza ponad 15 razy dzienne
zapotrzebowanie), do tego 7 mg żelaza (zalecane dzienne spożycie dla
mężczyzn i kobiet po menopauzie to 8 mg, dla kobiet w wieku rozrodczym
18 mg) i 5 mg cynku (zalecane dzienne spożycie 11 mg dla mężczyzn, 8 mg
dla kobiet) oraz 400 mg cholesterolu (zapotrzebowanie dzienne to w
zasadzie 0 mg, zdrowy organizm jak już wiemy sam produkuje swój
cholesterol w ilości 1-2 g na dobę, zaleca się nie dostarczać z zewnątrz
więcej niż 200-300 mg obcego cholesterolu).
Z kolei produkty roślinne również mogą zawierać metale, jednak zawsze mniej niż zwierzęta (działa tutaj
zasada bioakumulacji:
stężenie szkodliwych związków w tkankach organizmu jest wyższe niż w
otaczającym środowisku, dlatego ten wchłonie najwięcej tych
zanieczyszczeń, kto znajduje się wyżej łańcucha pokarmowego). W miarę
możności wybierajmy oczywiście żywność z upraw organicznych.
Poza tym mimo tego, że rośliny również mogą mieć czasem sporo tych metali, to jednak mają pewną przewagę, a jest nią…
kwas fitowy
(niepotrzebnie odsądzony od czci i wiary nie miał ostatnio dobrej prasy
i chyba czas najwyższy go odczarować), zapobiegający przyswajaniu
nadmiernej ilości niektórych metali (w tym ciężkich). Jak widać
nie taki ten kwas fitowy zły jak go malują
i do czegoś się nam jednak przydaje: inteligentna natura nie bez powodu
umieściła go w roślinach (aczkolwiek pamiętajmy, że i tutaj obowiązuje
zasada, że za dużo dobrej rzeczy może być szkodliwe i kwas fitowy nie
jest wyjątkiem: w małej ilości spełnia
pozytywną funkcję, zaś w nadmiernej staje się
związkiem antyodżywczym).
Żelazo z roślin również jest dla nas bezpieczniejsze: zasila nasz
organizm, ale nie ulega łatwemu kumulowaniu w ustroju, organizm ma
bowiem możliwość regulowania jego poziomu (w przeciwieństwie do
hemowego żelaza zawartego w produktach odzwierzęcych, więcej na ten temat pisałam tutaj: [
klik]).
Ze źródeł pozadietetycznych warto zwrócić uwagę na takie
źródła podejrzanych metali
jak aluminiowe sprzęty, tacki i folie kuchenne, żeliwne patelnie,
puszki na napoje, amalgamaty w zębach („srebrne plomby”), rtęciowe
dodatki do szczepionek, rtęć z rozbitych świetlówek i termometrów,
związki metali w kosmetykach (np. aluminium w dezodorantach, miedź w
„odmładzających” kremach), miedziane instalacje wody pitnej, naczynia i
spirale antykoncepcyjne, suplementy brane na własną rękę bez
porozumienia z lekarzem (żelazo, miedź i cynk dodane są też często jako
składnik codziennej multiwitaminy), związki aluminium w popularnych
środkach na zgagę i nadkwaśność oraz oczywiście dym papierosowy. Metale
mają u niektórych osób większą zdolność do kumulacji niż u innych,
zdolność do utrzymania homeostazy metali nie jest taka sama dla
wszystkich.
Rzecz jasna niektóre z tych metali (z wyjątkiem ewidentnie toksycznych takich jak np. rtęć czy ołów) są nam wręcz
niezbędne do życia
i służą ustrojowi do ważnych przemian biochemicznych (biopierwiastki).
Nie jest zatem problemem sama ich obecność w środowisku lub w diecie,
lecz ich
nadmiar. Nawet nadmiar dobrej rzeczy może
okazać się szkodliwy! Równie ważne jak unikanie niedoboru potrzebnych
nam do życia metali jest nie dopuścić do niepotrzebnego zatruwania
ustroju nadmiernymi ich ilościami.
