wtorek, 31 maja 2016

Chemtrails – globalna komora gazowa


1a
Jeszcze nie było takiego posła, który by z trybun Knesejmu złożył oficjalną interpelację w sprawie bezkarnego pokrywania polskiego nieba, zwłaszcza nieba nad większymi miastami Polski, „tajemniczymi” smugami przez równie tajemnicze samoloty cywilne, które pojawiają się znikąd i przepadają tam skąd nadleciały. To przecież elementarz tzw. „naruszania przestrzeni powietrznej Polski”, ponoć jeszcze suwerennego państwa.
Chodzi o taką interpelację, w której by zażądano natychmiastowego poderwania eskadry samolotów F-16, za które to rupiecie zapłaciliśmy żydochazarom amerykańskim sześć miliardów dolarów. I które by sprowadziły intruzów na ziemię celem dokonania formalnego śledztwa przeciwko zapluwaniu naszego nieboskłonu „tajemniczym” barszczem o nazwie chemtrails.
Jak takie zapluwanie nieba wygląda w praktyce, pokazuje zestaw ilustracji. Widzimy piracki samolot w trakcie wyrzucania tej gnojowicy. Na pozostałych smugi rozszerzają się w rzedniejące pasma, które po godzinie zlewają się w warstwę barszczu, zmieniając słoneczny zazwyczaj poranek (godziny 5-9, w Warszawie 5-6) w rodzaj gigantycznej opończy, inaczej mówiąc komory gazowej.
Badacze chemtrails znają technologię generowania plazmy przez ogrzewanie substancjami chemtrails elektromagnetyzmem. W atmosferze tworzą one mikroskopijne „kule”. Mogą one być stosowane jako „nadajniki” do śledzenia w szpiegostwie. . Za ich pośrednictwem kierunkuje się i deformuje pracę mózgu. Takie plazmowe satelity mogą służyć do inwigilacji i monitorowania na różnych częstotliwościach, oddziałując na różne części ludzkiego ciała. Te „kule” mogą przebiegunować pola elektromagnetyczne człowieka, kontrolować jego ciało, np. wzrok, słuch. Strumień nakierowany na ludzi jest bronią biologiczną dla zmiany częstotliwości ludzkiego pola elektromagnetycznego. Zmierza to do powolnego przestawiania pracy naszego mózgu z jego spontanicznej indywidualności, w nadający się do sterowania komputer.
Ta antyludzka technologia będzie mogła dowolnie nami manipulować . Robić nas permanentnie wystraszonymi „nie wiadomo czym”. To wszystko w celu zakłócenia naszych osobistych wibracji magnetycznych. Aby te manipulacje okazały się skuteczne, trzeba doskonale rozpoznać bioenergetyczny tajniki pól człowieka. Będziemy laboratoryjnymi szczurami żyjącymi na pozornej wolności, lecz poddawanymi permanentnej kontroli i manipulacji. Elektromagnetyczne cząsteczki stale krążą w atmosferze i tak jak są w stanie kontrolować pogodę, podobnie kontrolują nasze umysły.
Obserwujemy na niebie smugi ciągnące się wzdłuż i w poprzek. Pracują one jak anteny i ekrany. Mają wpływ nie tylko na ultrafioletowe światło słońca, ale za pomocą technologii HAARP  kontrolują przestrzeń jonosfery.
Te chemiczne opryski posiadają w swoim składzie m.in. węgiel ,który może służyć do pochłaniania mikrofal. Jedne pyłki składają się z cząsteczek węgla, inne z metali, co czyni dla radarów przeciwnika niewidzialnym nadlatujące obiekty, np. samoloty, pociski.
Chemtrails jest składową programu HAARP, który może spowodować trzęsienie ziemi lub niekontrolowane przez człowieka tsunami. Może wykryć podziemne bazy wojskowe, złoża ropy, kontrolować  przyrodę i żywioły, jak np. stymulować gwałtowne deszcze lub nieznośne wyniszczające susze. Mieliśmy w Polsce w ostatnich dziesięciu latach dwie katastrofalne powodzie w dorzeczu Odry i Wisły. Ich nałożenie się w krótkim czasie to niespotykane dotąd klęski żywiołowe.
Zawieszone pod naszym niebem wydzieliny chemtrails służą do demolowania atmosfery. Jest to doskonała, najnowocześniejsza broń w przyszłych wojnach, połączona ze skutkami wyładowań HAARP.
Ludzie pracujący dla tych technologii sami już stali się robotami. Słyszą dźwięki, szumy. Istnieją dźwięki uporczywe, statyczne, nie wiadomo z jakiego pochodzącego źródła. Potrafią uszkodzić układ nerwowy, odpornościowy. Coraz większa liczba ludzi stwierdza, że niekiedy słyszy twarde dźwięki, jakby uderzenia w głowę, nawet słyszą odgłosy, zwłaszcza przez telefony komórkowe. Piszący te słowa już kilkanaście razy został poddany takiemu bombardowaniu podczas rozmów przez telefon komórkowy, ale wielu czytelników zapewne uzna, że to przewrażliwienie, „spiskowa teoria” skutkująca „imaginacjami” dźwięków. Problem w tym, że te „nadania” bywają tak natarczywe, że byłem sam zmuszony odchylać telefon od płaszczyzny ucha do linii bocznej. Wtedy burczenie jest słyszalne, ale nie ma skutku „bombardującego”.
Chemiczna zupa chemtrails truje nas, osacza. Żyjemy już w globalnej komorze gazowej. Jesteśmy bezradni w tym globalnym potrzasku.
Istnieje formalny międzynarodowy traktat o tzw. otwartych przestrzeniach. Powstaje kolejny „Project Peperclip” o broni chemicznej, biologicznej, rakietowej i medycznej.
Kto np. stoi za grupą zbrodniarzy przeciwko ludzkości pod nazwą „New Century” – PNAC? Nie wiemy, ale wiemy. To program totalnej dominacji żydochazarstwa, dotąd nazywanego banalnie „syjonistami”. To apetyt na dominację nad ludzkością, zasobami ziemi, przestrzenią i cybernetyką. Dlatego nazwano ten program „Projektem Nowego Amerykańskiego Wieku”.
To nie program „amerykański”. To program antyludzkiego rabinicznego talmudyzmu z jego tajnych szczytów.
W składzie chemtrails znajduje się m.in. glin i bar, grzyby, bakterie, wirusy czerwonych krwinek, krystaliczne substancje węgla, kationów metali, litu i inne ciężkie metale. Nie jest to żadną tajemnicą, ale wieje grozą z niewiedzy, bezczynności i obojętności.
Rozpylane nad naszymi głowami bakterie mutują pod wpływemświatła ultrafioletowego, to w sumie diabelski program depopulacji ludzkości. ONI stawiają na kontrolę i destrukcję umysłu. Przeznaczają miliardy dolarów na genetycznie modyfikowane nasiona (GMO), które na dystansie jednego pokolenia zepchną ludzkość w depopulacyjny regres, w trzecim pokoleniu powszechną bezpłodność, brak popędu płciowego.
Najważniejszym działaniem obronnym na dziś jest usuwanie z organizmu nagromadzonego glinu, baru i innych toksyn. Jednocześnie należy walczyć o czystość naszego nieba tak, jak niegdyś walczono z eskadrami nieprzyjacielskich bombowców i myśliwców. To wojna. Bezlitosna nowoczesna wojna z Ludzkością. Oni już w Klubie Rzymskim (1986) zaplanowali depopulację ludzkości. Oni jawnie głoszą o pozostawieniu zaledwie  500 milionów ludzi – robotów z obecnych ośmiu miliardów. Nie wierzycie? To popatrzcie na dwie fotografie. Pierwsza to obelisk w stanie Georgia, miasteczko o nazwie Elberton – przy autostradzie nr 77. Na pionowych kolumnach są napisy w ośmiu językach, a największy jest w języku angielskim. Piszą tam, że „na świecie” żyje „obecnie” 500 milionów ludzi. Jest to więc obelisk przyszłości. Zabójcza futurologia.
2
3
Wszystko co dotąd pisaliśmy w kontekście chemtrails, a poszarzamy o program HAARP, bronie biologiczne, chemiczne, o ludobójstwo za pomocą szczepień, jest tylko częścią składową tego ludobójczego planu. Wpisuje się w to epidemie AIDS – wirusa wyprodukowanego w ludobójczych „laboratoriach” USA. To także masowa aborcja „grypy”, „wściekłe krowy”.
Na Youtube jest dostępny przejmujący film na ten temat. Celem tego filmu jest zainteresowanie Polaków i Polek nie piłką kopaną (Euro 2012) i Olimpiadą, nie „tańcem z gwiazdami”, tylko tym, co dzieje się w naszym otoczeniu, nad nami i w nas. W tym celu częściej spoglądajmy w niebo. Zwłaszcza w godzinach porannych (5-6), co dotyczy Warszawy, która praktycznie jeszcze śpi, a kto już nie śpi – to gna do sklepów, pędzi z maluchami do żłobków i przedszkoli, aby stawić się w pracy o godzinie 7.30 lub 8.00.
Tak działo się np. na niebie warszawskim 20 kwietnia 2009 roku, kiedy to piszemy – cztery lata wstecz.Nad Lublinem, nad „moim” niebem działo się tak już kilkadziesiąt razy. Zmasowanie „nalotów” miało miejsce zwłaszcza 10 i 11 kwietnia 2012 r. w godzinach 8-9. Dzwoniłem do znajomych. – Spójrz w niebo. Co tam widzisz? – Odpowiadali: – Jakieś smugi za samolotami na trasie Warszawa – Zachód, Kijów – Berlin.
Oni nie widzą żadnej różnicy pomiędzy smugami samolotów pasażerskich (kondensacyjnymi), a monstrami rozpylającymi chemtrails!
4
5
6
7
8

Anonimowy mechanik samolotowy omawia wyposażenie „zraszające” – chemtrails

Ze względów, które zrozumiecie po przeczytaniu tego tekstu, nie mogę ujawnić swojej tożsamości.
Jestem mechanikiem samolotów dużych linii lotniczych. Pracuję przy utrzymywaniu jednej z baz znajdujących się w dużym porcie lotniczym. Myślę, że pewne informacje, które tutaj znajdziecie są ważne. Po pierwsze, chciałbym powiedzieć coś na temat „dziobania porządku” wśród mechaników. Jest to ważne dla tej historii z przyczyny, którą powinieneś odgadnąć sam.
Mechanicy pragną pracować przy 3 rzeczach: przy awionice, silnikach lub przy kontroli lotu. Przez mechaników te czynności uznawane są za najistotniejsze. Na samym dole hierarchii zajęć jest praca przy systemach unieszkodliwiania odpadów.
Żaden mechanik nie chce pracować przy pompach, zbiornikach i rurach, które są używane do przechowywania odpadów z toalet. Ale na każdym lotnisku, gdzie pracowałem, zawsze znajdywało się 2-3 takich którzy ‚na ochotnika’ pracowali przy tych systemach.
Pozostali mechanicy są szczęśliwi oddając im to zajęcie. Z tego powodu na jednym lotnisku tego typu rzeczy wykonuje tylko 2-3 mechaników. Nikt nie zwraca szczególnej uwagi na tych facetów, inni mechanicy nie utrzymują kontaktu z tymi, którzy pracują przy systemach odpadów.
Faktem jest, że nigdy nie myślałem wiele o tej sytuacji, dopóki nie zdarzenie z ostatniego miesiąca. Podobnie jak większość linii lotniczych mamy wzajemne porozumienia z innymi liniami, które korzystają z naszego lotniska. Jeśli mają problem ze swoimi samolotami, nasi mechanicy zajmą się tym.
Podobnie, jeśli jeden z naszych samolotów ma problem w innym porcie lotniczym, naprawią go.
Pewnego dnia zostałem przywołany z bazy do pracy w samolocie innego przewoźnika. Otrzymałem telefon od Dyspozytora, który nie wiedział na czym polega problem. Gdy dotarłem do samolotu okazało się, że problemem jest system usuwania odpadów. Nie było innego wyjścia niż się wczołgać i rozwiązać problem.
Gdy wsiadłem do zatoczki zdałem sobie sprawę, że coś było nie w porządku. Było więcej zbiorników, pomp, rur niż powinno. Z początku zakładałem, że zmieniono cały system. 10 lat temu pracowałem na dokładnie tym samym modelu samolotu.
Chcąc zlokalizować problem, szybko zdałem sobie sprawę z tego, że dodatkowe rurki i zbiorniki nie były podłączone do systemu unieszkodliwiania odpadów, w ogóle. Właśnie to odkryłem, gdy pojawił się inny mechanik z mojej firmy . Był to jeden z tych, którzy zwykle pracują na tym rodzaju samolotu. Z wdzięcznością oddałem mu swoje zadanie.
Gdy wychodził spytałem go o dodatkowe wyposażenie. Powiedział mi abym: „martwił się o swoją część samolotu, a on będzie martwić się o swoją!”
Następnego dnia, na firmowym komputerze, oglądałem schematy instalacji. Kiedy tam byłem postanowiłem sprawdzić schematy dodatkowego wyposażenia. Ku mojemu zdziwieniu schematy nie pokazywały instalacji, które widziałem na własne oczy dzień temu. Nawet w plikach producenta niczego nie było. Byłem już zdeterminowany aby dowiedzieć się to to wykonał.
W kolejnym tygodniu mieliśmy okresową kontrole trzech z naszych samolotów. Jest dużo mechaników czołgających się po samolocie w trakcie takich inspekcji. Właśnie skończyłem swoją zmianę i postanowiłem rzucić okiem na system odpadów jednego z naszych samolotów.
Uznałem, że wśród wszystkich mechaników na pokładzie nikt nie zauważy jednego dodatkowego. Jak można się było spodziewać samolot, który wybrałem miał dodatkowe wyposażenie!
Zacząłem iść tropem systemu rur, pomp i zbiorników. Znalazłem to, co wydawało się być jednostką sterowania dla systemu. Wyglądała jak standardowa jednostka kontrolna awioniki, ale nie miała oznaczeń żadnego rodzaju.
Mógłbym wytropić przewody kontrolne z jednostki do pomp i zaworów, ale nie było tam żadnych obwodów elektrycznych wchodzących do jednostki. Jedyne kable z jednostki były podłączone do głównego zasilacza samolotu. System miał duży zbiornik 1 i 2 mniejsze zbiorniki. Trudno było powiedzieć w ciasnych pomieszczeniu, ale to wyglądało, że duży zbiornik może mieć około 50 galonów pojemności (1 galon UK ma ok 4,5l x50 = 225l, USA (mokry) ma ok 3,8l = 190; przyp. Airbag). Zbiorniki byly podłączone do zaworu wypełniania i opróżniania przechodzącym przez kadłub samolotu dokładnie za zaworem opróżniania dla systemu odpadów.
Kiedy miałem okazję by poszukać połączenia pod samolotem znalazłem to sprytnie ukryte za panelem pod panelem używanym do uzyskania dostępu do spływu odpadków.
Zacząłem podążać tropem rurek biegnących od pompy. Te rurki prowadziły do sieci małych rureczek, która kończyła się na końcu krawędzi skrzydła, na poziomie stabilizatorów horyzontalnych .
Jeśli spojrzysz uważnie, na skrzydłach dużego samolotu widać zestaw drutów, o wielkości palca, rozciągający się od opadającej powierzchni boku skrzydła. Są to knoty rozładowujące statyczność. Są one używane do rozpraszania statycznego ładunku elektrycznego, który tworzy się na samolocie w locie.
Odkryłem, że rurki z tego tajemniczego systemu prowadzą do tych knotów (1 na 3 knoty). Zostały „wydrążone” w celu umożliwienia przepływu wszystkiego co dostało się do środka i wypuszczenia tego za pomocą tych fałszywych knotów.
Kiedy byłem na skrzydle, jeden z kierowników dostrzegł mnie. Wyprosił mnie z hangaru mówiąc, że moja zmiana się skończyła i nie jestem autoryzowany do pracy w nadgodzinach.
Następne dni były bardzo pracowite i nie miałem czasu na kontynuowanie mojego śledztwa. Późnym popołudniem, dwa dni od mojego odkrycia, zostałem przywołany do wymiany czujnika temperatury silnika w samolocie mającym startować w przeciągu 2 godzin. Skończyłem pracę i sporządziłem dokumentację.
30 minut później zostałem przywołany do Dyrektora Naczelnego. Gdy wszedłem do jego biura, spostrzegłem, że nasz przedstawiciel związkowy i dwóch nieznanych mi już na mnie czekali. Powiedział mi (przed. zw; przyp. Airbag), że został odkryty poważny problem. Powiedział, że zostałem umieszczony w sprawozdaniu za składanie fałszywych dokumentów.
Zawiesił mnie dyscyplinarnie stwierdzając, że złożyłem fałszywą dokumentację z czujnika temperatury silnika, który zainstalowałem kilka godzin wcześniej. Byłem zupełnie zaskoczony i zacząłem protestować. Mówiłem im, że jest to śmieszne i, że wszystkiego dopilnowałem.
W tym miejscu Przedstawiciel Związkowy zarekomendował oględziny samolotu abyśmy mogli wszystko wyjaśnić. Następnie spytał o dwóch mężczyzn obecnych w biurze. DN powiedział mi, że to inspektorzy bezpieczeństwa linii lotniczych, ale nie poda ich nazwisk.
Podążyliśmy do samolotu, który powinien być w powietrzu a był zaparkowany na ziemi. PZ otworzył silnik i odpiął czujnik z numerem seryjnym, ten, który zainstalowałem. Poinformowano mnie, że zostałem zawieszony na tydzień, bez wynagrodzenia, i, że mam natychmiast opuścić miejsce.
Pierwszego dnia mojego zawieszenia siedziałem w domu i zastanawiałem się co u lich mi się przydarzyło. Wieczorem otrzymałem telefon. Głos powiedział do mnie: „Teraz już wiesz, co dzieje się z mechanikami, którzy grzebią w czym nie powinni. Następnym razem, gdy zaczniesz grzebać przy systemach nie podlegających Tobie, stracisz pracę! Wspaniałomyślnie, mam nadzieję, że będziesz mógł wrócić wkrótce do pracy”.
Ponownie musiałem zbierać się z podłogi. Przebiegło mi przez myśl, że to co mi się właśnie przydarzyło musi być bezpośrednio połączone z moim tropieniem sieci tajemniczych rurek.
Następnego ranka DN wezwał mnie. Powiedział, że z powodu mojej doskonałej zawodowej przeszłości zawieszenie zostało zredukowane do jednego dnia, i, że powinienem wracać natychmiast do pracy. Jedyne o czym mogłem wtedy myśleć to „co oni próbują ukryć” i „kim ONI są”!
Tego dnia w pracy było jak by się nic się nie stało. Żaden z innych mechaników nie wspomniał o zawieszeniu a mój PZ powiedział mi abym o tym nie rozmawiał. Tej nocy zalogowałem się w Internecie, aby spróbować znaleźć odpowiedzi.
Nie pamiętam już jak do tego doszło, ale znalazłem się na stronie wspominającej o chemicznie poskręcanych contrails.
To był moment kiedy wszystko dla mnie się zbiegło. Lecz następnego ranka znalazłem w mojej zamykanej szafce notatkę. Mówiła: „Ciekawość zabija kota. Nie odwiedzaj stron internetowych, które Ciebie nie dotyczą”.
To jest to. Teraz wiem, że mnie obserwują.
Chociaż nie wiem co pryskają, mogę powiedzieć, jak oni to robią. Doszedłem do wniosku, że używają „miodowych ciężarówek” . To ciężarówki opróżniające odpady ze zbiorników toalet.
Porty lotnicze zazwyczaj zawierają umowy na tego typu prace i nikt nie jest w pobliżu tych ciężarówek. Kto chciałby stać obok ciężarówki pełnej gów.. Wydaje się sensowne, że podczas opróżniania tych zbiorników ci faceci mogą łatwo napełniać zbiorniki systemu spryskiwania.
Znają trasę lotu samolotów więc prawdopodobnie programują jednostkę kontrolną, aby rozpocząć opryski w jakiś czas po osiągnięciu przez samolot odpowiedniej wysokości.
Dysze spryskiwania w fałszywych knotach są tak małe, że nikt w samolocie nie będzie w stanie nic zobaczyć.
Boże, pomóż nam wszystkim.
Zaniepokojony Obywatel
9
10
11
12

The insider: chemtrails KC-10 sprayer air to air – The proof

Był to fragment książki H. Pająka pt: „Czas skorpionów” (t. 3 chazarskiej dziczy).
f547faaaa72224768f87d4fd3bf6788e

Ingerencja z innego wymiaru - Dni Noego






http://popotopie.blogspot.com/
Czy ufologia ma coś wspólnego z Biblią ? Wielu ufologów nie chce słyszeć nawet o takim podejściu. Wielu nie znając starożytnej historii, a co najważniejsze najnowszych zdobyczy artefaktów wielkogłowych czaszek z Paracas, w Peru, nie zdaje sobie sprawy co one sobą reprezentują ?


Biblijna opowieść nie zawiera wielu szczegółów, ale zarysowuje pradawną sytuację, opowiada innym językiem co się działo kilka tysięcy lat temu. Z jej opowieści można wyciągnąć wiele przedziwnych wniosków. Nasza planeta była wręcz cudowną ! Życie tętniło na niewyobrażalną skalę, żywe organizmy osiągały gigantyczne wielkości, co w dobie dzisiejszej terminologii określić można jako świat 'fantasy'.