Wszystkie te niezbędne nam metale to tzw.
pierwiastki śladowe, mikroelementy, potrzebne nam – jaka sama nazwa wskazuje – w mikro ilościach (poniżej 100 mg na dobę). Natomiast
makroelementy
(których potrzebujemy więcej) to 6 podstawowych (tlen, węgiel, siarka,
azot, wodór, fosfor) i 5 dodatkowych – potas i sód, wapń i magnez, oraz
chlor. W dobie dostępnych na wyciągnięcie ręki suplementów można w razie
potrzeby mikroelementy w porozumieniu z lekarzem uzupełnić
suplementacją (a nawet zmianą diety), natomiast
pozbycie się nagromadzonego nadmiaru metali bywa kłopotliwe i czasem (jak np. zabiegi chelatacji) kosztowne.
b) Unikać nadmiaru tłuszczu, a szczególnie dwóch jego rodzajów: tłuszczu nasyconego oraz typu trans (tłuszcze uwodornione jak w margarynie, smażeninach, sklepowych słodyczach). Oba rodzaje tłuszczu powodują
podniesienie się poziomu cholesterolu w ustroju:
tłuszcze trans biją pod tym względem wszelkie rekordy. Nic dziwnego –
są to w głównej mierze syntetyczne formy, wytworzone ludzką ręką (z
wyjątkiem pewnych ilości „transów” naturalnie występujących w tłustym
nabiale i mięsie).
Tłuszcze nasycone z kolei występują w naturze (nie tylko w pokarmach
odzwierzęcych, ale również w kokosie, orzechach, a nawet w… szpinaku,
choć tutaj oczywiście w mikroskopijnej ilości) i są naturalnym
składnikiem diety. Spożywanie jednak
nadmiernych ilości pokarmów bogatych w tłuszcze nasycone, również powoduje podwyższenie się poziomu cholesterolu w naszej krwi. O ile sam w sobie
cholesterol jest dla naszego zdrowia rzecz jasna niezbędny,
o tyle (podobnie jak z metalami i jak w ogóle ze wszystkim) – za dużo
nawet najlepszej rzeczy nie wychodzi nam na dobre. To co organizm
produkuje sam, nie powinno być w zbyt dużej ilości dostarczane z
zewnątrz, ponieważ zaburza całą harmonię – staje się dla ustroju
obciążającą toksyną, zamiast czymś dobroczynnym. Zarówno cholesterol jak
i tłuszcz nasycony ustrój potrafi produkować sam.
Mózg ludzki zawiera spore ilości cholesterolu, lecz to nie oznacza
automatycznie, że podwyższając sobie poziom cholesterolu lub zjadając go
w dużych ilościach zrobimy się od tego mądrzejsi. Raczej
wręcz przeciwnie. Okazuje się bowiem, że im wyższe poziomy
cholesterolu (jak również często chodzący z nim w parze wysoki poziom
homocysteiny) tym łatwiej ustrój
odkłada beta-amyloid: peptyd
kluczowy w powstawaniu demencji. Z biegiem czasu wskutek procesu
starzenia się i tak każdy z nas odłoży trochę blaszki amyloidowej (w
pewnym sensie spełnia ona jak przypuszczają badacze nawet funkcję
ochronną u ludzi starszych), ale nie wszyscy będą z jej powodu cierpieć
na demencję.
Nie u wszystkich ludzi proces powstawania demencji czy metabolizm cholesterolu przebiega jednakowo, bowiem
sporo zależy też od naszych genów: nosiciele genu o nazwie
APOE4 (ok. 25-30% z nas) mają
zwiększone prawdopodobieństwo zachorowania na chorobę Alzheimera (a
także jednocześnie miażdżycę czy udar), ponieważ wchłaniają z przewodu
pokarmowego cholesterol o wiele łatwiej niż osoby nie posiadające tego
genu. Z kolei nosicielstwo genu
APOE2 oznacza mniejsze
ryzyko choroby Alzheimera, ale zwiększone ryzyko choroby serca i układu
krążenia (takie osoby łatwo tworzą np. „kępki żółte” – skupiska
cholesterolu pod skórą). Ok. 60% populacji jest zaś nosicielem genu
APOE3, zapewniającego normalny (typowy) metabolizm cholesterolu.
Jeszcze raz się zatem potwierdza stara prawda, że
nie ma jednej diety dobrej dla każdego! Dlatego raczej z pewnym przymrużeniem oka traktujmy
„obalanie cholesterolowych mitów”
i nawoływanie do bezpiecznego objadania się mięsem, jajami, śmietaną i
masłem, bo żadnym tam cholesterolem (ani tym zawartym w żywności, ani
tym pływającym w naszej krwi) nie mamy się już od dziś ponoć przejmować.
Wróćmy na chwilę jeszcze do metali. Jak się wydaje
obecność nadmiaru metali może dodatkowo skomplikować sytuację. Jak wyjaśnia dr Neal Barnard w książce „Żywność dla mózgu”, cholesterol przenoszony przez
białko apoE
sprzyja produkcji większej ilości beta-amyloidu, a metale dokładają
swoją cegiełkę, mianowicie cynk sprawia, że beta-amyloid skleja się w
grudki, a miedź i żelazo tworzą wolne rodniki, niszczące komórki
mózgowe. Rzecz jasna układanka nie jest gotowa i nie mamy tak naprawdę
pewności w jaki sposób ludzie zapadają na chorobę Alzheimera (i czy
wszyscy w taki sam sposób?), ale jedno jest pewne: w Niebieskich
Strefach gdzie dieta jest w dużym procencie roślinna i nieprzetworzona –
staruszkowie na tę chorobę praktycznie nie zapadają. Ponieważ na
obecnym etapie rozwoju nauki wciąż nie wiadomo jak demencję skutecznie
leczyć, to najlepszym wyjściem dla każdego z nas jest posiąść wiedzę o
tym,
jak jej przede wszystkim uniknąć!
Oczywiście można zrobić sobie badania genetyczne na określenie haplotypu APOE
.
Jednak nie jest to konieczne, skoro zwyczajnie możemy po prostu unikać
tego wszystkiego, co może potencjalnie mieć opłakane skutki dla mózgu. I
serca! Bo co jest szkodliwe dla mózgu to i szkodliwe dla serca (i vice
versa).
c) Zamiast pakować w siebie tłuszcze trans lub nasycone zadbajmy o dowóz NNKT –
czyli niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych (jak ALA, kwas
alfa-linolenowy z rodziny Omega-3 i LA, kwas linolowy z rodziny
Omega-6), bowiem nasz organizm ich nie produkuje, należy dostarczać wraz
z pożywieniem. W dodatku należy je dostarczać
we właściwych proporcjach.
Z tych kwasów tłuszczowych nasz mądry organizm potrafi sam syntetyzować
wszystkie inne potrzebne mu tłuszcze, dlatego bez nich ani rusz – mózg
też ich potrzebuje (w suchej masie mózgu 60% to tłuszcze).
Zwyczaj
smażenia na olejach roślinnych i polewania wszystkiego „dla zdrowotności”
olejami (lub dla odmiany wyprodukowanymi na bazie oleju tłustymi sosami typu majonez) spowodował, że dietę zachodnią zdominowały kwasy
Omega-6 (mające głównie prozapalne działanie), a to z kolei zaowocowało niedoborami
działających antyzapalnie kwasów Omega-3.
Tymczasem szczególnie ważne są dla mózgu (i serca jednocześnie) właśnie kwasy z rodziny
Omega-3: krótkołańcuchowy niezbędny kwas
ALA
znajduje się w roślinach (np. siemię lniane, orzechy włoskie, nasiona
chia, nasiona konopne, zielenina, fasole, warzywa i owoce), zaś
długołańcuchowe (
DHA i EPA) ustrój nasz produkuje sam,
jednak nie u każdego z nas ten proces przebiega jednakowo wydajnie. W
przypadku problemów z tym zaleca się skorzystać z ustroju ryby, która za
nas wyprodukowała sobie kwasy DHA i EPA. Rybę (tłustą, morską)
wystarczy raz na jakiś czas zjeść. Niestety wraz z rybą spożywamy rtęć i
inne zanieczyszczenia akwenu morskiego, wtedy pozostaje nam sięgnąć po
algi morskie i produkowane z nich suplementy.
Stulatkowie w Niebieskich Strefach jednak nie polegają na
suplementach, choć czasem w ich menu pojawiają się ryby i owoce morza
oraz morskie algi (Okinawa, Sardynia, Ikaria) – oczywiście
nie hodowlane ryby, lecz złowione w morzu. Jedzą oni poza tym tyle warzyw, owoców, strączków, nasion i orzechów (a wraz z nimi
selen będący antagonistą rtęci),
że ta ilość rtęci w rybach ich przedwcześnie jak widać wcale nie zabija
(może dlatego, że ryby są jednocześnie bogatym źródłem
„odtrutki” czyli selenu, o czym często się zapomina).
Podobnie nasz
„dziarski dziadek” pan Antoni Huczyński rtęci
się nie boi i na śniadanie wcina dzwonko śledzia z cebulką, w
towarzystwie warzyw. W wieku 95 lat ma nadal świetną jasność umysłu,
doskonałą pamięć i krzepę fizyczną, jakiej mógłby pozazdrościć niejeden
50-latek. Byłam na webinarze z p. Antonim i padło tam pytanie o
suplementy: on nie spożywa żadnych suplementów, więc żadnych witamin czy
kwasów Omega-3 też nie. Nie bierze też żadnych leków, do czytania nie
nosi okularów. Od wielu lat żywi się
dietą głównie roślinną.