Była to tak dziwna rzeczywistość, że nie jesteśmy sobie jej w dużej mierze uświadomić, nie wiemy co takiego się tam działo, jaki rodzaj istot humanoidalnych występował ? Czy wszystkie one były od początku dziełem Stwórcy, a potem ktoś z Ziemi zaczął manipulować przy informacji DNA ? Czy może spora część została przemodelowana poprzez czynniki zewnętrzne?

(Synów Boga) Biblijna historia jest skryta za zasłoną semantyki (ogólnej teorii znaków, relacjami między językiem a rzeczywistością), co powoduje wiele trudności interpretacyjnych, jednak treści dosłowne są dosłowne i tak powinny być odbierane, to dopiero za nimi skrywa się jeszcze większy świat. (O tym starałem się pisać w innych artykułach). Jeżeli dosłowne treści były realnymi zdarzeniami, a to potwierdza archeologia i inne nauki, w tym fizyka atomowa, to trzeba się zapytać, czy "UFO" nie było przypadkiem obecne od samego początku istnienia Ziemi i ludzi na niej żyjących ?!

Obecnie Ufo zjawiska dzielimy na spotkania pierwszego, II, III i IV stopnia, osobiście wprowadziłem dodatkowy podział. Byłyby to także relacje rodzaju miękkiego i rodzaju twardego. Tak jak są narkotyki miękkie i twarde, tak dodatkowy podział w stosunku do treści badań nad tym zjawiskiem wydaje się odpowiedni. Do miękkich zaliczył bym wszystkie przypadki, które nie kończyły się wzięciem/porwaniem, a twardymi zwłaszcza te, które przebiegały w sposób siłowy, czyli ofiara zostawała w jakiś sposób sparaliżowana, następnie ufonauci dokonywali często bolesnych "zabiegów" na ofiarach. Wróćmy jednak na naszą planetę w Układzie Słonecznym.

Po pierwsze Ziemia od czasów biblijnego potopu bardzo mocno się zmieniła, możliwe że te istoty, czyli Watchers-Obserwatorzy, lub Strażnicy, którzy w jakimś momencie historii wszechświata"upadli", też mogli się zmienić, lub co bardziej oczywiste zaadoptować do nowego rodzaju ludzi po potopowych.

Można zaryzykować twierdzenie, że starają się robić to samo co przed potopem. Ich działania mogą być w tej nowej rzeczywistości dla nich wyzwaniem. Nie obserwujemy obecnie wysokiej zawartości tlenu w atmosferze, jak to było przed potopem w cudownym świecie Adama, długość życia znacznie spadła, a odporność organizmów jest znacznie osłabiona w stosunku do rzeczywistości pierwszej ludzkości.

Możliwe, że istniały na Ziemi czasu Ogrodu Eden i inne ważne czynniki, które pozwalały na o wiele większą ingerencję w ludzkie DNA niż obecnie. Słynny badacz tego tematu Steve Quayle, który poświęcił całe swoje życie na prowadzenie pracy detektywistycznej w kierunku wyjaśnienia zagadki biblijnych Olbrzymów, UFO i upadłych aniołów, ujawnił jedną ważną informację, która może być cennym wkładem by zrozumieć pewien element tej gigantycznej tajemnicy, jaką jest nasza ludzka - kosmiczna historia Ziemi.

Quayle twierdzi, że istotnym momentem by zrozumieć dzisiejszą sytuację na Ziemi, jest ten, gdy Noe tuż po wylądowaniu Arką, zawiera przymierze z Bogiem. Po potopie, Bóg obiecał ludziom, że już nigdy nie zniszczy życia na ziemi zsyłając Potop (Księga Rodzaju: 9). Tęcza miała być znakiem Bożego przymierza, obietnicy, że już nigdy świat nie doświadczy potopu, przypominając, że Bóg może i osądzi grzech.

Ta tęcza dodatkowo (a może przede wszystkim) ma być w opinii tego znakomitego badacza, specjalnym nadprzyrodzonym "korkiem", zatykającym lub w sporym stopniu uniemożliwiającym przedostawanie się na Ziemię, do NASZEGO WYMIARU, istot UFO lub innych, które były STANDARDOWYMI gośćmi w świecie przedpotopowym, gdy Synowie Boga (Watchers-Obserwatorzy) płodzili gigantów z córkami ludzkimi ! Ta tęcza jest w jego opinii wyjątkowym posunięciem Boga, by uniemożliwić kolejny raz zepsucie ludzkości.

Specjalny rodzaj światła (także duchowego), czyli "tęcza" blokuje, aż do teraz, łatwe wdzieranie się różnego rodzaju nieporządanych istot w naszą realność. Ograniczony dostęp jest dla tych bytów trudnym problemem ziemskiego światła (duchowego). Quayle twierdzi, że ktoś na Ziemi chce znieść lub obejść to Boskie zabezpieczenie ! Służyć temu mają między innymi tzw. opryski hemtrials. Trzeba tu przytoczyć urywek opracowania na temat zagadki związanej z zawartością chemiczna zrzucanych proszków:
"...Tą „żywnością” są krystaliczne barwniki w kolorach: niebieskim i czerwonym. Takie wypełnione tymi barwnymi kryształkami nano-rureczki są jak mikro-światłowody, zakłócające, bo przekierowujące sygnały świetlne jakimi komunikują miedzy sobą sploty DNA naszych komórek. (...) DNA każdej komórki, w naturalny sposób emituje światło czerwone i podczerwone. Dla każdego z nas jest ono specyficzne, czyli nieco inne. Jeśli przez dłuższy czas przebywamy w ciasno zaludnionych miejscach, nasze DNA odbiera to czerwone i podczerwone światło emitowane przez DNA innych osobników ludzkich i daje komórkom sygnał do aktywacji(...) Powróćmy do tytanianu baru i strontu, rozpylanego przez wojskowe, latające tankowce; materiał ten absorbuje/pochłania całkowicie światło w ultrafioletowym przedziale, tzn. poniżej 260 nanometrów, widzialne światło jest przez niego natomiast przepuszczane. Właśnie ten ultrafioletowy przedział świetlny jest tym, w obrębie którego komórki komunikują się ze sobą. Ta komunikacja potrzebna jest przy podziale komórkowym, czyli regeneracji organizmu i jego wzroście. Jeśli jakaś komórka uległa uszkodzeniu, komórki sąsiadujące wysyłają sygnał świetlny (pojedynczy foton, zwany Bio-fotonem)..."
Prezentowany poniżej film jest krótką kompilacja najnowszej konferencji, w jakiej w jakiej brał udział L.A. Marzulli. Nosiła ona tytuł "Days of Noah Conference 2014" Dodatkowo umieściłem fragment ważnej relacji z procesu wydobywania implantu UFO, która była ostatnim zabiegiem słynnego doktora Leir, zajmującego się chirurgicznym usuwaniem UFO implantów.

Osobiście nie mam wątpliwości, że UFO to ciemna sprawa, że ONI są częścią kontroli systemu, że mogą sterować ludzością za pomocą marionetek politycznych, tajnych duchowych organizacji, że za nimi kryje się historia Ziemi, historia potopu. Oczywiście wiele jeszcze jest przed nami, wielu rzeczy nie wiemy, ale Biblia oraz chrześcijańska duchowość daje nam wskazówki kim są te byty. Ich działalności nie można opisywać w kategoriach oficjalnej ingerencji, te byty robią wszystko w białych rękawiczkach ! To dlatego wielu ufologów ma problem z rozpoznaniem zamiarów obcych. Czy oni są obcymi ? Biblia pisze o nich jako o części ziemskiej rzeczywistości, możliwe że są do jakiegoś stopnia z nami związani, na co zwracają uwagę także bardziej odważni badacze ufo fenomenu.

Tytuł konferencji Marzulliego został wzięty z Nowego Testamentu i oznacza ostrzeżenie, jakie wygłosił Jezus w związku z czasami ostatecznymi, w których wydaje się, że bierzemy udział.

Zadano Chrystusowi pytanie dotyczące znaków mającego nadejść specjalnego czasu: "Powiedz nam, kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego przyjścia i końca świata?” (Mt 24.1-3). Na co Jezus odpowiedział:
"A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego.” (Mt 24.37)
Kluczowym zdaniem według wielu badaczy jest to mówiące o dniach Noego, że czasy zwiastujące nadejście Zbawiciela mają się charakteryzować podobieństwem do tych starożytnych, gdzie ludzkość została zanieczyszczona duchowo i genetycznie, ale o tym opowiada film, na który zapraszam.

Wszystkich zainteresowanych odsyłam także do strony gdzie starałem się zebrać bardziej istotne fakty w tej sprawie, nie ma tam opisów miękkich typu "lecące światło się pojawiło a potem znikło", znajdziecie tam państwo relacje twarde. Zapraszam serdecznie pod ten adres:

poniedziałek, 30 maja 2016

Dziecko




 


"Dziecko dowiaduje się od normatywnego dla niego otoczenia, że jest brudne i złe. [...] Dokonuje się traumatyzująca inicjacja, głęboko osiadająca w psychice, bo oddziałująca na ośrodki w starej części mózgu, odpowiedzialnej za warstwy odruchowe: gwałtowny lęk, agresję, popęd seksualny. [...] Lęk religijny, silny i nie do opanowania, towarzyszy dorosłym już ludziom aż do starości, i nigdy ich nie opuszcza. U tych, którzy odwracają się od Kościoła, zostaje raczej stłumiony, niż przepracowany. Reaktywność, resentyment wobec kościelnych struktur u pewnego typu wojujących ateistów jest także wyrazem ich bezradności wobec wczesnego, silnego uwarunkowania.

Dla Kościoła – świadomie lub nie – jest to najskuteczniejsza, wymagająca najmniej nakładów, forma utrzymania na całe życie aktywności religijnej wyznawców, którzy bez możliwości wyrażenia swojej woli zostają uzależnieni od religii, osadzonej na pierwotnym instynkcie lęku.

Efekt jest pogłębiany w okresie po uroczystościach. Dziewczynki i chłopcy jeszcze przez tydzień w sukienkach ślubnych i małych marynarkach codziennie chodzą na mszę świętą, później mają obowiązek uczestniczyć w comiesięcznej spowiedzi i komunii świętej w pierwsze piątki miesiąca.

Cała ta operacja zostaje przeprowadzona na osobach, które nie mają możliwości ustosunkowania się, świadomej asymilacji pozwalającej przyjąć to, co dobre w tym rytuale, a zachować dystans wobec jego elementów ocenianych za niesympatyczne, przesadzone, głupie, czy po prostu złe [...]
Ośmioletnie dzieci mają pełne prawo do komunii świętej bez spowiedzi. Taka praktyka jest stosowana i akceptowana w wielu krajach katolickich. Czas skończyć z ukrytą przemocą, powiedzieć „nie” nieludzkiej praktyce."

Link do całości artykułu
http://m.newsweek.pl/dziecko-przed-sadem,63723,1,1.html

Jak działa efekt motyla?