Głównie nie oznacza wyłącznie, bo pan Antoni weganinem nie jest. Ten
niewielki kawałek śledzia (z cebulką, czosnkiem i warzywami jak
pomidory, świeża papryka, kiszonki) to jest chyba ten jego „naturalny
suplement” DHA i EPA czy też równie niezbędnej dla zdrowia układu
nerwowego witaminy B12, bo ogólnie od produktów odzwierzęcych stroni w
codziennej diecie (nie jada też masła, nie pije mleka, mięso jak już to
raczej „od święta”, nie jada też cukru – czyli podobnie jak czynią to
stulatkowie w Niebieskich Strefach). Pan Antoni przez 40 lat wykonywał
zawód weterynarza, więc na zwierzętach się zna!
Skąd czerpać potrzebne nam NNKT? Najkorzystniej z
produktów całościowych, a nie olejów. Przemysł olejarski wyłożył
olbrzymie środki finansowe na reklamę jeśli chodzi o oleje (podobnie
zrobił to np. z mlekiem przemysł nabiałowy) i dlatego postrzegane są one
jako „coś niezbędnego dla zdrowia”, gdy tymczasem to są po prostu
nienaturalne,
siłą wydarte naturze izolaty pojedynczej substancji odżywczej
czyli kwasów tłuszczowych i w tym sensie niczym się w sumie nie różnią
od stołowego cukru: on też jest izolatem, koncentratem, w tym przypadku
węglowodanowym.
Nie ma nic zdrowego w codziennym jedzeniu dużych ilości spożywczych
izolatów (aczkolwiek mogą być czasem przydatne terapeutycznie). Dla
zdrowego funkcjonowania tak naprawdę korzystniej jest robić to, co robią
mieszkańcy Niebieskich Stref, czyli preferować
całościowe produkty stworzone ręką natury. Jednym
słowem zdrowsze są pestki słonecznika (zamiast oleju słonecznikowego),
siemię lniane (zamiast oleju lnianego), oliwki (zamiast oliwy), kokos
(zamiast oleju kokosowego) itd. W całościowych darach natury drzemie
wielka siła: ukryte tam jest wszystko co nam do szczęścia potrzebne,
w dodatku w odpowiednich ilościach oraz proporcjach.
Izolowane substancje stosujmy oszczędnie i z rozwagą, nie jest
roztropne przykładać inną miarkę do cukru, a inną do oleju/masła.
d) Dbajmy o dowóz witaminy E oraz witamin B-complex.
Mózg w suchej masie zawiera ok. 60% tłuszczu i spora ich część to
wielonienasycone kwasy tłuszczowe. Witamina E natomiast jest silnym
przeciwutleniaczem, chroniącym kwasy tłuszczowe
w naszych błonach komórkowych przed niszczycielskim działaniem wolnych
rodników i nadtlenków lipidowych. Liczne badania potwierdzają znaczenie
witaminy E jeśli chodzi o demencję: zarówno przy zapobieganiu jak i
nawet leczniczo.
Być może coś na ten temat wiedział słynny długowieczny biolog, Ernst
Mayr (1904-2005), który brał witaminę E codziennie przez wiele lat, a
swoją ostatnią książkę „What Makes Biology Unique?” napisał
(samodzielnie, bez udziału współautora, redaktora lub ghostwritera) w
2004 r, czyli w wieku… 100 lat. To się nazywa jasność umysłu do późnej
(i to naprawdę bardzo późnej) starości!
8
Czy koniecznie trzeba kupować suplementy?
Niekoniecznie. Witamina E ma w naturze kilka form i podobnie jak
witaminy z grupy B – lubią one działać zespołowo. Tymczasem suplementy
nie zawierają zazwyczaj pełnego spektrum witaminy E (wszystkich jej
form) w przeciwieństwie do zielonych jarzyn, owoców, orzechów, migdałów
czy nasion. Wspomniany p. Antoni Huczyński (napisał swoją książkę w
równie słusznym wieku – mając 92 lata) suplementów diety nie spożywa,
zamiast tego codziennie zjada po prostu
bogate w witaminę E orzechy, migdały i pestki – stoją u niego na stole w małych miseczkach.