Memento mori - Losy bohaterów hollywoodzkiego cyklu „Oszukać przeznaczenie” przypominają, że śmierć upomni się o każdego, kto został jej przeznaczony.

Pozornie nieważne zdarzenia i błahe decyzje wywołują prawdziwe rewolucje. Czasami nawet ratują od śmierci albo przeciwnie – powodują śmierć. Czy naszym życiem rządzi przypadek?

Kiedy 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem rozbił się prezydencki tupolew, dużo mówiło się o dwóch cudem ocalonych osobach – Jacku Sasinie i Zofii Kruszyńskiej-Gust. Sasin do Rosji pojechał pociągiem, bo odstąpił miejsce w samolocie koleżance z pracy, mamie małego dziecka, której zależało na szybszym powrocie do domu. Kruszyńska-Gust zrezygnowała w ostatniej chwili z lotu, bo jak podały media, rozchorowała się.
Podobnych historii jest więcej, głośno o nich zwykle gdy wydarzają się wielkie katastrofy. Ale przecież takie przypadki zdarzają się każdego dnia. Zwykłym ludziom. Zygmunt Karolczyk żyje, bo nie wsiadł do windy. Do Anieli Traczyk (nazwisko zmienione) w porę przyjechało pogotowie, bo jej sąsiadce poszło oczko w rajstopach. Niespełna dwuletnie dziecko zginęło, ponieważ zaczęło płakać. Drobne i pozornie nieistotne zdarzenia zdecydowały o życiu i śmierci.
Bardzo (nie)szczęśliwe przypadki
Zygmunt Karolczyk dokładnie pamięta chwilę, kiedy cofnął nogę z podestu windy. – 8 grudnia, godz. 15.42, 1972 rok – recytuje. Miał wtedy 27 lat, pracował przy budowie komina w elektrowni Dolna Odra pod Gryfinem. Każdego dnia winda wwoziła jego i kolegów z brygady na powstający komin. Tak miało być i tym razem.
Szóstka mężczyzn wsiadła, Zygmunt Karolczyk był gotów jechać z nimi. Stojący za nim kolega położył mu jednak rękę na ramieniu: „Zostań, pojedziemy następnym razem” – powiedział. Następnego razu już nie było. Winda z sześcioma osobami spadła z wysokości. Wszyscy zginęli na miejscu. – Dzięki Bogu żyję! To było chyba pierwsze, co wtedy pomyślałem – wspomina dziś Karolczyk.
Dzięki drobnej, wydawałoby się, decyzji żyje też Aniela Traczyk. Kobieta lubi powtarzać, że uniknęła śmierci, bo ma elegancką sąsiadkę. Wszystko działo się kilka lat temu, była już wtedy na emeryturze. Zawsze ok. 7.40 wychodziła na poranne zakupy. Pół chleba, mleko, coś na obiad. Tak było i tym razem. Dzień wydawał jej się wyjątkowo duszny, a ona już od wieczora czuła jakiś dziwny ucisk po lewej stronie piersi. Kiedy otworzyła drzwi mieszkania, po prostu upadła.
Dziwny huk usłyszała jej sąsiadka Monika. To ona wezwała pogotowie i zaczęła reanimować starszą kobietę. Nie byłoby może w tej historii nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Monika normalnie o tej porze wsiadałaby już do autobusu i spokojnie jechała do pracy. Tego dnia jak zwykle wyszła z domu do pracy kilka minut po 7.30. Kiedy zeszła na dół trzypiętrowego bloku, zobaczyła, że poszło jej oczko w rajstopach. Szybka decyzja: jechać do pracy i kupić jakieś rajstopy po drodze w kiosku czy wrócić do domu? Postanowiła wrócić. Najwyżej spóźni się te parę minut. Kiedy usłyszała upadek sąsiadki, właśnie zakładała nowe rajstopy.
Nie zawsze jednak przypadek ratuje życie. Przeciwnie – niewinny ruch staje się powodem wielkiego dramatu. Wypadek z ruchliwej drogi krajowej na północy Polski miejscowi policjanci zapamiętają na długo. Młode małżeństwo wyszło z niego z kilkoma siniakami, a ich małe dziecko zginęło zmiażdżone przez dachujący samochód. Dziecko jechało bezpiecznie zapięte w foteliku. Było upalnie, więc kierowca uchylił okno. Nagle dziecko zaczęło płakać. Matka, nie mogąc go uspokoić, postanowiła wypiąć z fotelika i utulić w ramionach. Chwilę później przez uchylone okno wleciała osa. Jej mąż zaczął nerwowo odganiać owada. Nawet nie wie, kiedy stracił panowanie nad samochodem. Auto wypadło z drogi i dachowało. Matka nie była w stanie utrzymać dziecka, które wypadło przez rozbitą przednią szybę.
Niewinny trzepot motyla
Można tylko się domyślać, że rodzice dziecka z wypadku oddaliby wszystko, żeby móc cofnąć czas. Pewnie tego dnia w ogóle nie wyjechaliby z domu. A jeśli tak, matka na pewno nie wypięłaby maleństwa z pasów. A ojciec za nic w świecie nie otworzyłby okna, przez które wleciała osa. Czy rzeczywiście wyszłoby im to na dobre?
Taką możliwość „gmerania w przeszłości” otrzymał Evan Treborn, główny bohater amerykańskiego thrillera „Efekt motyla”. Jako chłopiec cierpiał na rodzaj zaćmienia pamięci. Kiedy w jego życiu działo się coś ważnego i zarazem strasznego, po prostu tego nie pamiętał. Już jako dorosły mężczyzna odkrył pisane w dzieciństwie dzienniki. Co więcej, okazało się, że potrafi ingerować w przeszłość. Jednak drobne manipulacje, czynione zawsze w dobrej intencji, przynosiły o wiele bardziej tragiczne skutki. Na przykład wtedy, gdy postanowił podać koledze ostre narzędzie, aby ten mógł uwolnić zawiązanego w worku psa.
Ten niespodziewanie wykorzystuje je, aby zabić innego uczestnika zdarzeń. Możliwość ingerencji w przeszłość i zmiany drobnych wydarzeń fascynowała wielu reżyserów – choćby reżysera Toma Tykwera.
Jego „Biegnij Lola, biegnij” opowiada trzy alternatywne wersje tej samej historii. Lola w ciągu 20 minut musi zdobyć pieniądze dla swojego chłopaka. Dziewczyna wybiega z domu. W każdej wersji opowieści jedno początkowe zdarzenie decyduje o tym, jak potoczą się losy dziewczyny. Wersja pierwsza: Lola po prostu zbiega schodami w dół, mijając sąsiada, który szczuje ją psem. Druga: sąsiad podstawia jej nogę, Lola utyka i biegnie wolniej. Trzecia: Lola krzykiem straszy psa i wybiega sekundy szybciej niż w poprzednich wersjach. Ta mała zmiana powoduje lawinę następstw i w efekcie: śmierć Loli w pierwszym przypadku, śmierć chłopaka w drugim, szczęśliwe zakończenie w trzecim.


Tykwer pokazuje też migawki z życia mijanych przez Lolę osób. Ich losy też są za każdym razem inne. Choćby w przypadku kobiety z wózkiem. Wersja pierwsza: pomoc społeczna zabiera jej dziecko, a ona porywa inne. Wersja druga: wygrywa główną nagrodę na loterii. Wersja trzecia: wstępuje do sekty. Czy to wszystko spowodowało zachowanie Loli i jej sąsiada z psem na klatce schodowej?
Według teorii „efektu motyla” – tak. Butterfly effect wymyślił Edward Lorenz, amerykański meteorolog i matematyk. To on doszedł do wniosku, że trzepot motyla gdzieś w Singapurze może spowodować burzę nad Karoliną Północną w USA. Ten z pozoru niewinny wpływ jednych wydarzeń na drugie, który może skutkować lawiną kolejnych, zaczęto nazywać właśnie efektem motyla (pewnie też dlatego, że tzw. atraktor Lorenza, graficzny układ trzech równań – przypomina nieco kształt motyla). Był rok 1960, a Lorenz zajmował się komputerowym prognozowaniem pogody. Wykorzystywał do tego specjalne równania. Był zaskoczony, kiedy wprowadzenie do nich różniącej się minimalnie liczby wyjściowej (dokładnie 0,506 i 0,506127), w miarę upływu czasu, zupełnie zmieniało całą symulację i prognozy na dalsze dni. To dlatego żaden szanujący się meteorolog nie poda długoterminowej pogody, bo wie, że nie jest w stanie określić bieżących warunków tak dokładnie, aby uniknąć błędu w dalszych obliczeniach.
Oszukać przeznaczenie
W matematyce nie da się nikogo oszukać. Drobny błąd, mała zmiana czy ingerencja – powoduje zmianę wyniku. Taka cecha nazywana jest chaosem deterministycznym (pionierem teorii chaosu deterministycznego jest, jakżeby inaczej – wspomniany już Edward Lorenz). W życiu albo jeszcze lepiej w filmie – można próbować. Kto nie zna choć jednego z filmów „Oszukać przeznaczenie”? Każdy opiera się na tym samym schemacie. Jeden z bohaterów przewiduje katastrofę. Próbuje ratować ludzi – na przykład każąc im wysiadać z samolotu (jak w części pierwszej). Część słucha i dzięki temu ocaleje. Nie na długo. Okazuje się bowiem, że przeznaczenie jest nieubłagane i ocaleni giną w innych okolicznościach. Umierają zresztą w takiej samej kolejności, w jakiej mieli zginąć w katastrofie czy wypadku.
Podobną historię napisało życie. 31 maja 2009 r. pewna Włoszka wracała z mężem z wakacji w Brazylii. Pech chciał, że spóźnili się na samolot i wylecieli z Rio de Janeiro kilka godzin później. Spóźnienie okazało się zbawienne. Airbus A330-203, na podróż którym mieli bilety, spadł do oceanu. Zginęło 216 pasażerów i 12 członków załogi. Kobieta wygrała nowe życie? Niezupełnie. Małżeństwu nie udało się dotrzeć szczęśliwie do domu. Mieli wypadek samochodowy na trasie między lotniskiem w Monachium a alpejskim miasteczkiem Brennero. Włoszka, którą spóźnienie ocaliło od katastrofy lotniczej, zmarła w drodze do szpitala.
Anioł stróż, gwiazdy, ślepy los
Przypadek? Pech albo szczęście? Przeznaczenie? Opatrzność? Każdy ma swoją teorię, która pomaga nam zrozumieć, jak pozornie błahe decyzje i zdarzenia mogą okazać się brzemienne w skutki. Zygmunt Karolczyk, ten, który nie wsiadł do windy, jest osobą głęboko wierzącą. Podkreśla, że modli się dwa razy dziennie. W jego słowniku nie ma słowa „przypadek”.
Bo kiedy opowiada historię wypadku, mówi wprost: „Stanął wtedy przede mną Anioł Stróż”. I dodaje: „Ja żyję, sześciu ludzi zginęło. Tak nam było, widać, pisane”.W opiekę Bożej Opatrzności wierzy też Aniela Traczyk. Jej sąsiadka Monika jest ateistką, ale uważa, że ta dziura w rajstopach była jej pisana przez przeznaczenie. W jej horoskopie na tamten tydzień było wyraźnie napisane, że podejmie jakąś ważną decyzję. Monika nie ma wątpliwości, że była to decyzja o zmianie rajstop.
Policjanci, którzy pracowali przy wypadku, w którym zginęło dziecko, nie chcą dyskutować, czy to przypadek, los, czy wola kogoś u góry. Wiedzą jedno – gdyby dziecko było w foteliku, prawdopodobnie tak jak rodzicom, nic by mu się nie stało. Gdyby, gdyby...