Ja również stosuję i polecam polecam
„system miseczkowy”,
wtedy nie zapominamy aby te cenne pokarmy zjadać choćby w małej ilości
każdego dnia – zaleca się ok. 30 gramów czyli garść dziennie (nieco
więcej dla osób bardzo aktywnych fizycznie). Oczywiście nic nie stoi na
przeszkodzie aby na bazie orzechów czy nasion zrobić pyszny dressing
(lub nawet orzechowy „majonez” albo „śmietanę”) do sałatki – łączymy
wtedy przyjemne z pożytecznym. Ze smacznym dressingiem nawet najbardziej
„beznadziejna” sałatka smakuje zawsze wyśmienicie.
Sporo sprawdzonych przepisów na smakowite sosy i dressingi znajdziecie w moim e-booku
„99 Przepisów Kuchni Szybkiej i Zdrowej”. Robi się je w mig, a smakują wybornie, kupne majonezy i sosy nie mają przy nich szans. Niech żyją orzeszki!
Korzystne działanie orzechów i migdałów również przy okazji na serce i
układ krążenia jest przy tym bezdyskusyjne: rozmaite badania do tej
pory wykazały, że spożywając codziennie w niewielkiej ilości orzechy,
migdały i pestki zmniejszamy ryzyko chorób serca i układu krążenia.
Jeszcze raz przypomnijmy:
co jest korzystne dla serca jest też korzystne dla mózgu i vice versa.
Równie ważne dla układu nerwowego są
witaminy z grupy B,
głównie B1, B6, kwas foliowy i B12. Witaminy te znajdują się w
naturalnej żywności, niektóre z nich produkowane są też przez nasze
dobre bakterie (to jeden z powodów dla których należy dbać o nasz
mikrobiom jelitowy). Pamiętacie
witaminowy protokół doktor Ruth Harrell, która żywieniem i suplementacją zwiększała iloraz inteligencji nawet dzieciom z syndromem Downa? Oto
potęga witamin z grupy B:
bez nich nasz mózg nie będzie prawidłowo pracował. Mało tego – niedobór
na przykład witaminy B12 potrafi powodować objawy choroby Alzheimera u
ludzi starszych, zaś uzupełnienie tej witaminy (zastrzykami, bo z jej
wchłanianiem z przewodu pokarmowego szczególnie u ludzi starszych różnie
bywa) powoduje ustąpienie symptomów demencji. Mówił o tym w filmie
„That Vitamin Movie” jeden z lekarzy, dr David Brownstein.
Suplementacja jak widać jest zbawienna w razie choroby. Natomiast w ramach prewencji najlepiej sprawdza się na co dzień
żywność – nie ma suplementu, który może ją zastąpić.
Kwasu foliowego
znajdziemy mnóstwo w zielonych warzywach liściastych, owocach
(pomarańcze, awokado) czy też warzywach strączkowych (prym wiodą
rozmaite soczewice),
witamina B1 i B6 również występuje obficie w żywności roślinnej (pełne ziarna, warzywa, orzechy, strączki).
Witamina B12
występuje najobficiej wcale nie w mięsie zwierząt lądowych, lecz w
rybach i owocach morza, zwierzęta lądowe mają jej więcej w wątrobie, ale
ta zawiera z kolei również dużą ilość niekorzystnych „korodujących”
metali (rekordową ilość miedzi przede wszystkim).
Z produktów niezwierzęcych jedynym potwierdzonym roślinnym źródłem
aktywnej biologicznie formy witaminy B12 jest jak się wydaje alga,
chlorella [
klik].
Nie pomylcie jej ze spiruliną, inną algą, która zawiera nieaktywną
formę B12 (choć jest doskonałym źródłem białka i wielu witamin, magnezu i
beta-karotenu a także potrafi odtruwać z toksyn środowiskowych, dymu
tytoniowego, leków itp.).
Podsumowując dietę dla mózgu: unikajmy nadmiaru
metali, unikajmy złego tłuszczu podnoszącego nam poziom cholesterolu
(tłuszcze trans oraz nadmierne ilości tłuszczu nasyconego), dbajmy o
dowóz NNKT (z naciskiem na kwasy Omega-3) oraz witamin E i B-complex,
czerpiąc je najlepiej z pokarmów całościowych.
2. Nie zaniedbujmy ciągłej „gimnastyki mózgu”.
Aktywność intelektualną zalecają nie tylko lekarze, ale również
praktycy będący aktualnie w „słusznym” czyli podeszłym wieku, tacy jak
wspomniany powyżej nasz „dziarski dziadek”. Nie ma chyba nic gorszego
dla starszej wiekiem osoby niż usiąść na fotelu i zatopić się w świecie
wspomnień i zgorzknienia.