GENIALNA KSIĄŻKA LEGALNIE I ZA DARMO

 duchowość

GENIALNA KSIĄŻKA LEGALNIE I ZA DARMO
  Josh McDowell, "Tajemnica miłości". Książka dzięki której mój kumpel szczęśliwie się ożenił. Zawiera dużo mądrości, inspirujace historie, rzetelne dane naukowe i mocne zwierzenia autora który w dzieciństwie był niszczony przez ojca i otoczenie, ale sam założył kochającą rodzinę i stał się człowiekiem sukcesu (wykładał w 84 krajach świata, jest autorem / współautorem 145 książek tłumaczonych na 100 języków). Wypowiada się tu także żona autora.
<3 Są tu bardzo praktyczne porady na tematy takie jak: miłość, przyjaźń, radzenie sobie ze stresem i trudnymi wspomnieniami, zarządzanie finansami, rozwiązywanie konfliktów, odnajdywanie poczucia własnej wartości, efektywna komunikacja, pogłębianie więzi, zjednywanie sobie ludzi :)

niedziela, 29 maja 2016

Krzyż (krucyfiks) papieża Franciszka: nowe symbole religijne



Szokujące symbole religijne wprowadza papież Franciszek I. Nowy krucyfiks wygląda po prostu koszmarnie, ja tego nie będę komentował, ale chętnie poznam Wasze opinie😉
Kluczem będzie na pewno znajomość symboliki.
katolicki krzyz franciszek
franciszek katolicki krzyz
franciszek kosciol katolicki
krzyz papieski franciszek
krzyz papiez franciszek

krzyz franciszek krucyfiks

Franciszek I, papież kościoła rzymskokatolickiego, prezentuje dwa krzyże. Pierwszy to “krzyż ekumeniczny”, zaś drugi to “krzyż miłości”.

Dla wielu tradycjonalistów te zupełnie nowe symbole wiary judeochrześcijańskiej będą po prostu szokujące. A co Wy o tym myślicie? Zapraszam do dyskusji :)
nowy krucyfiks franciszek
krzyz-milosci-franciszek
kosciol katolicki synagoga franciszek papiez kosciolnowe symbole katolickie

Papież Franciszek I słynie z kontrowersyjnych symboli religijnych, oto jeden z nich:

franciszek nowy krzyz
papiez franciszek katolicyzm

sobota, 28 maja 2016

Księga Welesa i świat, którego nie ma w polskich szkołach.