Aktywność dla mózgu jest tak samo ważna jak
aktywność dla mięśni ciała. Czytanie, pisanie, kolorowanie obrazków,
robótki ręczne, rozwiązywanie quizów, szarad i krzyżówek, planszówki,
nauka języków obcych, nauka gry na instrumencie lub jakiejkolwiek innej
nowej umiejętności, majsterkowanie, uprawianie ogródka i mnóstwo innych
czynności uruchamia naszą pamięć, uwagę, kreatywność czy wyobraźnię.
Ważne aby takie aktywności zagościły na stałe w naszym planie dnia.
Niestety nie jest nią bezmyślne
oglądanie telewizji!
Jedynie stymulacja intelektualna pomaga tworzyć nowe połączenia w
mózgu. Nawet więc jeśli część naszego mózgu zostanie z biegiem czasu
uszkodzona (np. dotknięta urazem, działaniem alkoholu czy kumulującymi
się z wiekiem blaszkami amyloidowymi), to pozostaje nam do wykorzystania
potencjał połączeń między komórkami mózgowymi zbudowanych stymulacją –
jest to tzw.
rezerwa poznawcza. Rezerwa poznawcza powstaje w wyniku
rozrastania się sieci neuronów, a więc poprzez p
obudzanie szarych komórek do aktywności.
Warto na
budowanie swojej rezerwy poznawczej
poświęcać choćby trochę czasu każdego dnia – zwrot z tej inwestycji może
być z czasem nieoceniony. Z pomocą przychodzi też nowoczesna
technologia: w internecie (np. w serwisie lumosity.com lub
fitnessmozgu.pl) dostępne są
gry i zabawy podczas których można ćwiczyć swoje zdolności intelektualne (np. pamięć, koncentrację, refleks, spostrzegawczość itd.).
Główka niech cały czas pracuje!
3. Ruszmy się z tej kanapy!
Wszyscy wiemy, że
aktywność fizyczna jest niezbędna dla zdrowia – szczególnie zdrowia serca i układu krążenia. Jak się okazuje – również
dla mózgu.
Nawet dzieci jeśli są aktywne fizycznie wypadają lepiej w testach na
funkcje poznawcze. A co ze starszymi? Gdy badacze porównują mózgi
starszych pacjentów prowadzących siedzący tryb życia po zaledwie
sześciu miesiącach ćwiczeń aerobowych (tzn. przyspieszających puls) okazuje się, że zachodzą w nich niezwykle korzystne zmiany, szczególnie w obszarze
płata czołowego, istotnego dla pamięci i koncentracji. Zwiększeniu ulega też
istota biała mózgu
– to ta część, która odpowiada m.in. za komunikację między prawą a lewą
półkulą. Ćwiczenia siłowe ani rozciągające nie wykazały jednak tego
typu wpływu na mózg.
Nasz „dziarski dziadek” również regularnie ćwiczy, lubi też jazdę na rowerze, a zimą kąpie się… w śniegu hartując organizm.
Zacząć można w każdym wieku! Maratończyk Fauja Singh zaczął biegać w wieku 89 lat, a karierę postanowił zakończyć w wieku 102 lat.
Ale nie musisz biegać maratonów! Już nawet
spacery żwawym krokiem
(uczestnicy badania zaczynali od 10 minut spaceru, dochodząc stopniowo
do 40 minut) spowodowały, że kurczenie się hipokampu związane ze
starzeniem się – zaczęło się cofać, co wykazało badanie MRI (rezonans
magnetyczny). Mózg u osób aktywnych fizycznie ulegał na obrazie
diagnostycznym
wyraźnemu odmłodzeniu!
A co może zdziałać
zdrowa dieta i aktywność fizyczna razem? Ocenia się, że połączenie zdrowej diety z aktywnością fizyczną potrafi obniżyć ryzyko demencji u ludzi po 65. roku życia
nawet o 60%, a szczególnie zauważalne korzyści badacze odkryli u osób będących nosicielami
genu APOE4.
Co jeszcze raz potwierdza tezę, że geny są jak nabity pistolet, ale to
my pociągamy za spust (lub spust blokujemy) prowadzonym stylem życia i
naszymi codziennymi wyborami.
Ten kto czytał książkę Dana Buettnera
„Niebieskie Strefy. 9 lekcji długowieczności od ludzi żyjących najdłużej”
przypomni sobie, pod jak wielkim wrażeniem był autor gdy obserwował
żwawych staruszków: seniorzy rzadko kiedy spędzają czas na kanapie.
Cały czas coś robią:
a to w domu, a to w ogródku – są non stop czymś zajęci. Mało czasu
spędzają w pozycji siedzącej. Wiele rzeczy robią ręcznie, zamiast
wysługiwać się narzędziami elektrycznymi. Na zakupy chodzą pieszo lub
jadą rowerem, po schodach wchodzą pieszo, bo nie mają windy.
W przeciwieństwie do nas
nie robią niczego nadzwyczajnego,
nie prężą muskułów, nie spędzają godzin na specjalnych treningach
wykonywanych na specjalnych urządzeniach. Nie chodzą na siłownię czy do
fitness klubu, nie uprawiają sportów ekstremalnych, nie biegają też
godzinami po lesie odziani w specjalne buciki i ubranka, z nieodłącznym
pulsometrem na ręce itd. Przemysł fitnessowy to dzisiaj ogromny biznes –
nie dajmy się zwariować. Seniorzy w Niebieskich Strefach są w ruchu w
sposób naturalny i niewymuszony. Oni
po prostu żyją, aktywnie żyją. Są dzięki temu
naturalnie w ciągłym ruchu.
Umiarkowanym ruchu, czyli najzdrowszym dla człowieka. Tylko, i aż tyle.
Dlatego omijają ich nie tylko choroby serca i układu krążenia, ale i
demencja.
4. Wysypiajmy się
Badacze wnikliwie badali amyloid: jak powstaje, co ma na to wpływ,
czy ma jakiś rytm dobowy? Okazuje się, że tak – produkcja amyloidu ma
swój rytm dobowy:
amyloid spada gdy zasypiasz, a rośnie kiedy nie śpisz. Podejrzewa się, że to właśnie podczas snu mózg oczyszcza się z amyloidu.
To dobra wiadomość! Oznacza bowiem, że
to nie amyloid ma kontrolę nad nami, lecz to my mamy do dyspozycji dodatkowe
narzędzie kontroli nad amyloidem:
nasz sen i wypoczynek. Jego prawidłowe zażywanie jest niezbędne i
kluczowe w zachowaniu zdrowego mózgu i jasnego umysłu do późnych lat.
W śródziemnomorskich Niebieskich Strefach oraz w tej kostarykańskiej jest nawet zwyczaj
sjesty w ciągu dnia,
wynikający częściowo z upalnego klimatu. Pustoszeją ulice, zamykane są
sklepy. Ludzie idą na obiad i małą drzemkę. A co robi przeciętny
mieszkaniec Zachodu? Sięga po
kawę lub napój energetyzujący.
Lecz kofeina ma krótkie nogi – to broń obosieczna: test EEG pokazuje,
że zmniejsza ona sen wolnofalowy, odpowiedzialny za konsolidację
wspomnień zebranych w ciągu dnia. Możesz uczyć się wielu rzeczy w ciągu
dnia, ale następnego mało co z tego pamiętasz: zabrakło konsolidacji
wprowadzonych do systemu danych.
Notoryczne
niedosypianie zwiększa też ryzyko udaru mózgu i nabawienia się chorób neurodegeneracyjnych.
Z badań opinii publicznej w Polsce wynika, że połowa Polaków śpi krócej
niż 6 godzin – przynajmniej raz w tygodniu. Dla ok. 9% badanych jest to
regułą. Ocenia się, że statystyki chorób otępiennych będą rosły w
najbliższych latach galopująco: do 2050 roku liczba chorych ma potroić
się. Ale czegóż innego można się spodziewać, skoro sami przyczyniamy się
do produkcji nieszczęsnego amyloidu, zaniedbując conocne porządne
oczyszczanie mózgu?
Wysypiajmy się, a nawet – jeśli mamy taką potrzebę i
możliwość – ucinajmy sobie w ciągu dnia krótkie drzemki wzorem
stulatków z krajów śródziemnomorskich: to się na dłuższą metę zawsze
opłaci.
5. Unikajmy używek (stymulantów) i niepotrzebnego stosowania leków.
Przeszliśmy w ten oto sposób do ostatniego punktu programu czyli używek.
Kofeina
jako poranny „speed” dla mózgu to powszechnie przyjęty zwyczaj.