Księga Welesa i świat, którego nie ma w polskich szkołach.
Księga Welesa i świat, którego nie ma w polskich szkołach.
Dlaczego poznajemy mitologię i panteon Grecji, Rzymu, Sumeru, mity Skandynawskie i Indii oraz legendy Semickie, nie znając własnej przeszłości, przeszłości, która dziś stanowi zakazany owoc wiedzy i zafałszowanej nauki. Polakom, Rumunom, Rosjanom … Zamyka się usta, kreując z ich wrogów, ich panów …
21.05.2015 - 621.05.2015 - 11
Mityczna już Księga Welesa (Veles Book, Vles book, Vlesbook, Isenbeck’s Planks, Велесова книга, Влес книга, Влескнига, Книга Велеса, Дощечки Изенбека, Дощьки Изенбека) – jest tekstem dotyczącym religii i historii starożytnych Słowian, z okresu końca panowania starej Europy nad światem.
http://www.youtube.com/playlist?list=PLPCe1acB3rZGlB6pUvonzJ4rT0UWFsfAG
(Zauważmy, że badaczy mitów i podań greckich, rzymskich, sumeryjskich, skandynawskich … znajdujemy w encyklopediach i Wikipedii, badaczy wymienionych w tym artykule nie znajdziecie praktycznie nigdzie…)
Dotyczy ona okresu od VII do IX wieku naszej ery. Napisany na drewnianych deseczkach, co najmniej w trzech dialektach słowiańskich. Nazwa pochodzi od pierwszej tabliczki, dotyczącej boga Welesa. Przez niektórych naukowców (głównie tych, którym tabliczki niszczą prace naukę na temat zakłamanej historii.) uważany za falsyfikat.
W 1919 r. pułkownik białej armii Ali Fiodor Arturowicz Izenbek podczas ataku Denikina, w jednym z majątków w okolicach Charkowa, (pl.m.wikipedia.org/wiki/Charków) Orła, lub Wełykyj Burłuk (pl.m.wikipedia.org/wiki/Wełykyj_Burłuk) (możliwe, że był to Kurakins) znalazł i zabrał (wyszabrował) drewniane deseczki pokryte dziwnymi napisami.
Po klęsce Izenbek, wyemigrował on do Belgradu, gdzie w 1923 roku próbował bezskutecznie sprzedać je do muzeum. Od 1925 r. mieszkał w Brukseli; tam o tabliczkach dowiedział się J.P. Mirolubow, który rozpoczął naukowe badanie deseczek. Zajął się on odrestaurowaniem deseczek, przepisał większość tekstów (z błędami), fotografował deseczki (jednak fotografie okazały się nieczytelne, obecnie znany jest tylko jeden czytelny wizerunek) i próbował odczytać zawarte tam teksty.
Podczas badań Izenbek był bardzo ostrożny w stosunku do artefaktów, nie pozwalał ich wynosić z domu i odmówił profesorowi uniwersytetu w Brukseli, który chciał zbadać tabliczki (co stało się podstawą do podejrzeń o falsyfikat).
Tabliczki zaginęły, lub zostały ukradzione podczas II wojny światowej.
21.05.2015 - 1
Po wojnie Mirolubow wyemigrował do USA i przekazał swoje materiały Russian Museum of San Francisko (www.mrcsf.org/home). Zostały one odnalezione w 1953 roku, przez profesora A.A. Kurienkowa (Kura) i opublikowane w czasopiśmie Żar Ptica w okresie od marca 1957 do maja 1959 roki, póżniej tekst został opracowany przez S. Paramonowa (Lesnogo).
Wszystkie tabliczki były tej samej wielkości: 38 x 22 cm , o grubości około 5 mm, o nierównych krawędziach, z otworami do mocowania rzemienia. Napisy były wykonane ostrym przedmiotem (szydłem), a następnie pokryte jakimś rodzajem lakieru. Wzdłuż każdej narysowane są linie, pod którymi wpisany jest tekst. Niektóre z desek były częściowo spróchniałe.
Języki indoeuropejskie mają słowa dotyczące pisania o wspólnym rodowodzie (angielskie book – książka, niemieckie buch – książka, rosyjskie буква (bukva) – litera) , pochodzą one od nazwy drzewa buk i już wcześniej sądzono, że pierwotnie napisy były wykonywane na bukowych deskach, ale jest to jedyne znalezisko tego typu.
21.05.2015 - 2
(http://maara.narod.ru/biblioteka/bib_b/bib_b4.html)
Naukowcy są podzieleni co do kwestii autentyczności tekstu. Ponieważ oryginał zaginął, nie są możliwe badania drewna, na którym były spisane. Przeciw oryginalności przemawiają błędy w pisowni liter i niepoprawne użycie niektórych sformułowań.
Jednak mogły one powstać podczas przepisywania. Za autentycznością przemawia to, że do takiego fałszerstwa potrzebny byłby wybitny historyk i lingwista, a ani Izenbek, ani Mirolubow takimi nie byli. Poza tym nie odnieśli żadnej osobistej korzyści z badania tych tabliczek, więc takie oszustwo nie miałoby sensu. Jako domniemany autor fałszerstwa, obok Mirolubowa, wskazywany jest Gruzin Aleksander Sułakadzew (1771-1830), autor licznych fałszerstw pozorujących „starożytne teksty”.
Niektórzy słowiańscy neopoganie uważają ten tekst za swoją świętą księgę. Znaczne zasługi w jej popularyzacji ma Lew Syłenko, założyciel neopogańskiej organizacji RUNWira. Na Ukrainie po upadku ZSRR Księgę Welesa traktowano często jako podbudowę nowej ideologii narodowej uważającej ziemie ukraińskie za prakolebkę Indoeuropejczyków i źródło potwierdzające starożytne korzenie Słowian. Tekst ten znalazł się nawet w kanonie lektur szkolnych ukraińskich szkół. Wiemy jednak, że bardzo szybko na Ukrainie uciszono słowiańskie pochodnie, za pomocą niszczącego ten kraj od wieku syjonizmu i wojny domowej.
21.05.2015 - 3
Kroniki Thietmara z Merseburga:
„Jest w kraju Redarów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz (pl.m.wikipedia.org/wiki/Radogoszcz_(gród) ), który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nie tknięta i jak świętość czczona.
Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora.
W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń – jak można zauważyć, patrząc z bliska – w przedziwny rzeźbione sposób, wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką w straszliwych hełmach i pancerzach,
każdy z wyrytym u spodu imieniem .
Pierwszy spośród nich nazywa się Swarożyc i szczególnej doznaje czci u wszystkich pogan. Znajdują się tam również sztandary (stanice), których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną i wówczas niosą je piesi wojownicy. Do strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów. ”
21.05.2015 - 4
Deseczka 1 (II 1)
Dlaczegoż nie pamiętamy dawnych chwalebnych czasów, zmierzając niewiadomo dokąd (3). Spoglądamy wstecz i mówimy, że wstydzimy się poznawać obie strony Nawii-Prawii-Jawii (1) i wszystkiego wokół doświadczać i rozumieć.
Oto Darzbog stworzył nam to i tamto – wszystko co istnieje. Światło gwiazd lśni dla nas, i w tej otchłani Darzbog zawiesił ziemię, aby była tak utrzymywana, Oto dusze przodków które świecą nam gwiazdami z Iru.
Ale oto Grecy napadli na Ruś i niegodziwość szerzą w imieniu swych Bogów. A my – mężowie, nie wiemy dokąd biec i co robić. Wszak co zostało przewidziane Darzbogiem w Prawii – jest nam nie widoczne. A w ślad za nią – jak ta oto wojna – Jawia się porusza, i ta tworzy nasze życie. Kiedy odejdziemy – to śmierć. Jawia jest ruchem, tym co stworzone przez Prawię. Nawia – jest przed nią , i po niej – Nawia. A przecież w Prawii istnieje Jawia.
Otrzymaliśmy mądrość o starożytności i dusze pogrążyliśmy w nią. Oto ona, wiedza nasza, jakbyś nie uważał – i tak już coś innego następuje. Oto wszystko wokół nas tworzy siłę Bogów. Widzimy to w sobie, otrzymaliśmy to jako dar Bogów, i na Ich potrzeby. Zatem robić to znaczy podążać za Prawią.
Oto dusze naszych bohaterów spoglądają na nas z Iru. I Żalia płacze tam nad nami i mówi, że lekceważymy Prawię-Nawię-Jawię. Lekceważymy ją i jesteśmy głusi na prawdę. Nie jesteśmy godni być darzbożymi wnukami. Jako że jedynie modląc się do bogów i dusze nasze czyste mając, i ciała, możemy życie otrzymać z praojcami w Bogach, zlewając się w prawdę jedyną! Jakeśmy wnuki Darzboga.
21.05.2015 - 5
Spójrz, ruski rozumie, jakże wielki jest Rozum Boski! Głoście więc jego chwałę , i temu się poświęcajcie i z Bogami obrócicie się w jedność… Ulotne jest nasze życie i musimy , tak jak nasze kone, pracować, mieszkając z cielętami, owcami i bydłem naszym na ziemiach swoich, od wrogów ratując się, podążać na północ…
Deseczka 2а (II 2а)
Nie ten jest mężem prawym, kto się obmywa i o którym mówią ze jest bogobojny, ale ten u którego w pełni pokrywają się słowa z czynami. Dlatego już w starożytności było powiedziane, abyśmy jak dziadowie nasi dobro tworzyli. I my będziemy orać pola nasze i sławni będziemy.
Takoż i w czasach Zielonosława , Boruś i Ruś porąbana była wrożym ramieniem i szerzyło się zło i niegodziwość. Kniaź nasz był w niemocy. i posłał synów swoich na bitwę, a oni zostali przez wrogów pokonani. Wiecu nie posłuchali i co było postanowione nie przestrzegali. I dlatego zostali pobici i w niewolę pojmani.
Czyż nie takoż dzisiaj powiadamy? Kniaziami są naszymi i nie powinni chodzić na południe aby ziemie zdobywać dla nas… i dzieci naszych. A tam Grecy (4) na nas napadli, jak tylko Boruś od nas się oddzieliła. I była siecz wielka i wiele miesięcy.
Sto razy Ruś się odradzała i sto razy była rozbita od północy do południa. I tak jak praojcowie nasi trzodę prowadzali i byli przez Oriego – ojca do ziemi ruskiej przywiedzieni. I na cierpienia liczne nie zwracali uwagi i rany i zimno. Tak oto dotarli do tego miejsca i osiedli onegdaj na ziemi ruskiej.
21.05.2015 - 6
I dwakroć ćma czasu minęła, a po tych dwóch ćmach przyszli Waregowie… I ziemię Chazarów, u których byliśmy w poddaństwie, zabrali w swoje ręce.
A jeszcze był naród Ilmerów liczący od stu do dwustu rodów. Naród nasz osiedlił się pośród Ilmerów, jako że przybył do ziemi ruskiej później. A przecież oni braćmi są naszymi i do nas… podobni. Jakże odróżnić jeszcze, przecież nas od zła chronili.
I u nich wiec był nieraz, i to co powiedziane było … na wiecu, to po prawdzie było. A czego na wiecu nie przyjęto, tego być nie miało prawa… Od zgromadzenia do zgromadzenia razem kniaziów wybieraliśmy i tak oto żyliśmy i pomoc im okazując i tak było. My trawy znaliśmy i wiedzieliśmy jak dzbany w ogniskach wypalać, jakoż i oni dobrymi garncarzami byli, jak bydło prowadzać i ziemię orać – wszystko rozumieli… Takoż i nasi ojcowie. I napadł na nas zły ród. I dlatego …
Deseczka 2b (II 2b)
…musieliśmy ukryć się w lasach i żyć tam jako myśliwi i rybacy, aby
uniknąć niebezpieczeństwa. Tak przeżyliśmy ćmę jedną i zaczęliśmy
miasta stawiać i wszędzie wokół paleniska zakładać. A po ćmie drugiej
nastąpił chłód wielki, ruszyliśmy więc na południe gdyż miejsca tam są
zbożorodne. A tam rzymianie nasze bydło brali po cenie, która była
umówiona i słowa dotrzymywali. I powędrowaliśmy na południowy …
zielone trawy i mieliśmy mnóstwo bydła…
21.05.2015 - 7
Deseczka 3а (II 3а)
Modlimy się do Welesa (2), Ojca naszego, aby puścił na niebo Konnicę Suriego i aby Suria wkroczył na niebo aby obracać wieczne złote koła. Przecież to słońce nasze, które oświetla nasze domostwa i przed którego obliczem bledną oblicza palenisk domowych. Ogieńkowi temu, Semurgle Bogowi mówimy aby się pojawił i pokazał na niebie i oddał się pracy swej, aż światło stanie się błękitem… Nazywamy go jego imieniem „Ognieboże” i idziemy pracować. I jak co dzień odmówiwszy modlitwę i nasyciwszy ciało posiłkiem idziemy w pole aby podjąć trud nasz. Tak jak nakazali bogowie każdemu mężowi aby pracował na chleb swój.
Jesteśmy wnukami Darzbożymi, ulubieńcami bożymi i boże rodło w prawicy dzierżąc, opiewamy sławę Cudownego i do wieczora pięciokroć Bogów wysławiamy codziennie. Suricę pijemy na znak wdzięczności i obcowania z bogami, którzy w Swarogu istota, takoż piją za nasze szczęście.
Kiedy opiewamy sławę Cudownego, złoty koń Suriego galopuje po niebie. A kiedy wracamy do domu, utrudzeni, rozpalamy ogień i posilamy się jedzeniem. I mówimy Jakaż jest miłość boska do nas i odchodzimy w sen, jako że dzień przeszedł i ciemność nastała (5).
I jeszcze oddajemy dziesiątą część naszym Ojcom i setną władzy. I tak pozostajemy mili bogom, o ile Bogów sławimy i modlimy się do nich z ciałem obmytym wodą czystą .
21.05.2015 - 8
„Tekst oryginalny lekko się rymuje, ale nie każda linijka. Słowo „oto” zostało użyte, zamiast specjalnej litery (czytanej : sie bo), służącej do inwokacji i rozpoczynającej większość linijek w oryginale.
Istnieją dwa tłumaczenia rosyjskie bezpośrednio z oryginału: S.Lesnogo i N.Słatina. Różnią się one gdyż niektóre znaki są słabo czytelne, wiele słów jest zapisanych pojedyńczym znakiem i to w jakiej formie jest on użyty trzeba wywnioskować z kontekstu, a tu są największe różnice.”
Słowianie Wschodni, zostali podbici przez Wikingów – a jak wiadomo synowie północy posiadali własne pismo runiczne. Biorąc pod uwagę ten fakt oraz zanotowanie przez kronikarza, iż Słowianie Zachodni podpisywali posągi Bogów no to… sam bym chciał wiedzieć czy to prawda…Fakt faktem wtedy Słowianie ogólnie znaleźli się bardzo blisko imperiów chcących zniszczyć wszystko, co związane z ich kulturą więc w temacie Księgi Welesa wszystko jest możliwe.
(1) Nawia – Prawia – Jawia
Po raz pierwszy koncepcja ta pojawiła się w „Księdze Welesa”, która wśród neopogan uchodzi za średniowieczny tekst liturgiczny (wołchownik).
„I Prav’ eta istinnaya, tak kak Nav’ sovlechena nizhe YAvi. I eto dano Sventovitom, i prebudet tak vo veki vekov.”
„A poskol’ku bitva eta protekaet v YAvi, kotoraya tvorit zhizn’ nashu, a esli my otojdem – budet smert’. YAv’ – eto tekushchee, to, chto sotvoreno Prav’yu. Nav’ zhe – posle nee, i do nee est’ Nav’. A v Pravi est’ YAv’ ”
21.05.2015 - 9
Pojęcie „Prawii” oznacza siły przyrody, które doprowadziły do powstania materii we wszechświecie, oznacza również świadomość świata, która rodzi się w człowieku i przekształca kosmos w świadomy siebie samodzielny organizm.
Według innego źródła jest to prawo powszechne, które zostało ustanowione przez Roda i dzięki któremu istnieje świat. Nawia i Jawia łączą się tworząc Prawię i na odwrót: Prawia, poprzez swój nieskończony podział, tworzy Jawię i Nawię.
Jawia jest określeniem tego, co jawne, co już istnieje, rzeczywistości. Oznacza realizację mitu dziejotwórczego przez ludzi, która objawia się nadawaniem ich życiu wartości. Według Jaroslava Dobrolubova, ideologa neopogańskiego, jest to „jasna siła”, w przeciwieństwie do Nawii – „ciemnej siły”. Oba te pojęcia są względem siebie przeciwstawne i zamieniają się często miejscami.
Jawia symbolizuje to, co Niezmienne, podczas gdy Nawia jest postrzegana jako Zmiana, inne określenia to Statyka – Dynamika. Niemożliwe jest zwycięstwo jednej siły nad drugą, gdyż zarówno absolutny porządek, jak i absolutny chaos doprowadziłyby do zniszczenia wszechświata.
Nawia to kraina zmarłych identyfikowana z chrześcijańskim piekłem. Rządzi nią Weles, który zasiada na złotym tronie u korzeni Drzewa Kosmicznego . Jako jedyne z trzech wymienionych pojęć, znana jest też z innych źródeł niż „Księga Welesa”. O Nawii wspomina m.in. A. Szyjewski czy A. Gieysztor.
Po śmierci człowiek trafia do jednego z tych trzech światów. W Jawii może pozostać w charakterze opiekuna swojego rodu, np. w postaci duszka domowego. Jeśli człowiek w ciągu życia przyczynił się do wsławienia swojego rodu, wówczas może być zaliczony w poczet bogów i bohaterów w Prawii.
21.05.2015 - 10
Część współczesnych pogan uznaje natomiast wiarę w reinkarnację, co jest wynikiem wpływu hinduizmu na formowanie się ich ruchu. Zdania co do istoty tego zjawiska również są podzielone, gdyż jedni uważają je za nieodłączne dla światopoglądu aryjskiego, inni natomiast twierdzą, że człowiek może się ponownie odrodzić tylko jako istota ludzka. Można także wyróżnić zwolenników tradycyjnego hinduistycznego pojmowania istoty reinkarnacji. Neopoganie zgodni są jednak co do tego, że w procesie wędrówki dusz człowiek traci swoją osobowość.
Koncepcja Prawii, Jawii i Nawii łączona jest niekiedy z wyobrażeniem świata jako Drzewa Kosmicznego. Obraz drzewa charakterystyczny jest dla wielu systemów mitologicznych. Określało ono model Wszechświata podzielonego na trzy części: niższą, średnią i wyższą, co odpowiadało korzeniom, pniowi i koronie (niebu, ziemi i piekłu).
W korzeniach Drzewa znajdowała się Nawia, pniem była Jawia, a w koronie mieściła się Prawia. Najniższa część była siedzibą demonów, ryb, owadów, zwierząt związanych z wodą oraz części ludzi. Do średniej zaliczano ludzi, pszczoły oraz takie zwierzęta jak: łoś, koń, krowa, jeleń. Najwyżej w hierarchii stali bogowie, pobożni ludzie oraz ptaki. Łącznikami między tymi trzema poziomami były zwierzęta, np. wiewiórki. Za każdy z tych światów odpowiedzialny był inny bóg, odpowiednio są to: Swarog, Perun i Weles.
Drzewo Kosmiczne określane jest inaczej jako Kosmiczny Słup lub Góra Kosmiczna. Jest to pionowa oś umiejscowiona zawsze w centrum wszechświata, która stanowi symbol jednoczący różne poziomy i wymiary kosmosu. Podział na trzy światy: Nawię, Prawię i Jawię może też być odpowiednikiem troistości: przodkowie – współcześni – potomkowie.
(2) Perun i Weles
Peruna znano jako boga burzy, piorunów i błyskawic, a także jako opiekuna suwerennej władzy. Uchodził za patrona książęcych drużynników i to zwykle oni się na niego klęli. Za złamanie przysięgi przewidzianą karą była śmierć od własnej broni.
Perunowi poświęcone były czasami całe lasy czy zagajniki, z których zabranie czegokolwiek uważano za czyn zasługujący na śmierć.
Na szczytach wzgórz wznoszono dla niego ośrodki kultu, tzw. trzebiszcza. Do najbardziej znanych należały Wzgórze Kijowskie oraz wzgórze Perynia w Nowogrodzie Wielkim, gdzie otoczony był szczególną czcią.
O jego wyjątkowej pozycji świadczy także fakt umieszczenia go przez Włodzimierza na pierwszym miejscu w panteonie i przyznania mu w ten sposób pierwszeństwa. Po przyjęciu chrześcijaństwa jego posąg wrzucono do Dniepru w przeciwieństwie do wyobrażeń pozostałych bóstw, które spalono.
Dla Peruna charakterystyczne były różne właściwości, np. możliwość przemiany w orła lub sokoła oraz atrybuty. Jako patron drużynników uzbrojony był w kamienie, strzały, topory oraz łuk-tęczę, z której wypuszczał strzały-błyskawice jeżdżąc po niebie ognistym rydwanem. (Podobieństwo do Wed)
Świętym drzewem tego boga był dąb, który uważano za jego świątynię i w którego gałęziach miał siedzieć w czasie burzy. Uderzenie pioruna w to drzewo oznaczało gniew bóstwa. Poświęcona mu była także paproć, zwana wprost przez jeden z narodów słowiańskich Perunowym kwiatem i uważana za metaforę błyskawicy.
Wierzono, że człowiek, który znajdzie kwiat paproci pozna przyszłość i posiądzie dar odgadywania cudzych myśli. Roślina ta była również symbolem odradzającej się i umierającej przyrody.
Po przyjęciu chrześcijaństwa Peruna zestawiano z Ilją Prorokiem (Eliaszem), a także z Ilją Muromcem, na którego przeniosła się wiara w to bóstwo oraz legendy o jego walkach stoczonych z demonami. Ilja był czczony 20 lipca, można zatem przypuszczać, że dzień ten poświęcony był również Perunowi.
Neopoganie upatrujący w tym bóstwie swojego patrona zwani są „perunistami”, posiadają duszę wojownika i są zwolennikami użycia siły, a ich sposób bycia i myślenie należą do prostolinijnych. Szczególną nienawiść kierują w stronę Żydów i chrześcijan.
Weles uważany jest w mitologii słowiańskiej za przeciwnika Peruna, gdyż strefa działania tych dwóch bóstw jest odmienna. Podczas gdy Welesa uznawano za boga całej Rusi, boga ludu, kult Peruna przypisywano tylko drużynie książęcej.
Welesa nazywano bogiem bydlęcym, gdyż sprawował opiekę nad pasącymi się stadami chroniąc je przed wilkami i psami. Mógł to czynić ze względu na to, że dzikie zwierzęta i miejsca należały do również jemu przypisywanej sfery chaosu. Dla pasterzy bydło stanowiło wyznacznik bogactwa i obfitości. Taki stosunek do niego pochodził jeszcze z czasów koczowania ludów indoeuropejskich na stepach czarnomorskich.W odległej przeszłości, gdy ludzie żyli z myślistwa Weles oznaczał patrona udanego polowania, mógł symbolizować „ducha zabitego zwierza”. Występował wtedy pod postacią niedźwiedzia, natomiast jako bóg bydła – pod postacią tura.
Pod jego władzą znajdowała się również sfera chtoniczna, postrzegana jako obszar o zabarwieniu negatywnym. Jego siedzibą była Nawia – kraina zmarłych, w której jako bóg śmierci opiekował się duszami. Sprawował też funkcję ich przewoźnika, ważył dobre i złe uczynki decydujące o wpuszczeniu duszy do krainy przodków.
Można go uznać za opiekuna wołchwów zwanych inaczej „Welesowymi czarownikami”, przez których był szczególnie czczony i którzy wróżyli w jego imieniu. Jedną ze sfer jego działalności była magia i czary, czego dowodzi duża liczba różnych zaklęć, zamawiań i uroków. Oprócz tego znany jest jako bóg przysiąg i prawa, a największą karą dla krzywoprzysięzców obok innych chorób skóry było tzw. „wyzłocenie jako złoto”.
Uczeni doszli do wniosku, że słowa: „Weles” i „wołchw” mogą być ze sobą wzajemnie powiązane zwłaszcza, że działalność wołchwów miała związek m.in. ze światem zmarłych. Neopogańscy kapłani również odwołują się do jego kultu upatrując w nim boga tajnej siły i świata nadprzyrodzonego.
Dodatkowo Weles uchodził za patrona poezji i sztuki, a wykonawców bylin czy skazań nazywano „Welesowymi wnukami”.
Do jego zadań należało sprowadzanie natchnienia na artystów.
Wszystkie sfery działania Welesa, choć z pozoru bardzo zróżnicowane, można ze sobą wzajemnie powiązać, jego kult przeszedł jakby ewolucję. Hodowla bydła rozwinęła się bowiem z myślistwa poprzez udomowianie młodych, dzikich osobników. Związek Welesa z martwą zwierzyną rozprzestrzenił się później na cały martwy świat. Z kolei wierzono, że pochowani przodkowie sprzyjają płodności ziemi, co jest blisko związane z hodowlą bydła. Ofiarą dla niego był ostatni snop na zżętym, a więc martwym polu, który pozostawiony do przyszłego roku miał zapewnić urodzaj.
Z Perunem i Welesem związany jest tzw. „mit burzowy” (grozovoj mif) jeden z podstawowych w mitologii słowiańskiej. Jako przeciwnik Peruna Weles występuje jako istota żmijopodobna, tzw. Żmij podkradający Gromowładnemu bydło lub ludzi.
Za karę Perun poraża go swoją bronią – gromowymi strzałami. Jego przeciwnik chowa się w różnych miejscach: na drzewie, w kamieniu, w człowieku, zwierzętach, w wodzie, ostatecznie jednak zostaje pokonany. Mit ma symbolizować odwieczną walkę dobra ze złem, przeciwstawienie świata duchownego materialnemu, świata niebiańskiego – ziemskiemu. Taka walka dokonuje się również we wnętrzu człowieka między duszą i ciałem.
(3) Rod i rodzanice.
Wśród neopogan nie ma zgodności, jeśli chodzi o określenie naczelnego boga. Najczęściej wymieniany jest Rod, pomijany w analizach przez wielu badaczy, inni za najważniejsze bóstwo uważają Swaroga, Welesa czy samą Przyrodę. Nie ma też porozumienia co do postrzegania istoty Roda, można tutaj wydzielić różne koncepcje.
Część współczesnych pogan postrzega go jako bóstwo osobowe, boga – twórcę świata, prarodzica bogów. Inni mówią raczej o początku, praprzyczynie. Przeważa twierdzenie, że Rod jest Wszechświatem, częścią Wszechświata lub siłami go odzwierciedlającymi.