Powszechne jest również jednak niedosypianie w krajach
uprzemysłowionych, w tym w Polsce. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego,
że kawa wypita rano może pozostać w ustroju aż do wieczora –
okres półtrwania kofeiny wynosi 6 godzin.
To oznacza, że 1/4 kofeiny z kawy wypitej o ósmej rano wciąż znajduje
się w naszym krwiobiegu o godzinie dwudziestej. To samo tyczy się
kofeiny zawartej w napojach energetyzujących.
A co z alkoholem? Lampka wina powoduje rozluźnienie i
łagodną senność, lecz jeśli będziemy sięgać po kolejne, to efekt będzie
odwrotny z uwagi na to, że molekuły alkoholu zostaną przekształcone w
aldehydy, które
zaburzają prawidłowy wzorzec snu. Alkohol podobnie jak kofeina jest substancją
uzależniającą.
Ma niewątpliwie negatywny wpływ na ludzki mózg jeśli jest spożywany w
zbyt dużej ilości. Mówi się nawet o osobach pijących nałogowo, że mają
„rozmiękczony mózg”, co jest obiegowym określeniem na zmiany jakie
zachodzą w mózgu osoby uzależnionej. Toksemia nie tylko wymazuje pamięć,
lecz długofalowo niszczy komórki mózgowe.
Wydaje się, że niewielkie ilości czerwonego wina mogą działać
korzystnie, ale z drugiej strony trudno polecać tę strategię każdemu z
uwagi na możliwość uzależnienia.
Czerwone wino oprócz
alkoholu zawiera (jeśli jest tradycyjnie wytwarzanym czerwonym winem, a
nie pierwszym lepszym przemysłowym sikaczem pędzonym w pośpiechu)
również
antyutleniacze (choćby słynny resweratrol)
jednak te można pozyskać również z żywności (warzywa, owoce, zioła i
przyprawy). W śródziemnomorskich Niebieskich Strefach lokalne czerwone
wino jest pite w małych ilościach do posiłku, podczas gdy długowieczni
Adwentyści nie piją żadnego alkoholu w ogóle i również cieszą się dobrym
zdrowiem i jasnym umysłem. Trudno zatem uznać czerwone wino za
niezbędny element zdrowego stylu życia, skoro jak widać
można obejść się i bez niego.
Jeśli chodzi o
używanie leków, to wiele z nich ma
wpływ również na pracę mózgu. Leki są dobrodziejstwem i jednocześnie
przekleństwem, ponieważ mogą owszem często ratować życie, ale jeszcze
częściej są zwyczajnie nadużywane – żyjemy w czasach magicznej
„pigułki na wszystko”, a jej urok jest zniewalający: ślepa wiara w leki zastąpiła zdrowy rozsądek.
Na pogorszenie się czynności mózgu wpłynąć mogą m.in.
– statyny (leki antycholesterolowe),
– antydepresanty, leki antylękowe i tabletki nasenne,
– tabletki antykoncepcyjne,
– leki przeciwbólowe,
– leki antyhistaminowe (często brane bez recepty na alergię),
– leki na nadciśnienie,
– leki blokujące kwasy żołądkowe,
– leki stosowane w chemioterapii (przy nowotworach, chorobach autoimmunologicznych),
– niektóre antybiotyki, interferon, sterydy.
Nie możemy powstrzymać przemijania czasu i jego efektów, ale możemy zawsze zrobić wiele aby
zachować wigor i jasność umysłu do końca życia.
Spędzenie ostatnich lat życia jako osoby przykute do łóżka czy wózka
inwalidzkiego, pozbawione pamięci i uzależnione od innych – nie jest
normalnym sposobem starzenia się. Normalne jest być zdrowym do końca
swoich dni,
czerpiąc radość po prostu z tego, że jesteśmy.
Czego sobie oraz wszystkim czytelnikom z całego serca życzę!
Pomocne linki:
1. Alzheimer a metale grup przejściowych http://www.biomol.pl/artykuly/wiedza-i-nauka/alzheimer-a-metale-grup-przej%C5%9Bciowych.html
2. Polacy odżywiają się zdrowo? Twierdzą, że tak! http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-polacy-odzywiaja-sie-zdrowo-twierdza-ze-tak,nId,1490354
3. Alkohol a mózg: http://uzaleznienie.com.pl/alkoholizm/podstawowe-pojecia/zdrowie/320-alkohol-niszczy-mozg.html
4. Leki a mózg https://bebrainfit.com/20-medications-that-can-cause-memory-loss/
5. Książka „Żywność dla mózgu”, autor dr Neal Barnard