Stronnicy tej idei podkreślają raczej bezosobowość zarówno Roda, jak i pozostałych bóstw. Jest on nieodłączny od reszty świata i ma wiele imion. Veleslav ze wspólnoty „Rodolubie” uważa, że Rod jest jeden, jeśli chodzi o istotę, natomiast różne są przejawy jego siły. Bóstwo to nie dominuje nad Wszechświatem, lecz jest jakby ponad czasem i przestrzenią, które biorą swój początek właśnie w nim.
Rod jednoczy w sobie wszystkich bogów, którzy są z kolei jego przejawami. Jest Jednością, ale można wydzielić trzy jego postacie, które są związane z duchowym początkiem, siłą przodków oraz ogółem krewniaków.
Badaczem, który poświęcił w swych badaniach najwięcej miejsca istocie tego boga jest Rybakov. Według niego jest to jedno z najbardziej zagadkowych bóstw, o którym nie ocalały materiały etnograficzne, jednocześnie należące do najbardziej znaczących w panteonie słowiańskim.
Znany jest tylko wśród Słowian wschodnich, natomiast wśród zachodnich jego odpowiednikiem jest Świętowit. W literaturze na ten temat widoczne są jakby dwie tendencje sprzeczne ze źródłami. Dla części badaczy Rod jawi się jako drobne bóstwo rodzinne, duszek domowy, podczas gdy inni nie wymieniają go w ogóle.
Rybakov uważa, że jest to bóstwo podstawowe dla ruskiego pogaństwa, niesłusznie lekceważone przez badaczy. Ich błędem było rzekome niewłaściwe rozumienie dwoistego charakteru wyrażeń występujących w źródłach, a zawierających rdzeń „rod”.
Jak zauważa badacz, wczesne źródła nie zawierają informacji o Rodzie i rodzanicach, czego przyczyną mógł być ich wiejski charakter nie pasujący do oficjalnych dokumentów. Pierwsza wzmianka pojawia się dopiero na pocz. XII wieku w tzw. „Слове об идолах”, gdzie kult Roda jest postrzegany jako jedna ze światowych religii. Konkluzje, do jakich doszedł Rybakov najlepiej odzwierciedla cytat:
„Род – творец Вселенной.
Род вдувает жизнь в людей.
Род – бог неба и дождя.
Род связан с земной водой (родники, родища).
Род связан с огнем.
Род связан с подземным пеклом (родьство огненное).
Род связан с красным цветом (рдяный, родрый).
Род связан с шаровой молнией (родия).
Рода сопоставляют: с Озирисом, с Саваофом, с Ваалом, с Иисусом Христом (косвенно), с „Артемидой”.”
Pod nazwą Rod mogło się także kryć wszechogarniające bóstwo Wszechświata z jego poszczególnymi światami: górnym, średnim i dolnym. Z górnego pada deszcz i lecą błyskawice, średni związany jest z przyrodą i rodzeniem, natomiast najniższy – z tzw. „ogniennym rodstvom”.
Według innego źródła Rod, określany również jako Sud lub Usud, kieruje rozdzielaniem dusz należących do każdego rodu. Ci, którzy po śmierci trafili do Wyraju, po jakimś czasie byli przez niego odsyłani z powrotem do naszego świata pod postacią grudek ziemi.
Neopoganie stawiają Rodowi posągi pomalowane na czerwono w formie drewnianych fallicznych symboli, do wytworzenia których wykorzystują buk, jesion, wiąz lub klon. Mogą to być również kamienne stosy. Wybierają zawsze odkryte miejsce, najczęściej wysoko położone.
Według Gavrilova i Nagovicyna dzień szczególnie poświęcony Rodowi to 21 kwietnia, nazywany wśród pogan Radogoszczem. Do tej pory składa się ofiary temu bóstwu przynosząc „wielkanocne” pisanki na groby przodków. Natomiast Rybakov twierdzi, że dniem, w którym szczególnie wspominano Roda był 26 grudnia, co było związane z przesileniem zimowym. Wtedy kobiety przynosiły do cerkwi chleby i pierogi.
Rodowi towarzyszą rodzanice, za które część badaczy uważa Ładę i Lelię. Są to dwie boginie: matka i córka – panna związane z życiem i losem, a według innych źródeł także z polem i urodzajem. Łada zgodnie z czeską „Mater Verborum” to ogólnosłowiańska bogini miłości i małżeństwa. Jest wspominana w polskich dokumentach zakazujących praktyk pogańskich pod nazwą Gardzyna („Obrończyni”).
Utożsamia się ją z Wenerą, Demeter i Persefoną. Druga rodzanica – Lalia jest córką Łady i boginią płodzenia dzieci.
Inne źródła podają, że rodzanice były trzy, a potrojenie bóstwa losu wiąże się z personifikowaniem zaplatania nici przeznaczenia, pilnowania jego właściwego przebiegu oraz przecinania.
Pojawiały się przy kołysce, aby orzekać o przyszłości danego dziecka. Od nich zależało czy będzie miało szczęśliwe życie, a ich decyzji nic nie było w stanie zmienić.
Koncepcja rodzanic jest prawdopodobnie bardzo archaiczna, posiadająca korzenie indoeuropejskie. Rodzanice według badaczy podobne są do greckich mojr czy rzymskich parek. Określane bywają jako duchy lub wróżki pomagające przy rodach, pojawiające się przy narodzinach niemowląt. Są też związane z rodzinnym kultem przodków.
(4) Demonologia.
Ta dziedzina słowiańskiej mitologii przetrwała znacznie dłużej, niż źródła dotyczące bóstw naczelnych, wykorzenionych w pierwszej kolejności po przyjęciu chrześcijaństwa. Z racji tego, że dominowała ona przede wszystkim w rodzinno – rodowych kręgach, wytępienie jej okazało się wyjątkowo trudne. Zainteresowani tematem mają tutaj do dyspozycji mnóstwo materiałów etnograficznych, zbieranych gorliwie przez badaczy w XIX i XX wieku.
Demonologię można zdefiniować jako całokształt wyobrażeń dotyczących istot mitycznych najniższego rzędu. Przedstawienia te mogły się znacznie różnić między sobą w zależności od regionu, z którego pochodziły. Bez względu jednak na miejscowe różnice można wyodrębnić charakterystyczne grupy tych nadprzyrodzonych istot, które w kulturze ludowej funkcjonowały od zarania pogańskiej tradycji. Istoty demoniczne można podzielić między innymi ze względu na strefę działania, czas pojawiania się, wygląd zewnętrzny. Najistotniejszy jest jednak ich stosunek do ludzi z uwagi na podstawowe w demonologii znaczenie wiary w dobre i złe duchy. Możemy wyróżnić m.in. duchy górskie, polne, wodne, domowe, strachy bagienne czy demony leśne.
Do duchów wodnych zaliczano przede wszystkim wodnika i rusałki i postrzegano jako przynoszące szkodę człowiekowi. Wodnika uważano za złego, kapryśnego ducha, władcę źródeł i wód, które to pod jego panowaniem stawały się niebezpiecznym żywiołem.
Można go było zaobserwować jako wir wodny, a jeśli przyjmował postać ludzką, był to wówczas wysoki, chudy człowiek, zwykle o zielonym, oślizgłym ciele, z dużą głową. Do zasadniczych jego funkcji należało topienie nieostrożnych ludzi oraz przeprawiających się zwierząt, ale także psucie młynów i sieci rybackich.
Wodnik zamieszkiwał głębokie zbiorniki wodne, zakola i zbiegi rzek, mógł również przebywać pod młynem wodnym.
Rusałki można było spotkać nad brzegami wód, a także w lasach i jaskiniach. Zwykle wyobrażano je sobie jako młode dziewczęta z rozpuszczonymi, zielonymi włosami. Mężczyzn wabiły ku sobie urodą i śpiewem, natomiast kobiety gubiły zadając im pytania-zagadki.
Swoimi pieszczotami mogły doprowadzić człowieka do śmierci z wyczerpania. Zagrożone były również położnice, gdyż rusałki mogły zamienić ich dziecko na swoje, np. podczas prac polowych. Rusałkom poświęcone były tzw. Rusalia, czyli gry obrzedowe, do których można zaliczyć Rusałczy Tydzień, obchodzony w okolicach Zielonych Świątek, obrzędy bożonarodzeniowe, Noc Kupały i inne.
Leśne ostępy zamieszkiwał duch leśny (licho leśne), który u Słowian wschodnich nosił nazwę Leszy.
Las wraz z zamieszkującym go złym duchem był utożsamiany z przestrzenią wrogą człowiekowi. Wyobrażano go sobie jako istotę odzianą w zwierzęcą skórę, czasami wyposażoną w zwierzęce atrybuty (rogi, kopyta, ogon, sierść) lub wcielającą się w postać jelenia, lisa czy niedźwiedzia. Cechą charakterystyczną Leszego było przyjmowanie takiego wzrostu jaki miała otaczająca go szata roślinna. Mógł zatem w zależności od potrzeby stać się wysokim jak drzewa lub mniejszym od trawki.
Cechowało go również podwójne „moralne oblicze”, mógł być bowiem dobry lub zły. Jego działanie nie było zgubne dla człowieka, ale kontakty z nim uważano za niezbyt bezpieczne, zwykle bowiem powodował, że ktoś błądził po lesie wracając ciągle w to samo miejsce. Zjawiska wywołane w lesie podmuchami wiatru przypisywano właśnie temu leśnemu demonowi.
Za postać demoniczną, która w przeciwieństwie do innych była najczęściej przyjaźnie usposobiona do człowieka, można uznać skrzata domowego (tzw. domowoj). Należał on do kategorii duchów najbardziej związanych z ludźmi i stanowił symbol pomyślności lub biedy danego domu wpływając na powodzenie działań gospodarczych prowadzonych w zagrodzie, oborze czy spichrzu.
Przeważnie był to starzec niskiego wzrostu, o dużych rękach i bosych stopach, mógł też za niego uchodzić założyciel rodu. Jego rola sprowadzała się do pomocy w gospodarstwie, doglądania domu i zagrody, ostrzegania o grożącym niebezpieczeństwie. Od niego zależało zdrowie bydła, o które się troszczył, a jego ulubionymi zwierzętami były konie.
W czwartek, dzień poświęcony jego pamięci, należało go ugościć specjalnym posiłkiem składającym się z kaszy i mleka lub resztką obiadu. Można wyróżnić kilka rodzajów ducha domowego, np. bannik, owinnik czy dworowyj oraz jego żeński odpowiednik – kikimorę.
Pozostałości demonologii, mimo stopniowego wypierania jej przez chrześcijaństwo, można obserwować właściwie do dzisiejszego dnia. Cerkiew chrześcijańska nie zaprzeczała istnieniu duchów, doprowadziła natomiast do uważania ich za czarty, siłę nieczystą. W ten sposób bóstwa najniższego rzędu przetrwały w postaci niezmienionej do naszych czasów.
(5) Świat przeciwieństw.
Otaczający świat był postrzegany przez dawnych Słowian na zasadzie przeciwieństw. Taką dwoistość uznawano za podstawowy warunek funkcjonowania świata. Opozycje mogły dotyczyć zarówno czasu i przestrzeni, jak i społeczeństwa. Ta zasada była niekiedy realizowana poprzez wyobrażenia postaci mitycznych odznaczających się pozytywnymi lub negatywnymi cechami.
Takie opozycje jak: niebo – ziemia, prawy – lewy, góra – dół, bliski – daleki czy też wschód – zachód, północ – południe zaliczane były do charakterystyki przestrzeni, natomiast dzień – noc czy lato – zima należały do określeń czasu. Elementy wymieniane po lewej stronie opozycji, np. niebo, prawy, góra, bliski, lato, odbierane były jako pozytywne, związane z dobrym losem. Z kolei te z prawej postrzegane były jako negatywne, np. zima, ziemia, lewy, dół.
Jedną z podstawowych opozycji była dola – niedola (szczęście – nieszczęście), kojarzona z boginiami losu – rodzanicami. Od ich decyzji zależało to co spotka człowieka w życiu i niczego nie można było zmienić. Pojęciem „dola” określano dobry los, natomiast „niedola” oznaczała zły los.
Charakterystyczne było również przeciwstawienie żywiołów wody i ognia jako dwóch sił wiecznie zmagających się ze sobą, ale też zlewających się, np. w przedstawieniach Kupały, Peruna, ognistej rzeki. Przedstawiano to w takich postaciach, jak Ognisty Ptak, Ognisty Żmij czy Ognista Maria.
Opozycję niebo – ziemia wyobrażano sobie jako związek małżeński Ojca-Nieba z Matką-Ziemią. Niebo pełni tutaj funkcję męskiej życiodajnej siły, zsyłającej deszcz, ziemia z kolei jako czynnik żeński przyjmuje go i wydaje plon. Niebo było również siedzibą bogów, podczas gdy ziemia znajdowała się we władaniu człowieka.
Ku chwale i pamięci.
I pamiętajcie tylko niewolnik wybiera i utrzymuje swoich panów. Wara Dudom, Kwaśniewskim, Komorowskim, Braunom, Michnikom, Wałęsom, Balcerowiczom, Kaczyńskim, Tuskom … Od Polski, Lechii i od Słowiańszczyzny.
Video : http://replikatv.hvs.pl/ksiega-welesa-i-swiat-ktorego-nie-ma-w-polskich-szkolach/